publikacja 09.06.2008 11:48
Decydujący będzie mecz rozpoczynający z Niemcami. Jeśli go wygramy, powinniśmy skutecznie powalczyć o awans. Przewodnik Katolicki, 8 czerwca 2008
Mijający sezon przyniósł Ci nie tylko mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków, ale i awans z reprezentacją do finałów piłkarskich mistrzostw Europy. Który z tych sukcesów jest dla Ciebie cenniejszy?
– Mój wkład w mistrzowski tytuł zdobyty przez Wisłę nie był znowu taki wielki. Choć przyczyniłem się do niego w mniejszym stopniu niż koledzy, którzy grali cały sezon, cieszyłem się z niego na równi z nimi. Co do reprezentacji, to mój udział w jej awansie na mistrzostwa był zdecydowanie większy.
Skoro mowa o reprezentacji. Jesteś jednym z odkryć jej trenera Leo Beenhakkera. Jak pracuje się z tym znakomitym szkoleniowcem?
– Przede wszystkim czuć jego ogromne zaufanie. Tak było i w moim przypadku. Nawet gdy grałem jeden czy drugi mecz słabiej, trener wciąż na mnie stawiał. To zaowocowało moją lepszą grą nie tylko w reprezentacji, ale i w klubie. Po raz kolejny zaprocentowało jego ogromne doświadczenie.
Współpracowałeś z wieloma trenerami. Beenhakker na ich tle wyróżnia się czymś szczególnym?
– Trudno porównywać. W europejskiej piłce treningi wyglądają bardzo podobnie. Różnica moim zdaniem
tkwi w kwestii pracy mentalnej z zawodnikami. Beenhakker ma charyzmę, ma to coś, a ja mam to szczęście, że z nim pracuję...
Nauczył Cię zatem czegoś wyjątkowego?
– Może nie nauczył, a wyzwolił we mnie wiarę we własne umiejętności i pewność siebie. Było to szczególnie
ważne w grze z silnymi europejskimi przeciwnikami.
Ta wiara we własne umiejętności i pewność siebie pozwoliły Tobie i Twoim kolegom pokonać Portugalczyków, Serbów, Finów czy Belgów?
– Myślę, że tak. W naszej drużynie nie ma przecież jakichś wielkich graczy, gwiazd, które strzelają najważniejsze bramki. Ale tak naprawdę od samego początku tych eliminacji widać było wielkie zaangażowanie każdego z nas dla tej reprezentacji. To pozwoliło nam na przykład pokonać Portugalczyków, których normalnie byśmy nie ograli. Ale wtedy wznieśliśmy się na wyżyny.
A kiedy tak naprawdę uwierzyłeś w to, że zdobędziecie kwalifikację na europejski czempionat, rozgrywany na boiskach Szwajcarii i Austrii?
– Do tej kadry wchodziłem stopniowo. Dopiero z Kazachstanem u siebie zacząłem mecz od początku. Wtedy uwierzyłem, że mogę mieć jakiś wkład w awans i że my, jako zespół, możemy tego dokonać...
I udało się. Teraz szykujecie się do pierwszego w historii polskiej piłki udziału w mistrzostwach Europy. Jak sądzisz, co trzeba będzie zrobić, by udział w nich biało-czerwonych nie skończył się na fazie grupowej?
– Przede wszystkim każdy musi wyciągnąć wnioski z udziału naszej kadry w poprzednich dużych
imprezach, myślę tu o mistrzostwach świata. Decydujący będzie mecz rozpoczynający z Niemcami. Jeśli go wygramy, powinniśmy skutecznie powalczyć o awans.
Dlaczego akurat mecz z Niemcami?
– Bo od niego zaczynamy. Na mistrzostwach świata w Niemczech było bardzo ciężko. A teraz
znowu się spotykamy, ale już w Austrii. Będziemy na pewno niesamowicie skoncentrowani
i podejdziemy do niego z pełną ambicją i wolą walki. Tym bardziej że pokazaliśmy już w eliminacjach,
że potrafimy wygrywać z silnymi przeciwnikami.
A pozostali rywale w grupie? Z Chorwatami i gospodarzami też chyba nie będzie łatwo?
– Uważam, że Chorwaci to najtrudniejszy rywal w naszej grupie. To drużyna, która ograła Anglików na Wembley, która wygrała grupę, która ma świetnie wyszkolonych piłkarzy, grających w najlepszych europejskich klubach. To może być czarny koń tych mistrzostw. Myślę jednak, że wyjdziemy z grupy razem z Chorwatami, bo co prawda gospodarze zawsze dobrze radzą sobie na tego typu imprezach,
ale Austriacy są absolutnie w naszym zasięgu.
Masz już na koncie jeden tytuł Mistrza Europy do lat 18. Jedziesz do Austrii i Szwajcarii, by powtórzyć
ten wyczyn w seniorskiej piłce?
– W piłce młodzieżowej mam też tytuł wicemistrzowski. Ale piłka juniorska i seniorska to zupełnie inna bajka. Cieszę się, że w mojej karierze wciąż jest progres, że teraz gram dla reprezentacji i mam z nią szansę zagrać podczas mistrzostw Europy. Oczywiście, że marzę o medalu. Myślę, że realne jest wyjście z grupy, a co będzie dalej? Zobaczymy...