Kindersztuba i wiedza

Z profesorem Ryszardem Legutką, nowym ministrem Edukacji Narodowej, rozmawia Adam Suwart

publikacja 05.09.2007 21:37

Jestem przeciwnikiem ideologii, która jest w Polsce ukryta pod hasłem tolerancji. Nie wolno pozwalać wszystkim na wszystko. W polskiej szkole często stykamy się ze zjawiskami braku dyscypliny, lekceważenia nauczycieli, chuligaństwa czy przemocy. Przewodnik Katolicki, 2 września 2007

Kindersztuba i wiedza




Mundurki, przemoc w szkole, zmiany kanonu lektur – na podstawie doniesień mediów można było odnieść wrażenie, że to główne pola działania Pańskiego poprzednika w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Czy rzeczywiście problemy współczesnej oświaty sprowadzają się do tych, skądinąd być może ważnych, zagadnień?

Oczywiście są to tematy ważne, ale nie jedyne. Tym zagadnieniom media nadają największy rozgłos. Natomiast Ministerstwo podejmuje całe spektrum zagadnień związanych z edukacją. Podam tylko kilka przykładów. Wprowadzamy obecnie nowe podstawy programowe przedmiotów nauczania oraz nowe, dopasowane do nich standardy egzaminacyjne na maturach. W 2010 roku wszystkich maturzystów będzie obowiązywał egzamin z matematyki. Wprowadzamy zajęcia z filozofii, która w niedalekiej perspektywie stanie się przedmiotem maturalnym. Przygotowujemy podwyżki i tzw. emerytury pomostowe dla nauczycieli. Zamierzamy wykorzystać kwotę ponad 2,7 mld euro z Unii Europejskiej na m.in. wyrównywanie szans edukacyjnych uczniów, pomoc stypendialną dla osób szczególnie uzdolnionych, wspieranie inicjatyw edukacyjnych na obszarach wiejskich, podniesienie jakości i atrakcyjności szkolnictwa zawodowego.

Czy Pan Minister jest również zwolennikiem wykreślania niektórych utworów literackich z kanonu lektur – może współczesny młody Polak powinien w szkole zmierzyć się z wieloma światopoglądami, przy zachowaniu stosownego objaśnienia ze strony nauczyciela?

W kanonie lektur, który będzie obowiązywał od tego roku szkolnego, są lektury odzwierciedlające osiągnięcia literatury polskiej i światowej, współczesnej i dawnej. Jest oczywiście Gombrowicz – „Ferdydurke” (dla liceów) – jest C.S. Lewis i Lem, Czechow i Hemingway, Schulz i Mrożek, Szymborska i Kapuściński, Miłosz i Herbert. Nie mam nic przeciw wielości światopoglądów. Sprzeciwiam się niebezpiecznym ideologiom, prymitywizmowi i taniej sensacji. Tego w obecnym spisie lektur nie ma.

Jest Pan Profesor znany jako zadeklarowany zwolennik lustracji w środowisku akademickim. Czy uważa Pan, że w przyszłości proces ten może być przeprowadzony w szkołach niższego szczebla, i czy będzie to jeszcze możliwe?

Przeprowadzenie lustracji w szkolnictwie szczebla podstawowego i średniego nie jest obecnie możliwe ze względów prawnych i chyba niezbyt potrzebne zważywszy na średnią wieku nauczycieli.





Często używa się hasłowego określenia „Tolerancyjna szkoła”. Jak zapatruje się na to zagadnienie Minister Edukacji Narodowej, który jest autorem książki pt. „Nie lubię tolerancji”? Czy współczesna polska szkoła jest nietolerancyjnym zaściankiem i czy owa „tolerancja” jest jej rzeczywiście tak bardzo potrzebna?

Jestem przeciwnikiem ideologii, która jest w Polsce ukryta pod hasłem tolerancji. Nie wolno pozwalać wszystkim na wszystko. W polskiej szkole często stykamy się ze zjawiskami braku dyscypliny, lekceważenia nauczycieli, chuligaństwa czy przemocy. Tego tolerować nie wolno. Należy natomiast stwarzać uczniom warunki dla pełnego rozwoju ich indywidualnych talentów. Szkoła jest wyzwaniem dla nauczycieli i uczniów. Na ogół wiąże się z tym ciężka praca i pewien poziom stresu. Tego nie da się uniknąć. „Bezstresowa szkoła” to utopia wymyślona przez ludzi, którym bardziej zależy na rozgłosie niż na dobru młodzieży.

Z Polski wyjeżdża dziś mnóstwo młodych ludzi. Socjologowie są podzieleni co do tego, czy wyjeżdżający będą wracać do kraju. Czy polskie szkoły są dziś konkurencyjne dla szkolnictwa w Europie albo USA? Czasami można odnieść wrażenie, że masowy pęd na studia wyższe skutkuje jedynie równie masową produkcją tytułów licencjata i magistra, za którymi kryją się ludzie bez właściwości, tylko pozornie rozumiejący świat, a tak naprawdę będący niewolnikami w służbie konsumpcjonizmu i współczesnej cybercywilizacji...

Miałem okazję niejednokrotnie obserwować, jak działa system edukacyjny w USA. Muszę powiedzieć, że poziom polskich szkół podstawowych i średnich – za działania których jestem odpowiedzialny jako minister - nie tylko nie odbiega od przeciętnej szkoły amerykańskiej, ale wręcz przewyższa standardy amerykańskie. Owszem, istnieją tam elitarne szkoły prywatne, ale to odrębne zagadnienie. Emigracja z Polski ludzi młodych to złożone zagadnienie społeczno-ekonomiczne. Na pewno za ich wyjazdy zagraniczne nie jest odpowiedzialny poziom nauczania w naszych podstawówkach, gimnazjach i liceach.

Rozpoczyna Pan urzędowanie w chwili, kiedy na horyzoncie politycznym wyłaniają się już nowe wybory. Czy zatem Pańska misja będzie rzeczywistym rządzeniem, czy ograniczy się do administrowania? Co chciałby Pan Minister w tym czasie uczynić w podległym sobie resorcie?

Czasu jest rzeczywiście niewiele, ale to nie oznacza, że w resorcie edukacji nic się nie będzie działo. Zamierzamy kontynuować lub sfinalizować niektóre projekty zainicjowane przez poprzednie kierownictwo resortu (dotyczy to choćby zmodyfikowanej wersji programu „Zero tolerancji”). Rozpoczynamy pracę nad tworzeniem i realizacją własnych projektów, o czym już wspominałem. Generalnym zadaniem, jakie stawia przed sobą MEN, to stworzenie szkoły równych szans, nastawionej na wypuszczanie ze swoich murów ludzi dobrze przygotowanych do podjęcia dalszego kształcenia zarówno w szkołach wyższych o profilu technicznym, jak i uczelniach humanistycznych. Szkoła, którą zamierzam tworzyć wraz z licznym gronem specjalistów, ma wypuszczać absolwentów kompetentnych i dobrze wychowanych. Kindersztuba i konkretna wiedza. Tego nie może zabraknąć absolwentom polskich szkół.