Wolność w eterze

Michał Tuchowski, Anglia

publikacja 17.06.2008 14:42

Dla władz PRL było przysłowiową solą w oku, dla społeczeństwa polskiego – źródłem obiektywnych informacji o kraju i świecie. W latach 1950–1994 Radio Wolna Europa współkształtowało poglądy milionów osób oraz historię Polski. Przewodnik Katolicki, 15 czerwca 2008

Wolność w eterze



Powstanie Radia Wolna Europa (RWE) wiąże się ściśle z rywalizacją prowadzoną ze sobą, od końca lat 40. XX wieku, przez dwa światowe mocarstwa - Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Konfrontacja, która do historii najnowszej przeszła pod nazwą zimnej wojny, obok wielu wymiarów przyjęła także wyraźny charakter wojny psychologicznej. Radio powołane zostało do życia z inicjatywy Komitetu Wolnej Europy – amerykańskiej organizacji pozarządowej, skupiającej wpływowych polityków i finansistów, jak gen. Dwight Eisenhower, Allen Dulles, Frank Altschul, powiązanych z Departamentem Stanu i Centralną Agencją Wywiadowczą. Jednym z najważniejszych celów Komitetu była pomoc emigracyjnym przywódcom Europy Środkowo-Wschodniej w ich aktualnej działalności politycznej, w tym w docieraniu „na falach eteru” do swoich narodów za żelazną kurtyną. Do realizacji tego ambitnego zadania miało właśnie posłużyć RWE.

Pierwsze półgodzinne audycje sekcji polskiej RWE powstawały w Nowym Jorku, jednak już w 1952 r. rozgłośnia przeniosła się do Monachium. Kierownictwo sekcji polskiej objął wtedy Jan Nowak Jeziorański, w czasie okupacji kurier Armii Krajowej, współpracownik powstańczego radia „Błyskawica”, członek organizacji „Niepodległość i Demokracja”, rekomendowany Amerykanom na to stanowisko przez Radę Polityczną skupiającą polskie partie polityczne na emigracji. 3 maja 1952 roku na antenie radia przedstawił on misję kierowanej przez siebie rozgłośni: „(...) Będziemy mówili wam prawdę o wypadkach rozgrywających się w świecie, którą sowiecki reżim chce przed wami ukryć, by zabić w was resztki nadziei”.

W skład zespołu radiowego weszli przedwojenni dziennikarze Polskiego Radia, Polskiej Agencji Telegraficznej, redaktorzy czasopism, aktorzy i reżyserzy.



Za kulisami bezpieki i partii


„Mówi Radio Wolna Europa, głos wolnej Polski” – tymi słowami spiker RWE witał codziennie słuchaczy. Zmęczeni nachalną propagandą krajowych mediów szukali w nim niezależnych informacji o bieżących wydarzeniach. Na falach RWE, obok audycji informacyjnych i publicystycznych, można było usłyszeć liczne analizy polityczne, wywiady, reportaże, programy religijne, historyczne, kabaretowe, muzyczne, a także prognozę pogody i wyniki totolotka. To, co słuchacze RWE cenili najbardziej, to jego profesjonalizm, obiektywizm, umiarkowanie, a przede wszystkim, to, że mogli w nim usłyszeć o faktach, które nie przedostawały się przez „sito” krajowej cenzury. – Reżim komunistyczny z oczywistych względów podporządkował sobie bardzo szybko środki masowego przekazu. Nawet cieszące się pewną niezależnością tytuły, na przykład „Tygodnik Powszechny”, nie mogły pisać o wszystkim, nie wspominając już o jakiejkolwiek otwartej krytyce ustroju – wspomina poseł do Parlamentu Europejskiego Marcin Libicki, w drugiej połowie lat 80. współpracownik RWE. - Warto również pamiętać, iż do połowy lat 70. nie istniała na szerszą skalę prasa podziemna. W tej sytuacji wiadomości przekazywane z Monachium przełamywały monopol informacyjny władz i pozwalały budować słuchaczom prawdziwy obraz rzeczywistości – dodaje Libicki.





Fenomen Wolnej Europy polegał nie tylko na tym, iż opisywała i komentowała ona aktualne wydarzenia, ale że wpływała także na sytuację polityczną w kraju. Radio stało się naturalnym sprzymierzeńcem wszystkich, którzy kontestowali narzucony system. Niektóre informacje odgrywały rolę „politycznego dynamitu”. Za taką można uznać audycję z udziałem zbiegłego z Polski wicedyrektora X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który jako jeden z najlepiej poinformowanych członków PZPR odsłaniał na antenie RWE kulisy zbrodniczych metod bezpieki, roli sowieckich doradców oraz akcji wymierzonych w Kościół katolicki. Mimo rosnącego wpływu rozgłośni na świadomość społeczeństwa, dziennikarze radia tego nie nadużywali. Gdy podczas powstania robotniczego w Poznaniu w czerwcu 1956 roku powstańczy tłum zniszczył urządzenia zagłuszające, Radio nie zachęcało do konfrontacji, nie podburzało do walki, w myśl zasady, że nawet najlepsza audycja nie jest warta jednego życia ludzkiego.

