Religijny wymiar wychowania seksualnego

ks. Józef Augustyn SJ

publikacja 14.07.2007 13:14

Religia chrześcijańska odwołując się do Biblii oraz do prawa naturalnego patrzy na seksualność pozytywnie. Uważa ją za dar Boga. Wychowawca, 7-8/2007

Religijny wymiar wychowania seksualnego



„Wychowanie seksualne, stanowiące prawo i podstawowy obowiązek rodziców, winno dokonywać się zawsze pod ich troskliwym kierunkiem zarówno w domu, jak i w (...) ośrodkach wychowawczych. W tym sensie Kościół potwierdza prawo pomocniczości, którego szkoła obowiązana jest przestrzegać, współpracując w wychowaniu seksualnym w takim samym duchu, jaki ożywia rodziców”[1].
 

Pozytywne spojrzenie na ludzką seksualność


Religia chrześcijanka odwołując się do Biblii oraz do prawa naturalnego patrzy na seksualność pozytywnie. Uważa ją za dar Boga. Cały człowiek – wraz ze swoją płciowością – jest piękny i dobry, ponieważ został stworzony, jako mężczyzna i jako kobieta, na obraz i podobieństwo Boga. Chrześcijanin nie traktuje więc swojego ciała wraz z jego seksualnością jako symbolu ułomności i grzechu.

W ciało ludzkie wpisane jest powołanie do miłości. Ono wzywa „mężczyznę i kobietę do spełnienia ich podstawowego powołania – do płodności”[2]. Chrześcijanin przyjmuje więc seksualność jako „miejsce” wzajemnego daru z siebie oraz jako „miejsce” dawania nowego życia. Sakrament małżeństwa zobowiązuje kobietę i mężczyznę do tego, by ich zjednoczenie fizyczne było wyrazem wzajemnego oddania i płodności.

Akt seksualny powinien być więc symbolem, znakiem, właśnie „sakramentem” zjednoczenia uczuciowego i duchowego. Stwarzanie w sposób tendencyjny przez określone środowiska medyczne, pedagogiczne, kulturotwórcze konfliktu między ludzką seksualnością a religią i duchowością wprowadza wiele zamieszania i nieporozumień w umysłach młodych ludzi, dla których ważna jest tak sfera seksualna, jak i religijna.
Jednym z najważniejszych celów wychowania seksualnego winno być ukazanie młodym takiej antropologii, która nie będzie konfliktować ich wewnętrznie, ale pomoże im wewnętrznie się scalać i integrować.




[1] Jan Paweł II, Familiaris consortio. Adhortacja o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym, Rzym 1981, 37.

[2] Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości, Rzym 1983, 24.




Boże prawa wpisane w ludzką seksualność


W seksualność ludzką wpisane są prawa, które – o ile możemy tak powiedzieć – zarządzają nią i kierują. Określamy je jako prawa naturalne. Prawa te nie są jedynie zbiorem „prawideł” biologicznych, instynktów zapisanych w genetycznym kodzie człowieka[3].

Prawo naturalne kierujące ludzką seksualnością, jak mówi Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania, trzeba traktować jako „rozumny porządek, według którego człowiek jest powołany przez Stwórcę do kierowania i regulowania swoim życiem, (...) a w szczególności do używania i dysponowania swym ciałem”[4].

Prawo naturalne kierujące ludzką seksualnością zawiera z jednej strony prawa fizjologiczne i prawa psychologiczne. Prawa te możemy odkryć poprzez analizę zachowania człowieka. Z drugiej zaś strony zawiera ono także zasady moralne, które poznajemy zarówno przez refleksję, ludzki namysł, jak i przez Boże Objawienie, jakie przekazuje Kościół.

Prawa fizjologiczne i psychologiczne funkcjonujące w ludzkiej seksualności nie są bynajmniej sprzeczne z prawami moralnymi. Natura ludzkiej seksualności nie sprzeciwia się moralności chrześcijańskiej, a moralność chrześcijańska nie niszczy naturalnych pragnień i potrzeb związanych z płciowością.
Moralność religii chrześcijańskiej pomaga człowiekowi kierować jego własną seksualnością, tak aby służyła miłości i przekazywaniu życia. Głębsze poznanie praw fizjologicznych i psychologicznych ludzkiej seksualności pomaga nam zrozumieć sensowność i celowość nakazów i zakazów moralnych.

Prawa wpisane w ludzką płciowość nie mogą być więc sprowadzane jedynie do indywidualnych i subiektywnych odczuć pojedynczych osób. Mają one charakter norm obiektywnych. Nasze subiektywne odczucia powinny być rozeznane i poddane pod ocenę obiektywnych norm.

