Księża, którzy odchodzą – księża, którzy wracają

Gianpaolo Salvini SJ

publikacja 19.09.2007 08:45

W mediach często mówi się o duchownych, niestety, przede wszystkim dlatego, by przedstawić fakty skandalizujące lub napiętnować zbyt surową postawę Kościoła. Stosunkowo rzadko mówi się o osobistej trosce Kościoła, jaką ten wykazuje wobec duchownych. Przegląd Powszechny, 9/2007

Księża, którzy odchodzą – księża, którzy wracają




W mediach często mówi się o duchownych, niestety, przede wszystkim dlatego, by przedstawić fakty skandalizujące lub napiętnować zbyt surową postawę Kościoła, z jaką spotykają się będący jego częścią księża. Stosunkowo rzadko mówi się o osobistej trosce Kościoła, jaką ten wykazuje wobec duchownych. Należy przypomnieć, iż taka pasterska postawa stanowi fundamentalny wymiar Kościoła, który powinien zawsze naśladować Chrystusa gotowego zająć się każdym cierpiącym i potrzebującym.

Zagadnieniem niezwykle delikatnym i często poddawanym krytyce jest problem celibatu, którego Kościół wymaga od duchownych obrządku łacińskiego, i, według niektórych, stanowiącego relikt przeszłości, źródło niepotrzebnych cierpień i przyczynę znacznej części problemów, z jakimi boryka się dzisiejszy Kościół. Za każdym razem, gdy jakiemuś organowi prasowemu uda się wejść w posiadanie informacji o duchownym, który porzucił swoją misję lub żyje niezgodnie z jej zasadami, można być pewnym, że wiadomość ta natychmiast zostanie podana do publicznej wiadomości, wzbudzając wśród czytelników zgorszenie a także rozgoryczenie wobec Kościoła, obstającego w obronie „bezsensownych” przepisów.

Jaka jest dzisiaj sytuacja tych, którzy porzuciwszy stan duchowny – co zwykle niesie za sobą wiele cierpienia – proszą o ponowne przywrócenie ich do misji kapłańskiej? Kim są i ilu ich jest? Ponieważ na ten temat często krążą nieprawdziwe dane, chcielibyśmy przedstawić właściwe informacje o zjawisku odchodzenia od kapłaństwa, jak i rzadziej poruszanym, czyli przywrócenia do misji kapłańskiej tych, którzy porzucili swoją służbę. Jest to, według naszego pojęcia, dziedzina, gdzie w sposób zrozumiały objawia się życzliwość oraz troska Kościoła, a dokładniej „macierzyńskie oddanie” Kościoła, jakże rzadko dziś ukazywane.


Odejścia


Nie istnieje dokładna statystyka pozwalająca ustalić liczbę duchownych, którzy porzuciwszy służbę, weszli w związek małżeński. Na podstawie danych dostarczonych do Watykanu przez diecezje, od 1964 do 2004 r. urząd kapłański porzuciło 69 063 duchownych. Od 1970 do 2004 r. 11 213 duchownych ponownie podjęło służbę. Z tego wynika, iż żonatych duchownych nie może być dzisiaj więcej niż 57 000. Prawdopodobnie jest to mniejsza liczba, ponieważ w ciągu 40 lat część z nich zmarła. Dane mówiące o 80-100 tys. eksduchownych podawane przez prasę oraz organizacje zrzeszające żonatych księży [1] nie mają więc podstaw.



[1] Istnieje wiele stowarzyszeń, zwłaszcza w Europie, zrzeszających żonatych księży. W Internecie jest ich zarejestrowanych 21. Możemy je podzielić na dwie duże grupy: pierwsza reprezentowana jest przez organizacje skupiające księży, którzy, otrzymawszy lub nie dyspensę, wstąpili w związek małżeński. Organizacje te są często spotykane przede wszystkim w Austrii (np. Priester ohne Gemeinden für Gemeinden ohne Priester – Księża bez Wspólnoty dla Wspólnot bez księży), w Niemczech (jak np. Vereinigung katholischer Priester und ihrer Frauen – Stowarzyszenie księży katolickich i ich żon) oraz w Holandii. Druga grupa organizacji zajmuje się duchownymi, którzy sprawują jeszcze swoją służbę kapłańską, ale utrzymują ukryty stosunek z kobietą. W tym przypadku stowarzyszenie zajmuje się przede wszystkim kobietą i dziećmi, oferując im wsparcie. Przykładem jest szwajcarskie stowarzyszenie ZöFra (Association des femmes touchées par le célibat des prêtres). Niektóre z tych organizacji pozostają w kontakcie z diecezjami.




