„Pseudosobór lwowski” i jego konsekwencje - spojrzenie z perspektywy 60 lat

Ihor Szaban

publikacja 14.11.2006 15:10

Nie wolno skupiać się wyłącznie na przeszłości, nie można ciągle oglądać się, trzeba iść naprzód, otwierać się na współpracę i kontakty z innymi, również z prawosławnymi. Oczekujemy też jakiegoś gestu od Kościoła prawosławnego. Przecież to, co zrobiono we Lwowie w 1946 r., to był „czysty”, zwyczajny prozelityzm. Przegląd Powszechny, 11/2006

„Pseudosobór lwowski” i jego konsekwencje - spojrzenie z perspektywy 60 lat




W marcu 2006 r. minęło 60 lat od czasu gdy we Lwowie, zgodnie ze scenariuszem ateistycznych ideologów partii komunistycznej i pod batutą pracowników represyjnego aparatu NKWD, odbył się tzw. sobór, na którym ogłoszono samolikwidację Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickigo i powrót jego duchowieństwa i wiernych do rosyjskiego prawosławia. Bezwzględność, z jaką władza radziecka niszczyła ten Kościół, nie dawała mu żadnej szansy przetrwania. A tymczasem nie minęło pół wieku, a imperialistyczny monolit rozsypał się i Kościół greckokatolicki odrodził się do nowego życia w wolnym społeczeństwie. Na czym polega tajemnica jego życiowej siły? Gdzie jest źródło niezłomności jego pasterzy i wiernych?

Włodzimierz Wielki przyjął chrzest w obrządku wschodnim z rąk patriarchy Konstantynopola, co oznaczało wejście Rusi w krąg chrześcijaństwa bizantyjskiego. W momencie chrztu Rusi Kijowskiej (988) [1] Kościoły Wschodu i Zachodu nie były jeszcze podzielone. Po wielkiej schizmie wschodniej w 1054 r. Kościół ruski podlegał patriarsze Konstantynopola, jednak nie zerwał komunii z Rzymem. Nie zważając na fakt, że obie strony – Rzym i Konstantynopol – obłożyły się wzajemnie ekskomuniką, delegaci Kościoła ruskiego uczestniczyli w soborach w Lyonie (1245 i 1274) oraz w Konstancji (1414-1417). Powoli i ruski Kościół uświadomił sobie istniejący podział i zerwał komunię z Kościołem rzymskim.

Gdy metropolia kijowska pracowała nad przywróceniem jedności chrześcijan, w 1448 r. wyemancypowała się z niej metropolia moskiewska, działająca na bazie mongolskich wzorców politycznych. Po upadku Konstantynopola uzurpowała ona sobie prawo do przewodniej roli w prawosławnej Cerkwi i w 1589 r. ogłosiła się patriarchatem.

W obliczu kryzysu wewnętrznego, dostrzegając zagrożenie ze strony reformacji, ruscy hierarchowie ponowili próby przywrócenia jedności z Rzymem i w 1596 r. zawarli unię brzeską. Na jej mocy część Cerkwi prawosławnej na terytorium Rusi Kijowskiej przyjęła zwierzchnictwo papieża, zachowując jednak własną strukturę administracyjną oraz wschodnią liturgię.

Stan taki trwał do XX w., gdy Ukraiński Kościół Greckokatolicki zetknął się z komunistycznym systemem totalitarnym. Po tragicznym „wyzwoleniu” we wrześniu 1939 r. żadna ze stron nie miała wątpliwości, że ich współżycie jest niemożliwe. Kościół greckokatolicki został poddany ostrym restrykcjom. Skonfiskowano kościelne majątki ziemskie, zamknięto wydawnictwa religijne oraz niektóre klasztory i kościoły, upaństwowiono szkoły. We Lwowie, zlikwidowano seminarium duchowne i Akademię Teologiczną, zabroniono nauczania religii w szkołach. Kościoły obłożono wysokimi podatkami [2].


[1] Por. S. Senyk, A history of the Church in Ukraine. To the end of the thirteenth century, t 1, Rome 1993, s. 243.
[2] Por. R. Dzwonkowski, Losy duchowieństwa katolickiego w ZSRR 1917-1939. Martyrologium, Lublin 1998.




