Mistrz i przewodnik

Rafał Ryszka

publikacja 11.06.2007 19:48

Pedagoga kojarzy się zwykle z osobą o niepodważalnym autorytecie, profesjonalistą, który posiada specjalistyczną wiedzę z danej dziedziny. Wychowawca, 6/2007

Mistrz i przewodnik



Jest to nauczyciel pracujący w ramach systemu szkolnego. Innym razem wychowawca to wódz, lider, przewodnik chłopięcych gier i harców. Ktoś, kto ma „duszę chłopca” i w działaniu przekazuje pewien zestaw zachowań i wartości. Takich cech wymaga od wychowawcy skautowy system pedagogiczny. Wychowawca może pełnić też rolę wycofującą się, ustępującą wobec wychowanka, wobec jego naturalnego potencjału. Jest to postawa pełna wiary i zaufania w umiejętność „wewnątrzsterownego” rozwoju jednostki. Człowiek jako „dobry z natury”, poddawany zewnętrznym procesom uspołecznienia, wychowania staje się „zepsuty”. Najważniejszym zadaniem wychowawcy jest więc to, aby nie przeszkadzać w procesie wychowania. Jest to koncepcja oświeceniowa, propagowana głównie przez J. J. Rousseau.

Z przeciwstawnych koncepcji wymieńmy poglądy tradycjonalistyczne, patriarchalne, w których wychowawca pełni rolę pater familias. Wychowawca przejmuje cechy ojcowskie wobec wychowanka – często w starotestamentowym rozumieniu tego słowa. Jest więc osobą kochającą, acz zarazem surowym ojcem, który jest sprawiedliwy, czcigodny, wzywający do posłuszeństwa, szacunku. Wszelkie władze uczuciowe, emocje są podporządkowane rozumowi, a najważniejszym celem wzajemnych relacji jest doprowadzenie do pożądanych zachowań w przyszłości.

Inaczej widział rolę wychowawcy „Stary Doktor” – Janusz Korczak. Dla niego pedagog to opiekun, partner wychowanka. To osoba towarzysząca, odnosząca się z troską i szacunkiem do dziecięcych potrzeb, możliwości. Łączył on zasadę kierowania procesem wychowania dziecka z zasadą autonomii, wolności, którą młody człowiek powinien zachować. Głosił ideę równych praw dorosłego i dziecka, poważnego traktowania dziecięcych przeżyć, obaw, uwarunkowań.

W salezjańskiej metodzie pedagogicznej ks. Jana Bosco wychowawca to głównie formator moralno-religijny – ktoś, kto jest obecny (asystencja) i uczestniczący w życiu wychowanka. Szczególnie jest on obecny w życiu tych dzieci, które są opuszczone, sprawiają kłopoty wychowawcze (nicponi, łobuzów – wł. discolo).

W ujęciu Martina Bubera od pedagoga wymaga się tego, aby był człowiekiem „pełnym życia”, budzącym zaufanie, kimś kto „jest” dla dziecka punktem odniesienia. Blisko stąd do roli wychowawcy w koncepcji personalistycznej (lub personalizmu chrześcijańskiego – szczególnie w wydaniu Karola Wojtyły). Wychowanie to proces zachodzący między dwoma osobami. Od każdej z tych osób budowanie wzajemnej relacji wymaga się szacunku, prawdomówności, wolności. Wychowawca troszczy się o pełny wymiar wychowania dziecka: od sfery duchowej poprzez psychikę, potrzeby emocjonalne po wymiar fizyczny.

We współczesnej metodzie pracy socjalnej pedagog pełni rolę groupworkera. Wychowawca staje się bardziej organizatorem pracy zespołowej, grupowej. Jest liderem zespołu rozdzielającym zadania, koordynującym i zarządzającym. Ważną rolę pełnią tutaj działania społeczne: projekty, praca grupowa, budowanie relacji z zespołem. Można powiedzieć że pedagog dzieli swoją funkcję wychowawcy z zespołem, a zachodzące w grupie procesy i relacje wspierają jego pracę wychowawczą.



Gdzie jest mistrz?


Można umownie przyjąć, że „mistrz” to najwyższa, docelowa „forma” funkcji nauczyciela. Mistrz jest kimś godnym naśladowania, autorytetem w swojej dziedzinie. Takim nauczycielem (życia) może być rodzic, ksiądz, trener sportowy, członek rodziny, telewizja, media, wreszcie Kościół. Jest się zawsze mistrzem dla kogoś.

