Nigdy nie jest za późno

Barbara Mierzejewska

publikacja 24.02.2009 21:21

Spotykają się systematycznie raz w tygodniu na próbach. Ale to nie jedyna korzyść w ich dotychczasowym, bezbarwnym życiu. Przyjaźnią się, pomagają sobie w trudnych chwilach, a nawet jak jest dłuższa przerwa, to tęsknią za sobą. Niedziela, 22 lutego 2009

Nigdy nie jest za późno



Cały pierwszy rząd zajmują najmłodsi widzowie. Są skupieni, mówią szeptem, nie dokazują. Zwracam się z pytaniem do jednej blondyneczki o imieniu Julka (uczennica klasy pierwszej), co ją przywiodło do Białołęckiego Ośrodka Kultury w zimowy, ciemny wieczór. – Proszę pani – odpowiada po chwili namysłu – przecież tu, w teatrze, występuje moja babcia. I dalej Julka z wyraźną dumą informuje, że pan reżyser obsadza babcię w każdym przedstawieniu. A było ich aż...cztery.

Nie chodzi tu o liczbę premier (to już mój komentarz). Chodzi przede wszystkim o pozyskanie zaufania osób starszych do młodego reżysera (ponad 30-letniego) Dominika Wendołowskiego. Jest on inspirującym duszkiem i opiekunem podopiecznych.

Tych, którzy nigdy nie byli aktorami, a teraz, z pewnością po wielu wahaniach, wcielają się w różne role. Na pewno nie było im łatwo. Ale to miejsce stało się ich przystanią, gdzie zmęczeni codziennością mogą odnaleźć siebie. Sprzyja temu przyjazna, zaciszna atmosfera, stworzona – trzeba to wyraźnie powiedzieć – przez cały teatralny zespół. Ale początki nie zwiastowały późniejszych satysfakcji.

Najpierw były spotkania towarzyskie

– wspomina pan Dominik, który wpadł na pomysł stworzenia amatorskiego teatru skompletowanego z ludzi starszych. I zaraz dał mu nazwę „Pora na seniora”. Kiedy był już lokal, mieszczący ponad 200-osobową widownię, a ponadto życzliwy stosunek gminnej władzy do seniorów w Białołęce, oddalonej ponad 20 km od centrum stolicy, trzeba było zmierzyć się z zaproszeniem ludzi do udziału w przyszłych inscenizacjach. Wbrew obawom nie było z tym większych trudności.

Na apel zamieszczony przed czterema laty w miejscowej prasie zgłosiło się 18 osób, w tym pięciu panów. Wszystkim doskwierała nuda, bezczynność, monotonia dnia codziennego. Więc ten apel był przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Choć pojawiły się i takie głosy: Czy potrafię deklamować? Może się skompromituję? – Trzeba było – jak wspomina reżyser – oswoić przyszłych aktorów, przekonywać, że uczestniczenie w tym mikroświecie jest doskonałą odskocznią od pędzącego obok nas życia.

Tu w zaciszu można zrealizować dawne pomysły, a przede wszystkim uczestniczyć w tworzeniu czegoś, co się nazywa sztuką – przez duże S. Jedna z moich rozmówczyń – p. Majka Lisowska mówi: – Przyszłam na zebranie z ciekawości, myślałam: posłucham, popatrzę i wrócę do domu. Reżyser zaproponował mi przeczytanie paru linijek tekstu. Trzęsłam się ze strachu. Ale jakoś poszło. Dzięki panu Dominikowi pokonałam tremę. Po rozdaniu ról i wielu próbach przeżywaliśmy pierwszą w naszym życiu premierę.

Spotykają się systematycznie raz w tygodniu na próbach. Ale to nie jedyna korzyść w ich dotychczasowym, bezbarwnym życiu. Przyjaźnią się, pomagają sobie w trudnych chwilach, a nawet jak jest dłuższa przerwa, to tęsknią za sobą.






Nie drzemię w fotelu przed telewizorem

To słowa pana Henryka Góreckiego, który gra już w trzecim spektaklu i duma go rozpiera, bo daje sobie jakoś radę z tym – jak powiada – trudnym fachem. Kiedy tu przychodzi, czuje się odmłodzony. Mówi: – Żona zmarła, mieszkam z synem, synową i wnuczkami. Staram się nie przeszkadzać im, bo przecież to młodsze pokolenia. W zespole teatralnym spotykam się z moimi rówieśnikami i jestem szczęśliwy. Zawsze mamy wspólne tematy do rozmów, często przepytujemy się z zadanego tekstu i po koleżeńsku korygujemy swoje role.

Pani Barbara Dąbrowska znakomicie weszła w rolę opętanej przez niespełnioną miłość Karusi, jednej z bohaterek Mickiewiczowskich „Ballad i romansów”. Biega nie tylko po scenie, ale i po widowni, wykazując się dużą sprawnością fizyczną. – Z zaproponowaną przez reżysera prezentacją nie miałam żadnych trudności – wyznaje pani Basia. – Bo mnie wiecznie gdzieś nosi. Lubię ruch. Na początku miałam trudności z nauczeniem się tekstu, ale z czasem pamięć zaczęła lepiej funkcjonować.

Dama w zielonej kreacji

własnoręcznie uszytej, z kolorową parasolką w ręku to p. Grażyna Nowicka. Porusza się z wielką gracją i dystynkcją, bo tego wymaga rola niewiasty, którą odtwarza. Moja rozmówczyni (to ciekawe) namówiła męża do przeprowadzenia się z odległej wsi do niezwykłej miejscowości – Białołęki. Bo tam zawsze coś się dzieje. A to teatr w wykonaniu starszych ludzi, a to odczyty w Uniwersytecie Trzeciego Wieku, to znów udział w Chórze „Cantate”.

Rozszyfrujmy: właśnie ta babcia imponuje swej wnuczce Julce postawą życiową, a przede wszystkim świetnym aktorstwem. Nie tylko wnuczce, ale również swojej ciotecznej siostrze – p. Annie Kamińskiej, która specjalnie przyjechała z daleka, by obejrzeć aktualną inscenizację zatytułowaną: „ Klasycy wciąż w modzie”.

Widziała poprzednie przedstawienie pt. „Brzechwa dla dorosłych” i stwierdziła, że ta składanka wielkiego poety znakomicie spełniła swoje zadanie – wywoływała uśmiech na twarzy oglądających. Prowokowała dyskusje na tematy: szczęścia, ale i porażek, dobrego samopoczucia, a także psychicznych załamań. Obecny spektakl zmusza członków zespołu teatralnego do zastanowienia się nad skutecznym pokonywaniem wielu kłopotów z uśmiechem na twarzy.

Słowo dla reżysera

– Na pani pytanie, czy starsi ludzie mają trudności w zapamiętywaniu tekstów, odpowiem: zdecydowanie nie! To kwestia czasu i treningu własnej pamięci. Większym problemem jest swobodne poruszanie się na deskach scenicznych. Występujący są na ogół sztywni, trudno im wyzbyć się skrępowania. Ale pomału razem pokonujemy ten wewnętrzny opór.

Rzeczywiście czas prób robi swoje. A ten czas to średnio roczne przygotowanie spektaklu. A później – ile satysfakcji! Każde przedstawienie prezentowane jest po kilka, nawet kilkanaście razy: w domach opieki społecznej, w klubach seniorów, w kościołach. Ostatnio zespół „Pora na seniora” zdobył pierwsze miejsce w Sokole Podlaskim na festiwalu zespołów kabaretowych wśród seniorów z Mazowsza. Gratulujemy!