Sowiecki okupant rozpoczął też akcję propagandową w celu skłonienia grekokatolików do przejścia na prawosławie. Wtedy podjęto pierwszą próbę likwidacji Kościoła greckokatolickiego. Przeciwko niemu skierowała się furia nienawiści ateistycznej ideologii. Mnożyły się aresztowania i deportacje duchownych. Tępiono wybitnych ludzi Kościoła, systematycznie demontowano jego zręby organizacyjne, podejmowano zorganizowany wysiłek wyrwania z dusz ludzkich wiary i moralnych zasad chrześcijańskiego postępowania. Dążono wszystkimi siłami do uformowania nowego człowieka – wyzbytego z wszystkiego, co chrześcijańskie, a zakotwiczonego w konsekwentnym materializmie – owego legendarnego homo sovieticus. Polityka bolszewików była prosta: religię, „opium dla ludu”, trzeba zniszczyć. Przed wojną prowadzono z jednej strony politykę systematycznego zamykania cerkwi i kościołów, z drugiej zaś – przez antyreligijną propagandę oddziaływano na społeczeństwo. Nieco inną politykę zastosowano wobec Kościoła prawosławnego. Z jednej strony ograniczano jego działalność, ale z drugiej próbowano podporządkować sobie prawosławne duchowieństwo, zezwalając mu na minimalną aktywność duszpasterską prowadzoną pod ścisłą kontrolą. Jednak na skutek wkroczenia wojsk niemieckich komuniści nie zdołali w pełni zrealizować swych planów.

Po napaści hitlerowskich Niemiec na Związek Radziecki w 1941 r. całe terytorium Ukrainy znalazło się w niemieckiej strefie okupacyjnej, co na pewien czas odsunęło planowane przez Kościół rosyjski posunięcia [3].

W 1944 r. Sowieci ponownie zajęli Ukrainę i już w niedługim czasie przystąpili do następnej fazy likwidacji Kościoła greckokatolickiego. Przygotowaniem do tego była gwałtowna kampania prasowa przeciw grekokatolikom. Tym niemniej, uświadamiając sobie sympatie Ukraińców do swej Cerkwi i obawiając się niepożądanego rezonansu międzynarodowego, nowa władza wprowadzała tylko nieznaczne ograniczenia działalności duchowieństwa, które dotyczyły również i innych wyznań.

Niektórzy badacze dziejów Kościoła greckokatolickiego uważają, że pozorna tolerancja religijna w początkowym okresie tzw. drugiej okupacji radzieckiej spowodowała, że hierarchia greckokatolicka częściowo straciła czujność, mając nadzieję na ułożenie stosunków z reżimem stalinowskim, co zahamowało zorganizowanie samoobrony i właściwe przygotowanie do działalności podziemnej. Sądzono, że Moskwa, chcąc pozyskać społeczności przyłączonych obszarów, nie zdecyduje się na represje wobec mającego olbrzymi autorytet u wiernych Kościoła, który starał się dostosować do istniejących realiów, pragnąc w nowych warunkach nadal sprawować duchową opiekę nad swymi wiernymi.


[3] Metropolita Szeptycki nazwał nazizm systemem kłamstw, niesprawiedliwości i nienawiści do wszystkiego, co uczciwe i piękne. Niejednokrotnie protestował przeciwko mordowaniu ludności żydowskiej.


Natychmiastowej rozprawie przeszkadzała również wielka popularność, jaką cieszyło się duchowieństwo, a zwłaszcza metropolita Andrzej Szeptycki. I faktycznie, dopóki żył metropolita, reżim zajmował pozycję wyczekującą. Było to tym bardziej uzasadnione, że władze wiedziały, iż stan zdrowia 79-letniego arcybiskupa lwowskiego był krytyczny. Dlatego, gdy 1 XI 1944 r. Andrzej Szeptycki zmarł, władze zezwoliły na jego publiczny pogrzeb, który stał się potężną demonstracją jedności narodu i Cerkwi, ale jednocześnie był dla przeciwników sygnałem do ataku na ukraiński Kościół greckokatolicki. Zażądano dokładnego wykazu duchowieństwa, przystąpiono do inwentaryzacji majątku kościelnego. Od hierarchów zaczęto domagać się publicznych wypowiedzi sławiących armię radziecką i genialnego wodza Józefa Stalina. W dniach świąt państwowych nakłaniano do odprawiania uroczystych liturgii.

Metropolita Josyf Slipyj pragnąc złagodzić rosnące napięcie, wydał 23 XI 1944 r. list pasterski „Do duchowieństwa i wiernych”, w którym apelował o zachowanie chrześcijańskich zasad miłości bliźniego i miłosierdzia. List ten z pewnością nie zadowolił władz komunistycznych, które zaproponowały przedstawicielom metropolii wyjazd na rozmowy do Moskwy. W tej sytuacji metropolita wysłał do stolicy Związku Radzieckiego delegację pod przewodnictwem archimandryty Klemensa Szeptyckiego, brata zmarłego metropolity. Mamy mało wiadomości o przebiegu tego spotkania. Z lakonicznych informacji wynika, że archimandryta Klemens przekazał typowe w takich przypadkach kurtuazyjne słowa przywódcom państwa i jednocześnie 100 tys. rubli na fundusz Czerwonego Krzyża. Starał się również przekonać przedstawicieli państwa komunistycznego, że Kościół greckokatolicki nie stanowi żadnego zagrożenia dla władzy radzieckiej. Na zadane w końcu pytanie, czy państwo gwarantuje Kościołowi swobodny rozwój kultu, uzyskał od przewodniczącego Rady do spraw religii pozytywną odpowiedź.

