Zadziwić się misterium życia

Abp Józef Michalik

publikacja 24.12.2008 00:12

Do trwających od kilku już lat zmagań wrogów życia, domagających się legalności prawa do zabijania nienarodzonych i eutanazji, dochodzą kolejne akty deprecjacji życia - medialne akcje wyśmiewania dzietności, promowanie rozwiązłości w miejsce uczciwego przeżywania czasu narzeczeństwa. Niedziela, 21 grudnia 2008

Zadziwić się misterium życia



Pedagogia Bożego Narodzenia uczy nas, że pałacem jedynie godnym narodzenia się Boga jest ludzkie serce. W ten sposób rozpoczęło się głoszenie Dobrej Nowiny ludziom wrażliwego serca.

W rozpoczętym już roku liturgicznym Kościół w Polsce pragnie budzić wrażliwość serc swoich wiernych na dar życia. Hasło tego roku – „Otoczmy troską życie” ujawnia nie tylko intencje Kościoła. Wskazuje na obecność Ducha Świętego w posłudze biskupów i ludu Bożego – wszak temat roku ustalono kilka lat temu i nikt wtedy nie przewidywał, że jego realizacja przypadnie na czas szczególnej agresji wobec życia w jego różnych postaciach.

Lista zagrożeń dla życia jest długa

Spójrzmy na przejawy zagrożeń: Najważniejszym jest zawsze brak wierności Chrystusowi, brak naszej eklezjalności i radykalizmu ewangelicznego w codzienności życia. A więc zbytnie przywiązanie do osobistych ambicji oraz do dóbr materialnych, szukanie bogatych struktur zamiast troski o bogactwo duchowe, o wyrzeczenie się metod tego świata, „poprawności politycznej” i innych wymysłów ludzkich.

Do trwających od kilku już lat zmagań wrogów życia, domagających się legalności prawa do zabijania nienarodzonych i coraz głośniejszych działań na rzecz eutanazji, dochodzą kolejne akty deprecjacji życia.

To m.in. medialne akcje wyśmiewania dzietności, promowanie rozwiązłości w miejsce uczciwego przeżywania czasu narzeczeństwa jako okresu dojrzewania do powierzenia się młodych sobie na całe życie, także wykorzystywanie telewizji publicznej do afirmacji par homoseksualnych – bez liczenia się z okolicznością, że utrzymująca się z abonamentu telewizja ma obowiązek nienaruszania wrażliwości i poczucia moralnej przyzwoitości swoich donatorów.

W roku troski o życie jesteśmy świadkami walki o prawne i finansowe wspomaganie zapłodnienia in vitro. Należy z całą stanowczością stwierdzić, że chrześcijanin nie może zgodzić się na korzystanie i popieranie tych praktyk, które odchodzą od praw natury w przekazywaniu życia, nie leczą niepłodności, nie niosą radości czystego sumienia rodzicom, cierpiącym z powodu niemożności cieszenia się potomstwem.

Kosztowne medycznie zabiegi in vitro pozwalają przyjść na świat nowemu życiu za cenę śmierci wielu już poczętych dzieci, które wskutek selekcji zostają uznane za niekorzystne biologicznie. Rozwój mikrogenetyki z pewnością doprowadzi do sytuacji manipulacji na ludzkim płodzie.

To obraz bardzo smutny, ale – niestety – nie można unikać mówienia prawdy, którą potwierdzają fakty. W 2002 r., jak zauważył redaktor czasopisma „The Wanderer”, podczas Marszu za Życiem w Waszyngtonie jeden z niesionych transparentów głosił: „Japonia zabiła w Pearl Harbour 2403 osoby; al Kaida zabiła 11 września 2937 osób, Towarzystwo Planowania Rodziny zabija 3600 osób dziennie”.





Tylko silni łaską zwyciężają

Wpatrzeni w betlejemski żłóbek, nie możemy popadać w niechrześcijańskie poczucie apatii i bezsiły. Herodowe wojska nie zdołały zabić Jezusa. To ważny znak dla nas. W listach na Adwent wielu biskupów apelowało, aby w tym roku szczególnie zatroszczyć się o życie nadprzyrodzone swoich serc i swoich rodzin. Tylko chrześcijanie silni łaską będą w stanie przeciwstawić się nawet intensywnie lobbowanym tendencjom przeciw życiu.

