Oswoić starość

Piotr Błędowski

publikacja 05.10.2008 11:25

Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, przyjrzeć przechodniom na ulicy, zajrzeć do sklepu, by zauważyć, że wśród nas jest coraz więcej osób starszych. Przegląd Powszechny, 10/2008

Oswoić starość



Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, przyjrzeć przechodniom na ulicy, zajrzeć do sklepu, by zauważyć, że wśród nas jest coraz więcej osób starszych. Starość, będąca dawniej przywilejem nielicznych, dziś staje się zjawiskiem powszechnym. Mamy w Polsce blisko 6 mln osób w wieku poprodukcyjnym. W całej Europie odsetek ludzi starych będzie się systematycznie powiększał. Rodzi to poważne konsekwencje ekonomiczne oraz społeczne, których nie zawsze jesteśmy świadomi. Starość kojarzy nam się nierozerwalnie z końcowym okresem w życiu człowieka. Nie zawsze jednak dostrzegamy, że ten okres trwa coraz dłużej, przestał być jednorodny i od dawna nie łączy się wyłącznie z samymi kłopotami i nieszczęściami.

Kiedy w 1889 r. w Niemczech, jako pierwszym kraju na świecie, wprowadzano ubezpieczenie emerytalne, wydawało się, że problem zapewnienia egzystencji na starość został raz na zawsze rozwiązany. Emeryturę (której wysokość miała zapewnić raz dziennie ciepłą strawę…) wypłacano robotnikom po osiągnięciu 70. roku życia. Za czasów Bismarcka przeciętna oczekiwana długość życia nie przekraczała 40 lat, toteż mało kto dożywał wieku emerytalnego i składka w wysokości 1,7% była zupełnie wystarczająca.

Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W Polsce odsetek osób w wieku emerytalnym (to 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) wynosi 15,7. Jest nieco wyższy w miastach, do których w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przeprowadziło się kilka milionów młodych ludzi. Według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, już niedługo, bo w 2035 r., osób, które przekroczą dzisiaj obowiązujące granice wieku emerytalnego będzie 9,6 mln, czyli więcej niż co czwarty Polak będzie na emeryturze…

Paradoksalnie, demograficzne starzenie się społeczeństwa, polegające właśnie na wzroście odsetka ludzi starych w społeczeństwie, spowodowane jest spadkiem liczby urodzeń. Ten fakt jest konsekwencją obiektywnych procesów, jakimi są pierwsze i drugie przejście demograficzne, wyrażające się m.in. zmniejszeniem liczby dzieci w rodzinach i podwyższeniem przeciętnego wieku, w którym kobiety charakteryzują się najwyższymi wskaźnikami płodności. Poza czysto demograficznymi przyczynami trzeba jeszcze wskazać na zmiany w roli rodziny, w której funkcja prokreacyjna traci na znaczeniu w stosunku do funkcji wychowawczej, edukacyjnej i socjalizującej.

Niekorzystna sytuacja na rynku pracy mobilizuje rodzinę do większych starań o zapewnienie dziecku możliwie dużych szans zawodowych. Uwaga rodziny koncentruje się głównie na inwestowaniu w kapitał ludzki. Panuje przekonanie, że do osiągnięcia bezpieczeństwa socjalnego na starość nie potrzeba nam dzieci, tylko ubezpieczenia, ale brakuje świadomości, że ktoś musi wypracować środki na sfinansowanie tych świadczeń.

Notowany w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego oraz na początku XXI w. spadek liczby urodzeń ma istotne znaczenie dla społeczeństwa. Zapoczątkowany w 1984, trwał nieprzerwanie do 2003 r. W 1983 r., ostatnim roku trwania „echa wyżu demograficznego”, liczba urodzeń wyniosła 723,6 tys. W 1989 r. osiągnęła wartość 564,4 tys., a w 2003 r. – zaledwie 351,1 tys. W okresie kolejnych trzech lat liczba urodzeń nieco wzrosła (374,2 tys. w 2006 r.), ale i tak utrzymuje się na poziomie niemal dwukrotnie niższym niż w 1980 r. W tym samym okresie liczba zgonów ulegała znacznie mniejszym wahaniom, jednak na skutek spadku liczby urodzeń w 1999 r. obie wartości zrównały się, a w latach 2002-2005 liczba zgonów nieco przewyższała liczbę urodzeń.






