Po drugie: wdzięczność rodzi wdzięczność

Piotr Chmieliński

publikacja 14.05.2008 08:43

Wdzięczność rodzi wdzięczność. Podobnie jak miłość rodzi miłość. Dlatego, jeżeli chcemy wdzięczności od innych, sami bądźmy wdzięczni. Niedziela, 11 maja 2008

Po drugie: wdzięczność rodzi wdzięczność



Anna pożyczyła od koleżanki dużą sumę pieniędzy, które były jej pilnie potrzebne. Wcześniej ich relacje nie układały się najlepiej, często się sprzeczały, kłóciły. Anna czuła się przez swoją koleżankę niezrozumiana, traktowana z wyższością, a nawet pogardą. Ale pieniądze od niej pożyczyć musiała, bo nie miała od kogo. I od tego momentu wszystko się zmieniło. Koleżanka stała się sympatyczna, miła, przestała ciągle krytykować. Mimo to Anna podejrzewała, że nie jest to postawa szczera. Wyczuwała w niej jakiś fałsz, dwulicowość. Jednak nie zdecydowała się powiedzieć tego koleżance. Uznała, że skoro zaciągnęła u niej dług, to powinna być wobec niej wdzięczna, a nie krytyczna. Po pewnym czasie koleżanka zaczęła coraz bardziej ingerować w życie Anny. Z uśmiechem na ustach wtrącała się do wszystkiego, chciała decydować o wszystkim: począwszy od koloru ścian w mieszkaniu, skończywszy na wyborach zawodowych Anny. – Dość tego, nie pozwolę się tak traktować! – postanowiła Anna. Nic jednak nie zrobiła. Nie pozwoliło jej na to uczucie wdzięczności. W końcu jest dłużniczką koleżanki. Nie ma prawa być wobec niej niemiła. I nawet, kiedy już w końcu oddała dług, to jeszcze przez kilka lat czuła się wobec niej słabsza, gorsza, zależna.



Dopuścić wdzięczność


Historia ta pokazuje, że z uczuciem wdzięczności mamy wielki kłopot. Często nie umiemy wdzięczności właściwie przeżywać. Boimy się jej, stanowi ona dla nas zagrożenie. Dlatego niechętnie przyjmujemy drogie prezenty. Bo trzeba się będzie potem odwdzięczyć. Wolimy nic nie dostać, niż potem martwić się o sposób odwdzięczenia się. Paradoksalnie wdzięczność to jedno z najtrudniejszych uczuć. Łatwiej jest przeżywać agresję czy złość na kogoś, kto nas skrzywdził. Ale jeżeli nie skrzywdził, tylko wręcz przeciwnie – jest dla nas wyjątkowo dobry, tutaj zaczynają się kłopoty. Jesteśmy dłużnikami kogoś takiego. I z tym długiem nie radzimy sobie. Ten dług może kojarzyć nam się z zależnością. A zależność jest już szczególnie ciężka do zniesienia. Może zrodzić w konsekwencji bunt. Ale nawet wtedy zbuntowanemu człowiekowi towarzyszyć będzie poczucie winy, że oto buntuje się przeciwko swojemu dobrodziejowi.

Kiedy wdzięczność jest dla nas tak trudna do przeżywania, wolimy ją stłumić, aby tego uczucia już nie przeżywać. Nie czuć się przez to gorszym, zależnym. I wtedy innym wydaje się, że jesteśmy niewdzięczni, bo tak rzadko – albo wcale – okazujemy wdzięczność. Tylko że my wcale nie jesteśmy niewdzięczni, a po prostu uczucie wdzięczności stłumiliśmy.

Warto więc wdzięczność z powrotem dopuścić do świadomości. Zmierzyć się z tym uczuciem, zobaczyć, co się za nim kryje i dlaczego warto dojrzale i świadomie uczucie to przeżywać.





