300 gramów pełnych miłości

o. Piotr M. Hensel OCD

publikacja 12.05.2007 22:22

Nie możemy zrzucić z siebie odpowiedzialności za zdrowie całego Ciała Chrystusa – Kościoła. Oskarżaniem, niecierpliwością i wszelkimi postawami mędrkowania z boku bynajmniej nie dbamy o Jego zdrowie. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus wskazuje na jedyną możliwą leczniczą postawę: „w sercu Kościoła mej matki, będę miłością”. Głos Karmelu, 03/2007

300 gramów pełnych miłości




U dorosłego człowieka waży ok. 300 gramów, a jego wielkość porównuje się z wielkością zaciśniętej pięści tego człowieka. Jest samoczynnie i rytmicznie pracującą podwójną pompą mięśniową, tłoczącą jednocześnie krew do płuc (krążenie małe) i do całego ciała (krążenie duże). Gdyby jeszcze ktoś się nie domyślił – mowa o ludzkim sercu. Można i w taki przedmiotowy sposób spojrzeć na serce człowieka, dokładnie je opisać, jasno określić funkcje, które pełni w organizmie, zbadać jego stan, leczyć… a jednak nie będzie to pełna wiedza o sercu drugiego człowieka. Bo przecież o sercu uczą nas nie tylko podręczniki biologii, księgi medyczne, lecz również i Słowo Boga – Stwórcy Serca. To zdumiewające, jak wiele wie On o sercu, a jeszcze bardziej zdumiewające jest to, w jaki czuły sposób do serca przemawia (Oz 2, 16).
Bóg wie, że każde serce ma swoje imię – jest serce Piotra, serce Jadzi, serce Damiana, Kasi… każdej Kasi z osobna i każdego Krzysia z osobna. Ludzkie serce nie istnieje bez imienia. To imię sprawia, że te 300 gramów ukrytych za mostkiem klatki piersiowej nie jest anonimowe. Zakochani wiedzą o tym najlepiej, a dowodem są liczne serca z imionami wyryte na ławkach w parku, bądź wymalowane w postaci graffiti na murach. Imię opowiada prawdziwą historię serca – do kogo ono należy, jakie są jego pragnienia i tęsknoty, opowie nam historię jego ran i miłości.

Serce Jezusa

Bóg tak wiele wie na temat serca, gdyż sam ma serce. To ono stało się najważniejszym elementem – jak mówi teolog – Bożego fortelu zbawienia: „Bóg stworzył swoje serce i umieścił je pośrodku świata. Było to serce człowiecze, które znało wszystkie pragnienia i tęsknoty serc ludzkich, znało kręte ścieżki ludzkiego życia, nagłe przypływy nastrojów, smak gorzkiego szczęścia i smak szczęśliwej goryczy; jednym słowem wszystko, czego kiedykolwiek zakosztowało ludzkie serce… To je właśnie wyciągnął z żebra świata, kiedy świat spał, i uczynił je organem boskiej miłości” (H.U. Balthasar). Zapewne i ono ważyło 300 gramów i miało – ma nadal – swoje imię. To Serce Jezusa, wzywane w czerwcowej litanii w naszych świątyniach. Wszczepione w świat, jest źródłem naszego życia, nie przestaje bić, pulsować, nie przestaje pragnąć zbawienia naszych serc. Tak było od początku, gdy po ok. 2 tygodniach od poczęcia po raz pierwszy nieśmiało wybiło swój rytm, tak było aż do 33 roku życia, gdy na trzy dni zamilknęło, by na nowo z całą siłą i pełnią miłości po wieki pulsować rytmem łaski. Być może nie wszyscy posiadamy rozbudowaną wiedzę na temat swojego biologicznego serca, ale wszyscy nim i dzięki niemu żyjemy. Gdy Kościół stawia przed nasze oczy Serce Jezusa – pragnie powiedzieć nam to samo. Choć nie wszyscy posiadamy jednakową wiedzę na Jego temat, choć to Serce zawsze będzie dla nas ostatecznie tajemnicą, to by żyć, każdy z nas musi być włączonym w podwójny Jego obieg; by być zdrowym, musi żyć rytmem tego Serca, musi oddawać Mu tę ciemną, zmęczoną krew, by zostać oczyszczonym i z nowymi siłami rozdawać siebie w organizmie swojej rodziny czy wspólnoty.

Krążenie małe – odkamienić serce

Pierwszy obieg obejmuje nas samych, nasze własne serca, które prócz wielu zalet posiadają tę jedną wadę, że zbyt łatwo się zakamieniają. Serce z osadami kamienia na dnie sprawia, że 300 gramów bardzo ciąży, tak bardzo, że siłą ciążenia zaczynamy krążyć wokół siebie, na orbicie naszych problemów i trosk, ze wzrokiem na uwięzi rozpaczy (zob. Łk 24, 16). Jakże często oskarżani przez własne serce, zniechęcamy się i adorując własną słabość, dryfujemy przez życie zmęczeni, rozdrażnieni i smutni.