W rzeczywistości, już w pierwszej połowie 1945 r. wszyscy biskupi znaleźli się w więzieniach i łagrach sowieckich. Organa bezpieczeństwa nie oszczędzały także przełożonych zakonów męskich i żeńskich. Szczególnie bezwzględnie postąpiono z archimandrytą studytów o. Klemensem Szeptyckim. Wszystkie działania zmierzały do tego, aby zmusić aresztowanych do przejścia na prawosławie. Mimo nacisków, zdecydowanie odmówili zerwania unii, toteż oskarżono ich o zdradę narodu ukraińskiego, w tym także o kolaborację z hitlerowcami. W połowie maja uwięziono w Przemyślu dwóch biskupów greckokatolickich – Jozafata Kocyłowskiego i Grzegorza Łakotę, po czym natychmiast wywieziono ich do ZSRR.



Wykonując bezpośredni rozkaz Stalina, przygotowano konkretne propozycje religijnej polityki ZSRR, wśród których na pierwszym planie znajdowały się przedsięwzięcia co do oderwania Cerkwi Greckokatolickiej w ZSRR od Watykanu i systematycznego przyłączania jej do Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. W szczególności proponowano zorganizować we Lwowie prawosławną diecezję i sformować wewnątrz Cerkwi unickiej tzw. Grupę Inicjatywną, która powinna deklaratywnie ogłosić zerwanie jedności z Watykanem i wezwać duchowieństwo greckokatolickie do przejścia na prawosławie. By wprowadzić ten plan w życie, nie cofano się przed niczym. Posuwano się do gróźb, szantażu, terroru fizycznego, a nawet zabójstw, ale także obiecywano przywileje, możliwości kariery i dobra materialne. Przede wszystkim jednak, starano się uświadomić, że tylko przejście na łono Kościoła prawosławnego jest warunkiem dalszego prowadzenia pracy duszpasterskiej, a więc i istnienia życia religijnego w ogóle [4].

To właśnie otworzyło pole działania Grupie Inicjatywnej, na czele której stanęli: ks. dr G. Kostelnyk, ks. dr M. Melnyk, ks. A. Pelweckij. 28 V 1945 r. zwrócili się oni do rządu Ukraińskiej SRR z prośbą o wyprowadzenie ukraińskiej Cerkwi greckokatolickiej z anarchii i połączenie jej z Cerkwią prawosławną. Na pozytywną reakcję władz w sprawie wysłanego do Kijowa pisma nie trzeba było długo czekać. Grupa Inicjatywna została oficjalnie uznana przez władze państwowe za prawomocny organ Kościoła greckokatolickiego, a jej członkowie rozpoczęli akcję zbierania podpisów pod swoją deklaracją, prowadząc specjalne zebrania przy poparciu władz partyjnych oraz współpracy NKWD. Ogłoszono również, że władze będą uznawać za przedstawicieli Kościoła tylko tę grupę.

Mimo blokady informacyjnej, wiadomości o poczynaniach grupy i władz dotarły do Watykanu i spowodowały interwencję Piusa XII, który 23 XII 1945 r. ogłosił encyklikę „Orientales omnes”, ostro potępiającą prześladowania za wiarę w Związku Radzieckim, jakie dotknęły grekokatolików. Był to w istocie jedyny publiczny głos w ich obronie. Niewiele jednak mógł on zdziałać, raczej zaostrzył represje, w prasie radzieckiej pojawiły się stałe w takich wypadkach zarzuty o ingerencji watykańskiej w wewnętrzne sprawy radzieckich wierzących.

Nie widząc szans na dobrowolne pozyskanie przynajmniej części duchowieństwa greckokatolickiego, zniecierpliwione władze nalegały, by jak najszybciej organizowano sobór „zjednoczeniowy”. Nie ulegało wątpliwości, że władzom bardzo zależało na czasie, toteż termin wyznaczono na 8 III 1946 r. Aby podnieść rangę soboru i choć trochę go uprawomocnić, M. Melnyk i A. Pelweckij zostali w lutym 1946 r. w Kijowie konsekrowani na prawosławnych biskupów. W ten sposób w przyszłym soborze mogli wziąć udział biskupi, co miało nadać mu pozory legalności. Niestety, nie mógł być konsekrowany na biskupa przewodniczący Grupy Inicjatywnej, ks. Hawryjił Kostelnyk, ponieważ był żonaty. Został więc obdarowany mitrą i złotym krzyżem na znak wyróżnienia. Mimo „niższości” w hierarchii kościelnej to właśnie jemu władze powierzyły przewodnictwo w pracach „zjednoczeniowych” [5].


