Prawdy wiary

Rozmowa z ks. Wojciechem Nowackim

publikacja 26.08.2008 15:56

W Słowie Bożym jest przekazane nam poznanie Boga, w nim znajdujemy objawienie się Boga. Słowo Boże jest ciągle w Kościele odczytywane. To, w co wierzymy, to nie jest moja prywatna wiara, ale wiara Kościoła. Wierzę we wspólnocie. Inaczej byłbym skazany na subiektywizm. Wieczernik 156/2008

Prawdy wiary



Wieczernik: Ten numer „Wieczernika” chcieliśmy poświęcić prawdom wiary. Gdy w gronie redakcji zaczęliśmy się na tym tematem zastanawiać, od razu stanęliśmy przed problemem zdefiniowania, o czym my właściwie mówimy. Co to jest takiego – prawdy wiary? Zaczęły nam przychodzić do głowy rozmaite skojarzenia – dogmaty, Główne Prawdy Wiary, których część z nas uczyła się w ramach przygotowania do I Komunii św., wyznanie wiary składane w czasie Eucharystii. Czy mógłby Ksiądz rozjaśnić naszą niewiedzę?

Ks. Wojciech Nowacki: Trzeba zacząć od tego, że Bóg, który się dał poznać człowiekowi, jest osobą. Nie jest jakąś martwą rzeczywistością, którą można by opisać suchymi formułkami. Bóg wychodzi naprzeciw człowieka, bo człowiek nie mógłby sam dojść do Niego. Tę przygodę poznania Boga można opisać na wzór spotkania tych dwóch ludzi.

Człowiek może się przedstawić, powiedzieć, jak się nazywa. Może podać swój adres, wskazać gdzie mieszka. Może podać jeszcze inne informacje, które scharakteryzują jego wiek, wykształcenie, stan materialny, zainteresowania.

Te wszystkie informacje w jakiś sposób będą opisywały człowieka, którego poznajemy, ale nawet jeśli będziemy znali wiele informacji o jakieś osobie, to choć ona dzięki temu stanie się nam bliższa, nie poznamy jej do końca. Przysłowie ludowe mówi, że aby poznać człowieka, trzeba z nim zjeść beczkę soli, co etymologicznie oznaczało „przeżyć z nim całe życie”. To wyraża jakąś głęboką prawdę o tym, że nawet ludzkiej osoby nie można w sposób wyczerpujący do końca poznać, a już na pewno nie da się jej opisać za pomocą jakichś formułek. Tym bardziej więc nie da się w ten sposób do końca opisać Boga.

Są jednak rozmaite, wspomniane na początku syntezy. Jaka jest ich rola?

Chrześcijaństwo od pierwszych wieków radując się pełnią objawienia, którego Bóg udzielił nam w osobie Jezusa Chrystusa, nie tylko żyło w tej intensywnej, bliskiej, osobowej relacji z Bogiem Ojcem, który dał swojego Syna, a przez Niego wylał na nas swego Ducha, ale także to poznanie, to doświadczenie Boga opisywało w jak najbardziej syntetyczny sposób. Stąd już w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich można było odnaleźć tak zwane krótkie formuły wiary.

Czemu one służyły?

One nabierały szczególnego znaczenia w kontekście liturgicznym, zwłaszcza podczas przygotowania kandydatów do chrztu świętego. Pytano katechumenów: „W co ty wierzysz?”, „Czy akceptujesz te podstawowe prawdy, jakie Bóg o sobie nam dał poznać?”. „Czy to jest wiara tego Kościoła, którego prosisz o chrzest, o włączenie do wspólnoty zbawionych?”.

Później wobec rozmaitych zagrożeń, pojawiających błędnych sformułowań i interpretacji zbierały się sobory i ujmowały w sposób jak najbardziej jednoznaczny, za pomocą pojęć czerpanych z filozofii, tę prawdę, jaką Kościół odczytywał w Słowie Bożym.





Czy to się działo tylko w początkach Kościoła?

Publiczne objawienie zakończyło się wraz ze śmiercią ostatniego z Apostołów. W swoim Synu Bóg powiedział nam wszystko o sobie, co miał do powiedzenia. Jednak proces odczytywania prawdy objawionej trwa nieprzerwanie.