Według słowników i leksykonów być mistrzem to: zdobyć pierwsze miejsce w jakiejś konkurencji, dziedzinie, być osobą dbającą o przestrzeganie jakiegoś ceremoniału, być człowiekiem niedoścignionym w jakiejś konkurencji. Mistrz to nauczyciel mający najwyższy stopień wtajemniczenia, człowiek najdoskonalszy w jakiejś umiejętności, człowiek którego obiera się na wzór, swojego nauczyciela. Synonimami słowa „mistrz” jest np.: nauczyciel, wychowawca, instruktor, tutor, przewodnik, cicerone, przywódca duchowy, ideolog, cywilizator, apostoł, misjonarz, guru, mentor (z gr.).


Cechy mistrza


Mistrz towarzyszy swojemu podopiecznemu. Jest przy nim, choć go w żadnym wypadku nie zastępuje, nie wyręcza. Można powiedzieć że jest krok za wychowankiem – choć wiedzą, przewidywaniem, wyprzedza go przecież kilka „kroków”. Wychowanie to proces dynamiczny i jeśli mistrz i wychowanek są w nieustannym „ruchu”, podlegają ciągłej zmianie – to wychowawca musi wiedzieć ku jakiemu celowi, w jakim kierunku „ruch” ten się odbywa. Mistrz ma więc świadomość celu, ideału i sposobu, jak do tego celu się zbliżyć.

Mistrza cechuje czystość intencji zadania, którego się podjął. Nie jest interesowny w tym co robi, ponieważ to zniszczyłoby zaufanie, które muszą mieć do siebie obie osoby. Nawiązuje się bardzo specyficzna i delikatna nić porozumienia, współpracy, zrozumienia, zgody. W innym wypadku łatwo o manipulację.

Dobry mistrz dba o własny rozwój, jest człowiekiem dojrzałym, ma dystans do siebie, potrafi śmiać się sam z siebie, wie o własnych słabościach i ograniczeniach. Jest daleki od tego, żeby myśleć o sobie w kategoriach doskonałości. Realizuje w swoim życiu pewne wartości. Nie tylko pokazuje młodemu człowiekowi, jak się zbliżyć do ideału, ale sam jest blisko tego ideału, który „głosi”. Cieszy się przez to szacunkiem, bo wychowanek potrzebuje dojrzałej osoby, która swoim postępowaniem, uznawanymi wartościami wzbudza szacunek, podziw, jest godna naśladowania, pomoże zbudować własną tożsamość.



Mistrzem jest się jakby „przy okazji”. Pokora świadczy o odpowiedzialności za swoje czyny i docenianiu wychowawczego wpływu innych czynników ludzkie życie. Mistrz powinien umieć słuchać, prowadzić dialog. Trzeba wsłuchać się w potrzeby młodego człowieka, jego obawy, uwarunkowania, aby odpowiednio reagować, mieć świadomość powodów jego reakcji i zachowań. Taka postawa „dialogowości” przygotowuje do życia, które stawia znaki zapytania, do rzeczywistości która jest „nie dana”, lecz jest dynamiczna, zadana i wymaga ciągłej wymiany myśli, ścierania się różnych racji i poglądów.

Mistrz wpływa na życie ucznia na różnych poziomach, daje pouczcie siły, wiary we własne możliwości, motywuje. Jest to proces wzajemny: mentor też odbiera wzajemną relację jako wartościową. To relacja oparta na potrzebie dzielenia – dawaniu (wychowankowi) ale i otrzymywaniu (od innych wychowanka, innych autorytetów, środowiska „mentorów”, otaczającego świata, natury, Boga). Taka postawa otwartości zawiera sens egzystencjalny, wpływa i kształtuje cały wymiar psychologiczny, etyczny, „ostateczny”. Mentor mówi: możesz tego dokonać, jesteś w stanie. Czy to zrobisz, zależy od Ciebie – uwierz w siebie. Nie jesteś sam – jestem obok, towarzyszę Ci. Możesz na mnie liczyć. Masz wszystkie predyspozycje, żeby Ci się udało.


Mistrz czy nie-mistrz?


