Państwo świeckie nie znaczy państwo ateistyczne

Ks. Walerian Słomka

publikacja 13.02.2008 18:08

Skoro boski Logos nic nie stracił ze swej boskości, stając się człowiekiem, a ludzka natura przyjęta przez Logos nie tylko niczego nie straciła, lecz została przebóstwiona, to państwo, także świeckie, nie tylko niczego nie straci, uznając posługę w zakresie wiary religijnej. Niedziela, 3 luty 2008

Państwo świeckie nie znaczy państwo ateistyczne



Od czasu do czasu pojawiają się żenujące wręcz, ale i niepokojące wypowiedzi na temat świeckości państwa i obecności w nim publicznych oznak wiary religijnej. Opinie bulwersujące i przypominające czasy komunistycznej ateizacji państwa i życia publicznego wyrażano niedawno nawet w programie katolickim TVP. Jedna z osób występująca w dyskusji wielokrotnie powtarzała, że obecność krzyży w takich miejscach, jak przedszkola, szkoły oraz inne ośrodki życia publicznego, to pogwałcenie prawa, gdyż państwo polskie jest świeckie i obecność takich oznak wiary religijnej w miejscach publicznych jest nie do pogodzenia ze świeckością państwa, stanowi gwałcenie prawa przez wierzących.



Komu przeszkadza krzyż?


To już nie prawa wierzących katolików i innych ludzi wiary religijnej są gwałcone, jak miało to miejsce za czasów ateistycznego komunizmu i czasami ma miejsce do dziś, ale to wierzący dokonują gwałtu na prawie państwa polskiego. O hańbo, o wstydzie! 98 proc. ludzi wiary religijnej w Rzeczypospolitej Polskiej dokonuje gwałtu na jej świeckości!

Jak tłumaczyć nawrót do takich nieporozumień z przeszłości? Można to zrozumieć, gdy przyjmie się pogląd Karola Marksa, że państwo jest aparatem ucisku, że właśnie ono gwałci prawa ludzkie swych obywateli. Sądzę, że dziś mamy już inne rozumienie państwa, że jest ono zorganizowaną strukturą władzy, której obowiązkiem jest troska o wspólne dobro swych obywateli – wszystkich obywateli. Jeśli przyjmiemy takie rozumienie państwa, to niezależnie od tego, czy ono jest świeckie, czy wyznaniowe, ma obowiązek dbania o wspólne dobro wszystkich swych obywateli; a więc wierzących religijnie i niewierzących; wierzących po katolicku, chrześcijańsku, starotestamentalnie, islamsku i wszystkich innych, oraz tych, którzy deklarują swój brak wiary religijnej, których w naszym kraju jest 2 proc.



Neutralność światopoglądowa


Zdawało się, że po upadku ateistycznego komunizmu, po zwycięstwie „Solidarności” i budowanej wolnej, demokratycznej Rzeczypospolitej, także uznającej rozdział Kościoła od państwa, tak wynaturzone poglądy można będzie spotkać tylko na lekcji historii o rewolucji francuskiej, a następnie bolszewickiej, ale nie w nowoczesnym rozumieniu państwa i jego świeckości czy neutralności światopoglądowej. Niestety, mimo wspaniałego wyjaśnienia tego problemu przez Ojca Świętego Jana Pawła II w homilii w Lubaczowie 3 czerwca 1991 r., nawet przyznający się do jego dziedzictwa nie pojmują właściwie tego współistnienia państwa świeckiego i praw ludzi wierzących religijnie. Wciąż myli się prymitywnie pojmowanie prywatności z osobową podmiotowością poglądów i działań człowieka. Papież powiedział: „Wiara i szukanie świętości jest sprawą prywatną tylko w tym sensie, że nikt nie zastąpi człowieka w jego osobistym spotkaniu z Bogiem, że nie da się szukać i znajdować Boga inaczej niż w prawdziwej wewnętrznej wolności. (...). Dlatego postulat neutralności światopoglądowej jest słuszny głównie w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność sumienia i wyznania wszystkich swoich obywateli, niezależnie od tego, jaką religię lub światopogląd oni wyznają. Ale postulat, ażeby do życia społecznego i państwowego w żaden sposób nie dopuszczać wymiaru świętości, jest postulatem ateizowania państwa i życia społecznego i niewiele ma wspólnego ze światopoglądową neutralnością. (...).




Doświadczyliśmy tego wielkiego katolickiego getta, getta na miarę narodu. Zarazem więc my, katolicy, prosimy o wzięcie pod uwagę naszego punktu widzenia: że bardzo wielu spośród nas czułoby się nieswojo w państwie, z którego struktur wyrzucono by Boga, a to pod pozorem światopoglądowej neutralności”. Najwyższy więc już czas rozstać się z poglądem Marksa na temat państwa i wyrokiem śmierci na religię, wydanym przez wodzów ateistycznego komunizmu. Najwyższy już czas dokonać studiów nad nowoczesnym i naukowym rozumieniem sacrum i profanum oraz relacją, jaka istnieje między nimi. Współczesne wyniki badań nie negują istnienia świeckiej natury świata (profanum), ale jednocześnie uznają nieredukowalność istnienia tego, co święte (sacrum) – niesprowadzalność tego, co święte, do tego, co świeckie.



