Kapłan – anioł w drodze do Ojca

Ks. Wojciech Przybylski

publikacja 14.11.2009 22:07

Kapłan towarzyszy nam od narodzin do śmierci. W sakramentach świętych otwiera przed nami świat życia Bożego. Troszczy się o ten świat, by nieustannie się rozwijał. Kapłan – opiekun, przyjaciel i pasterz. Różaniec, 11/2009

Kapłan – anioł w drodze do Ojca



Mój brat poważnie zachorował. Ksiądz prefekt, przyjaciel domu, przyszedł zaofiarować pomoc. Był wtedy z nami. Rodzice długo i serdecznie to wspominali. Mama nawet kiedyś powiedziała: „Ks. Andrzej to anioł”.
Kapłan towarzyszy nam od narodzin do śmierci. W sakramentach świętych otwiera przed nami świat życia Bożego. Troszczy się o ten świat, by nieustannie się rozwijał. Kapłan – opiekun, przyjaciel i pasterz.

Tomkowi zaimponował niezwykły spokój księdza na katechezie. Mimo hałasu i braku zainteresowania nie irytował się. Mówił łagodnie, ciepło się uśmiechając. Urzekło to chłopca, przyciągnęło. Usiadł w pierwszej ławce, zaczął uważnie słuchać. Potem poznawał księdza bliżej – na kajakowych spływach, Mszach świętych sprawowanych na łonie natury… Wielokrotnie spowiadał się u niego w czasie pielgrzymek na Jasną Górę. „Obudził moją wiarę. Rozpalił moje serce. Teraz wiem, że żyję, że duchowo rosnę. Dziękuję Bogu, że spotkałem takiego księdza”.

Kapłan w konfesjonale z troską pochyla się nad ludzką nędzą. Pokazuje światło w tunelu, podnosi, wlewa nadzieję, oczyszcza sumienia, niesie zranionych przed Chrystusa. Jest świadkiem duchowych zwycięstw nad słabościami i grzechem.

U Moniki rozwód rodziców zbiegł się z jej walką o czystość. Cieszyła się, że spotkała wtedy księdza, któremu mogła w pełni zaufać. Zachęcał ją do częstej spowiedzi, w której Jezus stopniowo uwalniał ją od słabości. Ale był jeszcze jeden grzech, głęboko skrywany, którego się bardzo wstydziła. Kapłan pomógł jej przełamać paraliżujący wstyd. Wyznanie przyniosło wewnętrzne uzdrowienie, radość, Boży pokój. Teraz żyje w czystości. Należy do Ruchu Czystych Serc.

Kapłan uczy, jak dobrze żyć, ale też jak dobrze umierać. Zbawienie dusz jest dla niego najwyższym prawem. W godzinie, kiedy decyduje się wieczny los człowieka, jest przy nim, wprowadza go na drogę z Panem, umacnia go świętym namaszczeniem, posila Chlebem Żywym.

Ojciec Tadeusza miał 54 lata, umierał na raka. Nie był u kratek konfesjonału od 20 lat. Nie wierzył w życie po śmierci. Jednak na prośbę syna przyjął księdza i odszedł pojednany z Bogiem. Tadeusz opowiadał, że kiedyś mu się przyśnił, pomachał ręką i powiedział: „Synu, ja jednak żyję”.

Ale nastaje też dzień, w którym i kapłan musi odejść. Staje na Bożym sądzie. Liczy na Miłosierdzie i wstawiennictwo tych, których na ziemi kochał, którym służył, za których się modlił. Teraz sam pokornie prosi swoich braci i siostry o modlitewne westchnienie. Prosi o pomoc w najważniejszej sprawie – zbawienia duszy.