Niski od dawna przyrost naturalny przybrał więc wartości ujemne. Piramida ludności według płci i wieku, której kształt modyfikowały z jednej strony takie wydarzenia, jak poważny ubytek ludności w następstwie II wojny światowej, a z drugiej – wyż demograficzny z lat pięćdziesiątych i jego echo z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, od dawna zatem nie przypomina już prawdziwej piramidy. Co gorsza, jej podstawa staje się coraz bardziej wątła, co rokuje niekorzystnie dla rozwoju całego społeczeństwa.

Jeśli do tego dodać, że żyjemy przeciętnie coraz dłużej, to wyjaśnienie fenomenu, jakim jest demograficzne starzenie się społeczeństwa, staje się coraz prostsze. W ciągu ostatnich 50 lat przeciętne trwanie życia wydłużyło się w przypadku kobiet o ponad 18 lat (i wynosiło w 2007 r. niemal 80 lat), a w przypadku mężczyzn – o prawie 14 lat (by osiągnąć wartość 71 lat). Oznacza to, że starszych ludzi jest nie tylko coraz więcej, ale i żyją coraz dłużej.

W tym miejscu warto wspomnieć o jednym z mitów, jaki towarzyszy starości od dawna. Niestety, dość powszechne jest przekonanie, że ludzie starzy to osoby schorowane, niesprawne i najczęściej ubogie. To mylne wyobrażenie pokutuje w naszym społeczeństwie i często staje się powodem, by starość traktować jako obciążenie społeczne. Tymczasem badania pokazują, że większość tych, których demografia zalicza do grupy ludzi starych (czyli liczących co najmniej 65 lat), to osoby w miarę sprawne, samodzielne i niezależne ekonomicznie.

Do sytuacji materialnej wypadnie nam jeszcze powrócić, ale na razie rozejrzyjmy się dookoła. Czy przechodzący właśnie na emeryturę 65latek albo 70letnia kobieta czują się starzy albo są postrzegani w ten sposób w swoim najbliższym otocze¬niu? Większość z nich jeszcze przez wiele lat zachowa sprawność, będzie w stanie samodzielnie prowadzić gospodarstwo domowe i częściej będzie pomagać materialnie dorosłym, choć nie zawsze ekonomicznie niezależnym dzieciom niż korzystać z ich pomocy. Jeśli do tego dodać częstą pomoc dziadków-emerytów w postaci opieki nad wnukami czy w prowadzeniu gospodarstwa domowego to okaże się, że powszechnie występujący mit rzadko kiedy znaj¬duje potwierdzenie w praktyce życia małych grup społecznych.

„Młodzi starzy”, czyli ci, którzy nie przekroczyli jeszcze 80. roku życia, to w zdecydowanej większości osoby, które częściej występują w społeczeństwie w roli dawców niż biorców. Dopiero w okresie później starości słabość i choroby częściej dają znać o sobie, ale i w tym przypadku osób niesamodzielnych jest nie więcej niż 20%. Pozostali żyją w miarę samodzielnie i czasami niewielka pomoc okazuje się zupełnie wystarczająca, by tę samodzielność podtrzymać. Potwierdzają to m.in. wyniki przeprowadzonego przez Polskie Towarzystwo Gerontologiczne i Uniwersytet Gdański badania „Polska starość”, opublikowane w 2002 r. Było to drugie ogólnopolskie badanie osób starszych. Pierwsze zrealizował w 1967 r. zespół pod kierunkiem Jerzego Piotrowskiego z Instytutu Gospodarstwa Społecznego z dawnej SGPiS, dziś Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Latem 2008 r. rozpoczęło się największe dotychczas interdyscyplinarne badanie medycznych, biologicznych i ekonomicznych aspektów starości, którym objęto ok. 6 tys. osób.





