Gwiazdy święcą przykładem?

Joanna Sopyło

publikacja 23.11.2009 20:17

Bycie znaną osobą ułatwia wyrażenie deklaracji o przynależności do Kościoła katolickiego? Niekoniecznie. Szczególnie, że mało kto pyta znane osoby o sprawy religijne. Przewodnik Katolicki, 22 listopada 2009

Gwiazdy święcą przykładem?



„Tego nie przeczytacie w kolorowej prasie” – tak w swoim książkowym zbiorze wywiadów „Słownik języka boskiego. Gwiazdy o ważnych sprawach” pisze ks. Kazimierz Sowa, dyrektor Religia.tv. „To” oznacza oczywiście sprawy określane jako trudne oraz tematy związane z religią, nie tylko katolicką. - Ktoś na moje pytanie o to, dlaczego nie można o religii przeczytać w kolorowych gazetach, wywiadach publikowanych w magazynach towarzyskich, odpowiedział: nikt nas o to nie pyta. Rzecz nie jest w tym, że ktoś nie chce mówić o swoich relacjach z Panem Bogiem. Problem polega na tym, że za rzecz pewną przyjmuje się, że to taki trudny, krępujący temat. W takiej sytuacji prowadzący rozmowy wnioskują, że lepiej w ogóle nie pytać – mówi ksiądz Sowa.

Okazuje się, że w rzeczywistości sprawa wygląda inaczej. Znane osoby chętnie odpowiadają na pytania dotyczące tematów związane z religią, bo traktują to jako naturalny element ich życia, jednak nie komunikują o tym nieproszeni. Sami nie mówią, dziennikarze nie pytają, więc temat w mediach rzadko się pojawia.

Na drugim biegunie znajdują się osoby, które wręcz wykorzystują religię do promowania siebie i budowania odpowiedniego wizerunku w oczach odbiorcy. - Kolega, też dziennikarz, opowiadał o tym, że jeden ze znanych piosenkarzy na swojej stronie internetowej napisał, że dla niego najważniejszą lekturą w życiu jest Biblia. Jednak gdy dziennikarz spotkał się z nim i zapytał o to stwierdzenie, tamten zaczął się wykręcać i mówić, że to sprawa osobista. Okazuje się, że warto też w celach wizerunkowych pochwalić się jakimś elementem religijnym – wspomina ks. Kazimierz Sowa.

Ksiądz w wielkim świecie

Jak on sam odnajduje się w świecie mediów i znanych osób? - W przeciwieństwie do moich kolegów rzadko zakładam koloratkę. Nie chodzi o to, że chcę coś ukryć. Po prostu znajomi i inni ludzie wiedzą, że jestem księdzem – tłumaczy ks. Sowa. Można powiedzieć, że w środowisku księży udzielających się w ogólnie pojętej przestrzeni publicznej dominują dwie postawy. Niektórzy udają kogoś, kim nie są, a druga skrajność to księża, którzy „idą do jaskini lwa, żeby robić porządek i nawrócić kogo się tylko da”. - Odejście od tych dwóch skrajności jest najlepszym sposobem na przyciągnięcie ludzi i zainteresowanie ich sprawą wiary. Warto najpierw się poznać, a potem dyskutować na tematy poważne, w tym m.in. aspekty związane z wiarą – radzi ks. Kazimierz Sowa.

Idąc tym tokiem myślenia, można stwierdzić, że niektórzy, w tym również znani ludzie, odsuwają się od Kościoła, bo byli ewangelizowani na siłę. Nikt nie przedstawił im pewnej porcji wiedzy, tylko powiedział, że powinni wierzyć w Boga. To, jak uczenie tolerancji, bez powiedzenia, jak i dlaczego to robić.

Ks. Sowa przywołuje też przypadek Jana Pospieszalskiego. –Spotkałem się z ludźmi, którzy mówili np. że nie przepadają za stylem Pospieszalskiego. Uważają, że jest zbyt ostry i radykalny. Może jednak chodzi o to, że zadaje trudne pytania i prowokuje do myślenia – zastanawia się ksiądz Sowa.

Katol, a przecież normalny

W swoich wywiadach dyrektor Religia.tv często poruszał problem przyznawania się do katolicyzmu w świecie aktorów, dziennikarzy i innych profesji związanych z show-biznesem.







