Wszyscy jesteśmy Judaszami?

Adam Suwart

publikacja 06.08.2008 16:31

Najczęstsze zdrady, o jakich się mówi to zdrada małżeńska i zdrada stanu, czyli ojczyzny. Zbyt często jednak lekceważymy i „odpuszczamy” sami sobie nasze małe, codzienne zdrady, które bywają równie niebezpieczne, jak te wielkie i spektakularne. Przewodnik Katolicki, 3 sierpnia 2008

Wszyscy jesteśmy Judaszami?



Praojcem i archetypem zdrady jest Judasz Iskariota. Pojawia się na kartach wszystkich czterech Ewangelii. Opisując Ostatnią Wieczerzę, św. Jan Ewangelista wspomina, że to sam diabeł nakłonił serce Judasza, aby ten wydał Jezusa (por. J 13,2). U Ewangelisty Mateusza Judasz jawi się jako uosobienie chciwości i rządzy bogactwa. Z Nowego Testamentu dowiadujemy się, że po swoim zdradzieckim występku Judasz popełnił samobójstwo. Za swą zdradę z najniższych pobudek, bo podyktowaną żądzą otrzymania srebrników, Judasz sam się ukarał. Zdrada Judasza ma fundamentalne znaczenie dla wszystkich innych zdrad, jakie na co dzień dokonują się w świecie. Czyż każdy z nas, we wnikliwym rachunku sumienia nie dostrzeże niekiedy w swej codziennej postawie, w swych niekontrolowanych już niekiedy postępkach, czegoś z Judaszowej zdrady?



Zdrada pustych Kościołów


Czy nie zdradzamy dziś Jezusa, gdy dla „srebrników” naszej codzienności, odwracamy się od Niego, poświęcając Go dla powszednich, „ważniejszych”, nie cierpiących zwłoki spraw? Dzieje się tak, gdy odkładamy wizytę w kościele, uczestnictwo we Mszy Świętej, bo akurat źle się czujemy, mamy gości, jest nieładna pogoda – powodów i usprawiedliwień znajdziemy tysiące. Doszło do tego, że w wielu społecznościach katolickich, na przykład w Europie Zachodniej, zupełnie został zapomniany obowiązek odwiedzania Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Jest coś niemal przygnębiającego w widoku ziejących pustką kościołów we Francji, odwiecznej „pierwszej córy Kościoła”, a jeszcze bardziej dotykają nas świątynie zamieniane na zachodzie Europy w galerie, puby, a nawet dyskoteki. Czyż ten poruszający widok nie jest świadectwem zdrady, jakiej dzisiejsza cywilizacja europejska dopuszcza się wobec Pana Jezusa? A czy inną zdradą nie jest nieomal standardowe, tym razem także w Polsce, zachowanie wielu katolików, którzy wprawdzie uczestniczą w niedzielnej Mszy Świętej, ale zaraz po niej wybierają się na wielogodzinne zakupy w supermarketach i galeriach handlowych. Nie zważają już przy tym nie tylko na „świętość” niedzieli, ale też na dobro (a raczej jego brak) tych, którzy w niedzielę muszą iść do pracy.



Zdrada bogatych


Czy dzisiejszy świat nie zdradza Jezusa, kiedy pławiąc się w dostatku, odwraca z obojętnością głowę, od tych, którym odmówiono nie tylko bogactwa, ale też najbardziej podstawowych środków do życia?
Nie sposób nie zauważyć tego innego świata. Nazwano go sprytnie „trzecim”, usprawiedliwiając w ten sposób jego wyłączenie z realnej wspólnoty nowoczesnych ludzi XXI wieku. W krajach, których nazwy nie zna ośmiu na dziesięciu młodych Amerykanów i podobna liczba Europejczyków, co 3,6 sekundy ktoś umiera z głodu. Około 815 milionów ludzi na świecie cierpi głód i niedożywienie! Na subkontynencie indyjskim żyje blisko połowa głodujących ludzi na świecie. W Afryce i pozostałej części Azji łącznie - ok. 40 procent. Reszta głodujących żyje w Ameryce Łacińskiej i innych częściach świata. 3 miliardy ludzi na świecie usiłuje przeżyć za 2 dolary dziennie. Blisko jedna czwarta ludzi - 1,3 miliarda - żyje za mniej niż 1 dolar dziennie. Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45 procent ludności świata. Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów - tyle, ile ludzie w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy. Co roku umiera z głodu 15 milionów dzieci. Około 183 milionów dzieci waży mniej niż powinny w swoim wieku.