A zatem – szczególnie warto w tym roku zadbać o praktykę comiesięcznej spowiedzi i wynagradzającej Komunii św. w pierwsze piątki miesiąca. Ileż dobra zrodziłaby praktyka modlitwy i błogosławieństwa matek oczekujących potomstwa w każdą pierwszą sobotę. W wielu parafiach wprowadza się praktykę miesięcznych Mszy św. dla małżeństw, które w danym miesiącu przeżywają swoje kolejne rocznice ślubu.

Wreszcie, wobec nasilającej się liczby rozwodów, trzeba otaczać szczególną troską życie rodzin i w domach rekolekcyjnych naszych diecezji organizować dni skupienia, a może i trzydniowe rekolekcje dla narzeczonych, którzy w danym roku zamierzają zawrzeć małżeństwo.

Stowarzyszenia katolickie, jak Akcja Katolicka KSM, a szczególnie wspólnoty Domowego Kościoła, winny reagować na wszelkie inicjatywy za życiem, jak memoriały czy deklaracje wysyłane do odpowiedzialnych za dobro publiczne. Budzenie podmiotowości obywatelskiej, którego przykładem jest Radio Maryja, wskazuje na szansę powodzenia zdrowych inicjatyw o powszechnym zasięgu.

Z historii barbarzyństwa

Te propozycje nie są jakąś nowością. Św. Paweł, który nadal będzie nam towarzyszył w tym roku, w swoim Liście do Rzymian ubolewa nad upadkiem moralności i potrzebą leczenia zadanych ran. Spójrzmy na Rzym – stolicę największego mocarstwa tamtych czasów. Jak podają przekazy, było to miasto wielkiej pogardy dla życia. Nigdy życie dziecka nie było tak lekceważone jak wtedy, zamierała miłość rodzinna.

Dzieci uważano za pech, nieszczęście, tragedię. Zaraz po narodzeniu niemowlęta kładziono u stóp ojca. Jeżeli je podnosił, oznaczało, że je uznaje. Jeżeli zaś odwracał się i wychodził, dziecko stawało się wyrzutkiem. Każdej nocy na Forum Romanum znajdowano porzucone niemowlęta. Nawet Seneka, chociaż był wielkim człowiekiem, nie wahał się napisać: „Zabijamy wściekłego psa; dobijamy rozjuszonego wołu; chore zwierzęta przeznaczamy na ubój, aby nie były źródłem zakażenia dla stada; jeżeli niemowlęta są słabe czy okaleczone, topimy je”.

Zanikały naturalne więzi ludzkich uczuć. Nigdy dotąd życie ludzkie nie było tak tanie. Niewolnik mógł być zabity czy zamęczony na śmierć przez swego pana, ponieważ był on tylko rzeczą, przedmiotem, i stąd prawo dawało właścicielowi możliwość decydowania o jego życiu i śmierci.

Istnieje opowiadanie o tym, jak to w pewnym bogatym domu niewolnik potknął się i rozbił kilka kryształowych naczyń. Właściciel rzucił go żywcem do stawu, znajdującego się na środku podwórza, gdzie dzikie minogi morskie powoli pożerały jego żywe ciało. Były to czasy pozbawione litości, ponieważ rozrywką stawały się śmiertelne walki gladiatorów. Oglądając wzajemne zabijanie się, ludzie mieli w tym szczególną przyjemność.

Wiara nie klasyfikuje ludzi na wykształconych, bogatych czy biednych. Relacja do Pana Boga może być u prostego człowieka relacją o wiele głębszą niż u intelektualisty – relacją zjednoczenia, mistycyzmu, wiedzy płynącej z tego rozwiniętego kontaktu, z życia Bogiem.