- Znam przykład dziennikarza bardzo katolickiego, który nie mówił o swojej wierze, bo bał się zaszufladkowania, przypięcia mu łatki katola – mówi autor „Słownika języka boskiego”. W niektórych środowiskach show-biznesu wywołuje to wręcz konsternację. Anna Guzik, aktorka, stwierdziła, że wspominanie o wychowaniu w tradycji religijnej i kontynuowanie jej to wręcz prowokacja. – Show-biznes ostatecznie przeboleje, że jest się katolikiem, ale o wiele łatwiej jest iść do talk-show jako Maria Peszek, i opowiadać o fallusach, niż jako osoba religijna, jak np. Małgorzata Kożuchowska, która mówi, że chodzi do kościoła i na pielgrzymki. Nikt nikogo nie prześladuje za chodzenie do kościoła, ale jednak łatwiejsze jest to drugie rozwiązanie – stwierdza ks. Sowa.

Bez przesady

Z tym problemem nie zetknęła się natomiast Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN24. Nie ma również problemu z opowiadaniem o swojej wierze, a tym bardziej nikogo tym nie zaskakuje. - W moim przypadku chyba nikt nie byłby zdziwiony deklaracją wiary. Nawet jeżeli mówię o tym w sytuacjach towarzyskich, to nie ma w tym zdziwienia – tłumaczy dziennikarka.

Katarzyna Kolenda-Zaleska podkreśla, że rozmowy na tematy religijne nie stanowią w jej pracy problemu, jednak raczej nazwałaby je dyskusjami o wartościach, bo każdy ma prawo do własnej religii. - Na spotkaniach dyskutujemy o tym, co człowieka w danej chwili porusza, interesuje. Jeżeli są to sprawy związane z wiarą, to też o nich mówimy, bo nie jest to żaden temat tabu. Jeżeli jednak nie ma powodów do takich rozmów, to nie ma takiego zwyczaju, że siadam i mówię: to dziś będziemy rozmawiać o wierze – tłumaczy Kolenda-Zaleska.

Ona sama została wychowana w wierze katolickiej i poruszanie tych tematów to dla niej stan naturalny. - Mogę powiedzieć, że wyssałam to z mlekiem matki. Rodzice byli religijni, podtrzymywali tradycje, ale jednocześnie podchodzą do tego w zdrowy sposób. Dla mnie bycie katolikiem to naturalny stan. Spotkania z biskupem Chrapkiem, potem z Papieżem, również z ks. Bonieckim tylko moją wiarę wzmocniły – opowiada dziennikarka.

Wizerunek z krzyża zdjęty

Są też przypadki osób, jak wspomnianego artysty, które próbują się w pewien sposób na katolicyzmie wypromować. Wyrazistym przykładem takiego zachowania są politycy, a szczególnym przypadkiem kampanie prezydenckie czy parlamentarne. Wyborcy mogą wtedy często zobaczyć w telewizji, jak ich przedstawiciele, często bez względu na partię, pokazują się w kościele czy na spotkaniach z duchownymi. Politycy jeszcze nie zrozumieli, że ludzie mają raczej osobiste podejście do spraw religijnych i może ich razić takie zachowanie, a tym bardziej niekoniecznie wpływać pozytywnie na ich notowania.

- Zastanawiałam się ostatnio nad tą kwestią podczas pobytu w USA. Zwiedzałam synagogę i tam w czasie bar micwy i nabożeństwa, które się odbywa w jej trakcie, przyjechał Michael Bloomberg, burmistrz Nowego Jorku. Został owacyjnie przywitany, wygłosił wykład nie religijny, a polityczny i nikogo to nie dziwiło, wszyscy mu bili brawo i byli szczęśliwi, że przyjechał. Zaczęłam myśleć, czy Polacy nie przesadzają, gdy oburzają się na polityków za pokazywanie się w kościele. Ja jednak nie lubię takiej manifestacji religijnej i wykorzystywania wiary do celów politycznych. To jest intymna sprawa – tłumaczy Katarzyna Kolenda-Zaleska.

Choć o wierze mówi się częściej i czasem pojawia się ona w dyskusjach obyczajowych, to jednak pozostaje ona w jakimś stopniu intymną sprawą. Ks. Sowa na podstawie swoich wywiadów stwierdza jednak, że trudno jest przedstawić ogólny wniosek, w jaki sposób znani ludzie opowiadają o religii i swojej wierze. - Myślę, że istnieje wiele różnych sytuacji, a odpowiedzi na pytania o religię jest tyle, ile pytanych ludzi. Jedni mówią bardzo chętnie, inni się powstrzymują lub odpowiadają mniej chętnie. Nie jest to jednak temat, który dla ludzi show-biznesu w ogóle nie istnieje – stwierdza autor „Słownika języka boskiego”.