Nie odpuszczamy nikomu

Z Maurizio de Paoli, redaktorem naczelnym największego włoskiego tygodnika „Famiglia Cristiana”, rozmawia ks. Dariusz Madejczyk

publikacja 20.12.2007 08:41

Staramy się być nowoczesnym magazynem dla rodzin. Kładziemy więc nacisk na aktualność, na informacje i reportaże, ale jednocześnie zwracamy uwagę na rodzinę i jej problemy. Według mnie to jest właśnie klucz naszego sukcesu. Przewodnik Katolicki, 16 grudnia 2007

Nie odpuszczamy nikomu




Jaka jest dziś pozycja „Famiglia Cristiana” na rynku mediów?

- Przy bardzo szerokim rozwoju współczesnych mediów na rynku włoskim jesteśmy wciąż w czołówce. Gdy chodzi o tygodniki, zajmujemy pierwsze miejsce. Wyprzedza nas tylko jeden periodyki to zajmujący się publikacją programu telewizyjnego.

Obecnie sprzedajemy we Włoszech ok. 700 tysięcy egzemplarzy naszego tygodnika. Ale warto dodać, że mniej więcej 20 lat temu, gdy rynek prasowy nie był tak przepełniony różnymi tytułami jak dziś, sprzedawaliśmy ponad milion egzemplarzy tygodniowo. Obecnie mamy bardzo wiele tytułów na rynku, nie tylko tych katolickich, ale także świeckich. Rozwija się również Internet i telewizja satelitarna, które stanowią poważną konkurencję dla gazet.

Gdzie tkwi sekret tak wielkiej popularności tygodnika katolickiego?

- Sukces „Famiglia Cristiana” bierze się chyba z tego, że wybraliśmy – można to chyba tak nazwać – drogę środka. Znajdujemy się w tym sektorze, który mieści się między tzw. newsmagazines a tygodnikami dla rodzin. We Włoszech najmocniejsze są aktualnie dwa magazyny „Panorama” i „Espresso” oraz tygodniki familijne „Gente” i „Oggi”. My jesteśmy pośrodku. Staramy się być nowoczesnym magazynem dla rodzin. Kładziemy więc nacisk na aktualność, na informacje i reportaże, ale jednocześnie zwracamy uwagę na rodzinę i jej problemy. Według mnie to jest właśnie klucz naszego sukcesu.

Co najchętniej czytają odbiorcy „Famiglia Cristiana”?

Wszystko zaczyna się od rubryki „Rozmowy z ojcem”. Są to listy pisane do dyrektora „Famiglia Cristiana”. Można by powiedzieć, że jest to wręcz rodzaj konfesjonału na papierze. Ludzie bardzo chętnie piszą listy, wiedząc, że mogą uzyskać odpowiedź od księdza. Zakres problemów poruszanych na tych stronach jest bardzo szeroki: od spraw domowych i rodzinnych poczynając, po ważkie tematy związane z moralnością, etyką i problemami, które dzień po dniu przynosi współczesny świat. Każdego tygodnia otrzymujemy setki listów z pytaniami.

Oprócz publikacji o charakterze religijnym, bardzo chętnie są też czytane teksty na temat polityki czy zagadnień związanych z bieżącymi wydarzeniami. Dużą popularnością cieszą się również historie ludzi zaangażowanych w dzieła charytatywne i wszelkiego rodzaju wolontariat.





Na stronach „Famiglia Cristiana” znajdujemy też liczne artykuły poświęcone życiu poszczególnych regionów.

- Tak, w naszych publikacjach rzeczywiście niezwykle ważne miejsce zajmuje to, co nazywa się u nas „Italia minore”. Są to reportaże z regionów, tzw. małych ojczyzn. Chodzi w nich nie o wielkie miasta, ale o małe środowiska z własną kulturą i tradycją. Italia jest wielkim krajem, zjednoczonym poprzez wydarzenia z historii, ale jednocześnie wciąż dość mocno podzielonym. Tu każda mała rzeczywistość ludzka zna swoją wartość, czuje się ważna. Trochę żartobliwie nazywamy to we Włoszech „campanilismo” („campanile” to dzwonnica – przyp. red.). Miasteczka są zbudowane wokół kościołów, wokół dzwonnic – „campanilismo” to właśnie przywiązanie do tej symbolicznej dzwonnicy własnego kościoła. Świadomość regionalna i przywiązanie do małej ojczyzny są we Włoszech bardzo wielkie, tego rodzaju artykuły budzą więc zawsze ogromne zainteresowanie.