Abecadło cywilizowanego państwa


Świat jest świecki w swej istocie i cieszy się właściwą sobie autonomią, ale czy ta świeckość świata jest pojmowalna do końca bez odniesienia jej do sacrum? Sobór Watykański II w swej Konstytucji duszpasterskiej o Kościele współczesnym doskonale ujmuje to zagadnienie: „Lecz jeśli słowom «autonomia rzeczy doczesnych» nadaje się znaczenie, że rzeczy stworzone nie zależą od Boga, a człowiek może ich używać bez odnoszenia ich do Stworzyciela, to każdy uznający Boga wyczuwa, jak fałszywe są tego rodzaju zapatrywania” (por. n. 36). Właściwe rozumienie świeckości z mocy swej stworzoności, z faktu, że jest stworzone, z konieczności prowadzi do uznania sacrum – do uznania Stworzyciela. To właśnie na tej podstawie można mówić, że stworzenie, także w swej świeckości, uobecnia sacrum i jest swoistą Księgą objawiania się Boga. Zanegowanie tego faktu, wszelka próba ujmowania tego, co świeckie, z zanegowaniem sacrum, jest grzechem nie tylko przeciwko Bogu, ale też przeciwko światu w jego świeckości: „Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika” (por. KDK 36). Przenosząc te stwierdzenia na teren świeckości państwa, trzeba konsekwentnie uznać, że nie ma sprzeczności, nie powinno być sprzeczności między tą świeckością a tym, co boskie, co święte. Państwo świeckie i Kościół z istoty swej nie powinny stanowić obcych sobie światów; winny natomiast uznawać swą komplementarność w służbie pełnego rozwoju człowieka: państwo – w zakresie własnej tożsamości świeckiej i właściwej tej tożsamości kompetencji, a Kościół – w zakresie swego powołania do służenia człowiekowi i społecznościom ludzkim ukierunkowanym na wieczne zbawienie, ale przez wypełnianie ich doczesnych zadań. Państwo świeckie nie może uznać posługi w zakresie życia religijnego za sprawę prywatną obywateli i wykluczać ich życie religijne z własnej troski, we właściwym sobie zakresie, o wspólne dobro. W interesie państwa, także świeckiego, jest dopełnianie swej troski o dobro wspólne wszystkich swych obywateli tymi wartościami, którym służy Kościół, i umożliwienie takiej obecności religijnemu posługiwaniu, by z jego owoców mogli korzystać wszyscy obywatele, a nawet samo państwo. Troska o zagwarantowanie wolności religijnej, stanowiącej jedno z niezbywalnych praw godności bytu ludzkiego, musi być abecadłem cywilizowanego państwa, także państwa świeckiego.




Doświadczyliśmy tego wielkiego katolickiego getta, getta na miarę narodu. Zarazem więc my, katolicy, prosimy o wzięcie pod uwagę naszego punktu widzenia: że bardzo wielu spośród nas czułoby się nieswojo w państwie, z którego struktur wyrzucono by Boga, a to pod pozorem światopoglądowej neutralności”. Najwyższy więc już czas rozstać się z poglądem Marksa na temat państwa i wyrokiem śmierci na religię, wydanym przez wodzów ateistycznego komunizmu. Najwyższy już czas dokonać studiów nad nowoczesnym i naukowym rozumieniem sacrum i profanum oraz relacją, jaka istnieje między nimi. Współczesne wyniki badań nie negują istnienia świeckiej natury świata (profanum), ale jednocześnie uznają nieredukowalność istnienia tego, co święte (sacrum) – niesprowadzalność tego, co święte, do tego, co świeckie.



Abecadło cywilizowanego państwa


Świat jest świecki w swej istocie i cieszy się właściwą sobie autonomią, ale czy ta świeckość świata jest pojmowalna do końca bez odniesienia jej do sacrum? Sobór Watykański II w swej Konstytucji duszpasterskiej o Kościele współczesnym doskonale ujmuje to zagadnienie: „Lecz jeśli słowom «autonomia rzeczy doczesnych» nadaje się znaczenie, że rzeczy stworzone nie zależą od Boga, a człowiek może ich używać bez odnoszenia ich do Stworzyciela, to każdy uznający Boga wyczuwa, jak fałszywe są tego rodzaju zapatrywania” (por. n. 36). Właściwe rozumienie świeckości z mocy swej stworzoności, z faktu, że jest stworzone, z konieczności prowadzi do uznania sacrum – do uznania Stworzyciela. To właśnie na tej podstawie można mówić, że stworzenie, także w swej świeckości, uobecnia sacrum i jest swoistą Księgą objawiania się Boga. Zanegowanie tego faktu, wszelka próba ujmowania tego, co świeckie, z zanegowaniem sacrum, jest grzechem nie tylko przeciwko Bogu, ale też przeciwko światu w jego świeckości: „Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika” (por. KDK 36). Przenosząc te stwierdzenia na teren świeckości państwa, trzeba konsekwentnie uznać, że nie ma sprzeczności, nie powinno być sprzeczności między tą świeckością a tym, co boskie, co święte. Państwo świeckie i Kościół z istoty swej nie powinny stanowić obcych sobie światów; winny natomiast uznawać swą komplementarność w służbie pełnego rozwoju człowieka: państwo – w zakresie własnej tożsamości świeckiej i właściwej tej tożsamości kompetencji, a Kościół – w zakresie swego powołania do służenia człowiekowi i społecznościom ludzkim ukierunkowanym na wieczne zbawienie, ale przez wypełnianie ich doczesnych zadań. Państwo świeckie nie może uznać posługi w zakresie życia religijnego za sprawę prywatną obywateli i wykluczać ich życie religijne z własnej troski, we właściwym sobie zakresie, o wspólne dobro. W interesie państwa, także świeckiego, jest dopełnianie swej troski o dobro wspólne wszystkich swych obywateli tymi wartościami, którym służy Kościół, i umożliwienie takiej obecności religijnemu posługiwaniu, by z jego owoców mogli korzystać wszyscy obywatele, a nawet samo państwo. Troska o zagwarantowanie wolności religijnej, stanowiącej jedno z niezbywalnych praw godności bytu ludzkiego, musi być abecadłem cywilizowanego państwa, także państwa świeckiego.