Co zatem, poza wysokim odsetkiem ludzi starych i z czasem pogarszającą się sprawnością, decyduje o zainteresowaniu starością jako specyficzną fazą życia? Ze społecznego punktu widzenia można wskazać kilka cech, które powodują, że powinniśmy poświęcić więcej uwagi starości. Po pierwsze, we współczesnym świecie daje się zaobserwować zjawisko FEMINIZACJI STAROŚCI. Wyraża się ono we wzrastającym w kolejnych grupach wieku odsetku kobiet. O ile w całym polskim społeczeństwie na 100 mężczyzn przypada 107 kobiet, o tyle w grupie 6569 lat już 133 kobiety, a wśród osób liczących co najmniej 80 lat – aż 242. Główną przyczyną tego stanu jest nadumieralność mężczyzn we wcześniejszych grupach wieku, a jedną z najważniejszych konsekwencji – postępująca syngularyzacja

Życie w pojedynkę, bycie tzw. singlem, kojarzy nam się najczęściej ze świadomą, często związaną z planami zawodowymi decyzją podejmowaną przez ludzi młodych. Tymczasem w przybliżeniu co drugie jednoosobowe gospodarstwo domowe jest prowadzono przez osobę w wieku 60 lat i więcej. Najczęściej w jednoosobowych gospodarstwach pozostają owdowiałe kobiety, a ich decyzja jest wymuszona przez okoliczności. Dorosłe dzieci coraz częściej mieszkają nie tylko w innej miejscowości, ale nawet w innym kraju.

Dwie kolejne cechy starości są ze sobą dość silnie związane. Pierwszą z nich jest OBNIŻENIE AKTYWNOŚCI ZAWODOWEJ osób w starszym wieku. Wiąże się to nie tylko z niekorzystną przez wiele lat sytuacją na rynku pracy, na którym osoby starsze były raczej nieuprzywilejowane, ale i z pokutującym w naszym społeczeństwie przekonaniem, że możliwie wczesne zaprzestanie aktywności zawodowej i utrzymywanie się ze świadczeń społecznych jest swego rodzaju powodem do dumy.

Przede wszystkim jednak na skutek braku pewności zatrudnienia oraz dużej hojności państwa rozdzielającego świadczenia, wiele osób korzysta z możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę. Z tego wynika duże znaczenie przywiązywane do aktywizacji zawodowej i podnoszenia kwalifikacji osób w wieku powyżej 50 lat. Tymczasem dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych pokazują, że zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn przeciętny wiek człowieka definitywnie zaprzestającego aktywności zawodowej jest o ok. 5 lat niższy od ustawowej granicy wieku emerytalnego. W ten sposób dochodzimy do drugiego już paradoksu, jakim jest tzw. ODMŁODZENIE starości.

Mowa oczywiście tylko o jednym wymiarze starości, a mianowicie o starości ekonomicznej, wyrażającej się zmianą głównego źródła utrzymania i odejściu z pracy zawodowej. Tak rozumiana starość rozpoczyna się wcześniej, czyli w młodszym wieku niż przed laty. Skoro żyjemy coraz dłużej, a wcześniej kończymy okres aktywności zawodowej, to ta część życia, jaka przypada na nas po przejściu na emeryturę, zdecydowanie się wydłuża. Dość powiedzieć, że w 2006 r. przeciętne dalsze trwanie życia kobiet w wieku 60 lat ocenione zostało na prawie 23 lata, a mężczyzn – na ponad 17,5. W przypadku kobiet oznacza to, że przeciętnie więcej niż 1/4 ich życia przypada na okres po osiągnięciu wieku emerytalnego.

Niewątpliwe optymistyczne jest to, że wspomnianemu odmłodzeniu starości towarzyszy stopniowa zmiana stereotypu dotyczącego tej fazy życia. W miejsce wyobrażenia osoby starej jako schorowanej i niesamodzielnej coraz częściej przekonujemy się, że w tej grupie wieku przeważają osoby energiczne, dość sprawne, coraz lepiej wykształcone i aktywne życiowo.





