Szkoła nie jest samotną wyspą

Z prof. Jarosławem Jagiełą, wykładowcą, psychoterapeutą, autorem książek i poradników psychologicznych, rozmawia Jolanta Tęcza-Ćwierz

publikacja 01.12.2007 09:35

Uczeń nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi, jeżeli nie ma w nas wewnętrznej zgody na zdenerwowanie. Jestem przekonany, że wszystkiego tego można się nauczyć, ale tylko w formie aktywnych zajęć o charakterze treningowym i warsztatowym. Wychowawca, listopad 2007

Szkoła nie jest samotną wyspą




Wychowankowie sprawiający kłopoty swoim zachowaniem zdarzają się wszystkim nauczycielom, bez względu na posiadane przez nich kwalifikacje, staż pracy i zaangażowanie. Według Pana Profesora sposób, w jaki potrafimy poradzić sobie z „kłopotliwym” uczniem, jest miarą profesjonalizmu w tym zawodzie. Jaka jest na to recepta? Jak radzić sobie z uczniem trudnym?

Jeden z publicystów napisał swego czasu tak: „Choćby nauczyciel wyskakiwał ze skóry, choćby starał się być mądry, sprawiedliwy, dowcipny i mocny, to w rozgrywce z uczniem trudnym nie da rady. Z uczniem trudnym nauczyciel przegra zawsze lub prawie zawsze”. Aby nauczyciel mógł sobie poradzić z „kłopotliwymi” uczniami, musi zostać spełniony szereg warunków. I są to warunki zarówno zewnętrzne, np. odpowiedni klimat społeczny wokół tego problemu, posiadanie przez nauczyciela realnych sankcji (choć nie jestem zwolennikiem stosowania nadmiernych kar), czy właściwa atmosfera w samym zespole nauczycielskim, jak też czynniki, które umownie możemy nazwać wewnętrznymi. Oznacza to, że nauczyciel i wychowawca powinni posiadać niezbędne umiejętności pedagogiczne i psychologiczne, które pozwolą mu poradzić sobie z tego rodzaju trudnymi sytuacjami. Niestety, studia nauczycielskie i pedagogiczne, czy oferty kształcenia kursowego i podyplomowego, nastawione na przekazywanie nadmiaru wiadomości zaniedbują jednocześnie to, co tej grupie zawodowej jest potrzebne w sensie praktycznym.

W swoim przewodniku podkreślam znaczenie takich umiejętności, jak: rozpoznawanie prawdziwego sensu trudnego zachowania, nauczenie się odpowiedniego reagowania, opracowanie planu zmiany, budowanie zaufania oraz sprawiania, aby uczeń brał odpowiedzialność za swoje zachowanie, a także umiejętności określania granic w postępowaniu ucznia. Jedną z takich zdolności jest tzw. „rozważne zaangażowanie” – chodzi o taki stan emocjonalny w konfrontacji z trudnym uczniem, gdzie zarówno sytuacja jest dostrzegana przez wychowawcę „ze spokojnie unoszącą się uważnością”, jak też jego wewnętrzne reakcje znajdują się pod kontrolą. Mówiąc inaczej: ma pod kontrolą zarówno całą sytuację, jak i własny stan psychiczny. Uczeń nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi, jeżeli nie ma w nas wewnętrznej zgody na zdenerwowanie. Jestem przekonany, że wszystkiego tego można się nauczyć, ale tylko w formie aktywnych zajęć o charakterze treningowym i warsztatowym, prowadzonych przez dobrych specjalistów.

W swojej najnowszej książce porusza Pan problem narcystycznej szkoły. W takiej szkole przyjaźnie, zaufanie i życzliwość przestają się liczyć. Ważna natomiast zaczyna być rywalizacja, pozory i gry interpersonalne. Narcystyczna szkoła – to znaczy jaka?