Skamieniałe serce nie dopuszcza promienia nadziei, a zaniedbane może nawet stać się wrogiem samego siebie, jak serce Judasza, które nie pamięta o ostatnich słowach, wypowiedzianych do niego przez Jezusa: „Przyjacielu” (Jan Paweł II). A przecież serce ma być dyskretne, ciche i cierpliwe, ma pokornie pobudzać do życia dzień po dniu, sekunda po sekundzie. Czyż nie za tym tęsknimy, prosząc w litanijnym wezwaniu: „Jezu cichy i pokornego serca – uczyń serca nasze według serca Twego”? Może zatem warto powtarzać to wezwanie nie tylko w czasie nabożeństwa, ale i w chwilach zniechęcenia, słabości, zmęczenia – zwłaszcza wtedy (przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28); I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała (Ez 36, 26). Chciej dostrzec siebie w Jego zbawiennym obiegu, nie poza nim, nie obok niego, ale wszczepionego jak latorośl w winny krzew: Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we mnie trwać nie będziecie (J 15, 4). Gdy serce cię oskarża – przestrzega umiłowany uczeń Pański – pamiętaj, że Bóg jest większy od twojego serca i zna wszystko (zob. 1 J 3, 20). Przenieś środek ciężkości na Jego 300 gramów pełnych miłości. Tylko na tej orbicie zaufania doświadczysz, czym jest prawdziwa wolność, za którą tęsknisz.

Krążenie duże – www.krewniacy.pl

Za adresem tej witryny internetowej kryje się fundacja osób połączonych szczególnymi więzami. Choć nie są krewnymi, to łączy ich krew – oddana dla drugiego człowieka, dla jego zdrowia, dla jego życia. Dzieło tej fundacji staje się dla mnie przypowieścią o drugim obiegu Jezusowego Serca.

Krążenie duże obejmuje całe Ciało… którym jest Kościół i świat. I my jesteśmy krewniakami, wielką rodziną odpowiedzialną za krew przelaną dla naszego zbawienia. Serce Jezusa bije nie tylko dla mnie, nie tylko dla moich bliskich i przyjaciół, ale dla wszystkich ludzi wszelkich czasów. Może to właśnie moje miłe słowo wypowiedziane dziś zupełnie obcej osobie na ulicy, czy gest pomocy współpracownikowi jest tą życiodajną limfą Bożej łaski na dany dzień? A może właśnie o to chodzi, by wzrok przeniesiony z Najświętszego Sakramentu zatrzymał się na sercu Twojego męża, żony, dziecka, siostry czy brata, a usta wyszeptały litanię do Serca Jezusa, adorując serce drugiego człowieka? Trudna to adoracja, bo zamiast złotej świetlistej monstrancji, mamy drugiego człowieka z całym realizmem jego życia – nie zawsze świetlanego. A jednak cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40) – i w tej monstrancji jest ukryty Bóg.

Być w jednym ciele – jak mówi św. Paweł – to być świadomym, że „ciało nie składa się z jednej części lecz z wielu”, to cierpieć, gdy cierpią inni i radować się ze szczęścia bliźniego (zob. 1 Kor 12, 26). To żyć rytmem Bożego Serca, nie wprowadzając dysonansu między życiem łaski a codziennością. Nie możemy zrzucić z siebie odpowiedzialności za zdrowie całego Ciała Chrystusa – Kościoła. Oskarżaniem, niecierpliwością i wszelkimi postawami mędrkowania „z boku” bynajmniej nie dbamy o Jego zdrowie. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus – doktor sic! Kościoła wskazuje na jedyną możliwą leczniczą postawę: „w sercu Kościoła mej matki, będę miłością”.




Polskie 300 gramów

Polska kardiochirurgia słynie na świecie z lekarzy i ich osiągnięć. Niestety, patrząc na atmosferę ostatnich miesięcy w naszej Ojczyźnie, nie można pochwalić się równie leczniczymi osiągnięciami względem Mistycznego Ciała Chrystusa – Kościoła. Jakże mało cierpliwości, dyskrecji, dyspozycyjności, a jak wiele oskarżania. Raz po raz pojawiają się medialni mędrcy, którzy twierdzą, że wiedzą jak i czym leczyć. Owoców jednak takich „terapii szokowych” na próżno szukać.

Pewnie, że Kościół w Polsce nie ma gotowych rozwiązań i odpowiedzi na wszystkie pytania, ale ma bardzo wielki skarb w postaci swoich Świętych. Świętych, którzy słyną z miłosierdzia bez mędrkowania (św. Faustyna, brat Albert, o. Maksymilian Kolbe…), którzy słyną z mądrego umiłowania ojczyzny (św. Stanisław, o. Rafał Kalinowski, sługa Boży Jan Paweł II…). Może warto oddać do nich na staż nasze trzystugramowe serca, na lekcje pokory i cichości, dwóch cnót na usługach prawdy. Najwyższy czas, by nasza Ojczyzna zasłynęła na świecie również ze zdrowego serca.