Fenomenem potwierdzającym tę opinię jest wyjątkowe zainteresowanie uniwersytetami trzeciego wieku. Wielka popularność takich placówek (jest ich już ponad 340) bierze się nie tylko z faktu, że populację ludzi starych zasilają ci, którym okoliczności w latach czterdziestych i pięćdziesiątych nie pozwoliły na kontynuowanie nauki, ale przede wszystkim z zainteresowania seniorów współczesnym światem, chęci zrozumienia istoty i przyczyn towarzyszących nam przemian i nadążania za nimi. Przy tej okazji często wskazuje się na kursy języków obcych i obsługi komputera oraz internetu jako cieszące się wyjątkowym zainteresowaniem słuchaczy UTW. Nic nie potwierdza lepiej aktywności starszych osób, jak ich wola udziału w życiu społecznym i korzystania ze zdobyczy techniki.

Niestety, często nadążanie za zmianami w naszym życiu wymaga inwestycji w gospodarstwie domowym, a o to niełatwo przy obecnym poziomie emerytur. W opracowaniach dotyczących emerytów i emerytur pojawia się sporo nieścisłości. Dotyczą one m.in. wysokości emerytur, ich finansowania i relacji między dochodami z pracy a wysokością tego świadczenia. Jeden z mitów głosi, że koszty transformacji na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. nieśli na swych barkach głównie emeryci. Tymczasem, choć poziom ich życia pogorszył się znacznie, należeli do grupy najbardziej (i najskuteczniej) chronionej, toteż ich sytuacja pogorszyła się mniej dramatycznie niż innych gospodarstw domowych.

Eksperci zagraniczni, a za nimi nasi, wskazują na stosunkowo wysoką stopę zastąpienia, czyli relację między wysokością emerytury a dochodem z pracy. W skali całego społeczeństwa wynosi ona 66% (przy przeciętnej emeryturze pracowniczej w wysokości 1361 zł), podczas gdy w wielu krajach Europy Zachodniej jest o kilkanaście punktów procentowych niższa. Problem tkwi jednak nie w tym, że mamy za wysokie emerytury, tylko ciągle jeszcze za niskie wynagrodzenia…

Najważniejszą jednak kwestią jest finansowanie emerytur. Niejednokrotnie można usłyszeć narzekania dzisiejszych emerytów, którzy całe życie uczciwie przepracowali, a dziś otrzymują skromne świadczenia. W 1999 r. rozpoczęta została reforma systemu emerytalnego, polegająca – w uproszczeniu – na powiązaniu wysokości świadczenia z wysokością dochodu otrzymywanego w okresie pracy zarobkowej. Część emerytury wypłacana będzie (w przypadku kobiet nastąpi to po raz pierwszy w 2009 r.) na podstawie tzw. metody kapitałowej. Innymi słowy, każdy jest zobowiązany odkładać część swoich bieżących dochodów z myślą o emeryturze. To II filar, o którym często się mówi, zwłaszcza w kontekście nieustalonego po dzień dzisiejszy sposobu wypłacania zgromadzonych środków.

Ponieważ jednak dochody w okresie aktywności zawodowej nie zawsze są zależne wyłącznie od ubezpieczonego (np. okresy bezrobocia, stan zdrowia uniemożliwiający wykonywanie niektórych prac), w celu ochrony socjalnej w takich przypadkach część emerytury pochodzić będzie z tzw. I filara, finansowanego tak jak dotychczas na podstawie metody repartycyjnej. Sprowadza się ona do finansowania z wpłacanych składek ubezpieczeniowych bieżących świadczeń emerytalnych. Nie można zapominać jeszcze o tzw. III filarze, który jest całkowicie dobrowolny, ale bez którego szanse na otrzymywanie godziwej emerytury są raczej znikome. Świadczenia z III filara mają być finansowane ze składek dodatkowego ubezpieczenia, wpłat na fundusze inwestycyjne, indywidualne konto emerytalne, pracownicze programy emerytalne itp. Sęk w tym, że dobrowolny charakter tego filara odczytywany jest na ogół jako zachęta tylko dla przezornych, którzy chcą dodatkowo powiększyć emeryturę, a nie jako integralny składnik, bez którego nasze oczekiwania o dostatnim życiu na emeryturze mogą boleśnie rozminąć się z rzeczywistością.