Dziś proporcjonalnie liczba odstąpień od pełnienia funkcji duchownego lekko wzrasta, ale jest nieporównywalnie niższa w stosunku do odnotowywanej w latach siedemdziesiątych XX w. W okresie 2000 do 2004 r., każdego roku średnio 0,26% duchownych opuściło swoją służbę, czyli w ciągu pięciu lat było to 5383 księży. Jednocześnie wzrasta liczba tych, którzy proszą o przywrócenie do służby kapłańskiej. Z 1076 duchownych, którzy każdego roku opuszczają służbę, 554 wnosi o dyspensę ze zobowiązań wynikających ze stanu duchownego: chodzi tu o celibat oraz odmawianie brewiarza [2]. Spośród pozostałych 522 duchownych, 74 wraca do pełnionej wcześniej służby. Można zauważyć, że 40% podań o dyspensę pochodzi od duchownych przynależących do zakonów bądź kongregacji religijnych. Od 1 sierpnia 2005 r. 16% podań o dyspensę pochodzi od diakonów. W okresie 2000-2004 odnotowano 2240 duchownych, których obecna sytuacja pozostaje nieznana.

Bardziej precyzyjne dane dotyczące poszczególnych lat pokazują, iż w 2000 r. zarejestrowano 930 przypadków odejścia od służby kapłańskiej, podczas gdy 89 osób zostało ponownie przyjętych. Udzielono 571 dyspens, z których 68 przed ukończeniem 40. roku życia i 39 w momencie śmierci. Liczba dyspens udzielonych diakonom wynosiła 112. W ciągu kolejnych pięciu lat liczby te nieco wzrosły. W 2002 r. było 1219 opuszczeń służby kapłańskiej oraz 71 przyjęć ponownych; udzielono 550 dyspens, z których 19 przed ukończeniem 40. roku życia oraz 31 w momencie śmierci; 98 dyspens udzielono diakonom. W 2004 r. było 1081 opuszczeń służby kapłańskiej i 56 ponownych przyjęć; 476 dyspens udzielonych duchownym, z czego 27 przed ukończeniem 40. roku życia i 6 w momencie śmierci. Od 1 sierpnia 2005 r. do 20 października 2006 r. Kongregacja Duchowieństwa otrzymała 804 podania o dyspensę, łącznie z podaniami wniesionymi przez diakonów. Włączając 100 postępowań toczących się przy Kongregacji ds. Sakramentów, pochodzenie podań przedstawia się w następująco: 185 ze Stanów Zjednoczonych, 119 z Włoch, 60 z Hiszpanii, 59 z Brazylii, 52 z Polski, 48 z Meksyku, 32 z Niemiec, 31 z Filipin, 29 z Argentyny, 27 z Indii, 26 z Francji, 23 z Irlandii, 22 z Kanady itd. Mowa jest tu o paru Kongregacjach watykańskich, gdyż aż do 1988 r. organem kompetentnym w sprawach dyspensy była Kongregacja ds. Doktryny Wiary; potem kompetencje te przejęła Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów; od 2005 r., z woli Ojca Świętego, ostatecznie sprawami tymi zajmuje się Kongregacja Duchowieństwa.

Motywy odejść, przynajmniej te deklarowane, są różne. Przyczyną podawaną w większości podań o dyspensę jest niestabilność uczuć oraz inne czynniki, które w sposób praktycznie nieodwracalny zmieniają sytuację wielu duchownych. Nie brak też przypadków takich jak kryzys wiary, konflikty z przełożonymi, trudności z zaakceptowaniem magisterium Kościoła, depresje oraz ograniczenia wynikające z charakteru danej osoby. Średnio (pamiętając o ograniczeniach tej miary) odejście następuje po 13 latach pełnionej służby. Są to często osoby przyjęte do zakonu w wieku 28 lat, a więc mające 50 lat w momencie składania wniosku o dyspensę, gdyż zazwyczaj długo zwlekają z podjęciem takiej decyzji. 50,2% osób, które wnoszą o dyspensę, zawarło wcześniej cywilny związek małżeński, 14,5% współżyje z inną osobą, a 35,2% żyje samotnie.