Pojęcie „narcystycznej szkoły” jest terminem umownym. Narcyzm jest określeniem z zakresu psychopatologii i oznacza, że ktoś skupia się bardziej na swoim wizerunku (obrazie siebie w stosunku do innych) niż na pozostałych ważnych sprawach, np. relacjach z innymi. Ktoś trafnie i metaforycznie zauważył, że „narcyz zamiast przez okno patrzy w lustro”. Oznacza, że w centrum pojawia się „poczucie własnej wartości” danej osoby, staje się ona mało wrażliwa na potrzeby innych, wykazuje poczucie wyższości, a nawet pogardy dla otoczenia, i zaprzecza swoim prawdziwym uczuciom.




Postronnemu obserwatorowi może się wydawać, że ktoś taki jest nadmiernie zakochany w sobie. W rzeczywistości to tylko pozory, on kocha tylko ten obraz (można go nazwać „maską”), jaki prezentuje innym. Tak naprawdę osoba narcystyczna w głębi duszy źle o sobie myśli. Niektórzy używają nawet takiego określenia, że tkwi w niej „cierń duszy”. Najczęściej sprowadza się on do urazu, że ktoś kiedyś (w domyśle, najczęściej rodzice) nie docenili wartości tej osoby i teraz nieustannie musi ona udowadniać dość obojętnemu światu, że jest coś warta. Musi więc odnosić ciągłe sukcesy, być najlepszą, spotykać się z bezustannym podziwem, rywalizować z otoczeniem – i zazdrościć innym!

Co to ma wspólnego ze szkołą? Otóż ma, narcyzm pojawia się bowiem nie tylko w wymiarze jednostkowym poszczególnych ludzi, ale także w perspektywie kulturowej, cywilizacyjnej i instytucjonalnej. Pojawia się zawsze w postaci utraty ludzkich wartości, szacunku, braku troski o sprawy istotne, dbałości o rzeczy ważne, o ludzkie potrzeby, o jakość wzajemnych relacji międzyludzkich, o to, żeby ludziom było ze sobą dobrze. Ujawnia się natomiast ciągła rywalizacja i podejmowanie różnorakich gier i gierek interpersonalnych. Wszyscy walczą ze wszystkimi: dyrektor z podwładnymi, podwładni między sobą, a w szkole dochodzą do tego jeszcze uczniowie. Przysłowiowa walka szczurów.

Szkoła narcystyczna to szkoła nadmiernie nastawiona na sukces (np. liczbę olimpijczyków przedmiotowych, wyniki w szkolnych zawodach sportowych, wizerunek w oczach władz oświatowych itd.) traci zaś znaczenie wszystko to, co stanowi o jej sensie. Gubi się istota szkoły. A istota szkoły pozostaje niezmienna – jest nią dobre wychowanie i kształcenie. Jak można mówić o jednym i drugim, gdy stosunki międzyludzkie w szkole nie są najlepsze?

Szkoła jest jednym z wielu miejsc, gdzie można wpaść w sieć emocjonalnych pułapek. Dotyczy to w jednakowym stopniu nauczyciela, ucznia oraz innych uczestników szkolnej rzeczywistości. Czy sama znajomość szkolnych gier psychologicznych wystarczy, by się przed nimi ustrzec?

Z całą pewnością nie wystarczy, ale stanowi pierwszy krok, aby sobie z tego rodzaju przejawami szkolnych psychomanipulacji poradzić. Ujawnianie się gier interpersonalnych jest jednym z charakterystycznych elementów narcyzmu, o jakim mówiłem wcześniej.




Gra interpersonalna to taki rodzaj komunikacji międzyludzkiej, która ma charakter nieszczerych i podstępnych pułapek emocjonalnych. Oto, dla przykładu, toczy się rozmowa między nami a uczniem, czy też między samymi nauczycielami (pokój nauczycielski jest niezrównanym miejscem rozgrywania tego rodzaju interakcji), albo między nauczycielem a rodzicami dziecka, i nagle poczuliśmy się emocjonalne gorzej. Tak jak byśmy byli mniej elokwentni, mniej zaradni, mniej atrakcyjni, czy gorzej wykształceni, niż o sobie zazwyczaj myślimy. To pierwszy, niezawodny znak, że nasz rozmówca prowadzi z nami pewien rodzaj psychologicznej gry, że ktoś naszym kosztem podnosi sobie własne poczucie wartości. Te gry różnie się nazywają i różnie się je klasyfikuje w jednej z teorii, którą się zajmuję od lat, a która nosi nazwę analizy transakcyjnej. A jak – pyta Pani – poradzić sobie z grami interpersonalnymi? Istnieje wiele sposobów, a zainteresowanych czytelników odsyłam do mojej książki Gry psychologiczne w szkole.

