Duch Święty vs volkswagen

Elżbieta Wiater

publikacja 09.08.2007 08:37

Nie możemy robić kilku rzeczy na raz, być w kilku miejscach jednocześnie. Skoro musimy wybierać, potrzebujemy pewnego uszeregowania dóbr, które wymaga poznania: dóbr, siebie samego, świata, a przede wszystkim uznania, że w naszym życiu istnieją granice. eSPe 77/2007

Duch Święty vs volkswagen



Na ile wybór dobra wyzwala, a na ile jest to samosprawdzająca się przepowiednia.


Już sama konieczność wyboru pokazuje, że jesteśmy istotami ograniczonymi. Nie możemy robić kilku rzeczy na raz, być w kilku miejscach jednocześnie. Skoro musimy wybierać, potrzebujemy pewnego uszeregowania dóbr, ich zhierarchizowania, które wymaga poznania: dóbr, siebie samego, świata, a przede wszystkim uznania, że w naszym życiu istnieją – i istnieć muszą – granice. Wolność polega jedynie na ich określeniu.


Pomiędzy pragnieniami a decyzją


Zderzenie naszych pragnień z rzeczywistością może być chwilą bólu. Dzieje się tak, kiedy wybór prawdy jest momentem krzyżowania naszych pragnień, a w nich nas samych. C.S. Lewis w Listach starego diabła do młodego napisał, że człowiek nigdy nie doświadcza rzeczywistości mocniej niż w chwilach rozkoszy i cierpienia. Odsłaniają one prawdę nie tylko o rzeczywistości, ale także o nas samych, zmuszając do zrzucenia maski, bo nie mamy wtedy już potrzeby lub sił, aby ją zatrzymywać.

Można jednak od tego uciec, stosując przeciwbólową „tabletkę” fałszu – odrzucić prawdę, aby pójść za swoimi pragnieniami. I wtedy zaczynamy się wikłać w sytuację absurdalną: chcieliśmy zjeść cukierek i mieć go nadal, a okazuje się, że ani go nie zjedliśmy, ani nie mamy. Bo skoro odrzucamy prawdę, to pozostają nam jedynie złudzenia, a do ich natury należy to, że aby trwały, trzeba je sztucznie podtrzymywać, do istniejących kłamstw dodawać kolejne.

I tak oto okazuje się po pewnym czasie, że musisz mieć coś lub robić coś, co w rzeczywistości ma dla ciebie marginalne albo żadne znaczenie. Kluczem jest tu słowo musisz. Przedtem ewentualnie mogłeś – teraz musisz. Nie na darmo Jezus mówi, że każdy, kto wybiera grzech, staje się jego niewolnikiem (por. J 8, 37) – skoro to, czego tak gwałtownie zapragnąłeś, jest złudzeniem, to aby utrzymało cię ono przy sobie, musi ograniczyć twoją wolność.


Kochać to nie znaczy zawsze to samo...


Jako chrześcijanie odziedziczyliśmy po Izraelitach hierarchię wartości wyrażoną w Dekalogu, której streszczeniem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Oznacza to, że granice w naszym życiu powinna wykreślać miłość. Każdy z nas zgodzi się, że jest ona formą relacji, czyli odniesienia się do tego, co poza mną. Kochać można samochód, psa, drugiego człowieka, Boga. Każda z tych relacji jest inna, bo otrzymujemy w każdej z nich różnej jakości odpowiedzi. Samochód raczej nas nie przytuli, kiedy mamy problemy w pracy, a pies nie udzieli rady, kiedy okradną nam konto.






Pojawia się tu pewna zależność: im głębsze wejście w relację, tym wyżej w hierarchii miłości dana rzecz lub osoba się znajduje. W naturalny sposób jest dla nas ważniejsza, czyli stanowi dla nas większe dobro. To też pokazuje, jaki dramat ma miejsce, kiedy zaburzymy hierarchię wartości i, dajmy na to, na samym jej szczycie umieścimy naszego najnowszego volksvagena. Relacja z nim nie jest w stanie zaspokoić naszych wyższych potrzeb, zaczniemy więc udawać, że ich nie mamy. Nasza wolność zostanie sprowadzona do dyktatury przedmiotu, przestaniemy się rozwijać i często też będziemy ranić przez to ludzi, którzy nas otaczają.

Im niżej szukamy naszego najwyższego dobra, tym bardziej ten wybór będzie nas ograniczał, bo tym mniej otrzymamy w zamian za nasze zaangażowanie i tym niżej ustawimy sobie poprzeczkę rozwoju. I tu wracamy do naszych pragnień: wybór wartości z „wyższej półki” – nie musi to być Bóg, wystarczy na poważnie potraktować swoje międzyludzkie relacje – sprawia, że zaczynamy się wychowywać, czyli kształtować nasze serce tak, by jego pragnienia były podporządkowane wybranej wartości.


Dobro Absolutne – wolność absolutna


Jeśli sięgniemy po dobra najwyższe i na szczycie hierarchii ustawimy Boga, to staniemy się wolni w sposób absolutny. Ważne jest, że osiągnięcie tego stanu wymaga wejścia w relację. Samo racjonalne uznanie Boga za najwyższe dobro, nawet wierne przestrzeganie Jego przykazań, nie prowadzi do wolności. Drogą do niej jest miłość, a więc otwarcie się na Boga przychodzącego w modlitwie, przez sakramenty, natchnienia Ducha. Podstawowe wezwanie, które Jahwe skierował do swojego ludu, zaczynało się od zachęty: „Słuchaj!” (por. Pwt 6, 4), a więc: „Otwórz się, daj mi swój czas, chciej mnie poznać”. Temu, kto słucha, zostaje udzielony dar Ducha, a więc udziela mu się sam Bóg. Jest to Duch, który ożywił pierwszego człowieka i podniósł z martwych Jezusa oraz który jest Sprawcą charyzmatów w Kościele: daru uzdrawiania, języków, poznania, ale przede wszystkim miłości (por. 1 Kor 12, 31).
Stymuluje On nasz rozwój, dzięki któremu przestrzeń naszej wewnętrznej wolności wciąż się powiększa, aż wreszcie za św. Pawłem możemy powtórzyć: „Wszystko mi wolno”. Mówiąc to, warto pamiętać, że zaraz potem Apostoł dodaje: „Ale nie wszystko przynosi mi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę” (1 Kor 6,12).

Wszystko mi wolno, ale ja nie pozwolę, aby czemukolwiek niższemu niż Bóg było podporządkowane moje życie, jedyne, które mam.



***

Im niżej szukamy naszego najwyższego dobra, tym bardziej ten wybór będzie nas ograniczał, bo tym mniej otrzymamy w zamian za nasze zaangażowanie i tym niżej ustawimy sobie poprzeczkę rozwoju. Samo racjonalne uznanie Boga za najwyższe dobro, nawet wierne przestrzeganie Jego przykazań, nie prowadzi do wolności.