Triduum zagubione

ks. Grzegorz Strządała

publikacja 04.07.2009 20:16

Nie mamy siły, by czuwać w czwartkowy wieczór. Oszczędzamy je na trwanie przy pustym grobie, a w noc paschalną się wymawiamy, że jesteśmy zbyt senni, by celebrować Matkę Wszystkich Wigilii Wieczernik, 163/2009

Triduum zagubione



Jak uczcić największą prawdę życia? Czy można ją tylko odprawić?

Można spłycić Triduum Paschalne do minimum. Ale dla człowieka, który odkrywa, że jego życie ma sens dzięki zbawczej Krwi Jezusa, jest oczywiste, że to wydarzenie trzeba uczcić na maksimum możliwości.
Na przestrzeni historii sposób świętowania Paschy był bardzo różny. Rozmaicie kładziono akcent na to, które treści są najważniejsze, różnie też umiejscawiano porę świętowania.

Obowiązywanie postu eucharystycznego od początku dnia w naturalny sposób „ściągało” Msze na godziny poranne. W takich realiach utrudnione było głębokie przeżywanie uobecnienia choćby Wieczerzy Pańskiej. Stąd XX wiek to czas bardzo radykalnych reform, które ustaliły ostatecznie bardziej czytelny czas liturgiczny tego okresu.

Świętowanie?

Choć z wszystkich posoborowych ksiąg liturgicznych jasno wynika, że Triduum Paschalne rozpoczyna się w Wielki Czwartek wieczorem a kończy nieszporami Zmartwychwstania w Niedzielę Paschalną, wielokroć spotykamy się z mówieniem o Triduum jako czasie od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty i traktowaniem go jako przygotowania do Wielkanocy (podobnie jak np. organizowane w niektórych parafiach Triduum św. Stanisława Kostki w którym gromadzono młodzież, by przygotowała się do święta swojego patrona).

Tymczasem Triduum Paschalne nie jest przygotowaniem do świętowania następującego po nim, lecz świętowaniem przez trzy dni. W kalendarzu liturgicznym nie ma większej i bardziej doniosłej uroczystości od Świętego Triduum Paschalnego.

Zbyt mało jest świadomości, że świętowanie to jest wielką celebracją Kościoła. Wielki Piątek i Wielka Sobota w prawie świeckim są ciągle dniami roboczymi, a i prawo kościelne nie nakazuje nam w tych dniach uczestnictwa w liturgii. W wielu kościołach trwa praca „fabryk” spowiedniczych, nawet w skrajnych przypadkach w czasie sprawowanej uroczystej liturgii.

Wielkie celebracje traktowane są jako „upiększacz” tych dni, niekoniecznie najistotniejszy. Skoro w Zmartwychwstaniu wszystko staje się nowe i została pokonana śmierć, to czyż nie należałoby dla podkreślenia tego faktu zaproponować nawet „post spowiedniczy” w Wielki Piątek, a zwłaszcza w Wielką Sobotę?

W niektórych krajach, szczególnie tych, w których jest więcej protestantów, Wielki Piątek jest wolny od pracy. Znając efekty toczonej niedawno debaty nad ustanowieniem dnia wolnego od pracy w uroczystość Objawienia Pańskiego, trudno liczyć, by tak się stało z Wielkim Piątkiem. Może byłaby jednak możliwa zamiana dnia wolnego z Poniedziałku Wielkanocnego na Wielki Piątek?

Wszak w randze liturgicznej Poniedziałek Wielkanocny nie różni się od Wtorku Wielkanocnego czy kolejnych dni, a uwolnienie od pracy Wielkiego Piątku pomogłoby uczynić całe Triduum Paschalne czasem świętowania. A zarazem umożliwiłoby uczestnictwo w liturgii tym, którzy nie mogą w niej uczestniczyć tylko z powodu pracy.






Czuwać z Jezusem czy bez Jezusa?

W polskiej pobożności bardzo mocno zakorzeniły się adoracje w dniach Triduum Paschalnego. Adoracja „w ciemnicy” nawiązuje do uwięzienia i sądzenia Jezusa. Adoracja „przy Bożym grobie” przypomina odwiedzanie grobów naszych bliskich zmarłych. Bardziej akcentuje się tę drugą dobę adoracji.

W Ewangelii czytamy, że pierwsi odwiedzający grób Jezusa zastali już go pustym. A więc praktyka adoracji w noc z piątku na sobotę czy przez sobotni dzień nie ma swego źródła w przesłaniu biblijnym. Dokładnie przeciwnie jest z pierwszą adoracją. W Ewangelii odczytujemy dramatyczne wezwanie Jezusa skierowane do uczniów na Ogrodzie Oliwnym: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie i wyrzut, że ani jednej godziny nie potrafili czuwać (por. Mt 26, 40-41 i par.)