Warunkiem rozwoju wiary jest wewnętrzna szczerość, prawda o sobie i otwarcie się na Boga, umiejętność współpracy, niemożliwa bez pokory. Przy zarozumiałości człowieka nie może się nawiązać kontakt ani z drugą osobą na ziemi, ani z Bogiem-Osobą, który jest dawcą naszego życia i twórcą osobowości człowieka.





Dobro jest niezniszczalne

Dobrze rozumieli tę prawdę pierwsi chrześcijanie, którzy przez ścisłe zjednoczenie z Jezusem Chrystusem na drodze realizowania najważniejszego przykazania, jakim jest przykazanie miłości, zdobyli cały świat pogański dla Ewangelii. Było ich niewielu, ale byli silni wiarą.

Zakończony rok „uczniów Chrystusa” uprawnia do nadziei na ożywienie ducha apostolstwa. Przecież corocznie sakrament dojrzałości chrześcijańskiej otrzymują tysiące młodych ludzi. Warto, by nie był to akt incydentalny, ale kontynuowany przez dni skupienia, nabożeństwa do Ducha Świętego w miesięczne rocznice przyjęcia Jego darów. Powinniśmy się więcej i więcej modlić do Ducha Świętego, aby otrzymać i wciąż ożywiać w sobie Jego moc!

Pozytywne przykłady ożywienia życia religijnego nie są krzykliwe, ale skuteczne, bo dobro – nawet małe – jest niezniszczalne. Jedno z nich – to chęć dzielenia się niepokojami serca na łamach tygodnika „Niedziela”. Optymistyczne, że teksty piszą ludzie świeccy. Nieustannie też czytamy o małych i wielkich świadectwach wiary. Czy możemy zapomnieć o heroizmie współczesnych męczenników za wiarę, za wierność Chrystusowi w codziennym życiu?

Wszyscy jesteśmy Kościołem

Kilka tygodni temu uczestniczyłem w Rzymie w dorocznym spotkaniu Papieskiej Rady ds. Świeckich. Tym razem, w 20. rocznicę wydania przez sługę Bożego Jana Pawła II wielkiej karty laikatu „Christifidelis laici”, refleksja zebranych zmierzała w kierunku przewartościowania teologii laikatu. Przypomniano, że każdy ochrzczony stał się odpowiedzialny za życie Kościoła.

Są liczne i głośne sukcesy tej odpowiedzialności w różnych miejscach. Nie można już zatem odpowiedzialności za Kościół zlecać tylko tzw. elitom. Wszyscy jesteśmy ochrzczeni i wszyscy jesteśmy Kościołem – to nasza rodzina, o której życie winniśmy zabiegać, troszcząc się zwłaszcza o jedność między sobą nawzajemn i z Jezusem. Niczym nie da się usprawiedliwić bierności, a tym bardziej wrogości jawnie manifestowanej przez ludzi deklarujących się jako wierzący wobec wymagań wiary, pobożności czy postulatów etyki.

Drodzy Czytelnicy, do tych słów pisanych z myślą o Was, pragnę dołączyć moje serdeczne życzenia. Niech ten rok będzie czasem odkrywania, że życie w każdym etapie jego trwania jest wielkim darem Boga, bo przez nie zbliżamy się do życia, które będzie już wiecznym trwaniem wobec Trójcy Świętej. Nie ma takiego momentu, w którym bylibyśmy niepotrzebni. Zawsze możemy obdarowywać się nawzajem.

Moje życzenia pragnę wyrazić słowami wielkiego teologa Hansa Ursa von Balthasara: „Przywilejem chrześcijanina jest to, że może dawać więcej, nieskończenie więcej, niż posiada”. Tak. Naprawdę. Przekazując prawdę o Jezusie, Synu Bożym, który nas kocha i dlatego urodził się w Betlejem, dzieląc się wiarą – dajemy więcej, nieskończenie więcej, niż posiadamy.

Obejmując modlitwą sprawy ludzi, dajemy więcej, niż posiadamy. A zatem – niech radość dzielenia się łaską wiary napełnia Wasze serca!

Abp Józef Michalik, Metropolita Przemyski, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski