Nadzwyczajne zjawiska w życiu Ojca Pio

Tomasz Protasiewicz OFMCap

publikacja 08.04.2008 10:57

Wysoki postęp w życiu duchowym nie musi być związany z występowaniem fenomenów mistycznych. Niemniej w życiu wielu świętych były one obecne. Towarzyszyły również posłudze kapłańskiej Ojca Pio, budząc często wiele pytań i kontrowersji oraz sprzecznych komentarzy. Przewodnik Katolicki, 6 kwietnia 2008

Nadzwyczajne zjawiska w życiu Ojca Pio



Najbardziej interesujące jest jednak to, iż swe nadzwyczajne dary Stygmatyk z Gargano otrzymał podczas sprawowania Najświętszej Ofiary lub w bliskim z nią związku.



Słowa wewnętrzne


Pomiędzy wieloma fenomenami mistycznymi, których doświadczył w swoim życiu Ojciec Pio, należy wymienić zjawisko słów wewnętrznych. Jego opis znajdujemy w „Diario”: „Byłem wówczas przy ołtarzu i odprawiałem Mszę Świętą, gdy wydarzyło się to, o czym chcę powiedzieć. Tego ranka zszedłem do świątyni... nie wiem, w jaki sposób. Ból fizyczny i wewnętrzne cierpienia prześcigały się w umartwianiu całego mojego biednego istnienia. Gdy zbliżałem się do momentu spożycia Najświętszych Postaci, ten stan wyniszczenia wzmagał się coraz bardziej. Czułem, że umieram. Sięgnąłem szczytu agonii i tam, gdzie zdawało mi się, że znajdę śmierć, znalazłem pociechę życia.

W momencie spożycia Najświętszej Hostii, niespodziewane światło rozświetliło moje wnętrze i zobaczyłem jasno Matkę Niebieską z Dzieciątkiem na ramieniu, którzy powiedzieli: «Uspokój się, jesteśmy z tobą, należysz do nas, a My jesteśmy twoi”. Po tych słowach nic już nie widziałem. Przez cały dzień czułem się zatopiony w oceanie słodyczy i niewyrażalnej miłości do Boga i dusz. Miałem także różne wewnętrzne rozumienia, które dotyczyły niektórych dusz”.



Stopienie serc


18 kwietnia 1912 roku Ojciec Pio opisał w liście do swojego kierownika duchowego mistyczne zjawisko stopienia serc, które stało się jego udziałem dwa dni wcześniej: „Z trudem mogłem udać się do Boskiego Więźnia, by celebrować Mszę Świętą. Po jej odprawieniu zatrzymałem się z Jezusem na dziękczynieniu. Och, jakaż przyjemna była rozmowa z Rajem tego ranka. Serce Jezusa i moje własne – pozwól, bym użył tego wyrażenia – stopiły się. Moje serce zniknęło jak kropla wody, która ginie w morzu. Jezus był Rajem, był Królem. Radość moja była tak intensywna i głęboka, iż nie mogłem się więcej opanować; łzy zachwytu zalewały mi twarz. Tak, mój Ojczulku, człowiek nie może pojąć tego, że kiedy Raj przelewa się do serca, to serce zatroskane, wygnane, słabe i śmiertelne, nie może znieść tego bez płaczu. Tak, powtórzę to, sama radość, która wypełniała moje serce, była powodem tak długiego płaczu. Ta wizyta, uwierz mi, pokrzepiła mnie całkowicie”. Przeżycie tego mistycznego zjawiska dokonało się – co trzeba podkreślić – podczas dziękczynienia po Mszy Świętej.





Dotknięcie substancjalne


W jednym z listów Ojca Pio znajdujemy opis przeżyć szczególnego rodzaju: „Rano wspomnianego dnia na Mszy Świętej podczas ofiarowania zostało mi dane tchnienie życia. Nie potrafiłbym powiedzieć, nawet niedokładnie, co wydarzyło się w tym nieuchwytnym momencie w moim wnętrzu – poczułem się całkowicie wstrząśnięty. Zostałem napełniony krańcowym strachem i mało brakowało, abym nie umarł. Później nastąpiło uspokojenie, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłem. Cały ten lęk, wstrząs i uspokojenie się, następujące jedno po drugim, były spowodowane nie przez coś, co widziałem, ale przez coś, czego dotknięcie poczułem w najtajniejszej i najintymniejszej części duszy”.

Relacja Ojca Pio dotyczy aktu, jakiego dokonał w uroczystość Bożego Ciała, 30 maja 1918 roku (Święty z Pietrelciny odpowiedział wtedy złożeniem siebie w ofierze w intencji pokoju na świecie, o co 9 maja 1918 roku poprosił papież Benedykt XV). Jak widać, święty Stygmatyk opisuje fenomen substancjalnego dotknięcia przez Boga jego duszy.



Transwerberacja


Opisane zjawiska oraz towarzyszące im cierpienia powoli prowadziły Ojca Pio do przeżycia jeszcze głębszego i intensywniejszego doświadczenia, określanego w teologii mianem transwerberacji, które polega na przeszyciu serca przez miłość i cierpienie.

Miało ono miejsce w dniach 5-7 sierpnia 1918 roku. W liście do ojca Benedetta Ojciec Pio bardzo szczegółowo opisał to wydarzenie: „Właśnie spowiadałem naszych chłopców, piątego wieczorem, gdy w jednym momencie zostałem napełniony niesamowitym lękiem na widok jakiejś niebiańskiej postaci, która ukazała się oczom mojej inteligencji. W ręce trzymała coś w rodzaju narzędzia podobnego do długiego, dobrze wyostrzonego kawałka metalu, z którego ostrza, jak się zdawało, wychodził ogień. Widzieć to wszystko i przyglądać się tej osobie wbijającej z całą siłą wyżej wspomniane narzędzie było jednym i tym samym. Z trudem zajęczałem z bólu; czułem, że umieram. Powiedziałem chłopcu, aby odszedł, ponieważ czułem się źle i nie miałem siły, by kontynuować [spowiedź]. To męczeństwo trwało bez przerwy aż do ranka siódmego dnia miesiąca. Od tego dnia jestem śmiertelnie zraniony. W głębi mojej duszy czuję ranę, która będąc zawsze otwarta, sprawia, że nieustannie doznaję katuszy”.




Z cytowanego wyżej listu nie wynika, by transwerberacja miała jakikolwiek związek z Najświętszą Ofiarą sprawowaną przez kapucyńskiego Zakonnika. Dwa fakty pozwalają jednak wykazać, że to nadzwyczajne zjawisko mogło mieć swoje źródło w Eucharystii i pośrednio zależeć od owego duchowego centrum życia Stygmatyka. Transwerbacja rozpoczęła się 5 sierpnia wieczorem i trwała nieprzerwanie do rana 7. dnia tego miesiąca, a więc w jej trakcie Ojciec Pio celebrował Mszę Świętą dwa razy. Sprawując Najświętszą Ofiarę Ciała i Krwi Pańskiej, święty Mistyk przynosił do Chrystusowego ołtarza tajemnicę własnego doświadczenia, które tak boleśnie dotykało głębi jego duszy.

Ponadto dar transwerberacji Ojciec Pio otrzymał podczas sprawowania sakramentu pojednania, w którym Chrystus za pomocą kapłana rozdaje swoje przebaczenie, wysłużone dla nas w ofierze krzyża, wciąż odnawiającej się w tajemnicy ołtarza. Istnieje zatem niezaprzeczalny i szczególny związek między Eucharystią a przebaczeniem i pojednaniem, dokonującym się w konfesjonale. Transwerberacja miała na celu przede wszystkim upodobnienie duszy Mistyka do Chrystusa ukrzyżowanego, jak również przygotowywała go na doświadczenie, które już wkrótce, bo 20 września tego samego roku, miało stać się jego udziałem.