[4]Por. S. Stępień, Represje wobec Kościoła Greckokatolickiego w Europie środ-kowo-wschodniej po II wojnie światowej, w: tenże (red.), Polska-Ukraina 1000 lat sąsiedztwa, Przemyśl 1994, s. 202.
[5]Por. tamże, s. 205.




„Sobór” został uroczyście otwarty 8 III 1946 r. w greckokatolickiej katedrze we Lwowie. Zaproszono nań 247 osób, z których przybyło 232, w tym 216 księży, resztę stanowili świeccy, którzy jako goście „soboru” mieli możliwość służenia głosem doradczym. Rozpoczęcie „soboru” poprzedziło nabożeństwo do Ducha Świętego. Obrady rozpoczął bp Pelweckij, przedstawiając sprawozdanie z działalności Grupy Inicjatywnej oraz przyczyny tak szybkiego zwołania „soboru”.

Głównym punktem obrad w tym dniu był referat ks. Kostelnyka wyjaśniający motywy zerwania unii i połączenia Kościoła greckokatolickiego z Cerkwią prawosławną. Duchowny dowodził, że unie kościelne nie zdały historycznego egzaminu, gdyż u ich genezy nie leżały motywy religijne a polityczne, mające służyć głównie budowie potęgi Watykanu. W dalszej części referatu dobitnie podkreślał, że prawosławie jest religią Słowian, którzy są spadkobiercami kultury Greków. Znaczną część referatu poświęcił kwestiom dogmatycznym: prymatowi papieża, pochodzeniu Ducha Świętego i Niepokalanemu Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Na zakończenie, starał się rozwiać obawy, co do rusyfikacji Kościoła na Ukrainie [6].

Aby uniknąć jakichś nieprzewidzianych zachowań, opracowano szczegółowy program całego przedsięwzięcia, m.in. po wystąpieniu ks. Kostelnyka rozpoczęła się dyskusja plenarna, w której przygotowani uprzednio mówcy wyłącznie popierali tezy referatu przewodniczącego Grupy Inicjatywnej. Większość przemówień, niektóre w formie obszernych wcześniej przygotowa nych referatów, koncentrowały się wokół krytyki krzywd doznanych przez Kościół ukraiński od Watykanu, i przepełnione były nadzieją na wolność życia religijnego w łonie prawosławia. Po tak czysto teatralnym przygotowaniu gruntu przewodniczący zaproponował przyjęcie odpowiedniej uchwały: unieważnić unię brzeską, zerwać z Kościołem rzymskim (papieskim) i potępić go za to, że w XI w. sztucznie wyłamał się z pierwotnego braterskiego Kościoła prawosławnego, powrócić do wiary ojców, czyli prawosławia i na końcu zjednoczyć się ponownie z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym Patriarchatu Moskiewskiego [7]. Głosowano publicznie i, oczywiście, jednomyślnie. By uniknąć niespodzianek, wszystkie głosowania przeprowadzano jawnie, co dla duchownych myślących inaczej było oczywiste, że głosowanie przeciw nie ujdzie uwadze władz politycznych. Po przyjęciu owych postanowień, ks. Kostelnyk uroczyście oświadczył, że z tą chwilą zebrani przestają być grekokatolikami, a są prawosławnymi. Po czym przedstawił uczestnikom „soboru” nowych, wyświęconych w Kijowie biskupów Melnyka i Pelweckija, co po raz kolejny potwierdza fakt, że „sobór lwowski” z 1946 r. nie ma żadnej prawno-kanonicznej wartości, bowiem został zorganizowany bez udziału żadnego biskupa greckokatolickiego.


[6] Por. Dijannia soboru Greko-Katolickoj Cerkwi u Lwowi 8-10 bereznia 1946 r., Lwiw 1946, s. 16-46.
[7]W 1949 r. podobny pseudosynod miał miejsce na Zakarpaciu. W komunistycznej Polsce kres działalności ukraińskiej Cerkwi greckokatolickiej jako zorganizowanej całości przyniosła Akcja „Wisła” w 1947 r. Prymas Stefan Wyszyński umożliwił funkcjonowanie Cerkwi greckokatolickiej w ramach struktury administracyjnej Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.



