Odlotowe święta

Magdalena Lewandowska

publikacja 22.12.2009 16:15

Nie każdy z nas może spędzić święta Bożego Narodzenia z rodziną. Są tacy, którzy w ten świąteczny czas pełnią służbę, m.in. lekarze, policjanci, żołnierze. Wśród nich są także lotnicy, dzięki którym wielu ludzi może w święta spotkać się z rodziną, może zobaczyć najbliższych. Niedziela, 20 grudnia 2009

Odlotowe święta



Nie każdy z nas może spędzić święta Bożego Narodzenia z rodziną. Są tacy, którzy w ten świąteczny czas pełnią służbę, m.in. lekarze, policjanci, żołnierze. Wśród nich są także lotnicy, dzięki którym wielu ludzi może w święta spotkać się z rodziną, może zobaczyć najbliższych. Tysiące kilometrów nad ziemią przewożą ludzi z jednego krańca świata na drugi, dbając o ich bezpieczeństwo i wygodę. Sami zostawiają rodziny, by służyć innym. Spędzają święta na pokładzie samolotu.

Ojciec i syn

Pan Stanisław Błasiak 30 lat wykonywał zawód pilota. Jego starszy syn Piotr jest stewardem. Dla obu latanie to pasja. Jednak to także wyrzeczenia – obaj doskonale wiedzą, co znaczy spędzać Boże Narodzenie bez rodziny, z dala od Ojczyzny. Ale swoich zawodów nie zamieniliby na żadne inne. – Ja praktycznie wychowałem się na lotnisku – mówi Piotr Błasiak – byłem mechanikiem lotniczym w wojsku, teraz jestem stewardem, dlatego latanie jest nieodłączną częścią mojego życia. Jest to na pewno praca trudna, odpowiedzialna, jej wada to błyskawiczne tempo życia.

Teoria mówi, że czas w szybko poruszających się obiektach płynie wolniej. Moja praktyka absolutnie nie pokrywa się z tą teorią. Co miesiąc odbieram plany na następny i zanim się obejrzę, już kolejne święta, kolejny sylwester. Ale ta praca daje też wiele radości. Podstawową zaletą jest brak monotonii. Nie ma dwóch takich samych rejsów. Zmieniają się kierunki, zmienia się załoga, zmieniają się pasażerowie.

Satysfakcję sprawia mi świadomość dobrze wykonanej pracy i wdzięczność pasażerów, którzy tę pracę doceniają, zwłaszcza teraz, w okresie świątecznym, kiedy wielu z nich, stęsknionych za bliskimi, wraca do kraju. Trudno jest pracować w święta, kiedy chciałoby się być z rodziną, trudno przyzwyczaić się do rozłąki w takim okresie. Ale na pewno pomaga świadomość, że dzięki nam ktoś inny spędzi Boże Narodzenie z bliskimi, że pasażerowie bezpiecznie dotarli do celu – opowiada pan Piotr.

Pomaga mi wiara

Stanisław Błasiak urodził się we wsi Czaniec na Podbeskidziu, skąd wywodzi się rodzina Papieża Jana Pawła II. Od małego fascynowały go szybowce i latanie. – Już jako przedszkolak widziałem z mojego domu jakieś punkciki, które nieraz całymi godzinami przemieszczały się majestatycznie ze wschodu na zachód i z powrotem nad oddaloną o 5 km górę Żar – wspomina pan Stanisław. – Podczas przedszkolnej wycieczki zobaczyłem z bliska te punkciki. To były szybowce, a Żar to górska szkoła szybowcowa. Przy korzystnych wiatrach szybowce mogły godzinami utrzymywać się w powietrzu, co mnie bardzo fascynowało.

