Komórka i różaniec – już niepotrzebne

Ks. Dariusz Madejczyk

publikacja 20.11.2007 12:22

Z pewnością był jednym z najchętniej pokazywanych przez włoską telewizję kapłanów. Wyróżniał się nie tyle elokwencją czy medialnym stylem bycia, co konsekwencją (a właściwie upartością) w działaniu i ujmującym uśmiechem. Przewodnik Katolicki 18 listopada 2007

Komórka i różaniec – już niepotrzebne




Księdza Oreste Benzi znały całe Włochy. Wszyscy wiedzieli, kim jest, a on sam nigdy się nie wzbraniał przed określeniem: duszpasterz bezdomnych oraz byłych prostytutek i narkomanów. Determinacja, z jaką bronił godności człowieka, i wysiłki, jakie podejmował, by przywrócić do normalnego życia tych, którzy znaleźli się na marginesie, budziły powszechny szacunek, niejednokrotnie łamały bariery w ludzkich sercach, a nawet poruszały struktury władzy. Zmarł w Rimini 2 listopada br. w wieku 82 lat, a jego pogrzeb stał się prawdziwą manifestacją wdzięczności. Ze względu na obecność 10 tysięcy osób, ceremonię pogrzebową trzeba było przenieść z katedry na teren centrum kongresowego w Rimini.


Duszpasterz „byłych”


Taka liczba ludzi, którzy chcieli modlić się przy trumnie ks. Oreste, wcale mnie nie dziwi. Pamiętam, że gdy mniej więcej 10 lat temu zobaczyłem go po raz pierwszy w wieczornych wiadomościach włoskiego kanału telewizyjnego RAI UNO, od razu zrobił na mnie jakieś niezwykłe wrażenie. Czas pokazał, że to, co można było odczytać z promiennego uśmiechu na jego twarzy, pochodziło z głębi serca kochającego Boga i drugiego człowieka.

Don Oreste nie był bowiem działaczem społecznym. Jego poszukiwanie człowieka nie zamykało się w zewnętrznym wymiarze życia. Gdy komukolwiek podawał rękę, by wyprowadzić go z jakiejś trudnej życiowej sytuacji, zawsze myślał także o tym, by przemienić jego serce. Jeżeli mówiono o nim „duszpasterz byłych prostytutek i narkomanów”, to działo się tak dlatego, że on ich nie pozostawiał samym sobie. Jego praca nie kończyła się w chwili, gdy udało się kogoś wyprowadzić na prostą drogę. Ks. Benzi szedł dalej, towarzyszył takiemu człowiekowi tak długo, jak było to konieczne. Tłum, który stanął przy jego trumnie, w gruncie rzeczy tworzyli właśnie ci, dla których spotkanie z - jak go często w ostatnich latach nazywali – „dziadkiem Oreste”, było po prostu końcem jednej i początkiem nowej drogi życia.


Poszukiwanie człowieka


Ks. Oreste Benzi, przede wszystkim jako założyciel i szef Wspólnoty Papieża Jana XXIII, zajmował się ludźmi najbardziej opuszczonymi. Przychodził z pomocą bezdomnym, zajmował się tzw. ludźmi z marginesu, walczył o wyzwolenie kobiet uwikłanych w nierząd, pomagał narkomanom i stał się wręcz symboliczną postacią w działaniach na rzecz obrony dzieci nienarodzonych. To właśnie na tym polu zabiegał nie tylko o sprawiedliwe prawo, które chroniłoby życie, ale nade wszystko troszczył się o kobiety, zwłaszcza samotne matki. Starał się stworzyć im właściwe warunki życia tak w wymiarze materialny, jak i w sensie duchowym. Pomagał w znalezieniu domu i pracy, tworzył domy dla samotnych matek, ale jednocześnie zapewniał pomoc duchową i wychowywał. Założone przez niego stowarzyszenie rozwija swą działalność również poza Włochami, m.in. w Zambii, Kenii, Tanzanii, Brazylii, Meksyku, Chile, Sierra Leone i w Chorwacji.




Walka o kobiety


Ks. Benzi mówił, że „żadna kobieta nie rodzi się prostytutką, ale zawsze jest ktoś, kto chce, by ona się nią stała”. Stąd właśnie był zwolennikiem karania ich klientów i nawoływał do walki z nierządem także poprzez odpowiednie regulacje prawne. Zachęcał wielokrotnie do pełnej delegalizacji prostytucji, odwołując się m.in. do ustawodawstwa włoskiego, które przewiduje kary dla tego, kto w jakikolwiek sposób jej sprzyja. „W obliczu tego prawa – mówił - pierwszym odpowiedzialnym jest klient. Ponieważ prostytucja jest złem, nie należy jej ograniczać, lecz wyrwać z korzeniami”. Udało się to zrobić w Rimini, gdzie dzięki inicjatywom ks. Oreste już od kilku lat nie ma prostytutek na ulicach, a podobne działania podejmuje się już obecnie na terenie Ferrary.

W ciągu kilkunastu lat swojej działalności na tym polu ks. Benzi doprowadził do zerwania z prostytucją prawie 6 tysięcy młodych dziewcząt. Jakimś symbolicznym zwieńczeniem tej działalności był dzień, gdy na Plac św. Piotra, na audiencję Jana Pawła II, przyprowadził grupę kobiet, które odwiódł od uprawiania nierządu.


Bez różańca i komórki


Przy wystawionej trumnie ks. Oreste biskup Rimini Francesco Lambiasi odczytał słowa zapisane przez niego właśnie na 2 listopada, tegoroczny Dzień Zaduszny, który stał się dniem jego śmierci - krótki komentarz do czytania z Księgi Hioba: „W chwili, gdy zamknę oczy na tej ziemi, ludzie stojący blisko powiedzą: «Nie żyje». Tak naprawdę to kłamstwo. Umarłem dla tych, którzy na mnie patrzą, którzy stoją obok. Moje ręce będą lodowate, moje oczy niczego już nie zobaczą, w rzeczywistości jednak nie ma śmierci, ponieważ kiedy tylko zamknę oczy na tej ziemi, otworzę się na nieskończoność Boga".

Żegnając tego niezwykłego kapłana, bp Lambiasi, z pogodą ducha, która towarzyszyła zawsze ks. Oreste, powiedział: „Odpoczywaj i szybko powracaj, by nam pomagać. Teraz nie będziesz już potrzebował ani różańca, ani komórki”.

Jeśliby szukać jakichś symboli życia ks. Benzi, być może właśnie różaniec i telefon komórkowy byłyby tu rzeczywiście najwłaściwsze. Mimo swoich 82 lat zadziwiał bowiem aktywnością w działaniu oraz zaufaniem Bogu, które rodziło się z głębokiej modlitwy.



***

Ks. Oreste Benzi urodził się 7 września 1925 roku w San Clemente, niedaleko Rimini w Włoszech, w ubogiej rodzinie robotniczej jako siódme z dziewięciorga dzieci. W 1949 roku otrzymał święcenia kapłańskie. W 1950 roku został skierowany do pracy z młodzieżą w Rimini. W 1968 roku wraz z grupą młodzieży i kilkoma kapłanami założył stowarzyszenie Wspólnota Papieża Jana XXIII zajmujące się osobami z marginesu społecznego. Zmarł 2 listopada 2007 roku.