Posługi liturgiczne dla każdego?

Michał Gryczyński

publikacja 30.07.2008 15:36

Chrześcijanin ma być człowiekiem gotowym do posługiwania innym, nawet gdyby świat drwił sobie z takiej postawy. Na czym więc polega posługiwanie? Na bezinteresownym oddaniu się wielkiej sprawie, szlachetnej idei. Przewodnik Katolicki, 27 lipca 2008

Posługi liturgiczne dla każdego?



Czynimy to na wzór Pana Jezusa, „cierpiącego Sługi Jahwe”, który przyszedł na świat nie po to, aby Mu służono, lecz by samemu służyć (Mk 10, 45). A ponieważ “sługa nie jest większy od swego pana”(J 13, 15), więc tego samego żądał On od swoich uczniów. Natomiast szatan, zaciekły przeciwnik Zbawiciela i Odkupiciela - buntując się przeciw Bogu - oświadczył buńczucznie: non serviam! – „nie będę służył!”.



Posługując ludziom służymy Bogu


Rozmaite bywają wymiary ludzkiego posługiwania, od profesjonalnego - policjanci, strażacy, energetycy czy służba zdrowia - przez obywatelskie, np. służba wojskowa, czy cywilna, aż po społeczne, a więc bezinteresowną służbę innym ludziom. Służymy sobie nawzajem: rodzice dzieciom, a dzieci rodzicom, pracownicy pracodawcom i na odwrót. Natomiast w Kościele służbę pełnią zarówno osoby duchowne, jak i świeckie, od Ojca Świętego, przez biskupów, kapłanów, mnichów i mniszki, aż po diakonów, zakrystianów, katechetów, nadzwyczajnych szafarzy Komunii św., ceremoniarzy, lektorów i ministrantów.

Wystarczy przypomnieć papieża określa się mianem „sługa sług Bożych”. I nic w tym dziwnego jeśli pamiętamy, że Maryja Panna jest “Służebnicą Pańską”, a my nazywamy Sługami Bożymi kolejnych kandydatów na ołtarze. Ewangeliczna postawa służebna polega na służbie Bogu przez posługiwanie innym ludziom. Dzięki temu dokonuje się przebudowa świata ku cywilizacji miłości miłosiernej, a człowiek - nawet jeśli sam niewiele ma - staje przed niepowtarzalną szansą, aby „bardziej być”.



Znaleźć miejsce we wspólnocie


Szczególną formą posługiwania jest zaangażowanie w Eucharystię, w służbę zgromadzenia liturgicznego. Adhortacja apostolska „Christifideles laici” nazywa Eucharystię świętym obrzędem sprawowanym nie tylko przez kapłana, ale przez całą wspólnotę.

Zapytałem ks. Jakuba Dębca, duszpasterza Służby Ołtarza archidiecezji gnieźnieńskiej, w jaki sposób taka celebra powinna się realizować? A on wskazał na soborową Konstytucję o liturgii świętej (14), która ukazuje jak ważnym jest pełny, świadomy i czynny udział wszystkich wiernych w obrzędach liturgicznych. Takie uczestnictwo w Eucharystii sprawia, że jej celebracja nie ogranicza się tylko do wykonania określonych funkcji, ale prowadzi przede wszystkim do zrozumienia swego miejsca we wspólnocie eucharystycznej i do podjęcia określonych funkcji, ściśle z tym miejscem związanych.

Wiadomo, że podczas Mszy św. - z braku chętnych – często te same osoby spełniają po kilka posług. Dlaczego tak się dzieje i jak to zmienić?





Liturgia jest „własnością” Kościoła


Ks. Dębiec sądzi, że wynika to z przeświadczenia, iż szeroko pojęta służba przy ołtarzu zarezerwowana jest wyłącznie dla ministrantów, czyli dla osób w wieku dziecięcym lub młodzieńczym. Kiedy ministrantów brakuje, wówczas okazuje się, że nie ma ich kto zastąpić. I dlatego tak cenna jest inicjatywa zakładania kół ministranckich dla ojców ministrantów i tych dorosłych, którzy chcieliby służyć. A może warto byłoby utworzyć w parafiach grupy liturgiczne, które zrzeszałyby osoby gotowe troszczyć się, wraz z duszpasterzami, o godne sprawowanie liturgii?

Przywykliśmy od lat, że służbę przy ołtarzu pełnią ministranci. Chodzi jednak o to, aby nie tylko spełniali wyznaczone czynności, ale również modlili się i śpiewali z cały Kościołem. Ks. Jakub Dębiec – kapłan doświadczony w pracy z ministrantami – zwraca uwagę, że ministranci powinni być grupą formacyjną, dającą szansę rozwoju duchowego. Sens jej istnienia związany jest nierozerwalnie z liturgią, którą wspomniana już Konstytucja określa jako szczyt i źródło działalności Kościoła. Jeśli tej perspektywy zabraknie, to istnieje realne zagrożenie, że ministrant będzie swoją obecność przy ołtarzu łączył tylko z wykonywaną funkcją.
Gdy idzie o osoby pełniące jakieś posługi i funkcje liturgiczne, ks. Dębiec zwraca uwagę na dwie sprawy: muszą mieć świadomość, że służą samemu Bogu, a swoje funkcje powinni zawsze wykonywać w duchu miłości i posłuszeństwa Kościołowi, bo liturgia jest jego „własnością”.



Żonaty kaznodzieja?