Tu dochodzimy do kwestii dogmatów. Czym są dogmaty?

W Słowie Bożym jest przekazane nam poznanie Boga, w nim znajdujemy objawienie się Boga. Słowo Boże jest ciągle w Kościele odczytywane. To, w co wierzymy, to nie jest moja prywatna wiara, ale wiara Kościoła. Wierzę we wspólnocie. Inaczej byłbym skazany na subiektywizm, na własne odczucia, nigdy bym nie mógł wiedzieć, mieć pewności czy to, co ja zrozumiałem ze Słowa Bożego, to jest rzeczywiście ta prawda przez Boga objawiona. Natomiast wspólnota Kościoła, której Duch Święty towarzyszy, prowadząc ją do poznania całej prawdy, daje taką pewność, że rzeczywiście wierzę autentycznie w to, co Bóg nam objawił.

Kościół właśnie na drodze pogłębienia poznania i rozumienia Słowa Bożego, starał się zawarte w nim prawdy wyrazić w sposób jak najbardziej precyzyjny, to znaczy taki, na ile ludzki język pozwala, aby nie zostawić miejsca na jakieś błędne ujęcia.

Dogmat jest takim – jak podaje jedna z definicji – zdaniem, które określa to, co jest przedmiotem wiary Boskiej i katolickiej. A więc sformułowaniem, które Kościół mocą swojego zwyczajnego urzędu nauczycielskiego, czy też papieskiej, albo soborowej definicji wyraźnie ogłasza jako treść objawioną przez Boga. Ogłaszając dogmat Kościół jednocześnie daje do zrozumienia, że w tym zakresie, odnośnie tej prawdy, jeśli ktoś przyjmuje inne poglądy – stawia siebie poza tą wspólnotą wiary, którą jest Kościół Katolicki.

A w ogóle, po co to rozgraniczenie, że coś jest dogmatem a coś nim nie jest? Innymi słowy, po co Kościół uroczyście coś ogłaszał jako dogmat?

Uroczyste ogłaszanie dogmatów dokonywało się najczęściej w kontekście przeciwstawiania się błędnym naukom wiary i służyło potwierdzeniu tożsamości chrześcijańskiej. Dzięki temu wierni mogli mieć pewność, że wiara przez nich wyznawana jest autentycznie wiarą Kościoła, a nie prywatnymi poglądami sugestywnie przemawiającego teologa.

W dogmaty więc mamy obowiązek wierzyć?

Jeśli Kościół ogłasza jakąś prawdę wiary jako dogmat, uroczyste twierdzenie wiary, to jest to zobowiązujące dla wszystkich, którzy z tą wspólnotą wiary jaką jest Kościół Katolicki się utożsamiają, identyfikują.





Ile jest dogmatów?

Dla mnie jest to kłopotliwe pytanie, bo nigdzie nie znalazłem takiego ilościowego podejścia do dogmatów. Z pewnością można by było taką statystykę zrobić. W języku polskim istnieje takie kompendium, zbiór pod tytułem „Breviarium Fidei”. Jest to najaktualniejszy wybór dokumentów doktrynalnych, czyli dokumentów, w których Kościół wyraża swoją naukę. W listopadzie tego roku zaprezentowano nowe, poszerzone wydanie, które zawiera wypowiedzi soborów, papieży, czy też nauczanie zobowiązujące od samych początków, aż do czasów nam współczesnych. W zasadzie, w każdej dziedzinie, w każdym temacie znajdziemy tam sformułowane w sposób właśnie taki definitywny, ostateczny treści naszej wiary. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości i nie znajduje wystarczających wyjaśnień w Katechizmie Kościoła Katolickiego, to myślę, że w „Breviarium Fidei” znajdzie z całą pewnością odpowiednią wypowiedź soborową czy papieską w danym temacie.

A czy w takim razie jako katolicy mamy obowiązek dociekać, czy coś konkretnie jest dogmatem?