Znaczące miejsce na łamach Waszego pisma zajmuje też polityka. Jakie jest, według Pana, jej miejsce w tygodniku katolickim?

- Wpierw trzeba sobie powiedzieć, że na przestrzeni ostatnich lat kwestia polityczna we Włoszech staje się coraz trudniejsza. Wraz z końcem wielkiej partii, która jednoczyła chrześcijan, jaką była we Włoszech Chrześcijańska Demokracja, katolicy mocno się podzielili. Ogólnie rzecz biorąc, mamy więc podział między centroprawicą i centrolewicą – symbolicznie rzecz ujmując: między Berlusconim i Prodim. Po tej samej linii idzie w gruncie rzeczy także podział wśród naszych czytelników. Staramy się więc zachować tu pewną równowagę. Piszemy o jednych i o drugich; gdy dajemy miejsce Prodiemu, nie możemy zapomnieć o Berlusconim, i odwrotnie.

Wydaje się, że to dość wygodne rozwiązanie…

Niezupełnie. To, co nas, jako redakcję katolicką naprawdę w polityce interesuje, to nie partie i nie potyczki, które się między nimi toczą. Naszym oczkiem w głowie są tematy fundamentalne, np. takie jak rodzina. Pod tym względem jesteśmy surowi, wymagając tak od prawicy, jak od lewicy. Zależy nam na tym, żeby działania polityczne wspierały rodzinę, bo ona jest dziś na różne sposoby zagrożona – np. przez brak pracy, a co za tym idzie, brak środków do życia; istnieje problem spadku urodzeń i wiele innych szczegółowych kwestii… W temacie rodziny nikomu nie odpuszczamy; nie ma upustów ani dla lewicy, ani dla prawicy. Podobnie jest w kwestiach etycznych – myślę np. o aborcji, eutanazji, problemach związanych z bioetyką. Tutaj też nie szukamy sobie na siłę przyjaciół. W temacie wartości jesteśmy po prostu jednoznaczni i jak potrzeba, to nie boimy się konfrontacji.





Jak odbierają taką postawę czytelnicy?

Nasi czytelnicy oczekują wyrazistości w tych tematach. Chcą odpowiedzi jednoznacznych i wskazań zgodnych z nauką Kościoła. Ale są też tematy, w których jest oczekiwany dialog, wspólne poszukiwanie odpowiedzi na ważne, często aktualnie rodzące się pytania. W takich sytuacjach staramy się te różnorakie opinie prezentować i rozwijać dyskusję.

Biorąc po uwagę te potrzeby edukacyjne, można chyba mówić o dużym zapotrzebowaniu na prasę katolicką we Włoszech?

- Italia jest jednym z najbardziej katolickich krajów świata, gdy idzie o procent ochrzczonych; w rzeczywistości sytuacja jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Różnica między liczbą ochrzczonych a tymi, którzy realnie żyją życiem Kościoła, jest ogromna. Trzeba jednak zauważyć, że ta aktywna mniejszość, jakieś 30 proc., chce być widoczna, zabiega, by jej głos był słyszalny. Dla tej grupy prasa katolicka, i w ogóle media, mają znaczenie fundamentalne, bo w mediach świeckich przestrzeń obecności katolików jest bardzo zawężona. „Famiglia Cristiana”, podobnie zresztą jak inne katolickie gazety czy stacje radiowe i telewizyjne, musi czuć się narzędziem, dzięki któremu katolicy będą wyraźnie obecni we współczesnej kulturze.

Jak ocenia Pan sytuację pracy katolickiej w Włoszech?

