Powołany do męczeństwa

Milena Kindziuk

publikacja 21.10.2009 04:31

Udowodnić, że ktoś ginie za wiarę, a nie z innych racji – nie jest łatwo. Niedziela, 18 października 2009

Powołany do męczeństwa



Był rok 1984. Grudzień. Do grobu ks. Popiełuszki przez pierwsze dwa tygodnie od jego śmierci, w zorganizowanych grupach przybyło ponad 12 tysięcy ludzi z całej Polski. Bez trudu można wyliczyć, że codziennie podjeżdżało przynajmniej kilkanaście autokarów.

Takiego biegu zdarzeń nikt wtedy nie przewidywał. Najbardziej zaś zdziwione były pewnie komunistyczne władze, które nie takiego efektu oczekiwały.

Wszystkie pielgrzymki do dziś rejestrują członkowie Służby Informacyjnej. Wystawiają księgi pamiątkowe, do których wpisuje się wielu pielgrzymów. W zapiskach tych ludzie dzielą się swoimi wrażeniami, wyrażają wdzięczność: „Jestem głęboko wzruszony wystawą poświęconą księdzu Jerzemu. Jest to wstrząsająca katecheza o radykalizmie Ewangelii. Modlę się o Jego rychłą beatyfikację. Abp Stanisław Ryłko. Watykan”; „Wspaniały kościół. Przybycie tu rozgrzewa wewnętrznie. Nils, Norwegia”; „O Boże, jak mam Ci dziękować, że mogłem tu przybyć. Nie wiedziałem o tym wszystkim, naprawdę nie wiedziałem. To jest cudowne miejsce. Taka śmierć może być cudem. Wszystko, co widziałem, opowiem przyjaciołom w Stanach. Pielgrzym z Detroit, USA”.

„Pomóż mi być świętym kapłanem”

Niektóre wpisy do ksiąg są wołaniem o potrzebne łaski: „O Panie, wspominając i modląc się za księdza Jerzego Popiełuszkę, pozwól nam nauczyć się od niego, że życie bez odwagi i prawdy jest bezwartościowe. On był Twoim darem dla nas, dla ludzi, abyśmy poznali Twoje drogi prawdziwej miłości i poświęcenia. Anna Kajumulo Tibaijuka, zastępca sekretarza generalnego ONZ, 25.02. 2007 rok”; „Pomóż mi być świętym kapłanem, księże Jerzy, o. Zbyszek, Misjonarz Miłości z Meksyku”.

Wśród wpisów są oryginalne cytaty z literatury, np.: „Na klęczkach. Ksiądz Jan Zieja”. A także cytaty z literatury lub Biblii: „W chwili dziejowej, kiedy nic nie zależy od człowieka, wszystko zależy od człowieka (Czesław Miłosz). Uczniowie Małachowianki z Płocka”; „Niech żywi nie tracą nadziei (Słowacki). Białostoczanie”; „Aż do śmierci stawaj do zapasów o prawdę (Syr 4, 28)”.

– To wszystko świadczy, że ksiądz Jerzy żyje, że nie poszedł w zapomnienie – tłumaczy ks. Zygmunt Malacki. Opowiada, że wśród pielgrzymujących są przedstawiciele innych wyznań, np. w roku 2007 grób ks. Jerzego nawiedził chór męski kapłanów prawosławnych z Rumunii, byli też wyznawcy islamu.

Co ciekawe, przyjeżdżają też wycieczki, w celach czysto turystycznych.

– Wiele razy rozmawiałem z ludźmi, którzy podkreślali, że są ateistami, ale w programie zwiedzania stolicy mają wizytę przy grobie ks. Jerzego z uwagi na to, że był on, jak mnie przekonywali, człowiekiem niezwykłym, który oddał życie za wartości bliskie wszystkim: za prawdę, za wolność, za godność ludzką. Ci ludzie podkreślali, że są to wartości uniwersalne i że ksiądz Jerzy imponuje im swoją postawą, zwłaszcza że był młody. Gdy zginął, miał przecież zaledwie 37 lat.