Jedną z najstarszych posług w Kościele jest diakonat; nazwa pochodzi od greckiego słowa „diakonos” tzn. służba. We wczesnym średniowieczu diakonat zatracił samoistność, stając się tylko etapem przejściowym przed przyjęciem święceń kapłańskich.

W pierwszych dniach czerwca br. miały w Polsce miejsce święcenia diakonatu stałego dwóch żonatych mężczyzn. Na przyjęcie święceń wyraziły zgodę ich małżonki. I tak, po trzyletnim przygotowaniu w Ośrodku Formacji Diakonów Stałych w Przysieku k. Torunia, Tomasz Chmielewski z diecezji toruńskiej został wyświęcony przez biskupa Andrzeja Suskiego, a Zbigniew Machnikowski z diecezji pelplińskiej przyjął święcenia z rąk biskupa Jana Szlagi. Nie są kapłanami, więc nie mogą sprawować Mszy św. i spowiadać, ale głoszą homilie, rozdają Komunię św., przewodniczą pogrzebom i nabożeństwom.



O artystach, samoukach i nie tylko


Wśród posług liturgicznych szczególne miejsce zajmują organiści, bo przecież bez muzyki liturgia byłaby niepełna. Prezentują oni zróżnicowany poziom muzyczny: jedni są prawdziwymi artystami, inni grają tak jak potrafią albo zaledwie radzą sobie przy kontuarze…

A co na ten temat sądzi ks. dr Mariusz Białkowski, referent ds. organistów archidiecezji poznańskiej? Mówi o często jeszcze powtarzanym przeświadczeniu, że muzyka w liturgii jest opcją do wyboru. A to oznaczałoby, że poszczególne części Mszy św. można wykonywać śpiewając lub recytując. Słowa te padają z ust samych celebransów, którzy czasami usprawiedliwiają tak swoje muzyczne lenistwo, a zarazem bywają bardzo niezadowoleni z braku organisty podczas sprawowania świętych obrzędów. Muzyka liturgiczna jest integralną częścią liturgii, co potwierdzają liczne dokumenty Kościoła. Kiedy mówimy o muzyce liturgicznej to w pierwszej kolejności myślimy o śpiewie – słowie śpiewanym, dopiero później pojawia się możliwość wprowadzenia instrumentów.





To prawda, że poziom organistów jest bardzo różny. W naszej archidiecezji – mówi ks. Białkowski - poznałem organistów z różnym przygotowaniem: od profesjonalistów, doktorów habilitowanych, po autodydaktów, czyli samouków. Są tacy, którzy wykonują bardzo dobrze powierzoną funkcję nie mając odpowiedniego przygotowania; bazują na talencie, dobrym słuchu i wyobraźni muzycznej. Istnieje również grupa organistów, która posiada dobre przygotowanie merytoryczne, lecz mniejsze zdolności. Wyjątkami natomiast są wybitni, znani profesjonaliści i, na szczęście, także ci, którzy nie powinni wykonywać posługi organisty.



Posługa, czy raczej praca?


Bycie organistą, zdaniem ks. Białkowskiego, to jedna z najtrudniejszych posług w Kościele. Powodów jest wiele np. w dużych parafiach ilość „granych” Mszy św. dochodzi w niedziele i święta nawet do dziewięciu. Dla parafii istotna jest dyspozycyjność organisty, a warunki pracy są często bardzo trudne: od temperatury w świątyni, przez rodzaj i stan instrumentu, do wymagań wypływających z jakości posługi. Do tego dochodzi kontrola śpiewu wiernych, polegająca na nieustannym słuchaniu, oraz przygotowywanie i wdrażanie repertuaru litrugiczno-muzycznego. Pozostają jeszcze problemy wynikające np. z relacji z rządcą parafii i różne dodatkowe obowiązki. To wszystko sprawia, że mniej się mówi o posłudze organisty a bardziej o pracy. I to pracy tylko pozornie łatwej. W Poznaniu, istnieją instytucje przygotowujące do wykonywania funkcji organisty, Zakład Muzyki Kościelnej Akademii Muzycznej i Archidiecezjalne Studium Muzyki Kościelnej. Organizowane są także warsztaty, spotkania, sympozja i kursy. Podobnie jest w innych diecezjach, choć zróżnicowany jest poziomi placówek oferujących kształcenie.

Organista powinien być człowiekiem wiary, co jest nie bez znaczenia dla jego posługi. Potrzeba więc także specjalnej formacji duchowej organistów kościelnych. Ks. Białkowski podkreśla, że często słuchając organisty, z którym nie miał wcześniej kontaktu, w wyobraźni rysuje sobie jego sylwetkę: usposobienie, charakter, jakim jest człowiekiem, zaangażowanie w posługę, a nawet to czy się modli. Niestety, ale to wszystko słychać… Wiara i służba Kościołowi odróżnia muzyka kościelnego, organistę od innych artystów muzyków. Bo nie tylko profesjonalizm, wysoki poziom artystyczny powinien charakteryzować organistę ale i jego wiara, duchowość oraz życie wiarą na co dzień. To prawda, że organista praktykujący jest narażony na swego rodzaju rutynę uczestniczenia w świętych obrzędach, czasem bardziej od celebransa. Dlatego istnieje potrzeba specjalnej formacji duchowej organisty ale i wymagań które sobie postawi, aby jego posługa uświęcała zgromadzenie wiernych – powiedział ks. Białkowski.