Religia to nie towar!

Z kard. Geraldo Majella Agnelo - prymasem Brazylii i metropolitą Salvador da Bahia - rozmawiają ks. Robert Nęcek i ks. Piotr Gąsior

publikacja 01.07.2008 11:57

Brazylia uznana jest za kraj rozwijający się. Napotyka takie trudności, jak każdy kraj na etapie rozwojowym. Nasz lud potrzebuje pracy, a nie jałmużny. Ci, którzy nie mają pracy, otrzymują od rządu zapomogę, która niczego nie rozwiązuje. Chodzi o tworzenie miejsc pracy i organizowanie kursów specjalistycznych. Niedziela, 29 czerwca 2008

Religia to nie towar!



Ks. Robert Nęcek i Ks. Piotr Gąsior: – Jak Ksiądz Kardynał opisałby sytuację religijną w Brazylii?

Kard. Geraldo Majella Agnelo: – Brazylia uznana jest za kraj rozwijający się. Napotyka takie trudności, jak każdy kraj na etapie rozwojowym. Pod względem liczby ludności zajmuje siódme miejsce w świecie – ma 183 mln mieszkańców. Niestety, rozwój kraju nie jest taki prosty, gdyż występuje wiele niedociągnięć w dziedzinie polityki rządowej, która nie promuje dobrego systemu edukacji i opieki zdrowotnej. Nawet jeśli w programie polityków mówi się o tym, w rzeczywistości nie jest to realizowane. Nie mamy prawdziwej edukacji. Opieka zdrowotna też nie jest dostępna dla wszystkich. Pierwszeństwo ma finansjera, co dla mnie jako biskupa jest powodem zmartwienia.

Nasz lud potrzebuje pracy, a nie jałmużny. Ci, którzy nie mają pracy, otrzymują od rządu zapomogę, która niczego nie rozwiązuje. Chodzi o tworzenie miejsc pracy i organizowanie kursów specjalistycznych.

– Czy wizyta Ojca Świętego Benedykta XVI, która miała miejsce niedawno w Brazylii, przyczyniła się do ożywienia wiary Brazylijczyków?

– Bez wątpienia wizyta Benedykta XVI, podobnie jak dwie poprzednie wizyty Jana Pawła II, ożywiły religijnie naszych wiernych i dodały nam otuchy. Ojciec Święty Benedykt XVI został entuzjastycznie przyjęty, a jego słowa dały do myślenia. Papieska pielgrzymka stanowiła także wielki wkład w realizację V Ogólnej Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów. W dokumencie końcowym, nazwanym „Aparecida”, mocną bazą stało się przemówienie Ojca Świętego. Warto dopowiedzieć, że Papież sam wybrał to miejsce i zwołał konferencję. Była to więc jego inicjatywa.

W 1955 r. zainicjowano Radę Episkopatu Ameryki Łacińskiej, ale nigdy nie miało miejsca takie spotkanie.

W 1955 r. był początek, który miał perspektywę działania. Z grona wielu krajów Papież wybrał Brazylię. Ten wybór był dla nas zobowiązującym wyróżnieniem. Poruszyło nas także papieskie wczucie się w problemy naszego ludu. Towarzyszyłem Ojcu Świętemu przez cały czas trwania pielgrzymki. Na początku było słynne spotkanie z Episkopatem Brazylii w Săo Paulo, następnie Eucharystia dla młodzieży, podczas której został kanonizowany pierwszy święty urodzony w Brazylii – św. Antonio Galvăo. Później Benedykt XVI odwiedził sanktuarium maryjne w Aparecidzie. Było także wzruszające spotkanie z leczącymi się narkomanami w miejscowości Guaratinguetá, transmitowane na cały świat. Na zakończenie pielgrzymki odbyło się spotkanie z duchowieństwem.





– Ojciec Święty napisał w swojej encyklice „Spe salvi”: „Kto ma nadzieję, żyje inaczej”. Jaką nadzieję mogą mieć biedni mieszkańcy brazylijskich favelas?

– Rozmawiając z pewnym politykiem o religijności narodu brazylijskiego, powiedziałem: – Mimo że zarzuca się ludowi małą znajomość religii i brak głębszej perspektywy wiary, to jednak praktyki religijne są niezmiernie istotne i ważne. Większość Brazylijczyków (ok. 70%) deklaruje się jako katolicy. Poza katolicyzmem mamy do czynienia z protestantyzmem obecnym w południowej części naszego kraju, gdzie mieszka wielu obywateli pochodzenia niemieckiego.