„Doczekam beatyfikacji...”

Trwała trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny, 14 czerwca 1987 r.

Gdy okazało się, że Ojciec Święty przybędzie do grobu ks. Jerzego, wybuchła euforia. Mimo że Służba Bezpieczeństwa nie pozwoliła, by w kościele zgromadziło się więcej niż dwieście osób, drugie dwieście mogło stanąć na dziedzińcu kościelnym i czterysta w parku obok świątyni.






Gdy tylko Papież pojawił się przed kościołem św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, wokoło rozległ się śpiew dobrze znanej z Mszy św. za Ojczyznę pieśni „Ojczyzno ma”.

Po krótkiej modlitwie w kościele Ojciec Święty skierował się w stronę grobu księdza Jerzego. Przygotowany był dla niego klęcznik, ale Jan Paweł II go ominął. Przekroczył łańcuch i energicznym krokiem podszedł do płyty grobowca. Na grobie złożył wiązankę biało-czerwonych róż i na oba kolana ukląkł na ziemi. Objął rękami i ucałował kamienną płytę grobowca. Po chwili wstał. Długo tak trwał w zamyśleniu. Jeszcze raz klęknął. Modlił się.

Za Ojcem Świętym klęczeli rodzice księdza Jerzego.

– Matko, dałaś nam wielkiego syna – powiedział Jan Paweł II do Marianny Popiełuszko.

– Ojcze Święty, nie ja dałam, ale Bóg dał przeze mnie światu – odparła matka księdza Jerzego.

Papież przytulił ją, pocałował w głowę, a potem mocno przygarnął do siebie stojącego obok ojca ks. Popiełuszki.

– Błogosławię. Błogosławię i tych, którzy zostali w domu – usłyszeli jeszcze od Ojca Świętego.

– Do końca życia będę pamiętać tę chwilę – wyznaje pani Marianna. I dodaje z lekkim uśmiechem, który przebija się z pooranej zmarszczkami twarzy: – Jestem z tego rocznika co Papież: 1920. Ale jak Pan Bóg zechce, jeśli taka będzie Jego wola, to może doczekam beatyfikacji księdza Jerzego...

Duch ks. Jerzego

25 maja 2002 r. Ks. Zygmunt Malacki otrzymał telefon z nuncjatury apostolskiej. Poinformowano go, że kardynał Joseph Ratzinger, przewodniczący watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary – dziś papież Benedykt XVI – który przebywa akurat w Polsce, pragnie nawiedzić grób księdza Jerzego. Po kilku godzinach kardynał przyjechał razem z nuncjuszem na Żoliborz.

Wizyta trwała kilkadziesiąt minut. Kardynał ukląkł na klęczniku przed grobem i modlił się w skupieniu. Potem wysłuchał opowieści proboszcza o życiu ks. Popiełuszki i zadawał wiele wnikliwych pytań.

– Interesował się, jak to dokładnie było ze śmiercią księdza Jerzego, pytał o jego rodzinę, także o Msze św. za Ojczyznę, o których słyszał – wspomina ks. proboszcz Malacki.

W księdze pamiątkowej kardynał napisał: „Niech Pan błogosławi Polskę, napełnia kapłanów duchem ewangelicznym Księdza Popiełuszki”.

W dobrym punkcie

W 2009 r. nawiedził to miejsce abp Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. 19 maja przy grobie ks. Jerzego modlił się wraz z kard. Williamem Josephem Levadą, prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Przyznał wówczas, że proces beatyfikacyjny ks. Popiełuszki „jest w dobrym punkcie”.

– Kiedy prace się zakończą, będziemy cieszyć się z wyniesienia na ołtarze wielkiego bohatera narodowego Polski i bohatera oraz męczennika Kościoła – stwierdził watykański hierarcha.

Również kard. Levada wyraził nadzieję na szybką beatyfikację ks. Jerzego. Wielkie wrażenie wywarły na nim świadectwa łask, jakich ludzie doznali za wstawiennictwem tego Kapłana.