Stygmatyzacja


Początkowo Ojciec Pio nie chciał opowiadać nikomu o tym wydarzeniu, gdyż dla niego samego było ono wielką tajemnicą, przed którą stawał z lękiem i niepewnością. Dopiero 22 października 1918 roku, po usilnych żądaniach kierownika duchowego, przesłał mu wzruszającą, a zarazem dokładną relację z tego, co się w nim dokonało: „Było to rankiem 20 poprzedniego miesiąca, w chórze, po odprawieniu Mszy Świętej. Podczas gdy to wszystko się dokonywało, ujrzałem przed sobą tajemniczą osobę, podobną do tej widzianej wieczorem 5 sierpnia, a różniącą się tylko tym, że miała ręce, nogi i bok ociekające krwią. Jej widok mnie przeraził... Czułem, że umieram i pewnie umarłbym, gdyby nie Pan, który podtrzymał moje wyrywające się z piersi serce. Wizja znikła, a ja zobaczyłem, że ręce, nogi i bok mam przebite i ociekające krwią. Wyobraź sobie mękę, której doświadczyłem wtedy i wciąż doświadczam prawie każdego dnia. Rana serca nieustannie toczy krew, szczególnie od czwartku wieczorem aż do soboty. Ojcze mój, ja umieram z bólu z powodu męki i następującego po niej zamieszania, którego doświadczam w głębi duszy. Obawiam się, że umrę wskutek wykrwawienia, jeśli Pan nie wysłucha jęków mojego biednego serca i nie oddali ode mnie tego, co się dzieje”.




Sensacyjna wiadomość bardzo szybko obiegła świat, wzbudzając liczne głosy krytyki i podejrzenia o mistyfikację. Choć święty Kapucyn chciał prawdziwej identyfikacji z ukrzyżowanym Chrystusem, nigdy jednak świadomie nie pragnął stygmatyzacji, która była dla niego wielkim zaskoczeniem. Nie rozumiejąc do końca tego zjawiska, czuł dogłębne zawstydzenie i upokorzenie, wobec czego przyjął stygmaty jako karę Bożą. Choć stygmaty były zjawiskiem naukowo niewytłumaczalnym, bo przekraczającym prawa przyrody, o ich autentyczności świadczą pewne towarzyszące im czynniki zewnętrzne. Otóż przez pół wieku rany te nie uległy zakażeniu, rozkładowi czy jakimkolwiek zmianom chorobotwórczym, nie zabliźniając się i nie wydzielając przykrego zapachu, ale przedziwną, miłą woń. Dopiero u kresu życia Ojca Pio zaczęły się zasklepiać i powoli zanikać (ostatni strup odpadł w chwili śmierci).



Fenomeny mistyczne a teologia


Na temat teologicznego znaczenia stygmatów w życiu Ojca Pio, a szczególnie ich zniknięcia, wysunięto wiele przypuszczeń i teorii. Dla nas jednak najistotniejsze jest to, iż stygmaty Ojca Pio mają bezpośredni związek z Eucharystią. Mistyk z Gargano otrzymał je tuż po zakończeniu Najświętszej Ofiary – podczas dziękczynienia. Znaki te, upodabniając go do Zbawiciela, były wymownym dowodem miłości, jaką żywił do Chrystusa ukrzyżowanego. Dzięki temu darowi był jedynym kapłanem, który nie tylko przeżywał Mękę Pańską podczas odprawiania Mszy Świętej, ale wraz z Chrystusem stawał się prawdziwą i żywą żertwą ofiarną, doznając na własnym ciele tych samych udręk i cierpień, których doświadczał Chrystus na Kalwarii.

Eucharystia jednak nie tylko uobecnienia śmierć Chrystusa, ale stanowi również pamiątkę Jego zmartwychwstania. Dlatego też prawdziwe zjednoczenie Ojca Pio z Jezusem nie pozostało jedynie na poziomie Jego bolesnej Męki – Chrystus odnowił w nim bowiem tajemnicę swego zmartwychwstania. Podobnie stygmaty (ich obecność i zniknięcie) ukazały faktyczną transfigurację Ojca Pio tak w Chrystusa ukrzyżowanego, jak i chwalebnie zmartwychwstałego.