Ukraińskie problemy nie tylko gospodarcze

Leszek Jerzy Jasiński

publikacja 14.03.2009 10:27

Ukrainę uważa się za duży kraj o znaczącym potencjale rozwojowym. Z pewnością nie wykorzystuje ona wszystkich swych możliwości, czego przyczyn szukać trzeba w uwarunkowaniach historycznych i w obecnej sytuacji Przegląd Powszechny, 3/2009

Ukraińskie problemy nie tylko gospodarcze



Ukrainę uważa się za duży kraj o znaczącym potencjale rozwojowym. Z pewnością nie wykorzystuje ona wszystkich swych możliwości, czego przyczyn szukać trzeba w uwarunkowaniach historycznych i w obecnej sytuacji. Jaka jest gospodarka tego kraju, mówiąc dokładniej, jaka była, zanim zderzyła się ze światowym kryzysem finansowym i brakiem dostaw gazu ziemnego z Rosji?

W 2008 r. produkt krajowy brutto (PKB) wyniósł, w świetle szacunków, 375 mld dolarów po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej walut, licząc według kursów rynkowych był równy 203 mld. Ukraiński PKB na mieszkańca po uwzględnieniu siły nabywczej hrywny osiągnął ok. 7 tys. dolarów, ok. 40% analogicznej wielkości dla Polski. Jednak rzeczywista aktywność gospodarcza była w tym kraju zawsze większa dzięki istnieniu tzw. gospodarki równoległej, czyli szarej strefy. Szacuje się, że sięga ona połowy PKB, dla porównania w Polsce, Belgii i na Węgrzech dochodzi do 30%.

W latach 2006 i 2007 PKB wzrastał o ok. 7% rocznie, co było bardzo dobrym rezultatem. W latach 2003-2007 PKB na mieszkańca, licząc według kursów rynkowych, powiększył się prawie trzykrotnie. Udział inwestycji w PKB sięgał 27%, było to zapowiedzią korzystnej przyszłości; oby podobny wskaźnik pojawił się w naszym kraju.

Rolnictwo ukraińskie wytwarza 9% PKB, ale pracuje w nim jedna czwarta ludności czynnej zawodowo. Rozbieżność tych liczba świadczy o nadmiarze zasobów pracy w tym sektorze gospodarki. Przemysł wytwarza ponad 32% PKB zatrudniając 20% wszystkich pracujących, wskazuje to na duże znaczenie przemysłu w gospodarce Ukrainy.

Jej głównym partnerem w eksporcie jest Rosja, której udział dochodzi do jednej czwartej wywozu ogółem. Na miejscach drugim i trzecim znajdują się Turcja i Włochy, przypada na te kraje łącznie ok. 15% eksportu. Rosja jest także największym importerem, skupiając jedną czwartą obrotów. Trzy dalsze kraje, Niemcy, Chiny i Polska, dostarczają razem ponad 28% towarów kupowanych przez Ukrainę za granicą. Taka struktura geograficzna handlu zagranicznego nie jest zbyt dogodna dla integracji z Unią Europejską, której udział w obrotach międzynarodowych Ukrainy powinien być wyższy.

W ostatnich latach produkcja własna ropy naftowej zabezpieczała ok. jedną trzecią zużycia krajowego, lokalne wydobycie gazu ziemnego niecałą jedną czwartą. Ukraińskie zasoby ropy uważa się w dużym stopniu za wyczerpane, inaczej niż zasoby gazu. Rafinerie ropy należą głównie do firm rosyjskich, gazociągi pozostają ukraińskie. Dzięki szerokiemu wykorzystaniu elektrowni atomowych i wodnych zależność od dostaw surowców energetycznych ze wschodu nie przenosi się na produkcję energii elektrycznej, którą Ukraina eksportuje.

Do 2007 r. bezpośrednie inwestycje zagraniczne, wskaźnik ekonomicznej atrakcyjności kraju, wyniosły 31 mld dolarów. Osiągnęły one 19% PKB, podczas, gdy w Rosji doszły do 7% PKB, w Estonii do 59%, w Gruzji do 42%, w Polsce do 25%.