W całym okresie swojego istnienia Radio Wolna Europa utrzymywało linię programową konstruktywnej opozycji, kierowało się realizmem politycznym.



Pawiany z Monachium


Nic dziwnego, że RWE szybko stało się celem systematycznych ataków komunistów i podległych im urzędów. Jako jeden z pierwszych sposobów zwalczania „wrogiej propagandy radiowej” zastosowano, podobnie jak w innych państwach bloku, zagłuszanie. Budowa zagłuszarek postępowała w tak szybkim tempie, że już w 1955 roku na terenie kraju działało 249 takich urządzeń o łącznej mocy 1766 kW (jak obliczono, w 1955 roku zagłuszarki pochłaniały więcej energii niż nadawanie wszystkich krajowych stacji). Inną szeroko stosowaną metodą walki z radiem były represje wobec słuchaczy. Według ustaleń Pawła Machcewicza z Instytutu Pamięci Narodowej, tylko w latach 1950-1954 za odbieranie „imperialistycznych rozgłośni” i rozpowszechnianie „szeptanej propagandy” do obozów pracy trafiło 4400 osób. W celu niszczenia RWE służby specjalne w całym okresie PRL przeprowadziły szereg starannie zaplanowanych akcji operacyjno-wywiadowczych, dezinformacyjnych i propagandowych. W ich wyniku udało się pozyskać agentów w redakcji Radia, z dostępnych danych wynika jednak, że były to osoby drugoplanowe, niemające wpływu na linię programową rozgłośni. Nie powiodły się także próby zniesławienia członków zespołu dziennikarskiego poprzez rozpuszczanie nieprawdziwych plotek biograficznych (rzekoma współpraca Jana Nowaka Jeziorańskiego z okupantem niemieckim) czy też natury obyczajowej. Innym istotnym wymiarem walki z RWE było wymierzanie wobec pracowników Radia i jego wykrytych tajnych informatorów w kraju „socjalistycznej sprawiedliwości”. W grupie represjonowanych znalazł się także dziennikarz i historyk Józef Szaniawski, od 1973 roku tajny informator pod pseudonimem „Zofia Piasecka”. – Za kilkunastoletnią współpracę z RWE zostałem skazany przez sąd PRL w 1986 roku na 10 lat więzienia, początkowo trzymano mnie na Rakowieckiej, a następnie w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Barczewie. Przebywałem w celach z mordercami i bandytami. Na mocy amnestii w 1989 roku po 5 latach wypuszczono mnie na wolność – mówi Józef Szaniawski, obecnie wykładowca w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.





W całym okresie Polski Ludowej Radio Wolna Europa stanowiło ulubiony cel aparatu propagandy wyrażającej się w licznych publikacjach, plakatach, audycjach, zjazdach PZPR. „Pawiany z Monachium”, „Monachijska menażeria”, „Szczekaczka”, „Dinozaury maccartyzmu” to jedne z wielu epitetów wyrażanych pod adresem rozgłośni. Temat RWE pojawiał się stale w wypowiedziach partyjnych dygnitarzy, którzy starali się ją na wszelkie sposoby zdyskredytować. „Wolna Europa judziła i judzi nadal na dziesiątki sposobów, aby tylko wzniecić w Polsce konflikt, zachęcić Polaków do jakiejkolwiek desperacji” – przekonywał do znudzenia rzecznik rządu Jerzy Urban.



Pożegnanie z rozgłośnią


Chociaż działania zmierzające do osłabienia i likwidacji Radia kontynuowane były nieprzerwanie, odnosiły one przeciwne do zamierzonych skutki. Polacy w kraju i za granicą ufali Wolnej Europie, uważając ją za jedno z najbardziej wiarygodnych źródeł informacji. Jej słuchalność wzrastała szczególnie w okresach przesileń politycznych - w okresie pierwszych lat „Solidarności” osiągnęła poziom 49 proc., malała natomiast w okresach stabilizacji (20 proc. w 1989 roku).

Gdy w następstwie przemian demokratycznych zniesiono cenzurę, misja Wolnej Europy dobiegła końca. I chociaż na początku lat 90. RWE zdążyło jeszcze otworzyć swoją redakcję w Warszawie, w nowej rzeczywistości nie odgrywało ono już swojej wyjątkowej roli. W krótkim czasie Amerykanie podjęli decyzję o zakończeniu jego działalności.

26 czerwca 1994 roku w Poznaniu miało miejsce niecodzienne wydarzenie - uroczyste pożegnanie z rozgłośnią. Na koncert w Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, transmitowany przez Telewizję Polską i Polskie Radio, przybyli członkowie radiowej redakcji, władze państwowe i lokalne oraz liczni słuchacze. Wśród zgromadzonych dominowały uczucia wzruszenia i poczucia dobrze spełnionego obowiązku. Najsilniejszy był chyba jednak naturalny żal. Żegnano przecież Radio, które stało się częścią życia milionów Polaków. Z charakterystycznym dla siebie optymizmem Jan Nowak Jeziorański przekonywał jednak, że zamknięcie RWE jest momentem radosnym, bo przecież po wielu latach przywrócona została wreszcie wolność słowa.