Wielopłaszczyznowa debata

Ks. Adam Sikora

publikacja 13.07.2009 20:35

Po raz kolejny przychodzi podjąć temat zapłodnienia in vitro na łamach „Przewodnika Katolickiego”, a powodem tego jest wejście w kolejną fazę publicznej debaty na ten temat. Przewodnik Katolicki, 12 lipca 2009

Wielopłaszczyznowa debata



Stronami tej debaty są politycy, etycy, teologowie, a ostatnio także księża biskupi. Oczywiście nie zasługują na posłuchanie i przekonywanie ci, którzy uważają, że z jakichś tam – przez siebie określonych powodów – biskupi czy kapłani nie mają w tej sprawie prawa głosu. Interesujące jest to, że tych argumentów nie słychać w przypadku zbieżnych z kościelnymi poglądów. Ale przejdźmy do rzeczy.

In vitro w pigułce

Chociaż o tej technice powiedziano już i napisano bardzo dużo, to jednak trzeba i w tym miejscu przypomnieć najważniejsze elementy techniki i problemy, jakie ze sobą niesie. Technika in vitro polega na połączeniu – poza organizmem matki – plemnika i komórki jajowej, co prowadzi do laboratoryjnego wykreowania embrionu. Ten – po odpowiednim przygotowaniu - implantuje się do macicy matki, gdzie rozwija się w 9-miesięcznym życiu prenatalnym. Należy nadmienić, że materiał genetyczny (komórki rozrodcze) wykorzystany do kreowania embrionu może pochodzić zarówno od małżonków, jak i od osób niezwiązanych węzłem małżeńskim, a nawet dla siebie zupełnie obcych i sobie nieznanych.

Technika zapłodnienia in vitro charakteryzuje się małą skutecznością. Oznacza to po pierwsze, że wykreowane embriony wystawiane są na ogromne ryzyko uśmiercenia – na etapie przedimplantacyjnym lub w trakcie próby implantacji. To z kolei sprawia, że produkuje się większą liczbę embrionów, aby mieć możliwość ponawiania prób implantacji. Jednak w przypadku powodzenia, a może i rezygnacji z dalszych prób, pozostają tzw. embriony nadliczbowe, które w stanie zamrożenia mogą istnieć przez wiele lat, zachowując zdolność rozwoju – gdyby tylko stworzyć im odpowiednie warunki.

Jak wiadomo, Kościół wypowiada się negatywnie o tej technice, a podstawą takiej właśnie oceny są dwie zasadnicze kwestie.

Po pierwsze - taka technika widziana jest jako niezgodna z godnością przekazywania życia ludzkiego. Na ten temat Kościół wypowiadał się wielokrotnie. W 1987 roku wydana została instrukcja Kongregacji Nauki Wiary, zwana „Donum Vitae” (Dar życia), w której podkreśla się, że jedynym sposobem przekazywania życia, godnym człowieka, jest małżeński akt miłości jednoczący małżonków i płodny. Doktrynę tę potwierdza wydany nowy dokument tej samej Kongregacji zatytułowany „Dignitas personae” (Godność osoby), który opublikowany został w grudniu ubiegłego roku.

Po wtóre - z techniką in vitro związane jest ryzyko czy wręcz bezpośrednie niszczenie ludzkiego życia. Dotyczy to zarówno życia w fazie embrionalnej, jak i płodowej. Kilkanaście dni temu pojawiła się informacja o dokonaniu aborcji na dziecku pochodzącym z in vitro. Powodem była pomyłka lekarza, który zaimplantował embrion pochodzący od innej pary. Po stwierdzeniu błędu kobieta, której zaimplantowano „obcy” embrion, postanowiła dokonać aborcji. Uwzględnić trzeba także zjawisko tzw. aborcji selektywnej, która polega na uśmiercaniu rozwijającego się już życia w macicy kobiety, kiedy okaże się, że próba implantacji większej liczby embrionów okazała się skuteczna.






Dodatkowymi argumentami, które należy uwzględnić, jest pojawianie się różnego rodzaju problemów prawno-moralno-psychologicznych. Kilka tygodni temu media poinformowały o konflikcie, jaki powstał między genetycznymi rodzicami urodzonego dziecka a kobietą, której implantowano „ich” embrion jako „matce zastępczej”. Ona zobowiązała się „nosić ciążę”, urodzić dziecko i oddać rodzicom genetycznym – oczywiście za określoną rekompensatą finansową. Jednak ostatecznie obudziły się jej macierzyńskie uczucia i dziecka oddać nie chciała. To tylko jeden z dramatów, jaki pojawia się w kontekście in vitro.

In vitro jako problem prawny

Technika in vitro ma już swoją historię. Najstarsze dziecko poczęte tą techniką ma już 32 lata. Jest to także fakt społeczny dotykający niezwykle istotnych dóbr osoby ludzkiej – życia i godności człowieka. Jako takie wymaga prawnego uregulowania. Wiele krajów wypracowało już pewne rozwiązania prawne. Najczęściej w polskiej dyskusji o in vitro pojawia się włoski system prawny. Włoska ustawa z 2004 roku zakazuje wykorzystania techniki in vitro heterologicznego, w której dawcami komórek rozrodczych są osoby niebędące małżonkami. A więc technika in vitro przeznaczona jest tylko dla małżonków. Włoska ustawa zabrania zamrażania embrionów i pozwala na kreowanie tylko takiej liczby embrionów, jaką można zaimplantować – nie większą niż trzy.