Często powtarzanej opinii o bardzo dużym rozwarstwieniu dochodów wśród społeczeństwa ukraińskiego nie potwierdzają analizy statystyczne. Do pomiaru koncentracji dochodów służy współczynnik Gini pozwalający ustalić, na ile ich rozkład jest równomierny, mówiąc inaczej, czy kolejnym odsetkom obywateli odpowiadają zbliżone do nich odsetki całości dochodów. Wartości współczynnika należą do przedziału od zera do jedności, im jest on bliższy zera, tym słabsza jest koncentracja dochodów, im bliższy jedności, tym koncentracja większa.






Szacuje się, że na Ukrainie mieści się on w przedziale od 31 do 36 i jest zbliżony do wartości dla Indii, Litwy, Polski i Wielkiej Brytanii. Ukraiński współczynnik Gini jest wyższy niż we Francji, w Niemczech, na Słowacji i w krajach skandynawskich, w tych ostatnich kształtuje się wyraźnie nisko. Z kolei jest dużo niższy niż w Rosji, w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Argentynie i Brazylii, by nie wspomnieć o Haiti, Sierra Leone i Namibii, gdzie przyjmuje rozmiary horrendalne.

Porównania międzynarodowe nie dowodzą, że Ukraina doświadcza bardzo dużego zróżnicowania dochodów w poszczególnych regionach kraju. Najwyższy poziom PKB na mieszkańca notuje Kijów, ok. 230% średniej krajowej, najniższy obwód czerniowiecki 53% średniej. Jest to różnica niemała, ale w krajach porównywalnych można znaleźć rozpiętości podobne, a nierzadko większe.

W przypadku Ukrainy zwraca uwagę najwyżej to, że wskaźniki zbliżone do najniższego występują w kilku innych obwodach: kirowogradzkim, tarnopolskim, w Autonomicznej Republice Krym i Sewastopolu. A zatem poziom najniższy notuje się nie w jednym, a w wielu miejscach. Gdy chodzi o wielkość płac, różnice międzyregionalne okazują się mniejsze niż w przypadku PKB na mieszkańca. Dodać trzeba, że w kraju na średnim poziomie rozwoju różnice wewnętrzne odbiera się jako bardziej znaczące niż takie same różnice w kraju na wysokim poziomie rozwoju.

Ale to wszystko są dane statystyczne już nie w pełni aktualne. Od jesieni ubiegłego roku sprawy zaczęły biec w kierunku niedobrym.

* * *

Zawirowania w gospodarce światowej lat 2007-2008 nie ominęły Ukrainy. Pojawiły się przynajmniej trzy kłopoty: z cenami i produkcją stali, w sferze finansowej oraz z dostawami gazu ziemnego z Rosji.

W ostatnim kwartale 2008 r. pogorszenie sytuacji wystąpiło przede wszystkim w sektorach zależnych od eksportu. Ich produkcja spadła nawet o połowę. Dotyczy to w szczególności wyrobów metalurgicznych. W październiku 2008 r. ważna dla Ukrainy produkcja stali zmalała o połowę do poziomu najniższego od listopada 1998 r. W okresie pierwszych dziesięciu miesięcy roku spadek sięgnął niemal 6%7. Nałożyła się na to obniżka cen stali, od lipca 2008 r. zmniejszyły się one na rynkach światowych o ok. 20%.

W październiku PKB zmalał w stosunku do poziomu z poprzedniego miesiąca, co stanowi wyraźną oznakę nadchodzącej recesji. Ocenia się, że wzrost gospodarczy w skali całego minionego roku wyniesie ponad 3%, ale będzie to efekt dobrych pierwszych miesięcy roku. W listopadzie produkcja przemysłowa spadła o 15,2% w stosunku do poprzedniego miesiąca i o 28,6% w stosunku do listopada 2007 r. W październiku nastąpił też spadek realnych dochodów ludności. Wzrost bezrobocia jest ciągle nieduży, na razie przedsiębiorstwa skracają czas pracy.