- Generalnie rzecze biorąc, prasa katolicka ma się u nas dobrze. Ta przestrzeń rynku, którą tworzą pisma katolickie, jest bardzo dobrze utwierdzona. Mamy „Famiglia Cristiana”, jest „Avvenire” – dziennik wydawany pod auspicjami Konferencji Episkopatu Włoch, jest ponad sto różnorakich tytułów diecezjalnych, mamy też kilka katolickich stacji telewizyjnych i oczywiście mnóstwo rozgłośni radiowych o charakterze katolickim. Problem jest natomiast to, iż nie ma jakiegoś współdziałania, wspólnego projektu, który pozwalałby zjednoczyć siły na płaszczyźnie mediów katolickich. Ta wielość drobnych inicjatyw jest znacząca, ale zarazem ma też poważne ograniczenia; zwłaszcza, gdy chodzi o siłę oddziaływania, profesjonalizm działania i możliwości techniczne.

Jakie widzi Pan największe wyzwania, stojące dziś przed Kościołem w Włoszech?

– Na pierwszym miejscu zdecydowanie postawiłbym problem laicyzacji. Kościół stoi w tym względzie wobec poważnego zadania, bowiem obecność katolików i w przestrzeni publicznej, i w samych kościołach jest coraz mniejsza.





Drugą sprawą jest dialog. Biorąc pod uwagę, że większość Włochów nie myśli już dziś w kategoriach katolickich, ale bardziej według kategorii świeckich czy agnostycznych, i w ogóle używa terminologii dalekiej od kultury chrześcijańskiej, trzeba wejść w dialog z nimi. Jest rzeczą oczywistą, że trzeba utwierdzać tych, co są już przekonani. Ale trzeba również poszerzać przestrzeń, w której obecna jest Ewangelia.

Trzecia sprawa dotyczy polityki. Musimy pokazać, że Kościół we Włoszech nie jest politycznie ukierunkowany i nie łączy się z żadną partią. Czasami próbuje się - najczęściej w sposób instrumentalny – założyć na wystąpienia biskupów jakąś etykietkę, że są za kimś lub przeciw komuś. Kościół natomiast musi pozostać głosem wolnym i niezależnym od polityków. W trosce o prawdę nie może zważać na czyjeś opinie, choćby to miało rodzić nieprzychylność.

Czwarte wyzwanie dotyczy powołań. Niestety ich liczba we Włoszech jest coraz mniejsza. Kościół włoski, który przez dziesięciolecia zasilał kraje misyjne, dziś sam korzysta z pomocy kapłanów przybywających z innych krajów. Proboszczami wielu parafii są dziś obcokrajowcy. Z tego, jakby w naturalny sposób, wynika piąte wyzwanie, by stworzyć w naszych wspólnotach więcej przestrzeni dla działalności laikatu.

Na koniec trochę lżejsze pytanie: Jaki są marzenia redaktora naczelnego „Famiglia Cristiana”?

– Pierwsze dotyczy naturalnie samego tygodnika: żeby wzrastała sprzedaż i byśmy mieli coraz więcej czytelników. To jest oczywiste! Z tym wiąże się też pragnienie, by gazeta była opiniotwórcza. Chciałbym, żebyśmy potrafili zabierać głos w ważnych sprawach, żeby ten głos był słyszalny, a kiedy trzeba, także prowokujący do dyskusji i do głębszej refleksji. Musimy coraz bardziej stawać się narzędziem Kościoła w dialogu ze współczesną kulturą. Chciałbym, żeby nasza gazeta była pismem granicy, które pomaga katolikom w rozumieniu współczesnej Italii i mówi tak, by ta współczesna Italia rozumiała nas, katolików.



***

Tygodnik „Famiglia Cristiana” wydawany jest przez grupę „Periodici San Paolo”, należącą do Towarzystwa św. Pawła. Grupa medialna wydaje także tygodnik dla nastolatków „Il Giornalino” i miesięcznik „G-Baby” dla młodszych dzieci oraz czasopisma: „Jesus”, „Famiglia Oggi”, „Vita Pastorale”, „Letture”. Ciekawą inicjatywą jest też miesięcznik „Club 3” dla osób starszych, czyli w tzw. trzecim wieku. Oprócz tego rozwijana jest szeroko pojęta działalność związana z multimediami – dotyczy to zarówno działalności wydawniczej, jak i radiowo-telewizyjnej.