Europa musi nas usłyszeć!

Katarzyna Woynarowska

publikacja 05.01.2010 20:59

W grudniu tego roku w Trybunale Praw Człowieka dużo się mówiło o aborcji – jej zwolennicy zażądali bowiem, by prawo do aborcji zostało wpisane do europejskiej Karty Praw Człowieka. Niedziela, 3 stycznia 2010

Europa musi nas usłyszeć!



W Strasburgu, nazywanym nie bez racji drugą po Brukseli stolicą Europy, w centrum konferencyjnym św. Tomasza spotkali się w połowie grudnia działacze organizacji obrońców życia niemal z całej Europy. Ani miejsce, ani data spotkania nie były przypadkowe. W Europie od dziesiątków lat trwa dyskusja na temat aborcji – jej całkowitego lub częściowego zakazu czy przeciwnie – pełnej legalizacji.

W grudniu tego roku w Trybunale Praw Człowieka dużo się mówiło o aborcji – jej zwolennicy zażądali bowiem, by prawo do aborcji zostało wpisane do europejskiej Karty Praw Człowieka. Inicjatywa tego zapisu wyszła z proaborcyjnych środowisk Irlandii, które podważają istniejące przepisy prawne, domagając się legalizacji aborcji nie tylko na Zielonej Wyspie, ale i na całym kontynencie. Pozew do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – zwany „ABC przeciwko Irlandii” – ruszył unijną maszynę, mobilizując do wzmożonej aktywności zarówno zwolenników, jak i przeciwników aborcji.

Irlandzki wątek...

W Irlandii obowiązują przepisy prawne podobne do polskich – aborcja jest prawnie dopuszczana w dwóch przypadkach: jeśli ciąża zagraża życiu kobiety lub gdy jest wynikiem gwałtu. Przed kilku laty słynna była sprawa nastolatki w ciąży, której rodzice domagali się od irlandzkiego sądu wydania zezwolenia na wyjazd dziewczynki do Anglii w celu dokonania tam zabiegu aborcji. Żądali tego nawet wtedy, gdy córka po rozmowie z duchownym publicznie oświadczyła, że chce dziecko urodzić. Nieletnia nie miała wówczas prawa do decydowania o swoim losie. Rodzice zrobili ze swoim dzieckiem, co chcieli – aborcja odbyła się w jednej z angielskich klinik.

Podobne sytuacje stawały się w Irlandii co jakiś czas tematem gorących dyskusji. Szczególnie deprawujące było i jest nadal – zdaniem organizacji pro life – postępowanie irlandzkich sądów, które stosują wygodną dla nich interpretację prawa – sąd zezwala ciężarnej na wyjazd za granicę, ponieważ nie może zabronić obywatelowi podróżowania... nawet jeśli wiadomo, że obywatel ten udaje się za granicę i łamie tam irlandzkie prawo. Te prawnofinansowe boje, toczone zazwyczaj przy mocnym medialnym lobbingu proaborcyjnym, doprowadziły w końcu do wystosowania przez organizacje feministyczne do TPC skargi „ ABC przeciwko Irlandii”. Skarga będzie rozpatrywana przez Wielką Izbę Trybunału – czyli oczko wyżej niż słynna w Polsce sprawa Alicji Tysiąc.

Nie odpuścimy

Obrońcy życia, wiedząc od dawna, na co się zanosi, zaczęli zbierać podpisy przeciwników aborcji w całej Europie. Pomysł spopularyzowały wszystkie organizacje pro life na kontynencie. W akcję włączyły się też media – w Polsce m.in. Tygodnik Katolicki „Niedziela” – apelując do swych czytelników o poparcie. Gdy więc okazało się, że Trybunał zajmie się jednak irlandzką skargą, włoscy europosłowie i zdeklarowani przeciwnicy aborcji – Carlo Casini i Antonio Gaspari zaprosili przedstawicieli organizacji pro life do Strasburga, by ci na miejscu uzmysłowili odpowiedzialnym za kształt europejskiej polityki, że część mieszkańców Starego Kontynentu jest po stronie życia od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci i mówi swoje zdecydowane „nie!” aborcji.

Niezwykle ważne – zdaniem włoskich europosłów – jest danie wyraźnego sygnału politykom unijnym: nie wszyscy Europejczycy są zdania, że aborcja należy do osiągnięć cywilizacyjnych! Nie wolno zbrodni nazywać prawem człowieka!