Przypomnijmy, że recesja polega na zmniejszeniu się PKB w ujęciu realnym (po wyeliminowaniu inflacji) w dwóch kolejnych kwartałach. Ponieważ w analizach ekonomicznych dominuje materiał statystyczny w postaci danych rocznych, za sygnał pojawienia się recesji przyjmuje się często spadek PKB w ujęciu rok do roku. Gdy PKB maleje o więcej niż 3%, mówi się o recesji głębokiej, w przeciwnym przypadku mamy recesję umiarkowaną.

Z kolei duże załamanie się PKB opatruje się nazwą depresji. Biorąc pod uwagę te formalne ustalenia, na Ukrainie recesji jeszcze nie ma, za mało upłynęło czasu, by ją ogłosić. Tym bardziej nie ma jej w Polsce, gdzie doszło do spowolnienia wzrostu. Niektórzy nasi politycy zbyt łatwo używają słowa „recesja”, budując złe nastroje w kręgach gospodarczych, co nie służy procesom wzrostu.






W dyskusjach ekonomicznych spotyka się również określenie kryzys gospodarczy. Dla niektórych obserwatorów będzie nim każdy spadek PKB, czyli każda recesja. Słowo „kryzys” warto chyba rezerwować dla sytuacji oznaczających niezdolność systemu gospodarczego do dalszego rozwoju lub nawet do istnienia w obecnej postaci.

Na razie w gospodarce światowej mamy do czynienia z bardzo poważnymi zaburzeniami w systemie finansowym, które z uwagi na skalę zagrożenia dla systemu bankowego można nazwać kryzysem finansowym. Zaburzenia te przenoszą się na sferę produkcji, tzw. gospodarkę realną, której grozi recesja. Nie wiemy, jak duża. Problem w tym, że recesja głęboka, a nawet umiarkowana, w kraju postkomunistycznym, z nie w pełni dojrzałym systemem rynkowym, ustrojem demokratycznym i niepodległym państwem, może spowodować kryzys pozaekonomiczny.

Prognozy na rok 2009 są dla Ukrainy zróżnicowane i przewidują spadek PKB, zależnie od wariantu, o 3,5%, o 5%, a nawet o 6%. Ciągle aktualna optymistyczna prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego zapowiada wzrost o 2,5%. Karta w grze ekonomicznej odwróciła się dramatycznie, przecież niedawno stopa wzrostu wynosiła plus 7%.

Mało korzystnie przedstawia się finansowa strona gospodarki ukraińskiej. Na początku października 2008 r. za euro płacono 7 hrywien, w połowie stycznia już 10 hrywien. Spadek wartości ukraińskiego pieniądza zahamował import, czego można było się spodziewać, nie powiększył jednak eksportu, czego również wolno było oczekiwać. W konsekwencji od października deficyt w bilansie płatniczym pokrywał spadek poziomu rezerw walutowych, a to jest oznaką zagrożenia stabilności makroekonomicznej.

W 2007 r. ukraińskie rezerwy walutowe powiększyły się o prawie 46%, w 2008 r. zmalały o ok. 3% (brakuje danych statystycznych za cały miniony rok). Niekorzystny okazał się dla nich szczególnie grudzień 2008 r. W listopadzie Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał temu państwu kredyt stand-by (do dyspozycji) w wysokości 16 mld dolarów. Część tych pieniędzy została już efektywnie wypłacona.

* * *

Początek 2009 r. przyniósł przerwę w dostawach rosyjskiego gazu ziemnego na Ukrainę. Zakłócenia na mniejszą skalę miały miejsce w latach poprzednich: na początku 2006 r. i w marcu 2008 r. Przedmiotem sporu między Rosją i Ukrainą stała się cena surowca i spłata powstałego wcześniej długu. Problem ceny gazu ziemnego jest niewątpliwie złożony. Cena 50 dolarów za tysiąc metrów sześciennych z 2005 r. była niewątpliwie bardzo niska i niekorzystna nie tylko dla Gazpromu i Rosji, ale w istocie również dla Ukrainy. Na dłuższą metę zachęcała do nieoszczędnego zużycia nośnika energii.