Jako uczeń technikum spełniłem swe marzenie i zostałem przyjęty na podstawowe szkolenie szybowcowe w Aeroklubie Bielsko-Bialskim na lotnisku Aleksandrowice. Szkolił mnie znakomity instruktor Jan Winczo, wspaniały dydaktyk i niezrównany pilot, będący dla mnie po dziś dzień niedoścignionym wzorem człowieka lotnictwa – opowiada Stanisław Błasiak. Tak zaczęła się jego wieloletnia przygoda z lataniem. Został pilotem zawodowym. Latał na liniach krajowych, później do większości najważniejszych portów europejskich, północnej Afryki i do Azji, m.in. do Pekinu, Delhi, Kairu, Damaszku i Emiratów Arabskich.







W 1992 r. zaczął latać na samolocie dalekodystansowym Boeing 767. – Na tym samolocie w ubiegłym roku, po 30 latach pracy w PLL LOT, doczekałem emerytury. Latałem na nim w lotach rejsowych głównie na zachód – za Ocean Atlantycki, do USA i Kanady, zaś na wschód – m.in. do Pekinu, Bangkoku i Singapuru. Byłem w różnych trudnych sytuacjach, także w czasie Bożego Narodzenia, tęskniąc w jakimś egzotycznym kraju za żoną i dziećmi, ale zawsze pomagała mi wiara, świadomość, że Bóg jest przy mnie. Jakieś 20 lat temu przeczytałem w tygodniku „Niedziela” modlitwę marynarzy.

Wykorzystując jej treść, przerobiłem ją na „Modlitwę pilota”. Dałem ją do korekty prof. Janowi Miodkowi i po uwzględnieniu jego poprawek mój przyjaciel i lotnik, kamieniarz Władysław Jerzyk, wykuł tę modlitwę w 2000 r. w granicie. Płyta granitowa z modlitwą znajduje się do dzisiaj w kaplicy Matki Bożej Loretańskiej, Patronki lotników, w parafii św. Maksymiliana Kolbego we Wrocławiu – opowiada pan Stanisław.

Zawsze mówiłem: pilotem

Piotr Błasiak zetknął się z szybownictwem w Aeroklubie Wrocławskim, w którym został wyszkolony na szybowcach przez ... własnego tatę. Ale chyba nie mogło być inaczej, bo latanie „dostał w genach”. – Odkąd zacząłem mówić, na pytanie: „Kim chciałbyś zostać, jak dorośniesz?”, zawsze odpowiadałem – pilotem. Zostałem nim. Byłem pilotem szybowcowym i w głębi ducha czuję się nim ciągle, choć obecnie jestem „niepraktykujący”. Niestety, drobne, z mojego punktu widzenia, kłopoty ze zdrowiem uniemożliwiły mi karierę pilota liniowego. Na szczęście mogę latać, choć w nieco innym charakterze. Bycie tam, w górze, jest niezwykłe. Sprawia mi to ogromną radość – podkreśla pan Piotr.

Tysiące kilometrów od domu

Dla każdego członka załogi samolotu praca w okresie świąt Bożego Narodzenia to czas bardzo trudny. Piotr Błasiak opowiada: – W święta lotów jest niewiele, ale nie są zawieszone, więc zdarza się, że trzeba spędzić je w pracy. Czasem jest to prosty rejs, po którym od razu wraca się do domu, czasem dłuższy, trwający kilka dni. Na te dłuższe, do USA i Kanady, pracodawca daje możliwość „zapisania się” chętnym. Niektórzy mają tam rodziny, u których mogą spędzić święta. Bywa, że razem leci „firmowe” małżeństwo albo kilkoro dobrych znajomych, co choć trochę ułatwia rozstanie z rodziną w te najbardziej rodzinne ze świąt. Można się przyzwyczaić do wielu rzeczy, ale do rozłąki w takim okresie trudno. Tęskni się i nie ma na to rady.