Podstawowym błędem pewnych programów edukacji psychoseksualnej jest to, iż zachęcają one młodego człowieka, nie przygotowanego do samodzielnego życia, do działania seksualnego według jego subiektywnych odczuć. Usiłują też pokazać, że nakazy i zakazy religijne są przeciwne potrzebom seksualnym człowieka.




[3] Por. Słowo pasterskie biskupów polskich wzywające do odpowiedzialnej troski o przygotowanie dzieci i młodzieży do miłości, małżeństwa i rodzicielstwa, „Biuletyn KAI”, 25.03–1.04.1997, s.35.

[4]Kongregacja Nauki Wiary, Donum vitae. Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania, Rzym 1987, 3.




Taki sposób myślenia inspirowany jest antropologią, która lekceważy cały wymiar duchowy i moralny ludzkiej osoby. Traktuje ona istotę ludzką i jej zachowania w sposób wyłącznie biologiczny. Nasze subiektywne odczucia i pragnienia seksualne, powinny – zgodnie z zamiarem Boga – służyć obiektywnemu dobru, jakim jest prawdziwa ludzka miłość i nowe życie, nowy człowiek.

Propozycje edukacyjne, które lekceważą duchowość w wychowaniu seksualnym, lekceważą także trwałą i wierną miłość oraz płodność i rodzinę. Zaniedbują fundamentalne wartości ludzkie, ponieważ koncentrują się jedynie na subiektywnych doznaniach. Wartość ludzkiej seksualności wyraża się jednak nie w odczuciach i doznaniach, ale w tym, że staje się ona we wzajemnych relacjach „językiem miłości” i źródłem nowego życia.
 

Seksualność jako zadanie


Daru ludzkiej seksualności nie otrzymujemy w gotowej i dojrzałej postaci. Seksualność, z jaką człowiek przychodzi na świat, jest jeszcze niedojrzała. Domaga się ona kształtowania. Wymiar fizyczny seksualności, który budzi się w okresie dojrzewania, stopniowo bywa włączany w całą osobowość, integrowany z jej wymiarem emocjonalnym i duchowym. Dzięki temu procesowi płciowość zajmuje w życiu ludzkim to miejsce, które jej się należy ze względu na wpisane w nią prawa biologiczne, psychologiczne i duchowe.

Wychowanie seksualne jest pewną formą pomocy, jakiej rodzice i wychowawcy udzielają młodemu człowiekowi w rozwijaniu i kształtowaniu jego własnej seksualności. Wychowanie seksualne powinno więc w zasadzie służyć temu, aby młody człowiek sam podjął w sposób odpowiedzialny zadania, które związane są z budzącą się w nim do życia sferą psychoseksualną.
 

Dwie cywilizacje


Dyskusja, jaka się dziś toczy wokół wychowania seksualnego, jest jedynie odbiciem ścierających się ze sobą (używając pojęcia Jana Pawła II) dwóch cywilizacji, które budowane są na dwóch różnych antropologiach[5]. Jedna, zamknięta w doczesności, bazuje niemal wyłącznie na rozwoju ekonomicznym, postępie technicznym i konsumpcji; druga, nie lekceważąc bynajmniej postępu technicznego i ekonomii, w sposób wyraźny odwołuje się do stałych i niezmiennych (nazywanych niekiedy tradycyjnymi) wartości, odkrywanych przez ludzkość na przestrzeni dziejów.




[5] . Por. List do Rodzin, 13.




Z antropologii zamkniętej w doczesności rodzi się postawa utylitaryzmu i bezpośredniej korzyści, jakiej człowiek szuka we wszystkim, także w ludzkiej seksualności. „Utylitaryzm to cywilizacja skutku, użycia – cywilizacja «rzeczy», a nie «osób», cywilizacja, w której osoby stają się przedmiotem użycia, podobnie jak używa się rzeczy. Tak więc – na gruncie cywilizacji użycia kobieta bywa przedmiotem dla mężczyzny. Dzieci stają się przeszkodą dla rodziców. Rodzina staje się instytucją ograniczającą wolność swoich członków. Aby się o tym wszystkim przekonać – stwierdza Jan Paweł II – wystarczy przyglądnąć się choćby pewnym programom wychowania seksualnego, które wprowadzane bywają w szkołach, często mimo sprzeciwu, a nawet protestów wielu rodziców”[6].

Z takiego spojrzenia na ludzką seksualność bierze się wychowanie seksualne, które pomniejsza lub też lekceważy tak zwane tradycyjne instytucje i wartości, jakimi są małżeństwo, rodzina, czystość seksualna, ochrona życia poczętego. Te trendy cywilizacyjne wspierane są przez wielkie i bogate organizacje międzynarodowe, które docierają ze swoją działalnością do poszczególnych krajów i społeczności lokalnych[7].