Niewątpliwie mocną stroną zreformowanego systemu jest powiązanie okresu opłacania składki z wysokością świadczenia. Innymi słowy, jeśli zdecydujemy się pracować dłużej, niż wynikałoby to z ustalonego ustawowo wieku emerytalnego, to możemy liczyć na wyższe świadczenia. W 2007 r. Niemcy znów uczyniły ważny krok w polityce emerytalnej, decydując się na stopniowe podnoszenie granicy wieku emerytalnego do 67 lat dla obu płci.





Jeśli przejrzeć statystyki ochrony zdrowia, łatwo zauważyć, że ludzie starsi stanowią najliczniejszą grupę pacjentów w szpitalach i przychodniach, a przeciętne wydatki na świadczenia medyczne wzrastają wraz z wiekiem. Wprawdzie nie można wskazać wielu przykładów dyskryminacji pacjentów ze względu na wiek, ale o jednym obszarze niezaspokojonych potrzeb medycznych nie można nie wspomnieć. Jest nim długoterminowa opieka medyczna. Objęte nią osoby – w przeważającej większości starsze – powinny otrzymywać przede wszystkim takie świadczenia zdrowotne, których celem jest poprawa komfortu życia. Korzystają z niej osoby przewlekle chore, niepełnosprawne lub wręcz niesamodzielne. Oczywiście, w miarę zwiększania się liczby osób starszych i ich udziału w społeczeństwie zapotrzebowanie na świadczenia opieki długoterminowej wzrasta.

Nie ma na to istotnego wpływu sytuacja rodzinna takich pacjentów – współczesne metody opieki długoterminowej wykorzystują na tyle profesjonalny sprzęt, że nawet w przypadku pacjentów pozostających w domach fachowa opieka staje się niezbędna. Sprawozdania Narodowego Funduszu Zdrowia pokazują, że na wydatki w tym zakresie przeznacza się rocznie mniej niż 1% ogółu wydatków NFZ.

Wedle szacunków, liczba osób niesamodzielnych, czyli tych, które potrzebują świadczeń opiekuńczo-pielęgnacyjnych, czyli związanych z pomocą w prowadzeniu gospodarstwa domowego i utrzymaniem odpowiedniego standardu życia, przekracza w Polsce milion. Większość z nich pozostaje we własnych domach, co jest naturalnie rozwiązaniem korzystnym. Jednak coraz większa liczba osób niesamodzielnych, wśród których dominują osoby starsze, wymaga przynajmniej czasowego zamieszkania w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, pielęgnacyjno-opiekuńczym lub domu pomocy społecznej. Stworzenie odpowiedniej infrastruktury i zapewnienie godnych warunków bytu wymaga nie tylko środków finansowych, ale i odpowiedniego przygotowania pracowników tych placówek. Mieszkający tam chorzy to najsłabsi ze słabych, toteż wymagają szczególnej ochrony.

W krótkim, a więc bardzo przeglądowym z natury artykule trzeba jednak podkreślić jeden fakt: większość starszych osób to osoby w miarę sprawne, samodzielne (także pod względem finansowym) i otoczone życzliwością ze strony rodziny i swojego środowiska. Zdrowie i sytuacja rodzinna tej grupy nie mogą jednak stanowić swoistego alibi dla polityki społecznej, która koncentruje się na grupie schorowanych i ubogich.

Polityka społeczna wobec starości musi dostrzegać potrzeby tej grupy, ułatwiać ich zaspokajanie, tworząc klimat do integracji i społecznej akceptacji zjawiska starości. Potrzeba nie polityki organizacji pomocy, ale polityki pomocy w samodzielnym – na miarę możliwości – organizowaniu życia osób starszych. Im wcześniej zrozumiemy, że starość jest czymś nieuchronnym, im wcześniej się do niej przygotujemy, tym dłużej my i nasze otoczenie będą czerpać z niej radość, znajdując powody do satysfakcji i nie rezygnując z podejmowania nowych wyzwań, jakie niesie życie.



***

PIOTR BŁĘDOWSKI, dr hab. nauk ekonomicznych w zakresie polityki społecznej; profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i dyrektor Instytutu Gospodarstwa Społecznego; przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego. Wykładał gościnnie na uniwersytetach w Moguncji, Duisburgu, Kolonii, Lipsku i Dalian (Chiny). Autor ponad 100 publikacji z zakresu polityki społecznej.