Atak clownów

Rafał Iwański

publikacja 29.11.2008 19:34

Święta, święta, święta… Tak właściwie, to kiedy one się zaczynają? Od paru lat gnębi mnie to pytanie. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że Boże Narodzenie zaczyna się drugiego, względnie trzeciego listopada, a nie dwudziestego piątego grudnia. Wzrastanie, 12/2008

Atak clownów



Święto Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas, kiedy w szczególny sposób pozwalamy sobie na refleksje dotyczące życia i śmierci. Wspominamy naszych bliskich zmarłych, zapalamy symboliczny znicz na znak pamięci. Tymczasem do naszego kraju wkracza szarańcza, niszcząc naszą tradycję.

Znicz jeszcze płonie, my wracamy do pracy, a tu... ATAK KLONÓW, hmmm, chyba lepiej zabrzmi ATAK CLOWNÓW. Zacna postać Świętego Mikołaja, patrona: żeglarzy, pasterzy, więźniów i kupców. Biskupa, któremu nie był obojętny los najbiedniejszych. A u nas, „biskup”… w czerwonym płaszczyku z białym futerkiem, pokaźnej siwej brodzie, czapce, która wygląda jak stożek, dzwonek w ręce, spora nadwaga i stałe hasło: „HO HO HO, MERRY CHRISTMAS!!!”. „Biskup” w całej krasie…

Nie wypada, żeby Mikołaj odwiedzał kogoś bez prezentów. Poślijmy go na zakupy, ma sporo czasu, przecież jest drugi listopada! Nasz „święty” przeżywa dylemat: nie wie, czy kupić lalkę, która na okrągło gada „mama, mama, mama…”, czy lalkę, która nie gada, ale ma za to komplet pieluch gratis? W przypadku chłopaka też pojawi się problem, czy sprezentować karabin, który przy strzale świeci, czy grający, rozkładany miecz świetlny…?

Dziesiąty listopada. Najwyższy czas kupić choinkę i ozdoby. Wysokość choinki też musi być odpowiednia. 4,7 metra – powinno wystarczyć? Pora kupić lampki, 1200 żaróweczek, może zda egzamin? Na wszelki wypadek, warto dokupić jeszcze 200. Łańcuch??? To dla staroświeckich. Bombki, a raczej BOMBY. Średnica koniecznie 40 cm, inaczej nie przejdzie.

Dwudziesty listopada. Kolędy!!! Jakież dźwięczne, radosne, pełne ciepła i miłości, gdzie się nie ruszyć, wszędzie „Cicha noc…”, „Przybieżeli do…”, „Wśród nocnej ciszy…”, i to w jakichś dziwacznych aranżacjach. Ciężko rozróżnić, czy to kolęda, czy piosenka pop. O, nie! Zapomniałem kupić nową zastawę do stołu, przecież nie mogę podać na tej, co w zeszłym roku! Co sobie goście pomyślą?

Szczęśliwie dotarliśmy do dwudziestego grudnia. Pora zabrać się za gotowanie. Karp a la pstrąg w sosie ze szczupaka, oczywiście wersja light. Kutia? Co?! Nigdy w życiu, trzeba dbać o linię! Barszcz… ostatecznie może zostać. Ciasta, hmmm… Na ten kawałeczek piernika, chyba mogę sobie pozwolić?

Dwudziesty czwarty grudnia. Zdejmij pranie z suszarki. Porozrzucaj pieniądze po domu, łuskę z karpia włóż do portfela, nie kłóć się z nikim i uważaj, żeby pierwszej nie spotkać kobiety. Wszystko już prawie gotowe. Ostatkami sił. Choinka według najnowszego trendu, jedzenie kolorystycznie dopasowane do zastawy. Laptopy, mp3 playery, gps’y, zmywarki, pralki, lodówki z telewizją, Internetem, podgrzewaną klamką, rozpylaczem perfum i elektronicznym liczydłem kalorii… Goście już przyszli, dzielimy się opłatkiem, choć lepsze by było pieczywo chrupkie, pełnoziarniste… Kolacja, prezenty, wszyscy zadowoleni.

Goście już poszli. Zostajesz sam z górą naczyń, czterema takimi samymi zestawami kosmetyków, bólem głowy, rozepchanym żołądkiem. Siadasz w fotelu, dopijasz resztkę kompotu, wzdychasz, zamykasz oczy na chwilę. W radiu słychać, jak ktoś śpiewa „Bóg się rodzi, moc truchleje...” Tylko właściwie, co to znaczy?