Lot gąsienicy

Agnieszka Konik-Korn

publikacja 04.01.2009 21:40

Przedwczesne współżycie nastolatków jest, niestety, często reakcją na brak miłości rodziców. Poczęci przez przypadek, na imprezie lub pod nieobecność dorosłych, noszą w sobie wielkie poczucie winy... Niedziela, 4 stycznia 2009

Lot gąsienicy



Kiedyś, podczas przygotowań do sakramentu małżeństwa, pewien kapłan powiedział nam, że urodził się dokładnie 9 miesięcy po ślubie swoich rodziców. Jego tata zwierzył mu się pewnego wieczoru: –

Wiesz, synu, począłeś się w pierwszą wspólną noc moją i twojej mamy, w naszą noc poślubną... Piękne, nieprawdaż? Być poczętym z miłości, w niezwykle intymnej chwili, w której kobieta i mężczyzna po raz pierwszy stają się jednym... Jak wielkie szczęście miał ten ksiądz! Widać po nim, że był kochany od momentu poczęcia. Dziś potrafi wspaniale pracować wśród ludzi, widzi braki miłości w pewnych grupach, stara się nieść Chrystusa najbardziej potrzebującym.

On został księdzem. Inni szczęściarze, od początku chciani i oczekiwani, poczęci w małżeństwie, sami założyli rodziny, niektórzy pozostają samotni, ale są szczęśliwi – wciąż noszą w sobie pokłady miłości, które mają swoje źródło w miłości ich rodziców...

Telewizyjne wychowywanie

Jakże inaczej jest współcześnie, gdy w telewizji wciąż lansuje się seks oddzielony od miłości, małżeństwa... Oglądałam ostatnio jeden z seriali dla młodzieży, w którym głównym problemem nastolatków jest fakt, że jeszcze „tego” nie robili.

Serialowi rodzice ze zrozumieniem kiwają głowami, wydaje się więc, że wiek 16 (!) lat to najwyższy czas na współżycie seksualne, że namiętność to siła, której nie da się powstrzymać, więc... trzeba się dobrze „zabezpieczyć”... Ręce opadają!

Tym bardziej że polskie nastolatki chętnie skorzystają z rad telewizyjnych rodziców, bo pora nadawania tego filmu jest taka, że rodzice najczęściej są jeszcze w pracy, poza tym mało którym z dorosłych udaje się rozmawiać z dorastającymi dziećmi na „te tematy”. Tak więc fakt, iż media podsycają przekonanie, że dziewictwo to wstyd, ma niewątpliwy wpływ na wczesną inicjację seksualną.

Przepraszam, że żyję

Przedwczesne współżycie nastolatków jest, niestety, często reakcją na brak miłości rodziców. Poczęci przez przypadek, na imprezie lub pod nieobecność dorosłych, noszą w sobie wielkie poczucie winy... Mam znajomych, którzy byli efektem tzw. wpadki. Zawsze traktowani byli gorzej, bo rodzice poczęli ich niejako „nielegalnie”. Potem był ślub, a potem już „legalne” rodzeństwo – kochane, chciane...

Młodzi ludzie tak bardzo potrzebują poczucia bezpieczeństwa wynikającego z miłości matki i ojca! Kiedy małżeństwa ich rodziców się rozpadają, nastolatki rozpaczliwie próbują szukać miłości w przelotnych związkach i romansach.

Mylą prawdziwą miłość z zauroczeniem, które choć jest uczuciem niezwykle uskrzydlającym, jest bardzo ulotne i krótkotrwałe. Dzieci, które nie widzą miłości u rodziców, nie wiedzą, czym ona tak naprawdę jest. Szukają jej, gubiąc i raniąc się przy tym bardzo...




Pierwszy lot motyla

Bardzo wiele dzieci poczynanych jest więc przez... dzieci. Medyczne poradniki pokazują, że zbyt młody wiek matki może być zagrożeniem dla życia dziecka. Organizm dziewczyny dopiero dojrzewa do bycia matką, zaczyna tworzyć swój naturalny i indywidualny cykl. Tymczasem dziewczynka, która dopiero co dostała pierwszą miesiączkę, zaczyna brać pigułki antykoncepcyjne – taki scenariusz przedstawia wielu serialowych mędrców.

Nigdy w telewizyjnych programach dla młodzieży nie słyszałam o naturalnych metodach planowania rodziny. Co najwyżej – ironicznie o kalendarzyku (metodę tę Kościół odrzucił już ponad 30 lat temu jako mało skuteczną). Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że metody te są darmowe – wymagają tylko chęci i pracy nad poznaniem swojego organizmu.

Jednak żaden koncern farmaceutyczny nie płaci za ich reklamę. Modne jest dziś to, co jest reklamowane. Dziewczynka przekształca się w kobietę jak motyl, który rozpościera skrzydła ukryte w ciasnym kokonie...

Dlaczego więc pozbawiać ją tego naturalnego, potrzebnego i tak pięknego etapu życia?

Oczywiście, można oferować modne pigułki, które w prosty sposób wyłączą myślenie, jednak jako katolicy nie możemy pozwolić, żeby nastolatki traktowały antykoncepcję jako jedyną metodę. To nie tylko godzi w ich moralność, jeśli prowadzi do współżycia przedmałżeńskiego, ale często staje się jedną z przyczyn późniejszej bezpłodności.

Ostatni dzwonek

Znów rozgorzała debata na temat in vitro. Coraz więcej jest małżeństw, które nie mogą doczekać się własnego potomstwa. Nikt nie widzi tu związku z faktem, że wiele spośród tych par od wczesnej młodości poddaje się farmakologicznemu ubezpładnianiu.

Często zaczynają jako nastolatki z „kompleksem dziewictwa”, niewidzący w nim żadnej wartości. A gdy przychodzi ostatni dzwonek, są już pieniądze, kariera, a w domu pusto i tylko telewizor zastępuje gaworzenie dzieci – robią wszystko, żeby w końcu to dziecko MIEĆ. POSIADAĆ. No więc – in vitro.

Serce ze szkła

Nie chcę zagłębiać się tu w całą problematykę moralną związaną z tego typu zapłodnieniem. Chciałabym jednak zatrzymać się na tym, jaką miłość będą w sobie nosić dzieci poczęte tą metodą.

Jak wpłyną na nie pierwsze chwile ich życia, spędzone w zamrażarce, wśród brzęku szklanych menzurek? Jaką miłość będą potrafiły przekazać swoim bliskim, przyjaciołom? Jakie społeczeństwo będą tworzyć... Czy środowisko, w którym będą wzrastać później, jest w stanie „nadrobić” wszystkie te niedociągnięcia?...