Znamienne są słowa Benedykta XVI z encykliki „Deus Caritas est”: „Należy tu w końcu przypomnieć w szczególny sposób wielką przypowieść o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25, 31-46), w której miłość staje się kryterium oceny decydującym ostatecznie o wartości lub bezwartościowości ludzkiego życia. Jezus identyfikuje się z potrzebującymi: głodnymi, spragnionymi, obcymi, nagimi, chorymi, więźniami. «Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili» (Mt 25, 40). Miłość Boga i miłość bliźniego łączą się w jedno: w najmniejszym człowieku spotykamy samego Jezusa, a w Jezusie spotykamy Boga”. Czy zatem współczesny człowiek Zachodu nie wstępuje w szeregi dzisiejszych Judaszy, gdy zdrada Jezusa, odmawiając nie tylko pomocy, ale i zwykłej uwagi tym „braciom najmniejszym”?



Zdrada poprawności


Czy Judaszową zdradą współczesnego świata nie jest odwracanie się od Boga i Kościoła w imię pleniącej się coraz bardziej na świecie poprawności politycznej? Czy nie zatapiamy się w Judaszowej zdradzie, kiedy nie reagujemy sprzeciwem na plany usunięcia krzyża z przestrzeni publicznej, nie protestujemy przeciwko uszczuplaniu miejsca dla wiary i Boga w demokratycznym społeczeństwie? Konformizm współczesnego człowieka, który za cenę „świętego spokoju” macha ręką na tak doniosłe sprawy, rezygnuje z aktywnej obrony zasad, w które deklaruje wiarę, ma w sobie coś ze zdrady Judasza, który wśród innych Apostołów szedł za Jezusem, aby zaraz potem wydać go za parę srebrników. Niewielu dziś stać na taką postawę, jak ta, którą kilka lat temu zaprezentował Rocco Butiglione, włoski eurodeputowany do Parlamentu Europejskiego. Kiedy jako kandydat do funkcji komisarza unijnego ds. sprawiedliwości i praw człowieka nie zrezygnował ze swoich zasadniczych poglądów bliskich nauce społecznej Kościoła, został za to przez lewicowe środowiska nieomal zlinczowany. Mimo to wolał raczej zrezygnować ze stanowiska w Komisji Europejskiej i związanej z nim gaży w wysokości kilkunastu tysięcy euro, niż zaprzeczyć swoim przekonaniom, albo schować je do kieszeni przed wejściem do gmachu europejskich instytucji.

Badania socjologiczne wskazują, że zdrada jest najbardziej napiętnowaną i nieakceptowaną postawą człowieka. Jesteśmy skłonni potępiać innych ludzi za ich zdrady, które szybko wyławiamy i nierzadko publicznie roztrząsamy i piętnujemy. Tymczasem sami często zdradzamy siebie, bliźnich, własne ideały, swoją wiarę, wreszcie Pana Boga, a rozgrzeszenie za to wcale nie przychodzi nam z trudnością. Nie redukujmy zdrady jedynie do „zdrady małżeńskiej”, czy „zdrady ojczyzny”. Warto przyjrzeć się własnym czynom i postawom i zastanowić się, czy nie stoi za nimi czasem współczesny Judasz.