Przeżywać wdzięczność


Mądrego przeżywania wdzięczności trzeba uczyć już malutkie dzieci. Jak to robić? – Chociażby przez najprostsze słowa skierowane do dziecka: „Cieszę się, że jesteś moją córką, moim synem”. Wtedy dziecko, nawet jeżeli jeszcze nie potrafi mówić, przez uśmiechy, uściski także odpowie: „Mamo, cieszę się, że jesteś moją mamą”. Następuje wymiana wdzięczności, która bardzo zbliża nas do siebie. Zaczynamy się sobą wzajemnie cieszyć. Ważne jest także, kiedy dziecko widzi szczerą radość rodziców witających w domu gości. Potem samo potrafi taką radość okazać np. wobec kolegi – tłumaczy Elżbieta Łozińska, terapeuta rodzinny z Wrocławia.

Temat ten rozwija Wiesława Stefan, pedagog i terapeuta ze Specjalistycznej Poradni Rodzinnej we Wrocławiu, w książce „Uzdrawianie relacji”. Zaznacza tam, że czymś niezwykle ważnym jest witanie dzieci. „Dzieci przywitane zawsze sobie radzą w życiu, w najtrudniejszych sytuacjach wybierają dobro i idą za dobrem. Ponieważ to, co ich spotkało na początku, było dobre, to było błogosławieństwo przywitania: «Cudownie, że jesteś». To jest to angielskie słowo «Welcome» na transparencie, który pojawił się na początku twego istnienia na tym świecie, kiedy orkiestra grała radosną pieśń w sercach rodziców i rodziny. Tak jest też, gdy czekamy na ważnego gościa, kiedy wszystko jest przygotowane, wyglądamy przez okno i na widok gościa wołamy: «Jest!». To jest świętowanie. To jest niezwykły dar, jaki możemy otrzymać i ofiarować” – pisze Wiesława Stefan.

Elżbieta Łozińska podkreśla, że ważna jest wdzięczność okazywana Bogu i innym ludziom nie tylko wtedy, kiedy nas spotkało coś dobrego, ale również innych. – Niedawno cieszyliśmy się wspólnie z dziećmi, że zaprzyjaźniona z naszym domem samotna mama otrzymała mieszkanie komunalne. Dziękowaliśmy Bogu na modlitwie, że udało jej się to załatwić. Warto uczyć dzieci też i takiej formy wdzięczności. Skutek będzie taki, że np. brat ucieszy się z sukcesu siostry albo z prezentu, który ona otrzymała. Podłączy się pod jej wdzięczność i nie będzie od razu krzyczał: „A ja?” – mówi Elżbieta Łozińska.



Język wdzięczności


Jest bardzo wiele form okazywania wdzięczności drugiemu człowiekowi: słowo, gest (uścisk dłoni, przytulenie), poświęcony czas, ofiarowana pomoc, upominki. Jaką formę wybrać w konkretnym przypadku, trzeba dobrze rozeznać, bo każdy potrzebuje trochę innego języka wdzięczności. – Jeden bardziej ucieszy się z miłych słów, inny z przytulenia, a jeszcze inny z upominku. A np. dla zapracowanej żony, która wychowuje kilkoro dzieci, najlepszą formą wdzięczności ze strony męża będzie pomoc przy dzieciach, niekoniecznie prezent czy kwiatek. Po prostu trzeba umieć trafić z formą wdzięczności – tłumaczy Elżbieta Łozińska.

Brak okazywania wdzięczności zaburza wzajemne relacje. Jesteśmy wtedy smutni, przygnębieni, czegoś nam brakuje. Czasami domyślamy się, że druga osoba czuje się wdzięczna. Ale nic nam nie powie, niczego nie okaże. Może stłumiła swoją wdzięczność. Może się jej boi. Warto wtedy zrobić pierwszy krok: pokazać jej naszą wdzięczność. Bo wdzięczność rodzi wdzięczność.