To słowo jest adresowane dziś do nas. Nie mamy siły, by czuwać w czwartkowy wieczór. Oszczędzamy je na trwanie przy pustym grobie, a w noc paschalną się wymawiamy, że jesteśmy zbyt senni, by celebrować Matkę Wszystkich Wigilii. Zatem właściwszym rozwiązaniem byłoby czuwanie w Wielki Czwartek wieczór, by nie ulec pokusie i zadośćuczynić pragnieniu naszego Zbawiciela. Wtedy adoracja mogłaby trwać do późna w nocy a może nawet całą noc. W następną noc natomiast należałoby wypocząć, by nabrać siły do celebrowania Zwycięstwa Chrystusa i móc się rzeczywiście Nim radować.

Jezus i dwóch łotrów

Szczególnym momentem przeżywania Liturgii ku czci Męki Pańskiej w Wielki Piątek jest Adoracja Krzyża. Po odsłonięciu albo wprowadzeniu krzyża następuje czas pokłonu. Ze wskazań mszału jasno wynika, że wszyscy wierni powinni uczcić jeden i ten sam krzyż. Jednak w praktyce często ogranicza się ten obrzęd do asysty liturgicznej albo pomnaża się ilość krzyży. Oczywiście trzy krzyże niejeden wierny łatwo skojarzy z obrazem biblijnym, stąd czasami możemy zauważyć w takiej sytuacji, że ludzie chętniej podążają do tego środkowego.

Jako powód mnożenia krzyży podaje się przedłużanie się liturgii. Nie powinno się na to oszczędzać czasu. Jest to centralny moment celebracji ku czci Męki Pańskiej. Ten krzyż uobecnia jedyny Krzyż Zbawiciela. Adoracja krzyża nawiązuje do trwania pod krzyżem Chrystusa przez Maryję i Jana, Jan w tym momencie reprezentował Kościół. Cały czas jest więc czasem adorowania, a szczególnym momentem jest podejście do krzyża i oddanie osobistego hołdu przez przyklęknięcie, pocałowanie bądź w inny sposób. Ważne, by krzyż ten był na widocznym miejscu, by można było go adorować z zajmowanego miejsca również w innym czasie.

Czas adoracji krzyża będzie oczywiście dłuższy, gdy będzie więcej wiernych. Mszał podpowiada rozwiązanie, gdy jest bardzo dużo osób na liturgii. Wtedy podchodzi do krzyża część wiernych, a następnie, po zachęcie do wspólnej adoracji, kapłan bierze krzyż, podnosi go i trzyma przez pewien czas, a wierni adorują w milczeniu.
Myślę, że całkiem dobrym rozwiązaniem byłoby przygotowanie odpowiednio dużego krzyża – tak aby kilka osób mogło go adorować równocześnie.






Znowu święcą pokarmy

Czytana w ramach Godziny Czytań w drugi dzień Triduum Starożytna homilia na Świętą i Wielką Sobotę wzywa do wyciszenia, bo Pan śpi. Nie jest to więc czas na trzepanie dywanów, wiercenie w ścianach i głośną muzykę, lecz czas na głęboką refleksję, by przygotować się na radosny okrzyk Alleluja. Dla wielu jednak jest to szczególne święto w zupełnie innym sensie.

Znana jest powszechnie opowiastka o człowieku, który tak „często” przychodzi do kościoła, że dziwi się, że w tym kościele nic innego nie robią, tylko święcą pokarmy. Rzeczywiście, wtedy można zobaczyć najwięcej twarzy nie spotykanych na niedzielnych Mszach. Przyniesienie święconki do domów dla wielu ludzi jest momentem przełomowym – końcem postu. Tymczasem pokarmy święci się na stół wielkanocny a więc na ucztę, która ma być po ogłoszeniu Zmartwychwstania – a więc po Wigilii Paschalnej albo rano.

Właściwsze – choć technicznie trudne do zrealizowania – byłoby błogosławienie pokarmów po zakończeniu Wigilii Paschalnej. Błogosławieństwo pokarmów w Wielką Sobotę powinno odbywać się w atmosferze wyciszenia i skupienia, gdyż istotniejszym przeżyciem jest trwanie Kościoła w ciszy grobu Chrystusa.

Gdzieniegdzie można się spotkać z praktyką błogosławienia wody w ramach święcenia pokarmów. Jest to dokładnie odwrotnie niż sugerowałaby liturgia tego dnia. W tym samym czasie przecież opróżnia się chrzcielnicę i kropielnice przy wejściach do kościoła.

Liturgia paschalna pokazuje nam, że źródłem Chrztu jest Męka i Śmierć, a nade wszystko Zmartwychwstanie Chrystusa. Wtedy też błogosławi się wodę chrzcielną. Woda święcona przy wejściu do kościoła i w naszych domach przypomina i odnawia przymierze tego Sakramentu. Zatem i jej początek powinien być w liturgii Zmartwychwstania. Właściwszym więc byłoby przyniesienie naczynia z wodą do pobłogosławienia na Wigilię Paschalną.