Z drugiej strony cena 450 dolarów, o której mówiło się na początku tego roku, jest dla Ukrainy bardzo wysoka i z pewnością grozi pojawieniem się w gospodarce wstrząsu cenowego. Na dodatek cenę ustala monopolista związany ściśle z kręgami politycznymi swego kraju. Z tego powodu znaczące podwyżki ceny gazu z ostatnich lat uważano za karę za pomarańczową rewolucję. Powstanie Gazociągu Północnego, przedsięwzięcie kosztowne i ryzykowne ekologicznie, oznacza dostawę gazu do krajów zachodu Europy z pominięciem Ukrainy, Białorusi i Polski, czyli łatwość prowadzenia targów z tymi krajami bez odcinania zaopatrzenia dla odbiorców zza Odry.








Rosja rozważa również budowę Rurociągu Południowego z Rosji przez Morze Czarne do Turcji i dalej do południowej Europy. Cały obraz komplikuje fakt, że Rosja nie dysponuje nieograniczonym zasobami metanu zmieszanego z węglowodorami z szeregu homologicznego alkanów i dlatego intensywnie przygotowuje się do rozpoczęcia eksploatacji pola Sztokmana, nowych złóż gazu na Morzu Barentsa. Dzisiaj jest problem ciągłości dostaw bieżących, na dłuższą metę powstaje pytanie o zdolność Rosji do utrzymania wcześniejszego poziomu sprzedaży.

Na początku 2009 r. Rosja wstrzymała dostawy gazu dla Ukrainy, z którą nie wynegocjowała i nie podpisała nowego porozumienia cenowego. Przerwane też zostało tłoczenie gazu tranzytem przez Ukrainę do odbiorców z krajów Unii Europejskiej. Gazprom postulował cenę o 40% wyższą niż w roku minionym. W tym czasie nowej umowy gazowej nie miała też Białoruś, która starała się w Moskwie o kredyt na sfinansowanie dostaw.

W niedzielę 18 stycznia, kiedy skończyłem pisać ten artykuł, nadeszła wiadomość o porozumieniu między Rosją a Ukrainą. Od początku 2010 r. zaczną obowiązywać „ceny europejskie”, w 2009 r. Ukraina otrzyma 20-procentową zniżkę, zostaną też zachowane stawki za tranzyt gazu na zachód z 2008 r. Wkrótce też ma nastąpić wznowienie dostaw do krajów Unii Europejskiej.

* * *

W czasach Związku Radzieckiego, zwłaszcza bezpośrednio przed i po II wojnie światowej, Ukraina stanowiła główny spichlerz rolny potężnego państwa, uzupełniany przez bardzo rozbudowany przemysł paliwo-energetyczny i ciężki, w tym zbrojeniowy. Była surowcowym i rolniczym dodatkiem do metropolii11, a jej zasoby taniej siły roboczej znajdowały wykorzystanie na całym terytorium ZSRR. W latach pięćdziesiątych ok. 80% surowców zużywanych przez cały radziecki przemysł pochodziło z Ukrainy.

Te naturalne bogactwa kraju zaczęły się stopniowo wyczerpywać. W latach osiemdziesiątych Moskwa postawiła na rozwój górnictwa węgla kamiennego na Syberii ze szkodą dla położonego na Ukrainie Donbasu, wtedy największego zagłębia węglowego w Europie. Ograniczona produktywność zasobów dała znać o sobie również w rolnictwie, gdzie nie starano się powiększać produkcji drogą modernizacji wytwarzania, lecz zwiększając powierzchnię użytków rolnych.

I chociaż Ukraina pozostała wielkim producentem zboża, buraków cukrowych, słonecznika, węgla, żelaza, stali, manganu i energii elektrycznej, jej relatywne znaczenie na gospodarczej mapie ZSRR malało. Nadal dostarczała ok. jednej czwartej radzieckiej produkcji artykułów rolnych. Na Ukrainie powstawały produkty zaawansowane technologiczne, w dużej części broń i sprzęt do badania kosmosu. Dniepropietrowsk był i pozostał miejscem produkcji rakiet nośnych wynoszących w kosmos satelity i sondy.