W swojej karierze pilota Stanisław Błasiak nieraz spędzał święta poza krajem. Wspomina, jak przygotowuje się do nich cała załoga, jak wspólnie je przeżywa: – W przypadkach wylotu na dłuższe rejsy załoga samolotu już wcześniej omawia, jak wspólnie spędzi czas świąt. Wzruszające są kolacje wigilijne organizowane przez załogę w hotelach. Nieocenione wtedy okazują się zwłaszcza kwalifikacje kulinarne koleżanek stewardes, wspieranych przez swoich kolegów z personelu pokładowego. Wśród nich jest wiele indywidualności potrafiących wyczarować najwspanialsze posiłki. Po dzieleniu się opłatkiem śpiewamy polskie kolędy, najpiękniejsze na świecie.







Podczas świąt właściciele hoteli serwują gościom również specjalne posiłki i napoje – każdy kraj jest jednak inny. Widać to zwłaszcza w dekoracjach bożonarodzeniowych: stajenki betlejemskie inaczej są dekorowane np. w Nowym Jorku, a inaczej w Bangkoku, gdzie dominują orchidee, a temperatura przekracza plus 30 o Celsjusza. W wielkich miastach wręcz szokują iluminacje i przybrania ulic, placów i budynków. Niezapomniane wrażenie zrobił na mnie rejon Centrum Rockefellera na Manhattanie w Nowym Jorku, z gigantyczną choinką i wspaniałą ślizgawką. Niemniej jednak cieszę się, że resztę świąt Bożego Narodzenia, jakie będzie dane mi przeżyć na emeryturze – w tym tegoroczne – spędzę w skromniejszych warunkach, ale w moim ukochanym ojczystym kraju, wspólnie z osobami, które kocham najbardziej.

Choinka na pokładzie

Każdy, kto latał w święta, wie, że klimat świąteczny czuć nawet tysiące kilometrów nad ziemią. W okresie świątecznym firmy lotnicze starają się umilić swym pasażerom pobyt na pokładzie, tak aby odczuwali ten wyjątkowy nastrój. Powstaje także szczególna więź między pasażerami a załogą samolotu, wszyscy składają sobie życzenia, ludzie są wobec siebie uprzejmi i uśmiechnięci. Jak mówi pan Piotr: – Święta na pokładzie widać od wejścia do samolotu. Stroiki na ściankach, świąteczne słodycze, specjalne posiłki, muzyka pokładowa ze świątecznymi akcentami, zapowiedzi z życzeniami.

Te elementy budują klimat. Jeżeli rejs wykonywany jest bezpośrednio w święta, wszystkim ckni się tak samo za rodziną, która czeka gdzieś daleko, i może właśnie ta wspólna tęsknota tak zbliża ludzi. Łatwiej wtedy o miłe słowo i życzenia płynące z serca, a nie z wyuczonej uprzejmości. Ale rodzinnego ciepła nie da się w żaden sposób zastąpić, a najpiękniejszym momentem zarówno dla załogi, jak i dla pasażerów zawsze będzie szczęśliwy powrót do domu.

*****

Jakieś 20 lat temu przeczytałem w tygodniku „Niedziela” modlitwę marynarzy.

Wykorzystując jej treść, przerobiłem ją na „Modlitwę pilota”

Modlitwa pilota

Boże, proszę, weź mnie pod Swoją opiekę i ochronę wraz ze wszystkimi, którzy podróżują samolotami.

Spraw, abym był mądry i czujny w wykonywaniu swoich obowiązków, sumienny w codziennej służbie, szybki i skuteczny w decyzjach, a odważny w chwilach trudnych.

Ochroń mnie przed niebezpieczeństwami podróży lotniczej, a w razie zagrożenia spraw, abym w sercu zachował ciszę i pogodę. Kiedy jestem poza domem, daleko od tych, których kocham, daleko od Ojczyzny, pomóż mi ufać, Panie, że nigdy nie opuścisz mnie w potrzebie.

Weź pod opiekę mych najbliższych, od których jestem oddzielony podczas wykonywania obowiązków służbowych. Spraw, abym był im zawsze wierny, i żeby oni byli mi wierni również.

Spraw, żeby po każdym rozstaniu mój powrót do domu był radością dla nas wszystkich. Amen.