[2] W przeszłości sytuacja była odmienna od dzisiejszej, także z powodu bardzo sztywnych przepisów obowiązujących aż do 1964 r. Normy te stały się potem łagodniejsze, a po 14 X 1980 r. znów nieco się zaostrzyły. Oczywiście prawo odzwierciedla się w liczbie wniesionych i pozytywnie rozpatrzonych wniosków o dyspensę w różnych okresach. Przed 1980 r. liczba udzielonych dyspens stanowiła 95%; od tej pory liczba podań zmalała o jedna trzecią. Od 1914 do 1963 r. złożono 810 podań o dyspensę, 315 z nich zostało przyjętych a 495 rozpatrzono negatywnie. Od 1964 do 1988 r. złożono 44 890 podań, z czego 39 149 przyjęto a 5741 odrzucono. W sumie przyjęto 39 464 i odrzucono 6236 podań spośród 45 700 wniosków, jakie napłynęły do Kongregacji ds. Doktryny Wiary.






Mając na uwadze przypadki podań o dyspensę wniesione począwszy od 2000 r., można stwierdzić, że większość duchownych, którzy opuścili służbę kapłańską, znalazło godne zajęcie w rozlicznych dziedzinach. Prawie wszyscy mają zatrudnienie lub prowadzą działalność zawodową i nie wymagają pomocy. Wielu z nich zostało zatrudnionych przez biskupów, by pełnić funkcje przy Kościele i, po otrzymaniu dyspensy, nauczać religii lub też w innej formie pracować dla instytucji będących pod zwierzchnością Kościoła. Nie brak też przypadków eksduchownych, którzy prowadzą ważną działalność związaną z kształceniem i wychowaniem młodzieży lub bieżącym nauczaniem przedstawicieli duchowieństwa. Powstały również stowarzyszenia czy organizacje (pozostające, oczywiście, poza oficjalną strukturą i niemające akceptacji Kościoła), które, zrzeszając żonatych księży, oferują ich usługi tym, którzy się o to zwrócą: chodzi tu np. o wiernych, którzy z powodu nieuregulowanej sytuacji własnej lub wygody nie chcą korzystać z usług zwykłego duchownego [3].

W końcu istnieje też nieliczna grupa duchownych, którzy po opuszczeniu służby odczuwają brak uprzednio pełnionych funkcji oraz silną potrzebę ponownego podjęcia misji, do której zostali wcześniej powołani i przygotowani. Wielu z nich wywiera presję, by ponownie zostać przyjętymi do stanu duchownego, ale bez spełnienia warunku o rezygnacji z życia żonatego duchownego, a więc żądając zaistnienia sytuacji, na jaką Kościół nie może się zgodzić bez przeprowadzenia zmian w prawie o celibacie. Wielu z nich szuka możliwości pełnienia służby kapłańskiej w Kościołach protestanckich bądź w sektach.


Żonaci księża w Kościele


W Kościele katolickim zawsze byli obecni żonaci mężczyźni, którzy zgodnie ze wszelkimi zasadami zostali wyświęceni na duchownych i pełnią służbę kapłańską: są to księża obrządku wschodniego. Ta praktyka, tradycyjnie obecna we wschodnich Kościołach prawosławnych jak i katolickich, została potwierdzona przez II Sobór Watykański. Również w Kościele obrządku łacińskiego działają żonaci duchowni, którzy zgodnie z obowiązującymi przepisami w pełni wykonują swoją kapłańską posługę. Chodzi tu o duchownych, którzy z Kościoła anglikańskiego, lub innych Kościołów czy grup wyznaniowych, przeszli na łono Kościoła katolickiego. Są też żonaci księża obrządku wschodniego, którzy, jak już wspomnieliśmy, zawsze byli obecni, ale dotychczas nie wychodzili poza obszar obrządku wschodniego, gdzie sprawowali swoją misję kapłańską obok duchownych obrządku prawosławnego lub innego niż katolicki, nie wzbudzając przy tym żadnych kontrowersji w swoich wspólnotach. Dzisiaj niektórzy przedstawiciele żonatych duchownych katolickich obrządku wschodniego emigrują do miast na Zachodzie, gdzie przyjmowani są przez biskupów, którzy, wobec braku księży, powierzają im wakujące parafie. Wierni oraz miejscowi duchowni z pewnym zmieszaniem obserwują nowe zjawisko, do którego nie zdążyli się jeszcze przyzwyczaić.



