Kocioł popkultury i ortodoksyjny przekaz

Rozmowa z Markiem Horodniczym, redaktorem naczelnym kwartalnika „Fronda”, o przekazywaniu religijnych wartości za pomocą narzędzi popkultury

publikacja 27.08.2007 20:06

Rolą księży jest głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego tam, dokąd zostali powołani; w parafiach czy na misjach. Marketing, billboardy, akcje, koszulki to robota drugiej części Kościoła, czyli nas, świeckich. Przewodnik Katolicki, 26 sierpnia 2007

Kocioł popkultury i ortodoksyjny przekaz




Na czarnej koszulce kontur dziewczyny rodem z agencji towarzyskiej i czytelny napis: „Dziewczyny czekają na twoją modlitwę 24 h przez całą dobę”. Tak było przed niemal trzema laty. O co tak naprawdę chodziło w tym kontrowersyjnym pomyśle?

– Pomysł był bardzo prosty i odnosił się do estetyki ulotek agencji towarzyskich. Chcieliśmy za pomocą tej formy, zaczerpniętej z olbrzymiego kotła popkultury, przekazać ostry, ortodoksyjny moralnie i religijnie komunikat, nawołujący do modlitwy za kobiety, które się prostytuują. Przygotowując te koszulki, nie myśleliśmy o ich skuteczności, a raczej o zwróceniu uwagi na problem. Chodziło nam o to, by za pomocą popkulturowych narzędzi podjąć próbę „dekonstrukcji” popkultury.

Jaki w takim razie był wydźwięk tej akcji? Pytam głównie o odbiorców świeckich, ale też i samych duszpasterzy?

– Reakcje były ambiwalentne. Z jednej strony pojawiły się zachwyty, słowa poparcia, modlitwy zakonników w intencji prostytutek. Temat podjęli też świeccy i co ważne, również ci mocno związani z popkulturą. Wiem, że na przykład sporo gwiazd mass mediów obnosiło się z naszymi koszulkami. Byli jednak i tacy, a wśród nich wielu duchownych, którzy na pomysł patrzyli sceptycznie, podważając skuteczność tej formy działania.

Nie była to jedyna akcja „Frondy”. Do kolekcji koszulki z prostytutkami dołączyły kolejne: „NO SEX until marriage. No morality WITHOUT CHRIST” – promująca wstrzemięźliwość seksualną czy „Try walking in my shoes”, mówiąca o wczuciu się w dramatyczną sytuację Ukrzyżowanego. Była też okładka „Frondy” i plakat z Chrystusem Miłosiernym. Czy wierzycie, że w ten sposób faktycznie można zachęcić, szczególnie młodych, bo to głównie do nich są kierowane te nowatorskie rozwiązania, do powrotu do religii, wiary, sakramentów?

– Kiedy wraz z grafikiem – Janem Zielińskim, autorem wzorów - przygotowywaliśmy te akcje, ważne było, by zrobić je na najwyższym, profesjonalnym poziomie oraz tak, by forma idealnie korespondowała z treścią. Komunikat musi być twardy i bardzo jednoznaczny, a nie ograniczony wyłącznie do oczywistej „chrześcijańskiej rybki”. Przykładami mogą być koszulki z napisami: „NO SEX until marriage. No morality WITHOUT CHRIST” –odnosząca się do jednego z utworów industrialnej grupy Front 242 oraz nawiązująca do piosenki Depeche Mode „Try walking in my shoes” umieszczony pod rysunkiem przebitych gwoździem stóp Chrystusa. Obie, choć mocno zakorzenione w estetyce popkultury, głoszą przy tym jednak twarde przesłania: „nie” dla przedmałżeńskiego seksu i moralności bez Chrystusa” oraz „spróbuj postawić się w sytuacji Ukrzyżowanego”.





Kolejnym przykładem może być komiks „Bóg, Honor, Ojczyzna” zamieszczony w 39. nr „Frondy”, przygotowany m.in. przez polskich mistrzów tego gatunku: Przemka Truścińskiego oraz Tomka Kołodziejczaka. Dzięki takiej formie i doskonałemu wykonaniu coś, co wydawałoby się niektórym „oszołomskie” – wiara, Kościół, sakramenty, może zostać przyjęte, a jeśli nawet nie, to przynajmniej zmusza do zastanowienia. Podobnego zabiegu użyliśmy w ostatnim, 42. numerze „Frondy”, gdzie pokazujemy Kościół jako jedyny klucz do przezwyciężenia Matrixa.

Poprzednie pytanie padło nieprzypadkowo, bo sposób na ewangelizację stosowany przez „Frondę” spotyka się z krytyką niektórych kapłanów i wiernych świeckich, zarzucających, że jest to podejście powierzchowne, płytkie, w niektórych przypadkach mogące się otrzeć o świętokradztwo. Jak odpowiecie więc sceptykom?

– Od razu ucinam podejrzenie o świętokradztwo. Na żadnej z koszulek nie szargamy świętości. Jeżeli pojawia się okładka „Frondy” z Chrystusem Miłosiernym w konwencji komiksowej i hasłem: „Nie przyszedłem potępić – przyszedłem zbawić”, to odnosi się to do konkretnego problemu opisywanego w numerze, w tym wypadku homoseksualizmu i wychodzenia z niego. Komiksowy Chrystus to gra pewną konwencją, charakterystyczną dla współczesnej cywilizacji, w celu uzyskania konkretnych efektów. Poza tym środowisko „Frondy” nie odpowiada za formację religijną, bo tę prowadzą duszpasterze i kościelne wspólnoty. My raczej preewangelizujemy, czyli zwracamy uwagę na pewne istotne rzeczy, wartości, czyniąc to też czasem za pomocą języka popkultury.

Pomysły, o których mówimy, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie są w różnej formie kontynuowane. Zapytam więc wprost: czy współczesny Kościół może prawdziwie ewangelizować bez marketingu i jego elementów?

– Uważam, że tak. Część Kościoła, myślę tu o kapłanach, nie musi tego robić. Rolą księży bowiem jest głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego tam, dokąd zostali powołani; w parafiach czy na misjach. Ksiądz nie musi chodzić z laptopem, by opowiadać o Chrystusie. Marketing, billboardy, akcje, koszulki to robota drugiej części Kościoła, czyli nas, świeckich.



Rozmawiał Michał Bondyra

***

Marek Horodniczy - absolwent politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dziennikarz i publicysta, redaktor naczelny „Frondy”, prowadzący i uczestnik licznych programów; m.in. w TV Puls i TVP Kultura.