Piękno, które zbawia

Katarzyna Jabłońska

publikacja 17.04.2007 19:16

Grbavica to film, który boli. Nie jest to jednak ból, który niszczy. Jego twórcom udała się rzecz niezwykła, sprawili – podobnie jak maleńka, dopiero co narodzona Sara – że piękno objawiło tutaj swoją zbawczą moc. Grbavica, scen. i reż.: Jasmila Žbanić; Austria/ Bośnia i Hercegowina/ Niemcy/ Chorwacja 2005 W drodze, 3/2007

Piękno, które zbawia




„Ja cię nigdy, nigdy, nigdy, nigdy... nie zostawię. Pamiętaj, nigdy!” – odpowiada Esma, bohaterka filmu Grbavica, na pełne lęku i agresji zarzuty rozhisteryzowanej córki. Moc i waga tych słów w pełni ujawnią się znacznie później.

Esma mieszka w Sarajewie, sama wychowuje dwunastoletnią Sarę. Prowadzi zwyczajne, pełne codziennych problemów życie, boryka się z brakiem pieniędzy, trudnościami wychowawczymi – córka wkracza w trudny wiek; nie to jednak sprawia, że patrząc na Esmę, odczuwamy, iż jej życie naznaczone zostało jakąś tragiczną tajemnicą. Większość widzów poznała tę tajemnicę, przed obejrzeniem filmu – bohaterka Grbavicy jest jedną z dwudziestu tysięcy bośniackich kobiet zgwałconych przez serbskich żołnierzy. Znaczna ich część to osoby bardzo religijne. „Do dzisiaj żyją – opowiada Jasmila Žbanić, reżyserka Grbavicy – w poczuciu winy, odrzucone przez rodziny. Tragedia sprzed lat niszczy je każdego dnia od nowa”.

Esma nie rozdrapuje ran, przeciwnie, skrywa swój dramat. „Jej tragedia – mówi Žbanić – nie wstrzymała obracającej się kuli ziemskiej. Jej życie toczy się dalej: robi kanapki dla dziecka, śmieje się i żartuje, prasuje, jeździ autobusem czy tramwajem (...). Podobnie jak Christine Maier (autorka zdjęć), uważałam, że sceny w tym filmie nie powinny być dramatyczne: mają pokazywać codzienne życie, pod którego powierzchnią kipi wulkan. Zbliżamy się do Esmy na tyle, na ile ona nam na to pozwala”.

A Esma wszystkich, którzy są wokół niej, trzyma na dystans; nie tylko innych – również samą siebie. W ośrodku terapeutycznym na spotkaniach, przeznaczonych dla kobiet doświadczonych okrucieństwem wojny, Esma milczy. Być może jej tajemnicę zna przyjaciółka Sabina, oficjalna wersja zdarzeń brzmi jednak: ojciec Sary, bośniacki żołnierz, zginął, a jego ciało nie zostało dotąd odnalezione. Córka Esmy żyje w przekonaniu, że jest dzieckiem bohatera.

Dystans jest rodzajem zbroi, mechanizmem obronnym. Tajemnica ma chronić Sarę, ale chyba też i jej matkę. Kobieta nie chce wracać do zdarzeń sprzed lat nie tylko dlatego, że wzbrania się przed wspomnieniami z obozu, jak „przychodzili każdego dnia po kilku, nawet wtedy, kiedy już byłam w ciąży”. To byłby wystarczający powód, ale jest chyba jeszcze inny – Esma podświadomie boi się, że mogą wrócić tamte uczucia, kiedy nosiła w sobie dziecko poczęte za sprawą gwałtu. I kiedy z całych sił uderzała w swój brzuch z nadzieją, że zdoła to dziecko z siebie wyrzucić.

Ucieczka Esmy jest zrozumiała, oznacza jednak życie w ciągłym dystansie wobec innych ludzi i „obok” samej siebie. Troszczy się o córkę i czyni to z miłością, a jednak ich relacje nie układają się dobrze. Chociaż Sara jest najważniejszą osobą w życiu Esmy – matka i córka są sobie dalekie. Dzieli je prawda, przed którą Esma próbuje ochronić swoje dziecko.



W scenie, która rozgrywa się w ośrodku terapeutycznym, kamera zatrzymuje się przez chwilę na twarzy każdej z kilkunastu zgromadzonych tam kobiet. Niemal każda z nich ma wzrok utkwiony w przeszłości, kiedy unicestwiano ich świat. Nie mogą i nie chcą stamtąd wrócić, rozpaczają, że nie są w stanie przypomnieć sobie twarzy swego dziecka, męża czy ojca. Co kilka tygodni odkopywana jest w Sarajewie kolejna zbiorowa mogiła. Na plastikowych płachtach układane są ciała, pośród których wielu z nadzieją szuka swoich ukochanych. Mieszkańcy Sarajewa chcą, tak jak Esma i Pelda – ochraniarz właściciela nocnego klubu, w którym Esma znajduje pracę – pożegnać i pochować tych, których odebrała im wojna. Tymczasem muszą się żegnać z nowymi więziami, muszą rezygnować z bliskości, która się zaledwie zatliła. Wydaje im się, że nie odczarują dotknięcia złem, które sprowadziła wojna.