Drugi dzień „soboru” rozpoczął się uroczystą liturgią, w czasie której publicznie ogłoszono likwidację unii i powrót do prawosławia. Po liturgii, odprawiono panichidę za spokój duszy metropolity A. Szeptyckiego, w której podkreślono, że był on prekursorem zjednoczenia z patriarchatem moskiewskim. Po zakończeniu uczestnicy „soboru” postanowili wysłać te legramy do Stalina, do patriarchy Aleksieja i patriarchy konstan tynopolitańskiego Maksymosa. Przyjęto także tekst odezwy do duchowieństwa i wiernych wyjaśniającej motywy zerwania unii.

W kilka dni później założyciele Grupy Inicjatywnej z ks. Kostelnykiem na czele udali się do Kijowa, a następnie do Moskwy, by przedstawić władzom państwowym i kościelnym wyniki „soboru” oraz podziękować za pomoc i troskę o jego przebieg. Ważnym punktem wizyty była m.in. uroczysta liturgia, podczas której współcelebransami patriarchy moskiewskiego byli obaj wyżej wspomniani biskupi. W propagandzie radzieckiej starano się ukazać całą akcję „zjednoczeniową” jako wielki sukces. W takim tonie pisała o „soborze” komunistyczna prasa, dopuszczano się przy tym świadomych manipulacji nawet w interpretacji prawa kanonicznego. W stolicy szef Grupy udzielił wywiadu, w którym zapewnił o dobrowolnym charakterze zjednoczenia z Patriarchatem Moskiewskim. Starał się uzasadnić kanoniczność „soboru”, podkreślając, że w jego obradach brali udział biskupi Melnyk i Pelweckij, nie dodając oczywiście, że byli oni konsekrowani na biskupów prawosławnych a nie greckokatolickich [8].

Od razu po zakończeniu „pseudosoboru lwowskiego” aresztowani zostali wszyscy duchowni, którzy nie podpisali aktu przejścia na prawosławie. Wielu z nich zginęło w więzieniach i łagrach. Bez przesady można powiedzieć, że represje miały charakter masowy, w tej sytuacji argument dobrowolnego pozyskania dla prawosławia nie może być poważnie brany pod uwagę. Ci, którzy zdecydowali się na współpracę z Grupą Inicjatywną, zrobili to (w większości) pod przymusem i w obawie o życie, a w przypadku księży żonatych o los własnych rodzin. Niektórzy sądzili również, że podejmując współpracę z komitetem ks. Kostelnyka, stwarzają dla siebie i wiernych jedyną możliwość pracy duszpasterskiej w warunkach radzieckiej rzeczywistości. Łudzili się, że nadal będą mogli służyć zasadom Ewangelii, ratując społeczności swych parafii przed ateizacją i upadkiem moralnym.

Przeczuwając grożące represje, biskupi jeszcze przed aresztowaniem zdążyli częściowo ustanowić kierownictwo Kościoła greckokatolickiego, mianując lub wyświęcając swych następców. Tuż przed aresztowaniem metropolita Slipyj mianował czterech nowych administratorów UKGK: biskupów Budkę i Czarneckiego, archimandrytę Klemensa Szeptyckiego oraz o. Josyfa deVochta.


[8] Por. G. Kostelnyk, Interwiu, „Żurnal Moskowskoj Patriarchii”nr 4/1946, s. 36-37.


Mimo że duchowieństwo i wierni Kościoła greckokatolickiego, a także Stolica Apostolska, nie uznawały narzuconego przez reżim stalinowski skasowania unii oraz przymusowego nawrócenia grekokatolików na prawosławie, przed ukraińskim Kościołem stanęło realne niebezpieczeństwo likwidacji, ze względu na fizyczną niemożność pełnienia posługi duszpasterskiej. Oczywiście Kościół nie przestał istnieć – życie religijne nie słabło nawet w łagrach. Na Ukrainie wiernym wciąż udzielano sakramentów, a księża bywali w tajemnicy wyświęcani przez biskupów. Znaczna część duchowieństwa przeszła do podziemia, kontynuując działalność duszpasterską. Pozostała część pozostawała w formalnych strukturach Kościoła prawosławnego. Z czasem także część tych, którzy przeszli na prawosławie, zapragnęła tajnie powrócić do Kościoła greckokatolickiego. Faktem jest, że do Kościoła przyjęto z powrotem dziesiątki duchownych. Większość z nich pozostawała w swoich parafiach, duszpasterzując jakoby w cerkwiach prawosławnych.
Okres od likwidacji unii do połowy lat pięćdziesiątych XX w. należał do najcięższych w działalności Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. Zrujnowana została sieć parafialna i instytucje diecezjalne, urzędy kościelne pozostawały bez obsady personalnej, uznani za niepokornych duchowni zostali wtrąceni do więzień bądź poddani różnym szykanom administracyjnym. Do codzienności należało używanie siły fizycznej, podstępnej demagogii, dyskredytowanie walki narodowo-wyzwoleńczej, szerzenie ateistycznej propagandy. To deformowało świadomość religijną społeczeństwa. Główną troską dla oddanych sprawie religii grekokatolików stało się konsekwentne wytrwanie w wierności obrządkowi i zachowanie nadziei na zmianę istniejącej sytuacji [9].