W ostatnim czasie obserwujemy rozkwit sekt, które niewiele mają wspólnego z Ewangelią. W samym tylko Salvador da Bahia jest 77 różnych Kościołów. Ostatnio pojawił się także Uniwersalny Kościół Królestwa Bożego, będący jedynie potęgą ekonomiczną. Jego członkowie zajmują się tzw. robieniem pieniędzy, czynnie angażują się w politykę, mają swój kanał telewizyjny. Ale jaka jest ich propozycja na życie, lepsze życie? Żadna! Proponują: „Jeśli cierpisz, przestań cierpieć i przyjdź do nas. Będziemy się modlić – ale daj pieniądze, bo jeżeli nie dajesz, to niczego tu nie znajdziesz”. Trzeba sobie odmówić wszystkiego. To jest po prostu wykorzystywanie najbiedniejszych. „Kiedy jesteś chory czy cierpisz, przestań cierpieć”. Czy to nie jest absurd? W tej logice nie ma żadnej katechezy wiary chrześcijańskiej. Ludzie udają się tam, aby otrzymać obietnicę rozwiązania problemów zdrowotnych i ekonomicznych. Sekty głoszą ludziom to, co oni chcą usłyszeć. Dzisiaj nawet nie wiemy, ile sekt prowadzi swoją działalność na terenie Brazylii. Ludzie wędrują od jednej wspólnoty do drugiej. Jeżeli sprawy zdrowotno-ekonomiczne nie zostaną spełnione w jednej sekcie, ludzie udają się do innej. Kiedy odkryją, że zostali wykorzystani i nikt ich już nie chce, powracają do Kościoła katolickiego.

Sprawa nie jest łatwa, gdyż religia dla wielu stała się komercyjna. Jest ona jednym z wielu towarów, który – jak w supermarkecie – można kupić lub ominąć. Niejednokrotnie sami katolicy błądzą, gdy akceptują rozwody, antykoncepcję, aborcję, wielokrotną zmianę związków, homoseksualizm. Tymczasem wiara katolicka nie jest towarem, który można nabyć na wolnym rynku, lecz całkowitym przylgnięciem do Chrystusa.





– Dlaczego nastąpiło aż takie rozwarstwienie społeczne w Brazylii: stosunkowo wąska grupa ludzi bogatych i wielkie rzesze biednych?

– Brazylia była na początku państwem niewolniczym. Po zniesieniu niewolnictwa pojawił się kapitalizm. Z nim wiązała się praca, ale słabo opłacana, niejednokrotnie powiązana z wyzyskiem pracowników. Ci, którzy mają pieniądze, zawsze są faworyzowani i nigdy niczego nie tracą. Natomiast robotnicy zawsze mogą stracić, mogą nie dostać podwyżki, mogą być do cna wykorzystani. Złe kierowanie procesami rozwojowymi kapitalizmu doprowadziło u nas do tego, że istnieją: grupa ludzi posiadających wiele i wielkie rzesze ludzi posiadających niewiele lub prawie nic. Obecny rząd wywodzi się z partii robotniczej. Przemówienia polityków do ludu są kłamliwe i faworyzujące wielkich obszarników. Wiele osób – także księży – w tym roku już tak nie popiera tego rządu, jak to miało miejsce w roku ubiegłym.

– Jakie formy duszpasterstwa w Kościele brazylijskim są dominujące?

– Konferencja Episkopatu Brazylii kładzie duży nacisk na formację chrześcijańską, gdyż ludzie muszą wiedzieć, w Kogo wierzą i dlaczego wierzą. Chodzi o wyraźne pogłębienie wiary. Formacja oznacza katechezę i poznawanie. Jest to podstawowa wytyczna mówiąca o ewangelizacji. Reforma liturgiczna przyniosła wielkie zaangażowanie się ludzi w liturgię. Tutaj pojawia się także istotny problem. Otóż 70% ludności brazylijskiej nie ma księży, którzy mogliby celebrować Mszę św. w niedzielę. Są parafie, które mają pod swoją opieką wiele kaplic, i zdarza się, że czasem raz lub dwa razy w miesiącu uda się księdzu przybyć na nabożeństwo. Jest to sytuacja bardzo trudna.

– Czy teologia wyzwolenia stanowi w Brazylii w dalszym ciągu problem?

– W obecnej chwili nie jest to już problem. Gdy mówimy o teologii wyzwolenia, to tylko w kategoriach wyzwolenia z grzechu, dzięki mocy Chrystusa.