Ukoronowanie życia

Kult męczennika trwa. Do roku 2009 grób księdza Jerzego nawiedziło około 18 milionów pielgrzymów.

Ksiądz Popiełuszko jest przez wielu ludzi uważany za męczennika już od czasu, gdy rozeszła się wiadomość o jego śmierci. Co to oznacza?

Określenie „męczennik” ma bogatą tradycję, sięgającą pierwszych wieków chrześcijaństwa.

– Męczeństwo było traktowane jako najbardziej doskonałe naśladowanie Jezusa. Powszechnie sądzono też, że zmazuje ono wszystkie ewentualne grzechy męczennika, staje się dla niego jakby nowym chrztem. Otwiera więc drogę do nieba. Dlatego było otaczane tak wielką czcią – wyjaśnia ks. prof. Józef Naumowicz z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, znawca czasów wczesnego chrześcijaństwa.

Męczeństwo sprawiają nie same udręki, ale motywy, z powodu których ktoś był torturowany i został zabity. Liczy się wewnętrzne usposobienie, intencja, oddanie się Bogu. Tortury i śmierć są jedynie potwierdzeniem wierności aż do końca.

Udowodnić, że ktoś ginie za wiarę, a nie z innych racji – nie jest łatwo.

Nie dla wszystkich było to jasne nawet w czasach pierwszych chrześcijan. Przecież zarzucano im nielojalność wobec państwa, obrazę majestatu władcy, tworzenie tajnych zrzeszeń. A to wszystko z tego powodu, że nie chcieli uczestniczyć w kulcie państwowym i cesarskim.

– Może ktoś powiedzieć, że ginęli z racji politycznych. Ale oni nie chcieli złożyć ofiar pogańskich nie dlatego, że nie kochali ojczyzny, lecz dlatego, że oznaczałoby to zaparcie się Chrystusa. Faktycznie ginęli więc za wiarę, a nie z tej przyczyny, że byli społecznymi podżegaczami czy buntownikami – mówi ksiądz Naumowicz.

Ksiądz Jerzy sam nie szukał męczeństwa. Prawdopodobnie chciał się nawet ratować w ostatnich chwilach życia. Był to zdrowy, naturalny odruch. W męczeństwie nie chodzi bowiem o to, by dać się zabić, by pokazać swe bohaterstwo lub zginąć w niewyjaśnionych okolicznościach.

– Ważne jest to, by złożyć świadectwo, a więc przyczynić się do zbawienia innych ludzi. Śmierć męczeńska ma przynieść dobro duchowe innym, w przeciwnym razie trzeba ratować życie, dopóki można – tłumaczy ks. prof. Naumowicz.

Męczennik nie umiera dla idei – dla idei potrafi umrzeć każdy fanatyk. On umiera za konkretną osobę. Za Chrystusa. I umiera w jedności z Nim. Męczeństwo wymaga heroicznych cnót, ale nie jest pokazaniem własnego bohaterstwa. To upodobnienie się do Chrystusa w życiu i w śmierci. Dlatego liczy się tu nie tylko moment śmierci, bo męczeństwo było zawsze traktowane jako ukoronowanie całego życia.

– Trzeba długo żyć w przyjaźni z Chrystusem i mieć z Nim silną więź, by zachować tę więź w najtrudniejszej próbie swojego życia – podkreśla ks. prof. Józef Naumowicz. – Trzeba wytrwałej modlitwy i wyrzeczeń, by przygotować się do takiego momentu. Trzeba najpierw okazać wierność w codziennych przeciwnościach. Ale i tak to Bóg powołuje do męczeństwa i ostatecznie to On daje łaskę wytrwania.

*****

Artykuł stanowi fragment książki Mileny Kindziuk pt. „Ksiądz Jerzy zwyciężał dobrem”. Publikacja, która ukazała się w Wydawnictwie Sióstr Loretanek, właśnie trafiła do księgarń.