Jeśli wierzę, to nie jest i nie może być dla mnie obojętne w co wierzę, czy raczej w Kogo wierzę. Chodzi o to aby coraz lepiej poznawać Boga, który nam się objawił. Naturalnym powinno być dążenie do coraz głębszego i pewniejszego poznania Boga. Dla uniknięcia wszelkiej dwuznaczności i wątpliwości, Kościół wyraził prawdy objawione w twierdzeniach dogmatycznych, dlatego poznanie dogmatów wiary katolickiej jest istotne, aby wierzyć w to, co rzeczywiście Bóg objawił, zgodnie z wiarą całego Kościoła.

Jeśli dogmaty są tak ważne, to dlaczego nie są przekazywane czy w formacji katechetycznej czy w formacjach ruchów katolickich, na przykład ruchu oazowego? Nie ma przecież powszechnego obowiązku sięgania do „Breviarium Fidei” – większość osób pewnie w ogóle nie słyszała o tym wydawnictwie.

Myślę, że dogmaty z całą pewnością są ważne. I oczywiście są obecne w katolickiej formacji, tyle, że na poziomie katechezy czy na poziomie formacji Ruchu inaczej trochę kładziemy akcenty. Właśnie we wczesnej formacji katechetycznej, owszem, podaje się krótkie, w miarę jasne, łatwe do zapamiętania formuły streszczające wiarę katolicką. W dalszej formacji katechetycznej one są pogłębiane, rozwijane. „Wierze w ciebie, Boże żywy, w Trójcy jedyny, prawdziwy, wierzą w coś objawił Boże, Twe słowo mylić nie może” – na tym etapie to zaledwie zapowiedź wiary w tajemnicę Boga Jednego w Boskiej naturze a troistego w osobach. To też pierwszy sygnał wiary w nieomylność Boga, ostateczny charakter objawienia, wiary w Boga, który jest Prawdą. Z czasem te zaczątkowo podane prawdy powinny być pogłębiane, na ile pozwalają możliwości konkretnego człowieka – nie każdy może sobie pozwolić na systematyczne studia teologiczne, ale każdy powinien troszczyć się o wzrost w wierze i coraz pełniejsze poznanie Bożego objawienia.





A czy można mówić, że formacja oazowa dalej tę wiedzę rozwija? Nie uczymy się przecież dogmatów w naszej formacji.

W formacji Ruchu Światło-Życie (podobnie zresztą w formacji innych ruchów) kładzie się bardziej akcent na rozbudowanie, pogłębienie osobowej więzi z Bogiem. Chodzi o to, aby pokazać młodemu człowiekowi (czy też już nie młodemu jak w wypadku formacji małżeństw), że Bóg to nie jest jakaś formułka, to nie jest jakiś abstrakt – że się trzeba nauczyć tylko czegoś i na tym koniec – ale że Bóg to jest realna osoba, a wiara wprowadza w przygodę żywej relacji z tą osobą. A znajomość formuły staje się taką drogą, prowadzącą do głębi tej relacji, takim drogowskazem, po którym poruszam się ku coraz głębszemu poznaniu Boga. I nawet jeśli w formacji katechetycznej, czy oazowej nie pojawia się słowo „dogmat”, to nie znaczy, że te treści są nieobecne w tej formacji. Wręcz przeciwnie, one jak najbardziej są przekazywane. Cała formacja, czy katechetyczna, czy oazowa, ona z definicji musi być zgodna z tymi uroczyście sformułowanymi, ogłoszonymi dogmatami wiary katolickiej.

Nie obciąża się natomiast uczestników formacji samymi definicjami teologicznymi, które bez pewnej bazy filozoficznej, bez poznania tego aparatu pojęciowego byłyby raczej obciążeniem niż pomocą. Dopiero studia filozoficzno-teologiczne dają możliwość głębszego wejścia w treści wiary katolickiej. I wtedy właśnie na podbudowie filozofii teologia się może rozwijać, można postępować w poznaniu teologicznym. Wtedy rzeczywiście już wchodzi się w sposób formułowania i poznaje się, jak Kościół dochodził do zdefiniowania takiej czy innej prawdy wiary, takiego czy innego dogmatu. I wtedy te dogmaty stają się w pełni czytelne w tym swoim technicznym zapisie.

