Pieśń wdzięczności za ocalenie

ks. Edward Staniek

publikacja 03.04.2007 21:05

Kierowca przy dużej szybkości zobaczył wbiegające na jezdnię dziecko. W ostatnim momencie udało się mu je wyminąć, choć wpadł do rowu i skasował samochód. A gdy się z niego wydostał i sprawdził, że dziecku nic się nie stało, osunął się na kolana i powiedział: Boże, dzięki! Źródło, 1 kwietnia 2007

Pieśń wdzięczności za ocalenie




Życie religijne polega na stałym podłączeniu do Boga. Dokonuje się to na zasadzie telefonu komórkowego, który jeśli ma funkcjonować, musi być naładowany. Trzeba go, co pewien czas, podłączyć do sieci. Modlitwa jest takim właśnie ładowaniem serca energią świętości i miłości.

W poprzednim cyklu rozważań śledziliśmy teksty biblijne, mówiące o kontakcie Boga z człowiekiem. W obecnym zatrzymamy się nad tymi, które mówią o kontakcie człowieka z Bogiem. Dokonuje się to na tej samej zasadzie wzajemnej komunikacji, z tym że w pierwszym cyklu Bóg rozpoczynał rozmowę; w cyklu, który zaczynamy, człowiek nawiązuje rozmowę z Nim. Ponieważ w naszej ocenie, a nawet praktyce, znacznie częściej my zwracamy się do Boga, niż On do nas, trzeba w oparciu o Pismo Święte ustalić, jak to winno wyglądać. Wyraźne słowo Boga skierowane do człowieka jest wydarzeniem stosunkowo rzadkim, nie tyle z Jego postanowienia, ile z racji naszej małej wrażliwości na Jego słowo. Ten, kto tę wrażliwość udoskonali, pozostaje nieustannie w kontakcie z Bogiem, a Ten udziela mu łaski życia w swej obecności.

Modlitwa zaniesiona w konkretnej sytuacji do Boga jest znakiem życia w oparciu o ścisłą współpracę z Nim. W niej bowiem wyraża się nasza zależność od Boga. On jest obecny przy nas, tak jak obecna jest kochana osoba. Jego interwencje sprawiają, że żyjemy w świecie cudów, czyli doświadczalnej obecności Boga. Nawet jeśli dziękujemy za szczęśliwie miniony dzień, czynimy to ze świadomością, że był w nim obecny Bóg ze swoją miłością, mocą, dobrocią, wsparciem. Taki dzień ma coś z cudu.

Różne są sytuacje, w których wołamy do Pana. Wiele z nich zostało zapisanych w Piśmie Świętym. Posiadają one charakter wzorcowy. Ich odczytanie zmierza do doskonalenia naszej osobistej komunikacji z Bogiem.

Gdy Izraelici szczęśliwie przeszli przez Morze Czerwone, unikając śmierci zarówno w morskich falach, jak i z rąk ścigających ich oddziałów Egipcjan, z ich serc popłynęła pieśń dziękczynna. Autor natchniony zanotował jej wersety:

Będę śpiewał ku czci Pana, który wspaniale swą potęgę okazał, gdy konia i jeźdźca jego pogrążył w morzu. Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem moim, uwielbiać Go będę, On Bogiem ojca mego, będę Go wywyższał. Pan, mocarz wojny, Pan jest imię Jego.



Rzucił w morze rydwany faraona i jego wojsko. Wyborowi jego wodzowie zginęli w Morzu Czerwonym. Przepaści ich ogarnęły, jak głaz runęli w głębinę. Uwielbiona jest potęga prawicy Twej, Panie, Prawica Twa, o Panie, starła nieprzyjaciół. (...)

Mówił nieprzyjaciel: "Będę ścigał, pochwycę, zdobycz podzielę, nasycę mą duszę, miecza dobędę, ręka moja ich zetrze". Wionęło tchnienie Twoje i przykryło ich morze, zatonęli jak ołów pośród wód gwałtownych. Któż jest pośród bogów równy Tobie, Panie, w blasku świętości, któż Ci jest podobny, straszliwy w czynach, cuda działający! (...)

Wiodłeś Twą łaską lud oswobodzony, przeprowadziłeś [go] Twą mocą w święte Twe mieszkanie. Wieść tę narody przyjęły ze drżeniem, padł strach na mieszkańców filistyńskiej ziemi. (...) Miriam prorokini, siostra Aarona, wzięła bębenek do ręki, a wszystkie kobiety szły za nią w pląsach i uderzały w bębenki (Wj 15,1-20).


Bywają takie momenty, w których serce człowieka śpiewa Bogu pieśń wdzięczności za ocalenie. Często miało to miejsce w zagrożeniu życia, w czasie wojny. Bywają takie sytuacje i dziś, gdy człowiek wychodzi cało z wypadku, a ludzie widząc rozbity samochód mówią: To cud, że ktoś w nim ocalał. Bywają, gdy pacjent po ciężkiej operacji otwiera oczy i uśmiecha się do otoczenia. Bywają, gdy sami jesteśmy ocaleni i jeszcze częściej, gdy zostaje wybawiony od śmierci ktoś z naszych bliskich. Sami bowiem przeżywamy szok i nie jest łatwo natychmiast zamienić ten szok w dziękczynną modlitwę. Ale gdy szok minie, serce śpiewa pieśń wdzięczności za ocalenie.

Czasem ta pieśń brzmi w sercu przez całe lata. Ile razy człowiek sobie przypomni sytuację krańcową, z której wyszedł zdrów, tyle razy woła do Pana: Ja żyję! Dzięki Ci Boże.

Ważnym wymiarem takiej modlitwy jest to, że ona nie potrzebuje żadnych cudzych słów, ona się rodzi w sercu szczęśliwym z powodu ocalenia. Kierowca przy dużej szybkości zobaczył wbiegające na jezdnię dziecko. W ostatnim momencie udało się mu je wyminąć, choć wpadł do rowu i skasował samochód. A gdy się z niego wydostał i sprawdził, że dziecku nic się nie stało, osunął się na kolana i powiedział: Boże, dzięki! Po kilku latach wyznał, że to był początek modlitwy w jego życiu. Odtąd wiedział, co mówi i do Kogo mówi. W chwili ocalenia wiedział, co zawdzięcza Bogu.