„Cywilizacja użycia” i wszystkie jej propozycje narzucane są dzisiaj, głównie poprzez media, także tym wszystkim, którzy ludzką miłość i seksualność kształtują według wzorów wypracowywanych przez całe tysiąclecia na gruncie religii judeochrześcijańskiej. Małżeństwo, rodzina, ojcostwo i macierzyństwo, które powinny być głównym celem wychowania seksualnego, tak w rodzinie, jak i w szkole, leżą u samych podstaw cywilizacji stworzonej przez kulturę judeochrześcijańską. Cywilizację tę papież Paweł VI nazwał „cywilizacją miłości”[8]. Małżeństwo, rodzina, ojcostwo i macierzyństwo “w wielorakim wymiarze (zależą) od cywilizacji miłości”[9] – dopowiada Jan Paweł II.

Dyskusja nad wychowaniem seksualnym nie może pominąć pytania o to, w imię jakich wartości lekceważy się dotychczasowe rozwiązania etyczne i moralne odnoszące się do ludzkiej miłości i seksualności. Ważne jest też drugie fundamentalne pytanie o to, jaką cenę zapłacą całe narody, poszczególne społeczności, konkretne rodziny, a także pojedyncze osoby za hołdowanie „cywilizacji użycia i konsumpcji”.
 

Możliwość kompromisu?


Szkoła nie jest jednak „zimną” instytucją, ale stanowi żywy organizm złożony z ludzi, którzy nierzadko sami są rodzicami i wychowują swoje dzieci. Jeżeli nawet państwowe władze jak i oświatowe nadużywają swoich kompetencji, jak to zdarza się na całej kuli ziemskiej – to nie może jednak czynić tego ani szkoła pracująca bezpośrednio z dziećmi, ani też jej wychowawcy. Jeżeli przydarzają się niesprawiedliwe prawa państwowe, to nie obowiązują one rodziców i dzieci, jak również nie mogą obowiązywać samych nauczycieli. Lojalność wobec sumienia dzieci i ich rodziców jest bardziej fundamentalna niż lojalność wobec władzy.




[6] Tamże.

[7] Por. Papieska Rada ds. Rodziny, Ludzka płciowość: prawda i znaczenie. Wskazania dla wychowania w rodzinie, Rzym 1995, 136.

[8] Paweł VI, Homilia wygłoszona z okazji zakończenia Roku Świętego (25.12.1975). Cyt. za: List do Rodzin, 13.

[9] List do Rodzin, 13.

br>



W sytuacji ścierania się dwóch sprzecznych tendencji w wychowaniu seksualnym, opartych na różnych antropologiach, wielu mówi nie tyle o potrzebie dokonania jasnego wyboru, ile raczej o potrzebie kompromisu, który pojednałby obie strony i tym samym zażegnał nieporozumienia. Czy taki kompromis jest możliwy?

O ile dla strony laickiej, dla której wiele wartości i pojęć nazywanych umownie tradycyjnymi stanowi wartości względne, być może różne kompromisy są możliwe, o tyle po stronie osób i wspólnot, które wyznają chrześcijaństwo i liczą się z jego konsekwencjami moralnymi, kompromis w fundamentalnych sprawach moralnych jest niemożliwy.

Idea kompromisu, która dobrze funkcjonuje w polityce, biznesie, w życiu społecznym czy towarzyskim, jest niemożliwa do zrealizowania na polu wiary i moralności. Kompromis w sprawach wiary przestaje być kompromisem, a staje się niewiernością czy zdradą.

I chociaż osoby, które opowiadają się za stałymi wartościami religijnymi, moralnymi i duchowymi upadają i grzeszą (także w dziedzinie ludzkiej miłości i seksualności) jak wszyscy inni, to jednak różnica polega na tym, iż nie chcą one uczynić z własnej niewierności prawa, które miałoby usankcjonować ich moralną ułomność.

Wobec silnego naporu na młodego człowieka rodzi się więc pytanie: czy nie lepsza i zdrowsza jest taka sytuacja, w której jasno zakreślone są różnice dzielące wychowanie seksualne wypływające z „cywilizacji użycia” od wychowania opartego na wartościach religijnych i moralnych zakorzenionych w judeochrześcijaństwie? Kompromis, który podkreśla tylko zbieżności i podobieństwa, zaniedbując wyraźne wskazanie różnic, zaciera granice moralne i etyczne pomiędzy obu rozwiązaniami.

Kompromis natomiast jest możliwy i konieczny we wszystkich sprawach, które należą tylko do ludzkiej sfery i zależą tylko od ludzi, na przykład: fenomenologiczny opis potrzeb emocjonalno-seksualnych człowieka, sposób przedstawiania rozwoju fizycznego, emocjonalnego, społecznego i intelektualnego, metoda prowadzenia zajęć z wychowania seksualnego, sama ich organizacja, ilość czasu poświęcona tej problematyce, zorganizowanie pomocy dydaktycznych, finansowanie itd. Stąd też w toczącej się dyskusji należy wyraźnie odróżniać sprawy pierwszorzędne i fundamentalne, którymi są zasady religijne i moralne, od spraw drugorzędnych, co do których należy dyskutować i szukać wzajemnego porozumienia.