[3] Spośród tych stowarzyszeń, choć niektóre wydają się paradoksalne, możemy dać przykład organizacji dość aktywnej w Stanach Zjednoczonych: Rent a priest (Wynajem księży). Skupia ona 167 duchownych podzielonych na dekanaty pokrywające całe terytorium kraju. Ma również ok. 15 członków w Niemczech, 5 w Kanadzie i kilkoro innych rozsianych po świecie.



Dyscyplina w Kościele


Jak wiadomo, Kościół rzymskokatolicki zachował i zamierza w pełni zachować zasadę celibatu duchownych, jako warunek dla każdego katolika z własnej woli wyświęconego na księdza i który to warunek osoba ta świadomie przyjmuje w momencie wstąpienia do stanu duchownego. Kościół katolicki uważa zasadę celibatu za niezwykle ważny „charyzmat” dla swojej działalności i utrzymuje, iż prawo to, utrwalone na przestrzeni wieków, nie może aktualnie zostać zmienione ani też zniesione. Pierwsze prawo o celibacie, które zastępowało wcześniejszą praktykę, pochodzi z IV w. i jest zawarte w kanonie 33 Soboru w Elwirze, który odbył się w Hiszpanii ok. 306 r. Jego rozszerzenie na cały Kościół obrządku łacińskiego sięga soborów ekumenicznych w Lateranie (odpowiednio 1123 i 1139 r.), które uznawały za nieważny związek małżeński duchownego z wyższymi święceniami kapłańskimi. Aż do tej pory taki związek małżeński, choć niezgodny z normami moralnymi, był ważny. W rzeczywistości przepis ten był celem wielowiekowych i nieustannych wysiłków Kościoła, który, rozumiejąc wartość i znaczenie celibatu, starał się wprowadzić oraz narzucić związane z tym normy. Sobór Trydencki ograniczył się do potwierdzenia tego prawa, nadając mu jeszcze bardziej czytelną formę.

Od tego momentu Kościół, nawet w ostatnich czasach, zawsze potwierdzał tę zasadę, o której II Sobór Watykański pisze: Doskonała i nieustanna wstrzemięźliwość, zalecana przez Chrystusa Pana ze względu na Królestwo Niebieskie (...) nie jest wymagana przez samą naturę kapłaństwa, ale niesie wiele pożytków i jest stosowne dla stanu duchownego i dlatego ten przenajświętszy synod ponownie ustanawia i zatwierdza to zarządzenie w odniesieniu do osób przeznaczonych do prezbiteriatu [4]. W 1971 r. Synod biskupów potwierdził to zarządzenie [5]. W 1990 r. na zakończenie Synodu, Jan Paweł II, odnosząc się do propozycji nr 11 uchwalonej przez Ojców Synodalnych, potwierdził znaczenie celibatu kapłańskiego tak pisząc w Postsynodalnej Adhortacji „Pastores dabo vobis”: Synod, będąc przekonanym, że doskonała czystość w celibacie kapłańskim jest charyzmatem (...), chce potwierdzić ponad wszelką wątpliwość, iż niezmienną wolą Kościoła jest utrzymać prawo, zgodnie z którym od kandydatów do święceń kapłańskich w obrządku łacińskim wymaga się dozgonnego i dobrowolnego celibatu (nr 29).



[4] Presbyterorum ordinis, nr 16.
[5] Jak wiadomo, podczas Synodu z 1971 r. została poddana dyskusji kwestia tzw. viri probati, czyli święcenia żonatych mężczyzn, co jest systematycznie proponowane jako rozwiązanie ważnego problemu, jakim jest brak duchownych w niektórych krajach. Większość Ojców Synodalnych uznało, iż z wyjątkiem decyzji Ojca Świętego, święcenia żonatych mężczyzn są niedopuszczalne, nawet w wyjątkowych przypadkach. Ograniczamy się do zasygnalizowania tego problemu, jako iż nie jest on tematem tego artykułu.