Śmierć Stalina w marcu 1953 r. wraz z postępującą liberalizacją zwiększały możliwości pielęgnowania życia religijnego, co stało się początkiem nowego etapu dla Kościoła greckokatolickiego. W okresie odwilży na Ukrainę powróciło z łagrów i z wygnania wielu duchownych i świeckich. Niestety, osłabienie represji reżimu radzieckiego nie oznaczało oficjalnej rehabilitacji Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Spośród biskupów, którzy do 1946 r. pełnili posługę duszpasterską, z zesłania powrócili jedynie I. Łatyszewski (w 1955 r. do Stanisławowa) i M. Czarnecki (w 1956 r. do Lwowa).

Nowy etap w życiu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego zapoczątkowała Chruszczowska odwilż. W 1963 r., gdy Nikita Chruszczow zgodził się wypuścić metropolitę J. Slipyja na drugą sesję II Soboru Watykańskiego, metropolita zdążył jeszcze w hotelu moskiewskim tajnie wyświęcić redemptorystę, o. Wasyla Wełyczkowskiego, na swego następcę. Dziewięć lat później, w lutym 1972 r., gdy bp. Wełyczkowskiego wysiedlono do Jugosławii, przekazał on władzę locum tenens bp. Włodzimierzowi Sterniukowi. Władyka W. Sterniuk stał u steru Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie prawie 20 lat, aż do powrotu ordynariusza lwowskiego, kardynała Myroslawa Iwana Lubaczywskiego z emigracji w Rzymie w marcu 1991 r.


[9] B. Gudziak, O. Turij, Hierarchia i duchowieństwo Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w podziemiu, w: Polska-Ukraina 1000 lat sąsiedztwa, s. 311-338.


Decydujące znaczenie dla Kościoła miały zmiany polityczne w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, w wyniku których wszystkie społeczności chrześcijańskie uzyskały wreszcie wolność religijną. Z chwilą przywrócenia, na początku lat dziewięćdziesiątych legalnego statusu, Kościół zaczął się ponownie organizować i pełnić swą posługę na Ukrainie. Pierwszy synod biskupów odrodzonego Kościoła greckokatolickiego obradował we Lwowie w maju 1992 r. pod przewodnictwem kardynała Myroslawa Iwana Lubaczywskiego. Dalsza organizacja Kościoła postępowała podczas corocznych synodów biskupów.
Obecnie Kościół greckokatolicki jest drugim co do liczebności Kościołem na Ukrainie. Liczy ok. 4 mln wiernych na Ukrainie oraz 5,5 mln poza jej granicami. W 2005 r. Kościół miał: 1207 zakonników w 93 klasztorach męskich i żeńskich oraz w 14 misjach, 2103 duchownych, w tym 32 biskupów, 3240 parafii, 13 własnych zakładów oświatowych, w tym Ukraiński Uniwersytet Katolicki (Lwów), 1186 szkół niedzielnych, 27 periodyków, trzy wydawnictwa. Zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego jest obecnie arcybiskup większy kijowsko-halicki Lubomir kard. Huzar.

Kościół ukraiński w jego greckokatolickiej postaci przeszedł na Ukrainie i poza jej granicami ciernistą drogę. W czasach nowożytnych był bardzo ściśle związany z dążnością narodu ukraińskiego do samodzielności kulturowej, językowej i państwowej. Będąc w pełnej komunii z Rzymem, ma do spełnienia podwójną misję: z jednej strony winien w sposób widoczny zachowywać w Kościele katolickim tradycję wschodnią, z drugiej zaś, sprzyjać spotkaniu różnych tradycji, dając przy tym świadectwo nie tylko ich wzajemnego uzupełniania się, lecz także głębokiej jedności w różnorodności.

