Mam też i inne owce, które muszę przyprowadzić...

Jan Zwolski

publikacja 20.05.2008 19:06

1 maja w diecezji Nanchong, w prowincji Syczuan w południowych Chinach, to - jak co roku - dla wszystkich katolików wielkie święto. Dzień ten poświęcony jest Matce Bożej. Przygotowania do uroczystości trwają od kilku dni. W tym roku święto maryjne poprzedziło niezwykle nabożeństwo. Przewodnik Katolicki, 18 maja 2008

Mam też i inne owce, które muszę przyprowadzić...



1 maja w diecezji Nanchong, w prowincji Syczuan w południowych Chinach, to - jak co roku - dla wszystkich katolików wielkie święto. Dzień ten poświęcony jest Matce Bożej.

Przygotowania do uroczystości trwają od kilku dni. Wierni gorliwie przystrajają trasę procesji i plac, na którym odbędzie się Msza św. W tym roku święto maryjne poprzedziło niezwykle nabożeństwo. Wieczorem, 30 kwietnia, w głównym kościele, który zbudowany został jeszcze w latach 20. przez francuskich misjonarzy ze Zgromadzenia Misji Paryskich (MEP), zebrało się ponad 500 osób, aby uczestniczyć w modlitwie Taize. To pierwsza taka okazja w diecezji i duża nowość dla wiernych. Modlitwę prowadzi brat Łukasz He, miły starszy pan urodzony w Hongkongu, od 30 lat obywatel Francji i członek wspólnoty Taize. Przyjeżdża do Chin co drugi rok i od niemal 20 lat pragnie wprowadzić chrześcijan chińskich w ducha modlitwy brata Rogera. Odwiedza seminaria duchowne, liczne diecezje. Towarzyszy mu kilkoro młodych ludzi, głównie studentów. Dla niektórych z nich spotkanie modlitewne prowadzone przez brata Łukasza było pierwszym spotkaniem z Chrystusem.

Uroczystości maryjne rozpoczynają się u podnóża góry, na stoku której znajdują się piękne zabudowania dawnych misji benedyktyńskich. Przy dźwiękach trąbek i w rytmie bębnów rozpoczyna się procesja. We wspaniałej lektyce wierni niosą figurę Matki Bożej. Po niemal godzinnej procesji wchodzą na bogaty przestronny dziedziniec. Kiedy kapłan okadza figurę Maryi, tancerze w tradycyjnych strojach tańczą taniec smoka. Muzykę temu towarzyszącą można usłyszeć tylko tu, w Chinach. Dla Europejczyka brzmi ona bardzo, bardzo odmiennie.

Mszę celebruje wikariusz generalny diecezji. Diecezja nie ma biskupa. Pracuje w niej tylko 12 księży, ośmiu z nich to młodzi kapłani, którzy mają zapał i siły, by odwiedzać rozrzucone na górzystym terenie parafie i kościoły. Diecezja liczy 80 tys. wiernych, a to zaledwie garstka wśród 12 milionów jej mieszkańców. Nanchong jest prawdziwie misyjną diecezją. Msze Święte odbywają się w czterdziestu sześciu kościołach, z których większość znajduje się w górskich miasteczkach północnego Syczuanu. Do wielu z tych parafii ksiądz dociera tylko 3-4 razy w roku.



Czas wielkiej próby


Diecezja Nanchong to jedna z prawie stu diecezji Kościoła chińskiego. Jej początki pamiętają misjonarzy zagranicznych, którzy dotarli tu w połowie XVIII wieku. Wtedy to po dwóch wojnach opiumowych mocarstwa zachodnie wymusiły na cesarstwie liczne przywileje: wolny handel, koncesje terytorialne, a także swobodę pracy dla misjonarzy zagranicznych. Kościół rozwijał się bardzo dynamicznie aż do 1949 roku, kiedy do władzy doszli komuniści. Pod wodzą Mao Zedonga rozpoczęli zdecydowaną walkę z wszelkimi przejawami religijności. Dla wszystkich chrześcijan nastały czasy wielkiej próby. Nowe władze zmusiły do wyjazdu wszystkich zagranicznych misjonarzy. Ostatni z nich wyjechali z Chin w 1953 roku. Pod koniec lat 50. władze zadały wielki cios jedności Kościoła, tworząc Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich. Ci kapłani i biskupi, którzy odmówili zerwania jedności z Ojcem Świętym, zostali umieszczeni w obozach pracy i poddani reedukacji. Księża „patrioci” cieszyli się względną swobodą przez zaledwie kilka lat. Kiedy w 1966 roku wybuchła rewolucja kulturalna, wszyscy poszli do więzień i obozów.





Po dojściu do władzy Deng Xiaopinga, który rozpoczął politykę „kai fang”, czyli otwarcia, sytuacja kraju uległa zasadniczej zmianie. Otwarcie dotyczyło jednak głównie sfery ekonomicznej. Od 1982 roku księża i siostry wracają do swoich dawnych parafii. Zastają je często w opłakanym stanie, wiele kościołów i kaplic zostało zburzonych, wielu katolików przelało za Chrystusa swą krew. Ale w czasie próby wiara przetrwała. Mimo polityki otwarcia władze nadal z wielką gorliwością wprowadzały politykę „trzech autonomii” (niezależność od Watykanu, zakaz wjazdu zagranicznych misjonarzy i zakaz przyjmowania jakiejkolwiek pomocy z zagranicy).



Kościół oficjalny i nieoficjalny


Mówiąc o dzisiejszej sytuacji Kościoła, niełatwo jest ją przedstawić w kilku zdaniach. Diecezja Nanchong i pracujący w niej księża należą do Kościoła oficjalnego. Duchowni ci ukończyli oficjalne seminaria, mogą otwarcie sprawować sakramenty. Ponad połowa księży w Chinach (a jest ich ponad 2 tys.) należy do Kościoła oficjalnego, uznanego przez władze. Ponad dwie trzecie biskupów chińskich to biskupi oficjalni. Zdecydowana większość z nich kontaktuje się z Rzymem i ma błogosławieństwo papieża. Kościół podziemny, inaczej nieoficjalny, działa wśród wielkich trudności. Większość z niemal trzydziestu podziemnych biskupów żyje w warunkach aresztu domowego. Część z nich jest nadal uwięzionych. Stolica Apostolska robi wszystko, by zakończyć rozłam Kościoła i nawiązać normalne stosunki z Pekinem. Władze jednak nie zgadzają się na kompromis. W marcu przewodniczący Urzędu do Spraw Wyznań Ye Xiaowen wypowiedział się w prasie, że Pekin nie zgodzi się na wariant kubański czy wietnamski, w którym to Watykan poprzez nuncjusza przedstawia kilku kandydatów na biskupów, a władze wybierają jednego z nich. Obawiając się schizmy, Stolica Apostolska unika dalszych kompromisów.

Mimo wielu trudności Kościół w Chinach żyje, a liczba chrześcijan rośnie. Dziś szacuje się liczbę katolików na 10 mln, protestantów zaś na prawie 20 mln. W dużych miastach wielu studentów interesuje się chrześcijaństwem i chętnie sięga po Biblię. Buduje się dużo nowych świątyń, seminaria nadal pełne są kleryków. Niech Matka Boża, Cesarzowa Chin, uprasza u swego Syna błogosławieństwo dla Kościoła w Chinach, wyjedna mu dar wolności i jedności.