W sytuacji narastania agresji w szkole ogromnie ważna staje się umiejętność komunikacji na linii nauczyciel – uczeń. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli nauczanie ma być skuteczne, musi iść w parze z poprawną komunikacją?

Z całą pewnością tak. Komunikacja jest fundamentem, na jakim zbudowane jest całe oddziaływanie wychowawcze. Przecież nawet nauczanie e-learningowe oparte jest na komunikacji wspomaganej Internetem. Jednocześnie mamy do czynienia ze swoistym paradoksem – kształceniu umiejętności komunikacyjnych poświęca się zbyt mało miejsca w przygotowaniu zawodowym przyszłych nauczycieli. Oferta ośrodków doskonalenia nauczycieli jest tym względzie bardzo uboga. Czas, aby to zmienić.

W bieżącym numerze „Wychowawcy” poruszamy temat samorządności szkolnej. Czy zagospodarowanie wolnego czasu młodzieży, zaangażowanie jej w życie szkoły może stanowić antidotum na problemy i szkolne bolączki?

Jestem wielkim zwolennikiem uczniowskiej samorządności, ale tylko wtedy, gdy będzie ona realizowana w należyty sposób. Nie może to być swoistą gra pozorów. My udajemy, że przekazujemy im jakiś obszar decyzji i możliwości stanowienia o sobie, a oni udają, że się na to godzą. Wtedy lepiej, aby takiej „samorządności” nie było, a zastąpił ją „oświecony absolutyzm”.




Dzięki samorządności uczniowie kształtują w sobie ten obszar osobowości, który we wspomnianej analizie transakcyjnej nazywany jest stanem „Ja–Dorosły”. Jest to rzecz nie do przecenienia, wszak wychowanie jest przygotowaniem do dorosłości. Niestety, szkoła nie jest tą instytucją, gdzie na ten problem zwraca się szczególną uwagę. Stan „Ja–Dorosły” kształtuje się poprzez nowe, czasami sprzeczne ze sobą doświadczenia, podejmowanie decyzji i konieczność dokonywania różnorodnych wyborów, analizę sytuacji, umiejętność wyciągania wniosków z podejmowanych działań itd. Wszystko to zapewnia dobrze realizowana uczniowska samorządność.

Gdy między nauczycielem a uczniem utrwali się w sensie psychologicznym komplementarny schemat komunikacyjny: stan „Ja–Rodzic” nauczyciela i stan „Ja–Dziecko” ucznia, wówczas nie ma miejsca na rozwój wspomnianej struktury osobowościowej „Ja–Dorosły”. Ale jest jeszcze jeden aspekt, o którym godzi się wspomnieć. Szkoła nie jest samotną wyspą na bezkresach życia społecznego, lecz dokładnie odzwierciedla to wszystko, co ma miejsce w szerszej wspólnotowej perspektywie. Co tu mówić o uczniowskiej samorządności, jeśli my sami w świecie ludzi dorosłych nie umiemy należycie się „samo-rządzić”. Ale kiedyś trzeba w końcu zacząć.



***

Jarosław Jagieła – prof. dr hab. w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie,
● kierownik Podyplomowych Studiów Socjoterapii,
● wykładowca w Katedrze Psychologii Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „IGNATIANUM” w Krakowie,
● psychoterapeuta, interesuje się problematyką pomocy psychologicznej i nowoczesnymi sposobami kształcenia przyszłych pedagogów,
● autor wielu książek, m.in. Gry psychologiczne w szkole; Komunikacja interpersonalna w szkole; Trudny uczeń w szkole; Narcystyczna szkoła. O psychologicznej rzeczywistości szkoły,
● współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym „Charaktery”,
● członek rady naukowej kwartalnika „Psychologia w szkole”.