Dzieci homoseksualistów

Bogna Białecka, psycholog

publikacja 13.02.2008 18:00

Możliwość wychowywania dzieci jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej wynagradzających doświadczeń człowieka – piszę to z własnego doświadczenia, ponieważ mimo satysfakcjonującej pracy zawodowej, dopiero macierzyństwo dało mi poczucie pełni szczęścia. Przewodnik Katolicki, 10 luty 2008

Dzieci homoseksualistów



Jest więc dla mnie zrozumiałym pragnienie posiadania dzieci. Naprawdę tupot małych nóżek i słowa „kocham cię, mamusiu” usłyszane nad ranem są więcej warte niż gigantyczna premia i awans w pracy. Dlatego na pierwszy rzut oka wydaje się niesprawiedliwe, dlaczego pary homoseksualne nie mogą adoptować dzieci? Czyż nie są w tej samej sytuacji, jak bezpłodne pary heteroseksualne? Czyż można ich pozbawiać prawa do doświadczania rodzicielskiej miłości? Czynienia z siebie daru dla drugiej, ufnej i wymagającej opieki osoby?



Badania naukowe


W 2002 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (AMM) oraz Amerykańska Akademia Pediatrii (AAP) wydały oświadczenia, w których, powołując się na raport opublikowany w czasopiśmie naukowym „Pediatrics”, popierając homoseksualną adopcję. W oświadczeniach możemy przeczytać, iż związki homoseksualne zapewniają równie korzystne i bezpieczne środowisko rozwoju jak tradycyjne małżeństwo heteroseksualne.

Raport ten wykorzystywany jest jako dowód naukowy, potwierdzający prawo homoseksualistów do adopcji i bezrefleksyjnie powielany jest na całym świecie. Jednak w czerwcu 2007 r. dr med. Sharon Quick złożyła przed sądem w Iowa (USA) zeznanie, w którym omawia swoje pięcioletnie badania nad wspomnianym raportem. Okazuje się, że do naukowości jest mu tak daleko, jak mnie do bycia mężczyzną. W szczegółowej, obejmującej kilkadziesiąt stron analizie dr Quick wykazuje ogrom naukowej nierzetelności i przekłamań raportu. Do najważniejszych należy manipulacja cytowanymi badaniami. Dla przykładu autorzy raportu twierdzą, iż „lesbijki jako matki są zaangażowane w swe macierzyńskie role i skoncentrowane na dobru dziecka”. Jednak z „cytowanych” badań to nie wynika. Jedno z nich prowadziło do dokładnie przeciwnych wniosków, w innym pojawia się wypowiedź partnerki matki dziecka, która nazywa je „macho – dziwakiem”. Dr Quick stwierdza, że aż 57 proc. cytatów z badań omawianych w raporcie zawiera takie przekłamania, co nie ma prawa mieć miejsca w pracy naukowej. Kolejnym problemem jest kwestia finansowania wielu z przytoczonych badań i przeprowadzania ich przez organizacje gejowskie (np. Lesbian Health Fund of the Gay and Lesbian Medical Association) wśród aktywnych działaczy na rzecz „praw homoseksualistów”.

W niektórych przypadkach nabór ochotników następował za pomocą haseł propagandowych typu: „Celem badań jest zmiana sposobu widzenia matki-lesbijki przez społeczeństwo”. Gdy zarówno badacze, jak i uczestnicy nastawieni są na udowodnienie określonej tezy, trudno mówić o naukowej rzetelności. Nierzetelny jest także brak uwzględnienia badań nad długofalowymi skutkami wychowywania przez homoseksualnych rodziców. Wiele z problemów emocjonalnych ujawnia się dopiero po latach – w okresie dojrzewania i dorosłości, a raport koncentrował się na małych dzieciach.




Jak jest naprawdę?


Istnieje wiele badań wskazujących na to, że homoseksualne związki nie stwarzają dobrych warunków wychowania dzieci. Przytaczając zaledwie kilka z nich – „Raport o rozwoju dziecka w parach jednopłciowych” Hiszpańskiego Forum na rzecz Rodziny w roku 2005 zawiera dane wykazujące, iż dzieci wychowywane przez homoseksualistów doświadczają wielu problemów, takich jak niska samoocena, skłonność do nałogów (a zwłaszcza narkomanii), problem z określeniem swej tożsamości płciowej, podatność na choroby psychiczne, skłonność do promiskuityzmu seksualnego – a co za tym idzie, większa zachorowalność na choroby weneryczne.

Dane statystyczne pokazują, że zaledwie 1,7 proc. homoseksualistów ogranicza swe kontakty seksualne do jednej osoby (a wielu z nich przyznaje się do 500 i więcej partnerów w ciągu życia). Oznacza to dom, w którym oprócz nominalnych „rodziców”, okresowo przebywają inni partnerzy seksualni, rodzinę, która wskutek ciągłych „przetasowań”, nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa emocjonalnego dziecku.