Potrzeba naśladownictwa tkwi głęboko w ludzkiej naturze, szczególnie w naturze człowieka dojrzewające, młodego, poszukującego. Takie szukanie wzorców nosi różne nazwy: „inspiracja”, „odwzorowanie”, „kopiowanie”, „odtwarzanie”. Niektóre z tych określeń mogą wskazywać, że relacja mistrz – uczeń może stanowić pewne zagrożenie powielania schematu, zamknięcia. Wzór może wychowanka „zniewalać” i ograniczać, a także w jakimś sensie paraliżować indywidualne i jednostkowe możliwości rozwoju . Przy słabej konstrukcji psychicznej młoda osoba, która jest pod wpływem autorytetu może się „zidentyfikować” z osobą swojego mistrza (guru). W takim wypadku mistrz nie inspiruje, pobudza – lecz przeciwnie: ogranicza, przytłacza, tłumi osobisty potencjał czy ostatecznie manipuluje i wykorzystuje do swoich celów. Młody człowiek szuka autorytetów i chce powierzyć siebie drugiemu człowiekowi, którego uzna za człowieka szczególnie wartościowego. Bywa tak, że ta potrzeba zaufania prowadzi do pomyłek, fałszywych wyborów życiowych i rozczarowań. Pokładane nadzieje nie spełniają się. Jest to proces, który towarzyszy powstawaniu sekty, grupy przestępczej, gdzie autorytetu nie można (nie wolno) podważyć. Zamiast rozwoju osoby – następuje jego destrukcja i ubezwłasnowolnienie. Atmosfera strachu, zmęczenia, chaosu, przymusu nie sprzyja roli mentora.



W nieautentycznych relacjach mistrzowsko-uczniowskich (sekciarskich) można wykazać brak dwóch podstawowych elementów, których wymaga się od „konstruktywnego” układu. Jest to kryterium wolności i prawdy. Choć potrzeba prawdy jest często na różne sposoby zagłuszana, a nawet pośrednio odrzucona, świadomość jej istnienia i potrzeba jej realizowania (szukania) jest bardzo silna. Jan Paweł II stwierdza, że „różne inne dążenia mogą się okazać silniejsze niż prawda. Zdarza się też, że człowiek ucieka wręcz przed prawdą, gdy tylko dostrzeże ją z oddali, gdyż lęka się jej konsekwencji. Nawet wówczas jednak, gdy jej unika, prawda wywiera wpływ na jego życie. Człowiek nie może przecież oprzeć swego życia na czymś nieokreślonym, na niepewności albo na kłamstwie, gdyż takie życie byłoby nieustannie nękane przez lęk i niepokój”. Brak poczucia prawdy wywołuje więc w wychowanku pewien dyskomfort.

Drugie kryterium odnosi się do dobrowolności, wolności w wyborze. Szkolna relacja uczeń – nauczyciel opiera się na relacjach zinstytucjonalizowanych (szkoła). Nauczyciel jest narzucony uczniowi przez szkolny system. Dlatego więc w warunkach szkolnych trudno zbudować mistrzowsko-uczniowskie relacje. Relacja „uczeń – mistrz” musi mieć charakter dobrowolny, „bardziej emocjonalny”. Uczeń sam wybiera (obiera) swojego mistrza, na co ten może się zgodzić lub nie. Oczywiście może być też relacja odwrotna, czyli mistrz wybiera swojego ucznia. Zachowana musi być jednak zasada obopólnej zgody i nie ma miejsca na żadną „zewnętrzną” władzę. Często takiej sytuacji wybierania mistrza przez ucznia (lub ucznia przez mistrza) towarzyszy jakiś obrzęd, uroczysty rytuał potwierdzający fakt, że jest to zobowiązanie odpowiedzialne, ale dobrowolne i uczeń (mistrz) może z niego zrezygnować (powiedzieć „nie”). Budowanie relacji „mistrzowsko-uczniowskich” nie jest dla odpowiednie dla każdego młodego człowieka i bardzo istotny jest tutaj wiek wychowanka. Zasada obieralności przysługuje tak uczniowi jak i mistrzowi.


Po co wychowywać?


Jaki jest cel w oddziaływaniu mistrza? Jeśli bycie dla kogoś mentorem, mistrzem to rola bardzo wymagająca, trudna i odpowiedzialna, to dlaczego się jej podejmować?

To fragment większego dylematu: po co skutecznie wychowywać? Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Motywacja, aby oddziaływanie wychowawcze kształtować na wzór „uczeń – mistrz” jest różna. Dla jednych to piękne i twórcze wyzwanie, wychowawcza przygoda, możliwość realnego wpływania na młodych ludzi. Wielu nie zauważa bycia „mistrzem” dla swoich podopiecznych i po prostu jest to dla nich „skutek uboczny” własnego rozwoju oraz realizowania własnych ideałów i wartości. Są mentorzy, którzy realizują swoje wychowawcze zadanie po to, aby nauczyć młodych ludzi, że trzeba być mistrzem dla siebie, że trzeba przede wszystkim nauczyć się „samowychowania”, aby później być szczęśliwym i być pożytecznym dla innych.

Dla innych to jedno z ciekawszych i najbardziej efektywnych działań wychowawczych. Praca na zasadzie „mistrz – uczeń” to właśnie istota i najwyższa forma wychowawczego oddziaływania.



***



Rafał Ryszka – harcmistrz ZHR, katecheta, teolog świecki, Przewodniczący Wrocławskiego Stowarzyszenia Wychowawców.