Recesja transformacyjna uderzyła w Ukrainę z siłą bardzo dużą. W latach 1990-2001 produkcja energii elektrycznej zmalała o 42%, węgla o 49%, stali o 36%, kwasu siarkowego o 72%, obuwia o 92%, mięsa o 88%. Generalnie do 1999 r. produkcja zmalała w stosunku do końca ZSRR o około 40%, a stopa życiowa ludności o połowę.






Po 2000 r. Ukraina odnotowała szybki wzrost ekonomiczny, w 2004 r. jej PKB powiększył się aż o 12%. Uzyskaniu tych dobrych wyników pomogły wysokie ceny stali na rynkach międzynarodowych. Procesów wzrostu nie zakłóciły ograniczone reformy systemowe i zdające się nie mieć końca konflikty między czołowymi politykami.

Uważa się, że ukraińskimi atutami pozostają hutnictwo żelaza, chemia (produkcja koksu i nawozów sztucznych), produkcja środków transportu, rolnictwo i pewna liczba wyrobów high tech. Gospodarka ukraińska jest mocno podatna na powstające poza jej granicami wstrząsy i szoki. Wynika to z kilku przyczyn.

Po upadku ZSRR wielkie przedsiębiorstwa na wschodzie kraju nie przeszły procesów restrukturyzacji, nadal notują przerosty zatrudnienia, nie wdrożyły nowych, oszczędniejszych technologii. PKB Ukrainy uważa się za jeden z najbardziej energochłonnych na świecie, co wymusza nadmierny popyt na importowane surowce energetyczne. Na zaniedbania po stronie technicznej nakłada się niepełne wdrożenie rozwiązań właściwych gospodarce rynkowej. Całość obrazu dopełniają szkody spowodowane przez korupcję, silną pozycję oligarchii gospodarczej i złą jakość prawa.

* * *

W czerwcu 2008 r. po raz pierwszy zobaczyłem Kijów, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Architektura czyni go miastem o wyglądzie europejskim, odbiegającym wyraźnie od stereotypu prowincjonalnych miast i miasteczek dawnego Imperium Rosyjskiego, ciągle dającego się odnaleźć na Podlasiu i Lubelszczyźnie.

Odczucia tego nie zmienia stosunkowo spokojny socrealizm budynków na głównej ulicy, Kreszczatiku, i szare osiedla mieszkaniowe w stylu radzieckim na przedmieściu. Jest co oglądać: trzy duże zespoły cerkiewne, ciekawy Majdan Niepodległości, eleganckie domy i ulice z czasów przedrewolucyjnych w sąsiedztwie siedziby prezydenta, piękne kasztanowce, dostojny Dniepr. Jest dzielnica Padół, gdzie dostrzega się ślad dawnej Rzeczypospolitej wzbogacony o dom Michaiła Bułhakowa i atmosferę bohemy artystycznej. Podobnego artystycznego nastroju nie znajduję w Warszawie i nie ma go chyba w Krakowie, może trzeba szukać go w Paryżu na Montmartre.

Na Majdanie Niepodległości widziałem weekendową młodzieżową dyskotekę na wolnym powietrzu. Było wesoło, głośno, z efektami laserowymi, ale spokojnie i czysto, butelki i puszki szybko trafiały nie na ziemię, lecz do kontenerów. Widziałem też sprzedaż suszonych ryb na gazecie przy wyjściu z metra.

Najbardziej nieoczekiwane były dla mnie nowe pojemne samochody, wśród nich wiele SUV-ów, i prawie zupełny brak starych poradzieckich ład i wołg. Z punktu widzenia samochodów Kijów robił wrażenie miasta zakotwiczonego silnie na zachodzie Europy. Ukraińscy koledzy powiedzieli mi, że w innych miastach ich kraju samochody są gorsze.

*****

LESZEK JERZY JASIŃSKI, ur.1952, dr hab., pracuje w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN; autor książek: „Reforma Unii Europejskiej” (1988), „Polska polityka kursowa w okresie umacniania się systemu rynkowego 1990-1998” (1999). Mieszka w Warszawie.