– Polskie media nie tak dawno temu pisały o bp. Cappio i jego głodówce. Jakie były tego przyczyny?

– My tutaj, w Salvador da Bahia, żyjemy w pobliżu morza i mamy wodę. Jadąc w głąb Brazylii, natrafia się na część pustynną. Rzeka Saő Francisco, która wypływa ze stanu Minas Gerais, przepływa przez cały stan Bahia. W planach była zmiana biegu rzeki, aby mogła służyć innym stanom, jak Pernambuco, Alagoas, Paraíba i Ceará. Od ośmiu lat jako biskupi brazylijscy mówimy, iż rzeka Saő Francisco wysycha i należy ją ratować. Tymczasem są ludzie wpływowi, którzy okłamali społeczeństwo i chcą wykorzystać wodę dla swoich prywatnych interesów. Biskupi są przeciwni takim zachowaniom i pragną ratować rzekę. Jeżeli mamy myśleć o zmianie jej biegu, to tylko dlatego, aby pomóc innym stanom.





Bp Luiz Flávio Cappio oflagował się i podjął głodówkę, aby ratować rzekę Saő Francisco. Bp Cappio już po raz drugi podejmuje głodówkę. Episkopat Brazylii nie popiera tej formy protestu. Mamy bronić sprawy, ale innymi metodami. Mówiłem księdzu biskupowi, że jeśli umrze, to sprawy nie obroni, a rząd nie będzie wcale tym zmartwiony. Przeciwnie, ucieszy się, że prorok jest już zlikwidowany.

– Salvador da Bahia to niejako skrzyżowanie dwóch kultur: afrykańskiej i amerykańskiej. Kim są mieszkańcy Salvadoru, czyimi są spadkobiercami?

– Niewolnictwo przyszło z Bahia. W tym regionie było najbardziej skoncentrowane i stąd się rozprzestrzeniało na całą Brazylię. Mimo że od czasu zniesienia niewolnictwa minęło już prawie 120 lat, to jednak rany z tamtej epoki zostawiły swój wyraźny i głęboki ślad. Ludność Salvadoru w 80% jest pochodzenia afrykańskiego. Podobnie jest z powołaniami do kapłaństwa – ok. 80% seminarzystów jest pochodzenia afrykańskiego. Taki stan rzeczy zobowiązuje nas do poważnej troski o tych ludzi, aby mogli się uwolnić od ran, które w nich jeszcze pozostały.

Afrykańczycy przybyli do Brazylii z różnych części Afryki i gromadzili się według danego kultu i religii. Te różnice i zarazem wspólne zamieszkanie dało początek religijnemu synkretyzmowi. Portugalczycy zaczęli przejmować ich wierzenia, adaptując synkretyzm, który trwa aż do dzisiaj. Jest wiele osób identyfikujących się z dwoma kultami – rano przychodzą do kościoła katolickiego, a po południu idą do Candomblé (sekta religii afroamerykańskiej). Podstawową więc sprawą Kościoła jest troska o chrześcijańską formację. Ktoś może powiedzieć, że straciliśmy chrześcijan. Ale czy można stracić coś, czego tak naprawdę nigdy się nie posiadało?

– A kim dla Brazylijczyków jest historyczna postać Zumbi?

– Dla tych, którzy przeżyli czas niewolnictwa, jest on bohaterem. Dla tych jednak, którzy mają pochodzenie afrykańskie, jest symbolem wolności. Niektórzy odizolowali się, tworząc miejsce nazwane Kolombo, i w tym sensie stali się prawdziwymi liderami Zumbis.

– Korzystając z okazji, że rozmawiamy z Prymasem Brazylii, chcieliśmy jeszcze zapytać, jaka jest sytuacja powołań żeńskich i męskich?

– Dzisiaj życie daje człowiekowi wiele ofert. Brakuje nam księży, a duszpasterstwo powołań można prowadzić tylko wtedy, kiedy są księża. Cieszę się, gdyż ostatnio – w zestawieniu z innymi latami – wyświęciłem nieco więcej kapłanów.

Sporą trudnością jest kryzys w życiu religijnym mężczyzn i kobiet. Należy podkreślić, że kryzys ten jest bardziej widoczny w życiu populacji kobiecej. Z drugiej jednak strony widoczne jest otwarcie się młodzieży na religię, nawet na życie konsekrowane, nie ma jednak akceptacji dla surowego trybu życia.



Tłumaczenie z języka portugalskiego: Maria Cristina Frias del Arco, Salvador da Bahia, luty 2008 r.