Na grudniowe spotkanie do Strasburga przyjechali przedstawiciele organizacji pro life m.in.: z Niemiec, Austrii, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, Litwy, Portugalii, Chorwacji i największa grupa z Polski. Przywieźli zebrane przez siebie podpisy przeciwników aborcji, ale też niepokój, czy ich głos zostanie w ogóle w Strasburgu usłyszany. Europoseł Gaspari postarał się więc o spotkanie z przewodniczącym Europarlamentu Jerzym Buzkiem i na jego ręce, w blasku fleszy i przed obiektywami kamer, przekazana została petycja wraz z potwierdzeniem zebrania miliona podpisów. Przewodniczący Jerzy Buzek nie krył swojego zdumienia. Chwalił mobilizację środowisk pro life i przyznał, że jest to pierwsza od czasu Traktatu Lizbońskiego akcja zakrojona na tak ogromną skalę. Gratulował entuzjazmu i pasji, a na pytanie jednej z działaczek pro life, jak przewodniczący zachowa się w tej sprawie, odrzekł: – Zwyciężymy, jak nieraz już zwyciężaliśmy...

Petycja trafiła w najbardziej odpowiednie ręce – do zastępcy przewodniczącego parlamentu, który zajmuje się w europejskich strukturach petycjami obywateli. Nie bez echa przeszła inicjatywa naszego tygodnika, by czytelnicy mieli szansę wypowiedzieć swoje zdanie na temat aborcji. W efekcie zawieźliśmy do Francji blisko 22 tys. podpisów pod moratorium dla aborcji.

Jeden z francuskich eurodeputowanych orzekł, że od tej chwili nikt w Europarlamencie nie może już zlekceważyć głosu przeciwników aborcji. I że już był najwyższy czas, by swoje zdanie wykrzyczeć z całą siłą. Oznacza to, że milion podpisów nie ugrzęźnie w unijnych archiwach, ale odniesie zamierzony przez organizacje obrony życia skutek – Europa nie może już nie dostrzegać sprzeciwu swoich obywateli.

Europoseł Konrad Szymański jest także zdania, że na forum unijnych instytucji toczy się już nieustanna wojna o obronę życia, a każdy werdykt Trybunału – choćby nikogo do niczego konkretnie nie zmuszał– mozolnie rozszczelnia system, w którym aborcja jest procederem niedopuszczalnym. Zdaniem kilku osób zainteresowanych tym tematem, Trybunał także w sprawie „ABC przeciwko Irlandii” wyda tzw. techniczny werdykt, krytykujący jedynie sposób wykonywania przepisów w zaskarżonym kraju – nie zaryzykuje jednak zdecydowanej decyzji na „tak” lub „nie”. Aborcja na unijnych salonach uważana jest za temat wyjątkowo trudny i skomplikowany.

Tak naprawdę – zdaniem europosła Konrada Szymańskiego – zwolenników aborcji w Europarlamencie jest niewielu, są to jednak politycy hałaśliwi, wpływowi i nieustannie lobbujący za swoim. Odpowiedzią środowisk grupujących obrońców życia powinna więc być nieustanna presja na wybranych przez nas europarlamentarzystów, by dotrzymywali danego podczas kampanii wyborczej słowa.

W rzeczywistości politycy boją się jedynie dwóch rzeczy – mediów i niezadowolenia wyborców, może warto więc regularnie sprawdzać, jak wybrani przez katolików europosłowie realizują swój wyborczy program. Warto zacząć od nich wymagać skutecznych działań, nowych inicjatyw promujących życie i konsekwencji w podejmowanych inicjatywach – np. podczas unijnych głosowań. Nie wszyscy wiedzą, że za pomocą Internetu można sprawdzić, jak nasz przedstawiciel głosuje, i rozliczyć go z pracy przy okazji następnych wyborów. W grudniu w Strasburgu mówiono, że petycja Gaspariego dała do myślenia katolickim europosłom. Czas pokaże, na ile skutecznie.

O jaką stawkę idzie gra?

Jeśli prawo do aborcji zostanie kiedyś wpisane do katalogu praw człowieka – co wtedy? W tej sytuacji jedynym pocieszeniem jest fakt, że zapis taki nie zadziała jak automat – tzn. wpisanie tego prawa nie spowoduje, że aborcja stanie się prawnie dopuszczalna w krajach, gdzie jej zakazano. Konieczna będzie zgoda na nią parlamentów krajowych, co może stanowić skuteczną blokadę, ale może stać się też polem nieustających starć polityków, traktujących aborcję jedynie jako kartę w przetargach politycznych, np. w czasie wyborów.