Według myśli papieża Benedykta XVI, przekazanej w liście do kard. Huzara w sprawie „pseudosoboru” lwowskiego 1946 r., owe wyżej wspomniane dzieje historyczne ukazują, że mimo ciężkich prób i cierpień Opatrzność Boża nie pozwoliła, by znikła ta wspólnota, która w ciągu wieków uważała się za prawną i żywą część składową tożsamości narodu ukraińskiego. Kościół greckokatolicki własnym przykładem nadal świadczył, że Kościół Chrystusowy jest jeden, święty, powszechny i apostolski. To właśnie z tego Kościoła, oczyszczonego przez prześladowania, wypłynęły strumienie wody żywej nie tylko dla katolików ukraińskich, lecz także dla całego Kościoła katolickiego na świecie. Trwając na drodze wiary, każdego dnia, we wspólnocie z następcami apostołów, których widzialną jedność zapewnia następca Piotra, ukraińska wspólnota katolicka potrafiła zachować żywą i świętą Tradycję w całej jej pełni.

W 60. rocznicę „soboru” lwowskiego obecny synod UKGK z Lubomyrem Huzarem na czele skierował specjalne przesłanie do hierarchów prawosławnych na Ukrainie, jak również do patriarchy moskiewskiego Aleksego II. Znalazło się tam wezwanie, by pamiętając o tych bolesnych wydarzeniach, w duchu prawdy i wznosząc się ponad uprzedzenia i poczucie krzywdy, nawzajem wyciągnąć do siebie ręce. W tym duchu pojednania i nawoływania do zgody utrzymane są oba listy kardynała do władyków prawosławnych, zarówno kanonicznych (Patriarchat Moskiewski), jak i o nieuregulowanym statusie niekanonicznym (Patriarchat Kijowski i Autokefaliczny).


Doświadczenie niedawnej historii Ukrainy ukazało, że jest to przede wszystkim męczeństwo za wiarę w Chrystusa, świadectwo wiary, które przekracza granice podziałów kościelnych i otwiera oczy na problemy współczesności. Obok wyrazów radości ze zwycięstwa pojawia się głęboka refleksja nad przyszłością.
Obok skutków przemian społeczno-politycznych na Ukrainie, UKGK doświadcza konsekwencji zmian cywilizacyjnych w świecie.

Nowe prądy niosą wiele cech pozytywnych, ale też wiele zagrożeń dla społeczności, nie zawsze przygotowanej na zmiany. Dotyczą one zarówno państwa, społeczeństwa jak i Kościoła. Problem duchowej próżni społeczeństwa postsowieckiego potęguje zagrożenie, jakie niesie model laickiego życia. Dlatego przedmiotem szczególnej troski hierarchii są nowe pokolenia i przyszłość Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. Dzisiaj Kościół na nowo staje wobec niebezpieczeństwa zbyt powierzchownej relacji do świata. Niedawne doświadczenia stanowią wielką szkołę i skarbnicę mądrości, udowadniają, że trudności i cierpienia są niezbywalną częścią jego rzeczywistości. Kiedyś metropolita Slipyj zauważył, że istnieje w Kościele coś, co musi być spełnione przez cierpienie i śmierć, i co przynależy do jego istoty. Ten kenotyczny wymiar Kościoła łączy się z tym, czego Odkupiciel dokonał w czasie męki na krzyżu. Tajemnica zmartwychwstania tego nie niweczy, a przeciwnie dopełnia. Tak rozumiana kenoza Chrystusa jest i będzie obecna w Kościele aż do końca czasów [10].

Wymiar kenotyczny życia Kościoła greckokatolickiego pozostaje ważny i aktualny również dzisiaj. W zmieniających się warunkach, jako ważny czynnik w kształtowaniu się tożsamości Kościoła, wymaga nieustannej interpretacji. Świadomość uczestnictwa w tym, jakże ważnym, aspekcie zbawienia dopełnia braki w wybiórczej praktyce codziennego życia i mobilizuje do przyjęcia całościowej wizji wiary chrześcijańskiej. Jest ona przede wszystkim naśladowaniem życia Chrystusa we wszystkich jego wymiarach. Także w wymiarze cierpienia i umierania.

Dzisiaj istnieje potrzeba ukazania ludziom postkomunistycznej Ukrainy w całej pełni drogi Kościoła, jako drogi Chrystusa. Kościół opuścił katakumby z poczuciem odzyskanej wolności i moralnego zwycięstwa, i jest znakiem ocalenia godności człowieka. Nie wolno zapomnieć o tym, co najważniejsze – kenoza Kościoła dokonała się dzięki heroicznej wierze ukraińskich chrześcijan. Bez odniesienia do Chrystusa, cierpienie i śmierć nie mają usprawiedliwienia ani utożsamienia z żadnymi, czysto ludzkimi celami: tylko wiara ukazuje ich sens i wiąże cierpienie i śmierć z Bogiem.