Największe, obejmujące 12,381 przypadków badanie przeprowadzone przez amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób w roku 2005 wykazało, że homoseksualiści (zarówno geje, jak i lesbijki) częściej niż heteroseksualiści sięgają po narkotyki, prowadzą samochód pod wpływem substancji psychoaktywnych (narkotyków, alkoholu) i praktykują niebezpieczne formy seksu – w tym stosunki seksualne z wieloma partnerami, a także z zakażonymi HIV.

Raport Rady Badań nad Rodziną (FRC) z USA z roku 2002 (dr T.J. Dailey „Homosexuality and Child Sexual Abuse”) wykazuje niepokojącą zależność między homoseksualizmem a pedofilią. Statystyki pokazują, że homoseksualni mężczyźni (których w rzeczywistości jest zaledwie 3 proc., a nie 10 proc. w społeczeństwie) dokonują aż 1/3 aktów molestowania seksualnego dzieci, a więc nieproporcjonalnie dużo. Gdyby nie było związku między homoseksualizmem a pedofilią, zaledwie 3 proc. aktów pedofilnych powinno być popełnianych przez homoseksualistów!

Czy są to dobre warunki dla wychowania dziecka?



Przypadki z życia wzięte


Dawn Stefanowicz, wychowywana od niemowlęcia przez czynnego homoseksualnie ojca, w zeznaniu przed komisją rządową Massachusetts w 2006 roku opowiada m.in.: „W świecie ojca transseksualizm, wielość przejściowych i anonimowych partnerów były normą (...) mając 10 lat byłam już na gejowskiej plaży nudystów i w sex shopie. (...) Jąkałam się, mdlałam, miałam koszmary spowodowane przez molestowanie seksualne, znęcanie się fizyczne i werbalne, i zaniedbanie”.





Jandre Botha z kolei, czteroletni chłopiec z Johannesburga, został pobity na śmierć w marcu 2006 roku przez partnerkę mamy lesbijki za odmowę zwracania się do niej per „tato”.

Ian Wathey i Craig Faunch, homoseksualna para, która zaadoptowała czterech chłopców w wieku 8-14 lat, w czerwcu 2006 roku została oskarżona o molestowanie seksualne powierzonych im dzieci. Mimo iż akty pedofilne zaczęły się wkrótce po adopcji, trzy lata upłynęły, zanim sprawcy stanęli przed sądem. Wyrok, jaki otrzymali, był też zaskakująco niski – mimo trzyletniego procederu wykorzystywania seksualnego zaadoptowanych dzieci, Wathey i Faunch zostali skazani na zaledwie 5 lat więzienia. Dla porównania niedawna sprawa: Polak, Jakub T., oskarżony o gwałt na Angielce, dostał podwójne dożywocie!

Można by argumentować, że patologia, (która zdarza się też w związkach heteroseksualnych) nie uprawnia do wniosków na temat grupy jako całości. Jednak cytowane wyżej dane zaczerpnięte z badań nie nastrajają tak optymistycznie. Problem stanowią też funkcjonujące w wielu krajach „prawa kneblowe”, karzące za wypowiadanie krytycznych uwag na temat homoseksualizmu. Jak niewiele trzeba zrobić, by zostać oskarżonym o zbrodnię „mowy nienawiści” świadczy przypadek anglikańskiego biskupa Petera Forstera, aresztowanego w 2003 roku w Wielkiej Brytanii za publiczne stwierdzenie, że w niektórych przypadkach jest możliwa reorientacja seksualna homoseksualistów. Nie dziwi w tym momencie opieszałość pracowników brytyjskiej opieki społecznej, którzy mimo ewidentnych sygnałów wykorzystywania seksualnego adoptowanych przez Wathey'a i Faunch'a chłopców, zwlekali z interwencją.



Demonizacja gejowskiego światka?


I tak można zadać sobie pytanie – przyjmijmy, że część homoseksualistów ma skłonności pedofilne, że część zmienia partnerów seksualnych kilkadziesiąt razy w ciągu roku, że w niektórych związkach homoseksualnych przemoc jest na porządku dziennym – mimo to, dlaczego mamy przekreślać tych, którzy żyją w zgodzie i harmonii w długoletnim monogamicznym związku? Tylko, że pytanie brzmi – jak ich odróżnić? Przypomnijmy, że w wielu krajach, w tym np. w Wielkiej Brytanii, prawo zakazuje „dyskryminowania adopcyjnych rodziców” ze względu na orientację seksualną, a „akty dyskryminacji” są surowo karane. Jak pracownik agencji adopcyjnej, drżący o to, by nie zostać pozwanym i skazanym na gigantyczną grzywnę lub/i więzienie za homofobię, ma odmówić jakiejś parze homoseksualnej, nawet jeśli prosi (tak jak Ian Wathey i Craig Faunch) o „kilku ładnych, zdrowych chłopców od 4 lat wzwyż”?