W ten sposób wracamy do początku naszej rozmowy. Zwracał Ksiądz uwagę, że Boga nie da się opisać.

Trzeba pamiętać, że każde streszczenie niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo jakiegoś zawężenia. Gdyby ktoś próbował patrzeć na bogactwo poznania Boga w perspektywie powiedzmy sześciu syntetycznych zdań, jakie stanowią na przykład „Główne Prawdy Wiary” i myślał, że to już jest wszystko, co Bóg o sobie nam dał poznać, to oczywiście będzie w błędzie.

Każda synteza to jest dopiero jakby sygnał, to są jakby drzwi, które otwierają przed nami bardzo bogatą treść. Otwierają przed nami bogactwo prawd wiary chrześcijańskiej, czyli bogactwo poznania Boga. Nigdy żadne ludzkie sformułowanie tego poznania nie wyczerpie, ale jednocześnie te syntezy są nam koniecznie potrzebne, abyśmy mogli wchodzić w bogaty świat naszej wiary. Powinniśmy je traktować zatem jako zaproszenie, takie właśnie „otwarcie drzwi”, a nie jak jakiś katalog, który wyczerpuje nam poznanie Boga.
Chrześcijanin nie może więc ograniczyć się do wyuczenia się takiej czy innej formułki, te formuły mogą jedynie porządkować, systematyzować treści naszej wiary, czyli treści, jakie Bóg nam dał o sobie poznać.





Czy należy z tego wnioskować, że błędem byłaby próba odpowiedzi na pytanie: w jakie prawdy katolik wierzyć musi?

W teologii przedsoborowej istniała niestety taka tendencja do pewnej minimalizacji – właśnie streszczanej w pytaniu „co katolik musi wiedzieć o Panu Bogu, jakie prawdy wiary musi znać”. Prowadziło to do groteskowych sytuacji, kiedy na Skład Apostolski patrzono pod kątem, które zdanie musi znać katolik pod sankcją grzechu ciężkiego, a które zdanie obowiązuje pod grzechem lekkim. Natomiast refleksja soborowa przyniosła nowe przekonanie oparte na słowach św. Pawła, który modli się, aby poznanie Boga wzrastało w nas coraz bardziej i bardziej. W tym rozumieniu praktycznie nie ma jakiegoś zamkniętego horyzontu, ale możemy w Bogu się zatopić bez reszty. My poznajemy Boga tutaj na ziemi w sposób – tak jak św. Paweł pisze – niejasny, w zwierciadle. A jednocześnie to poznanie, które On nam daje, pociąga nas coraz bardziej – aż do tego zatopienia się w Bogu, w wiecznej szczęśliwości, w tej wiecznej radości bycia z Nim w bezpośredniej relacji, już osłony znaków, bez potrzeby jakiś formuł streszczających, czy ograniczających to poznanie.

Oczywiście na tym etapie naszej pielgrzymki wiary cenne są te krótkie formuły. Również jeśli sięgniemy do Katechizmu Kościoła Katolickiego, to przekonamy się, że główne treści, główne prawdy wiary, usystematyzowane są tam, przedstawione w sposób rozbudowany, piękny w oparciu o Credo. Ale nawet gdyby ktoś bardzo dokładnie przestudiował cały Katechizm Kościoła Katolickiego – do czego serdecznie zachęcam – to nie znaczy, że już wszystko wie o Panu Bogu. Chińskie przysłowie nam mówi, że człowiek, który utrzymuje, iż wie wszystko – jest w błędzie. Jest źle poinformowany.

Najważniejsza jest więc nasza żywa relacja z Bogiem, nieustanne poznawanie Go, a wszelkie syntezy i definicje mają w tym jedynie pomagać. Dziękujemy za rozmowę.



***

Ks. Wojciech Nowacki jest doktorem teologii dogmatycznej, rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży. Jest przewodniczącym Zespołu Koordynacyjnego Odnowy w Duchu Świętym, członkiem Unii Kapłanów Chrystusa Sługi. Od lat związany z Ruchem Światło-Życie, w ostatnich latach przeważnie prowadzi oazy letnie w Centrum Ruchu w Krościenku.