W Serbii film Jasmili Žbanić nie doczekał się premiery. „Właściciele kin bali się – opowiada młoda reżyserka – wprowadzać Grbavicę na ekrany. Kiedy poprosili władzę o protekcję, usłyszeli tylko: „To nie jest obraz mile widziany”. Szkoda, bo takie dzieła, jak Grbavica, chociaż opowiadają o dotknięciu złem, podprowadzają ku dobru; mają szansę przedrzeć się przez uprzedzenia, nieufność czy lęki. Kiedy już spotyka się Esmę, trudno przejść obok niej obojętnie, odwrócić wzrok od szram na jej plecach, od jej zmęczonej i smutnej twarzy, której w tak niezwykły sposób użyczyła swojej bohaterce Mirjana Karanović – wybitna serbska aktorka, znana z filmów Emira Kusturicy. Udział artystki w Grbavicy sprawił, że w serbskiej prasie nazwano ją zdrajczynią.

Grbavica to film, który boli. Nie jest to jednak ból, który niszczy. Jasmili Žbanić i wszystkim twórcom Grbavicy udała się rzecz niezwykła, sprawili – podobnie jak maleńka, dopiero co narodzona Sara – że piękno objawiło tutaj swoją zbawczą moc. „Zapomniałam, że na świecie istnieje piękno” – opowiada Esma o swoim spotkaniu z nowo narodzoną córeczką, którą zamierzała oddać. Maleńka Sara, owoc bestialskiego gwałtu, zachwyciło swoją matkę bezbronnością i pięknem. Film Jasmili Žbanić również zachwyca – dojrzałością, wrażliwością i odwagą młodej artystki. Jest to jednak piękno, na które czasem trudno patrzeć. Właśnie ten rodzaj trudnego piękna uobecnia się w twarzy Esmy i wydobywa się z poświęconej jej opowieści. Dostrzec je można również w twarzach kilkunastu kobiet, które razem z nią uczestniczą w spotkaniach terapeutycznych.

Grbavica to nazwa dzielnicy Sarajewa, w której mieszka Esma. Žbanić mówi, że „do złudzenia przypomina większość postocjalistycznych blokowisk, jakie można spotkać w Moskwie, Warszawie czy wschodnim Berlinie. Jednak ludzie, którzy tam mieszkają, znają smak cierpienia i śmierci. Mieszkam tuż przy jej granicy, widzę ją z okna. Kiedy w 1992 roku została zajęta przez wojska serbskie, czułam się tak, jakby ktoś wydarł mi kawałek serca. Życie tych, którzy nie zdążyli uciec, przypominało koszmar. Strach unosił się wszędzie”.



Słowo „grbavica” oznacza także garbatą kobietę. Odnosi się również do Esmy – ona prawdopodobnie już zawsze będzie nosiła swój emocjonalny garb. Paradoksalnie piękno filmu Jasmili Žbanić polega również i na tym, że nam tej prawdy nie oszczędza. Jej film nie miał wprawdzie szans zaistnieć w Serbii, zyskał jednak uznanie wielu i zdobył liczące się nagrody – pośród nich jest Złoty Niedźwiedź – a te z kolei pomogły wpłynąć na rzeczywistość. „Chcieliśmy – opowiada reżyserka – zmienić prawo tak, aby umożliwić socjalne wsparcie ofiarom gwałtów. Dlatego przy okazji premiery Grbavicy zbierano podpisy, aby móc zwrócić się z tym do parlamentu. I jestem dumna, że odpowiednia ustawa weszła w życie. Pewnie nic byśmy nie osiągnęły, gdyby nie Złoty Niedźwiedź. Bo politycy nie stają się wrażliwsi dzięki sztuce. Działa na nich władza, a nagroda daje rozgłos – co za tym idzie – władzę”. Dla Žbanić ważne było i to, że: „sukces Grbavicy Bośniacy odczuli jako własny. Dostali potwierdzenie, że świat chce ich słuchać”.

Wszędzie tam, gdzie film był pokazywany, budził podziw wobec twórców, którzy odważyli się wrócić do tragicznych zdarzeń z niedalekiej przeszłości, i wobec maestrii, z jaką to uczynili. Ściszony ton tej porażającej opowieści brzmi głośniej od bomb. Sama zaś opowieść jest niejako głosem zhańbionych ofiar.

Reżyserka mówi: „Grbavica to przede wszystkim historia o miłości, która nie jest czysta, ponieważ została naznaczona nienawiścią, wstrętem, dramatem i rozpaczą”. I choć to prawda, film pozostaje jednak nadal historią o miłości. Jest to również opowieść o pięknie, które boli, ale też zbawia.

Grbavica, scen. i reż.: Jasmila Žbanić; obsada: Mirjana Karanović, Luna Mijović, Leon Lucev; Austria / Bośnia i Hercegowina / Niemcy / Chorwacja 2005.

***


Katarzyna Jabłońska - polonista, krytyk filmowy, redaktor „Więzi”. Publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym” i „Kwartalniku Filmowym”.