W Polsce nie ma do dzisiaj ustawy, która regulowałaby ten społeczny problem. Ostatnio pojawiły się projekty ustaw, które stały się przedmiotem publicznej dyskusji i kontrowersji. Najgłośniejszy był projekt powstały z inicjatywy posła Platformy Obywatelskiej Jarosława Gowina. Projekt ten przyzwala na wykorzystanie techniki in vitro wyłącznie w przypadku małżonków o stwierdzonej niepłodności (art. 16.1). Pozwala na wykreowanie najwyżej dwóch embrionów, które muszą być jednocześnie implantowane w macicy matki (art. 21.2). Kriokonserwacji, czyli zamrażaniu, mogą być poddane wyłącznie gamety (komórki rozrodcze), które mają być wykorzystane w kolejnych próbach zapłodnienia in vitro (art. 19.2). Projekt ten wzbudził dyskusję społeczną, ale i kontrowersje wewnątrz macierzystej partii autora.

Projektem zgłoszonym niedawno jest projekt posła Piechy. Jest to projekt zakazujący stosowanie techniki in vitro. Jest to rozwiązanie bardziej radykalne i – jako takie – bliższe wymowie wspomnianych wyżej dokumentów Kongregacji Nauki Wiary. Projekt posła Piechy zawiera w sobie jeszcze jedno rozwiązanie niezwykle trudnego problemu. Chodzi o los „embrionów nadliczbowych”, które pozostały w stanie zamrożenia, a genetyczni rodzice nie wykazują woli podjęcia kolejnych prób implantacji.

Poseł Piecha proponuje swoistą „adopcję” tych embrionów przez inne pary małżeńskie. Ma to ocalić istniejące już życie – dzisiaj skazane na trwanie w stanie embrionalnym bez jasnych perspektyw co do przyszłości. Temat ten pojawił się we wspomnianej instrukcji „Dignitas persone”, gdzie nie znajduje jednoznacznego rozwiązania: „Została też wysunięta propozycja wprowadzenia formy «adopcji prenatalnej», tylko w tym celu, by stworzyć możliwość narodzenia się istotom ludzkim, które w przeciwnym wypadku skazane są na zniszczenie.







Jednakże ta propozycja, godna pochwały co do intencji uszanowania i obrony życia ludzkiego, niesie ze sobą wiele problemów nieróżniących się od wyżej przedstawionych”(DP 19). Tymi problemami są: rozerwanie jedności małżeńskiej i prokreacji, trudności natury psychologicznej czy prawnej.

Między prawem a moralnością

Powstaje pytanie o naszą opinię w tej sprawie, a także o sytuację ludzi stanowiących prawo i o moralne aspekty jego stanowienia. Problem ten pojawił się już w encyklice Jana Pawła II „Evangelium Vitae”. Papież podejmuje problem wyborów i decyzji politycznych w kontekście aborcji i eutanazji, ale wypowiedziana tam zasada dotyczy wszelkich decyzji politycznych dotykających kwestii moralnych.

Stanowiący prawa muszą mieć świadomość swojej odpowiedzialności moralnej, ale i poczucie realizmu politycznego i skuteczności swoich działań. Powstaje bowiem pytanie, czy projekt polityczny, „idealny” z punktu widzenia określonego systemu moralnego, jest możliwy do przeprowadzenia w danych warunkach i konstelacji parlamentarnej? Jest to pytanie o skuteczność ustawodawczą. Takie projekty moją swoje znaczenie – inicjują poważną dyskusję, są świadectwem postaw i przekonań. Przykładem może być inicjatywa posła Marka Jurka o konstytucyjnym umocowaniu ochrony życia poczętego - piękna, ale politycznie i prawnie nieskuteczna.

Czy w tej sytuacji możemy się zgodzić na rozwiązania kompromisowe moralnie? Tak chyba można określić projekt Gowina. Jan Paweł II stwierdza, że polityk może głosować za projektem moralnie niedoskonałym. Głosując tak „postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów”(EV 73).

W przypadku omawianej ustawy nie chodzi o zmianę już istniejącej (jak to było w przypadku „Ustawy o ochronie życia poczętego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”), ale o uregulowanie prawne i maksymalne do osiągnięcia w obecnym układzie politycznym ograniczenia szkodliwych zjawisk występujących na polu sztucznej prokreacji, która w tej chwili jest prawną pustynią, a skutek jest taki, że właściwie wszystko jest dozwolone. Czy taki sposób myślenia można zastosować do obecnej sytuacji? Niech każdy – a zwłaszcza decydenci – odpowie sobie we własnym sumieniu.

Jedno jest pewne: mamy określone zjawisko społeczne; jest w nim wiele elementów zła; trzeba zrobić wszystko, by to zło wyeliminować albo przynajmniej ograniczyć - jeżeli z przyczyn niezależnych od nas, całkowicie wyeliminować się go nie da.