Bez potrzeby powtarzania ogólnodostępnych argumentów, chcemy tylko przypomnieć, że Kościół zawsze uważał celibat za dar Ducha Świętego, który umożliwia osobie żyjącej w tym stanie intymną relację z Chrystusem i z Kościołem. Rzeczywiście, celibat wybrany ze względu na Królestwo Boże, pozawala osiągnąć szczególną jedność z Chrystusem, któremu oddaje się siebie z całą miłością i przy bezgranicznym poświęceniu Kościołowi i jego misji w świecie. Celibat ma również wartość „eschatologiczną”, gdyż poprzedza w historii ostateczny stan, jaki znajdziemy w królestwie Bożym, gdzie nie będą się żenić, ani za mąż wychodzić (Mt 22,30). Celibat jest więc też znakiem i świadectwem wobec świata, choć pozostaje jednocześnie tajemnicą wiary, źródłem napięć duchowych i wyborem, którego mądrość pozostaje niezrozumiała dla tych, którzy nie postrzegają go w świetle nauki Ewangelii. Dlatego też dla Kościoła celibat jest czymś więcej, niż tylko prawem, niż normą dyscyplinarną, która wraz z następującymi przemianami mogłaby zostać zniesiona [6].


Odzyskiwanie żonatych księży


Poruszając temat „odzyskiwania” żonatych księży (choć termin ten nie jest może zbyt szczęśliwy), należy wyodrębnić różne przypadki i wyjaśnić, o czym dokładnie będzie mowa. Po pierwsze mamy tu do czynienia z przypadkiem byłych duchownych anglikańskich lub luterańskich, którzy przechodząc na łono Kościoła katolickiego, proszą o wyświęcenie na kapłanów przy jednoczesnym pozwoleniu na kontynuację dotychczasowego pożycia małżeńskiego i rodzinnego. Udzielanie takiego pozwolenia jest praktyką od czasów Piusa XII. Dzisiaj mamy jednak do czynienia nie z pojedynczymi przypadkami, ale z kilkuset pastorami anglikańskimi, w znacznej części żonatymi, którzy poprosili o możliwość wstąpienia w szeregi duchownych katolickich, gdyż nie akceptują niektórych wyborów dokonanych przez ich Kościół, a zwłaszcza decyzji o dopuszczeniu kobiet do funkcji kapłańskich. Tego typu prośby mają miejsce jeszcze dzisiaj i zazwyczaj są życzliwie przyjmowane [7]. Średnia wynosi 7-8 rocznie. Liczba podań, jakie napłynęły w ostatnich latach, wynosiła odpowiednio 12 w 2004 r., 9 w 2005 r. i 13 w 2006 r.

Istnieją również księża, którzy opuściwszy misję kapłańską ożenili się, ale, wolni od zobowiązań małżeńskich, proszą o ponowne przyjęcie do służby. Jeśli kiedyś chodziło jedynie o pojedyncze przypadki, to dziś jest ich znacznie więcej. Dlatego też Kościół zmodyfikował swoje prawodawstwo tak, by lepiej towarzyszyć w życiowej drodze tym, którzy poświęcili swoje życie w jego służbie, by następnie podjąć odmienną decyzję. Ustanowiono nowe procedury, które oferują „przychylnym” biskupom (jak jest to określane w języku kanonicznym) odpowiednie wytyczne i w większości przypadków sprawa kończy się udzieleniem papieskiej dyspensy.



[6] Co nie zmienia faktu, iż niektóre pobudki, które w przeszłości wpłynęły na wprowadzenie norm kościelnych, mogą dzisiaj nie mieć już znaczenia lub być nieaktualne. Przykładem może tu być chęć uczynienia duchowieństwa bardziej niezależnym od przychylności książąt lub lokalnych władców (np. by bronić słabszych) przez ustanowienie systemu beneficjów w celu utrzymania proboszczów; dobra te zostałyby utracone, gdyby ksiądz miał dzieci, między które mógłby rozdzielić w spadku posiadany majątek. Również koncepcja „nieczystego” w minionych wiekach często kojarzona była ze sferą seksualną: kapłan, ze względu na powierzone mu zadania, a przede wszystkim ze względu na sprawowanie Eucharystii, musiał pozostać „czysty”, a zatem zalecana była wstrzemięźliwość seksualna.
[7] W sprawie wypowiada się też Deklaracja In June Kongregacji ds. Doktryny Wiary (1 IV 1981, Enchiridion Vaticanum, t. 7, 1212) precyzując jednak, iż „wyjątek od normy celibatu jest dopuszczalny w przypadku tych pojedynczych osób i nie może być rozumiany jako zmiana w postawie Kościoła wobec znaczenia celibatu duchownych, który to pozostaje normą dla przyszłych kandydatów do kapłaństwa”.