W sytuacji wolności i pokoju pojawia się pokusa utożsamienia wiary z wszelkimi możliwymi dobrami ludzkimi, a to może prowadzić do niezrozumienia istoty posłannictwa Kościoła. Trzeba z przykrością stwierdzić, że młode społeczeństwo Ukrainy jest środowiskiem ideowo zróżnicowanym. Podział dotyka sfery religijnej tych, którzy wiarę ocalili, i tych, którzy opowiadają się za laickim stylem życia.


[10] Por. J. Slipyj, Pastirskie posłania mitr. Josifa Pisla 1946 r., w: I. Homa, B. Prach (red.), Słowo Patriarcha Josifa. Dokumienty. Materiały. Switliny. 1917-1984, Lwiw 2003, s. 99-110.



Bólem napawa fakt, że mimo tylu tragicznych doświadczeń nie ma zrozumienia, że źródłem wszelkiego zła jest zapomnienie o Bogu. Złożoność tej sytuacji domaga się od hierarchii i wszystkich wierzących autentycznego życia wiarą. Dlatego działania Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego mają na celu przypominanie o chrześcijańskich korzeniach ukraińskiej kultury i roli Kościoła w nowoczesnym państwie. O tym, że od historycznych początków Rusi najwyższy hierarcha był stróżem wiary i ojcem narodu. Dzisiaj Kościół musi uwzględniać potrzebę konsolidacji wysiłków wszystkich wierzących mieszkańców Ukrainy. Tu szczególna rola przypada spadkobiercom tradycji historycznego Kościoła kijowskiego. Jednak, aby Kościół na Ukrainie był bardziej wiarygodny, nie może być Kościołem podzielonym. W odnowę życia religijnego muszą być włączeni wszyscy wierzący.

Nie wolno skupiać się wyłącznie na przeszłości, nie można ciągle oglądać się, trzeba iść naprzód, otwierać się na współpracę i kontakty z innymi, również z prawosławnymi. Oczekujemy też jakiegoś gestu od Kościoła prawosławnego. Przecież to, co zrobiono we Lwowie w 1946 r., to był „czysty”, zwyczajny prozelityzm. Patriarchat Moskiewski zarzuca publicznie prozelityzm katolikom, zapominając o własnych działaniach tego typu. Pod karabinami rządowymi, w obecności biskupów prawosławnych i kilku odstępców greckokatolickich, bo za takich trzeba uznać księży Gabriela Kostelnyka, Michała Melnyka i Antoniego Pelweckija, zniszczono Kościół greckokatolicki.

Najważniejszym problemem jest jednak właściwe korzystanie z wolności, którą odzyskano za cenę ogromnych cierpień. Wolność to nie tylko dar, przez który człowiek się w pełni urzeczywistnia i wypowiada, wyrażając w nim całą swoją głęboką godność osobową jako Bożego stworzenia. Wolność to swoistego rodzaju scintilla Dei – iskra Boża stale żarząca się w ludzkim sercu i przypominająca o stworzeniu człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Nie można dopuścić do marnowania jej wartości przez utylitaryzm, hedonizm i konsumpcjonizm, tak częste w dzisiejszej kulturze. Sytuacja wolności wymaga nowego podejścia: podjęcia religijnej i moralnej odnowy.

Wolność ta powinna również pogłębić postawę współodczuwania wyznaniowego (sympatheia), byśmy już wszyscy jako wolni czynili prawdę w miłości. Mówiąc językiem biblijnym, trzeba sprawić, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi (Ef 4,15). Dlatego należy się zastanowić, jak praktycznie realizować ekumenizm w dzisiejszych realiach istniejących napięć międzywyznaniowych na Ukrainie. Powinniśmy uświadomić sobie ze wzmożoną siłą niezaprzeczalny fakt wyznaniowy, iż jako chrześcijanie nie wierzymy przecież w „Innego”, choć zwykliśmy wierzyć „inaczej”.

P.S.
W Warszawie działają obecnie dwie cerkwie greckokatolickie. Jedna z nich, zbudowana w latach 1781-1784 wg klasycystycznego projektu Dominika Merliniego, znajduje się przy ul. Miodowej i jest zarazem siedzibą zakonu o. Bazylianów. Druga została uruchomiona kilka lat temu z powodu coraz większej liczby osób wyznania grekokatolickiego znajdujących się w Warszawie i jest afiliowana przy kościele o. Augustianów w Łomiankach pod Warszawą.

***


IHOR SZABAN, ur. 1975, dr, absolwent Instytutu Ekumenicznego KUL, wykładowca Lwowskiej Akademii Sztuk Pięknych i Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu (Instytut Katechetyczno-Pedagogiczny). Mieszka we Lwowie.