Światło rozproszy światło czyli o uroczystym kłamaniu Pana Boga

Najwięcej trudności we właściwym przeżywaniu Świętego Triduum Paschalnego napotykamy w momencie, który szczytem chrześcijaństwa i czasem na ogłoszenie najbardziej doniosłej wiadomości w historii świata. Celebracja Wigilii Paschalnej, która powinna być jak najgłębszym wejściem w tajemnicę wyzwolenia z grobu grzechu i śmierci, staje się wtedy płycizną kłamstwa.

Światło ma szczególną wymowę w ciemności. Stąd rozpoczynająca Wigilię Paschalną Liturgia Światła rozpoczyna się w zupełnym mroku. Ten mrok nawiązuje do grozy grzechu i beznadziei człowieka. Człowiek potrzebuje do życia światła. Potrzebuje Chrystusa, który zwycięży mrok grzechu. Trudno jest mówić o zwyciężaniu mroku, gdy go nie ma, a tym bardziej, gdy wiosenne słońce po południu nawet przygrzewa.






Kongregacja Kultu Bożego w Liście okólnym o przygotowaniu i obchodzie świąt paschalnych kategorycznie nakazuje rozpoczęcie celebracji Wigilii Paschalnej po zachodzie słońca. Skoro Pasterkę da się z wielkim powodzeniem sprawować o północy, to tym bardziej donioślejszą chwilę powinno celebrować się o właściwej porze.

Należy się uwolnić od niewłaściwego nazywania tej celebracji. Spotykamy obiegowe nazwy typu „obrzędy Wielkiej Soboty”. Liturgia Wielkiej Soboty sprowadza się do Liturgii Godzin — to jedyny taki dzień w roku. Od Wigilii Paschalnej wchodzimy w czas Niedzieli Zmartwychwstania. Jest to zatem już liturgia niedzielna. Oczywiście trudniej to zrozumieć, gdy zaczyna się ją za dnia.

Wigilii Paschalnej nie da się sprawować bez paschału. Jak wskazują przepisy i śpiewany w czasie tej liturgii Exsultet, ma on być woskowy. W powszechnym użyciu spotykamy jednak pryzmy przypominające paschał, często plastikowe i to zazwyczaj na olej, a więc z woskiem ma to tyle do czynienia, że co najwyżej mogły przy wosku leżeć. Potem wmawiamy Bogu, że to woskowa kolumna, a ogień na takim paschale się żywi strugami wosku. (Cicho, może nie zauważy). Jeszcze pół biedy, gdy to jest pryzma z nasadką woskową.

Od Zmartwychwstania wszystko jest nowe. Zatem i nowy paschał. Spalanie się jest znakiem nieustannego dawania.

Od tego paschału zapala się świece chrzcielne, jak również przez zanurzenie paschału błogosławi się wodę chrzcielną.

Rzadko się w naszych parafiach zdarza, by od razu ta woda była wykorzystana. Zwykle chrzty są w następne dni. Jednak to Wigilia Paschalna jest szczególnym czasem na udzielanie tego sakramentu. Szczególnie w przypadku dorosłych cykl katechumenatu prowadzi do chrztu w czasie tej liturgii i taka była praktyka Kościoła przez dwa tysiące lat. W przypadku dzieci więcej zależy od możliwości technicznych. Szczególnie ważne jest, by było zapewnić miejsce, gdzie dziecko mogłoby spędzić część liturgii.

I jeszcze jedno spostrzeżenie z kościoła, gdzie w czasie Przeistoczenia była dość głośno się odbywająca zmiana warty… w Bożym Grobie z ciągle wystawionym Najświętszym Sakramentem w całunie. Wigilia Paschalna to celebracja pustego grobu. Zatem przed jej rozpoczęciem kończy się adoracja w Bożym Grobie.

Abstrahując od sprzeczności w wystawianiu Najświętszego Sakramentu w czasie Mszy Świętej: nie da się ogłaszać zwycięstwa, a równocześnie z nostalgią trwać w śmierci. Bo to jakby służyć Bogu i mamonie.
Co prawda nie ma ciągłości, gdy procesja rezurekcyjna jest nie bezpośrednio po Mszy Wigilii Paschalnej tylko dopiero rano, jednak taki porządek jest dopuszczony. Nie można jednak po Wigilii Paschalnej nakładać całunu na monstrancję i śpiewać pieśni wielkopostnych.

Na koniec króciutkie świadectwo. Jako alumn trzeciego roku seminarium miałem okazję trzykrotnie jednego dnia uczestniczyć w celebracji Wigilii Paschalnej. Było to oczywiście możliwe, bo pierwsza rozpoczynała się w pełni popołudniowego słońca, a. druga też kończyła się, gdy było jeszcze jasno. Dopiero przy trzeciej, celebrowanej bez pośpiechu, lecz z głębią, dotarło do mnie, że Chrystus zmartwychwstał. Owocem była radość, pokój i wewnętrzna przemiana.