W latach 1967-2006, a więc jeszcze w okresie, gdy sprawy rozpatrywała Kongregacja ds. Wiary, odnotowano 438 próśb o ponowne przyjęcie. Pozytywnie rozpatrzono 220 z nich, 104 – negatywnie, natomiast 114 oczekiwało na uzupełnienie dokumentacji. Aby móc wnieść o ponowne przyjęcie do służby kapłańskiej, oprócz podania zainteresowanego potrzebna jest deklaracja „przychylnego” biskupa lub wyższego przełożonego religijnego, który zadeklarowałby swoją wolę osadzenia tej osoby w swojej diecezji (lub przyjęcia do swojego seminarium po złożeniu ślubów tymczasowych), dając tym samym gwarancję, iż nie występuje niebezpieczeństwo zgorszenia w przypadku przyjęcia wniosku. Składający wniosek musi być wolny zarówno od zobowiązań wynikających z sakramentu małżeństwa, jak i od obowiązków cywilnych wobec żony oraz nieletnich dzieci. Warunek ten zakłada, iż dzieci muszą być pełnoletnie, niezależne finansowo i nie mieszkają razem z ojcem. Jeśli kandydat był żonaty, musi dostarczyć zaświadczenie o śmierci współmałżonki lub orzeczenie o nieważności małżeństwa. Poza tym wymaga się, by wiek osoby był, zgodnie z rozsądkiem, niezbyt zaawansowany, a także wymagane są zeznania wiernych świeckich i duchownych świadczące, iż kandydat nadaje się do ponownego przyjęcia kapłaństwa. Niezbędne jest też co najmniej sześciomiesięczne przygotowanie z zakresu teologii. W końcu, w przypadku byłego księdza, który wnosi o ponowne osadzenie go w diecezji, wymagane jest zaświadczenie o braku przeszkód wydane przez uprzedniego przełożonego duchownego.

Jak widać, praktyka Kościoła, bez potrzeby modyfikacji obowiązującego prawodawstwa w zakresie celibatu, uległa szerokim zmianom i wychodzi dziś na przeciw potrzebom osób, które z różnych przyczyn opuściły swoją służbę, a teraz pragną podjąć ponownie misję, do której zostały przez lata przygotowane i której wartość oraz znaczenie wciąż dostrzegają. Obowiązująca dawniej sztywność zasad, które w sposób jednoznaczny osądzały i potępiały każde odejście od kapłaństwa, została złagodzona przez pasterską praktykę, z pewnością bardziej wyrozumiałą i „macierzyńską”. Świadczy o tym fakt, iż (szczególnie w czasach Pawła VI) dyspensa udzielana jest każdemu, kto pragnie opuścić pełnioną służbę z powodu przeżywanego kryzysu wewnętrznego lub zorientuje się, po bolesnych przemyśleniach, iż wybrał drogę, do której po prostu się nie nadaje lub na którą został niewłaściwie skierowany. Ta nowa postawa pasterska, jeśli zachodzą ku temu przesłanki kanoniczne i kapłańskie, objawia się również w stosunku do osób, które odkryły ponownie swoje pierwotne powołanie i chcą na nowo podjąć misję kapłańską. W tym kontekście dość znaczący jest fakt, iż w ciągu 30 lat zostało ponownie przyjętych do pełnienia służby kapłańskiej 11 213 duchownych, którzy z różnych przyczyn odeszli od kapłaństwa. Jest oczywiste, iż każde odejście od kapłaństwa jest dla Kościoła wydarzeniem ważnym i bolesnym. W pewnym sensie jest to akt poddania się, upadek życiowego planu oddania wszystkiego Panu, który nie mógł się spełnić pomimo mocnych postanowień.

Dlatego, mimo całego szacunku dla tych, którzy, gdy zrozumieli, iż nie nadają się do życia w stanie duchownym, postanawiają w najlepszy sposób służyć Panu, obierając inną drogę życiową, powrót do służby kapłańskiej nie może nie cieszyć całego Kościoła, który odzyskuje osobę gotową na całkowite oddanie na rzecz wspólnoty kościelnej oraz sprawie Ewangelii.



W oryginale artykuł ukazał się w „La Civiltà Cattolica” nr 3764/2007, s. 148-155. Tłumaczyła Zofia Koprowska.

***

GIANPAOLO SALVINI SJ, ur. 1936, redaktor „La Civiltà Cattolica”. Mieszka w Rzymie.