Wydaje się, iż w dzisiejszej dyskusji o wychowaniu seksualnym zaangażowanych jest zbyt wielu „specjalistów” i polityków, a za mało samych rodziców, którzy jako pierwsi są odpowiedzialni za swoje dzieci. Podobnie jak państwo nie może zastępować rodziców w wychowaniu dzieci, tak również Kościół nie chce wyręczać rodziców w ich prawach wobec dzieci, ale pragnie jedynie pobudzać i wspierać ich, aby sami dopominali się o swoje prawa, oraz zachęcać, aby wypełniali swoje obowiązki.




Odwołanie się do wolności


W dyskusji toczącej się wokół wychowania seksualnego podkreślmy jeszcze jeden oczywisty fakt, że Kościół, który działa z woli Chrystusa, a nie własnej, nie chce i nie może nikomu narzucać siłą jakichkolwiek zasad moralnych, także w dziedzinie ludzkiej miłości, zachowań seksualnych oraz samego wychowania seksualnego. Religia chrześcijańska oparta jest bowiem na fundamentalnej zasadzie wolności – nie narzuca wartości, ale jedynie pobudza i zaprasza człowieka do ich przyjęcia. Człowiek staje się chrześcijaninem dzięki wewnętrznej i wolnej decyzji serca, opowiadając się za Chrystusem i Jego nauką. Decyzja ta rodzi się jednak nieraz w długich poszukiwaniach, w bólach egzystencjalnych, a nierzadko także pośród różnych słabości i ludzkich błędów.

Zauważmy też oczywistą prawdę, że wszystkie zasady moralne religii chrześcijańskiej, także te odnoszące się do ludzkiej płciowości, nie są tworzone przez ludzi Kościoła, ale jedynie odczytywane poprzez uważną refleksję egzystencjalną, teologiczną i pastoralną. Nauka Jezusa Chrystusa dotycząca ludzkiej miłości, małżeństwa, rodziny i zachowań seksualnych jest dla wierzących niezwykłym darem także dlatego, iż potwierdza Boskim autorytetem ogromny wysiłek ludzkich serc i umysłów podejmowany przez całe pokolenia.

Stąd też, jeżeli Kościół proponuje chrześcijańskie zasady moralne odnoszące się do ludzkiej miłości i życia seksualnego (zawsze z odwołaniem się do wewnętrznej wolności) także tym osobom, które nie podzielają jego wiary, to nie wprowadza ich w stworzoną przez siebie „ideologię”, ale ofiaruje im wartości, które były odkrywane, określane i formułowane przez niezliczone rzesze ludzi szukających ostatecznych wartości – służby Bogu, ludziom oraz życia wiecznego.
 

***



Zasadnicza trudność wychowania seksualnego, zarówno w rodzinie, jak i w szkole, polega dziś na tym, iż wiele dzieci ma negatywne wzorce życia małżeńskiego i rodzinnego. Wzorce te kształtowały się często w ciągu długich lat udziału dziecka we wzajemnych nieporozumieniach małżeńskich rodziców, ich kłótniach, „cichych dniach”, a nieraz także w ich separacji i rozwodzie. W tej trudnej sytuacji dziecka, powiązanie seksualności z miłością małżeńską i rodzicielską okazuje się niekiedy zadaniem ponad jego ludzkie siły. W świadomości i doświadczeniu młodego człowieka, na skutek negatywnego obrazu małżeństwa, seksualność jakby sama separuje się od trwałej i wiernej miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną.

Wiele matek i ojców wychowując swoje dzieci przeżywa swoisty dramat, ponieważ ich dążenia do większej jedności oraz zgody małżeńskiej i rodzinnej rozbijają się o niechęć i opór współmałżonka. W takiej sytuacji, by uratować trudne położenie dzieci, zwykle jedna strona musi „dźwigać więcej” w imię większej miłości zarówno do współmałżonka, jak i do dzieci. Jak pokazuje doświadczenie wielu rodzin, owa większa miłość jednego ze współmałżonków może rzeczywiście „uratować” dla dzieci obraz miłości małżeńskiej i rodzicielskiej wbrew istniejącym trudnościom i konfliktom[10].

Ks. dr hab. Józef Augustyn SJ – profesor Ignatianum w Krakowie, autor wielu publikacji z zakresu wychowania i duchowości





[10] . Por. Józef Augustyn SJ, Wychowanie seksualne w rodzinie i w szkole, Wydawnictwo WAM, Kraków 1999.