Trzy spojrzenia na Encyklikę Dives in Misericordia

Zbigniew Sobolewski, Krzysztof Guzek, Cezary Kowalczyk

publikacja 26.03.2009 21:48

Czy doświadczam w swoim życiu miłosiernej miłości Boga? Jak jej doświadczam? Jak przeżywam na co dzień nauczanie Jana Pawła II o miłości Boga? Przyjdź, 2/2009

Trzy spojrzenia na Encyklikę Dives in Misericordia



Bogaty w miłosierdziu swoim Bóg. Dives in Misericordia. Tak określa Jan Paweł II pierwszą Osobę Trójcy Świętej ‒ Boga Ojca. Lecz ta encyklika, O Bogu Ojcu, nie jest pierwszą, ale drugą encykliką Papieża Polaka. Pierwszą poświęcił Jezusowi Chrystusowi, bowiem to właśnie przez Niego i dzięki Niemu poznajemy Ojca. W tej drugiej encyklice Papież przywołuje po raz pierwszy, ale nie ostatni przepiękną przypowieść o synu marnotrawnym, bo jak lepiej niż poprzez tę właśnie przypowieść możemy zrozumieć wielkość miłości, którą obdarzył nas Bóg?

Czy doświadczam w swoim życiu miłosiernej miłości Boga? Jak jej doświadczam? Jak przeżywam na co dzień nauczanie Jana Pawła II o miłości Boga? Na te pytania próbują znaleźć swoją odpowiedź ludzie osadzeni w bardzo różnych realiach życiowych: sekretarz generalny Caritas Polska, ojciec niepełnosprawnej Oli i katecheta.


Zbigniew Sobolewski
spojrzenie sekretarza Caritas Polska


Czytałem tę encyklikę wielokrotnie, w różnych okresach mego życia i za każdym razem znajdowałem w niej coś nowego, wartego zastanowienia. Czytałem, szukając w niej nowych świateł, w zależności od tego, w jakim momencie swego życia i posługi kapłańskiej się znajdowałem. Budziła ona mój podziw dla Papieża, który w sposób prosty i przystępny potrafił pisać o głębokich prawdach wiary.

Wiele razy encyklika prowadziła mnie do modlitwy. Czytając stronice o Bogu pełnym miłosierdzia, który w Chrystusie pozwala dotknąć najgłębszych strun swego serca i odkrywa przed nami głębię swej miłości, czułem się zobowiązany do wdzięczności i adoracji. To naturalny odruch duszy wobec zachwycającej tajemnicy. Orędzie encykliki umacniało mnie w chwilach, w których stykałem się ze złem i grzechem: w spotkaniach z ludźmi poranionymi grzechem, niewiarą, zwątpieniem, doświadczającymi pustki swego życia. Słowa papieskie pomagały mi również w spotkaniach z tymi, którzy zdrowieli duchowo, wracali poprzez konfesjonał do jedności z Bogiem.

Siłą encykliki Ojca Świętego jest jej temat: Bóg bogaty w miłosierdzie. Jan Paweł II pisząc ją, trafił w sedno tęsknot współczesnego świata i człowieka. Nazwał je, zanalizował i ukazał Tego, który może na nie w pełni odpowiedzieć. Najpierw chciałbym zauważyć jedno: jest to jeden z tych dokumentów papieskich, które pomagają zrozumieć myśl całego pontyfikatu. Encyklika ukazała się na początku papieskiej posługi Kościołowi.

Nikt nie przypuszczał, że wytyczy ona pewną drogę, którą konsekwentnie Jan Paweł II szedł przez lata Posługi Piotrowej. Chociaż opublikowana została w 1980 roku, to tak naprawdę Ojciec Święty dopisywał do niej kolejne rozdziały w latach późniejszych, aż do śmierci. Z pewnością niepisanym rozdziałem encykliki Dives in Misericordia była beatyfikacja i kanonizacja św. Faustyny Kowalskiej. Takim aktem stała się również pielgrzymka Jana Pawła II do Krakowa-Łagiewnik w 2002 roku i zawierzenie w tym sanktuarium Bożemu miłosierdziu Kościoła i całego świata.

We wstępie do encykliki Jan Paweł II potwierdził swą wolę wiernego i twórczego rozwijania dziedzictwa Soboru Watykańskiego II. Im bardziej posłannictwo, jakie spełnia Kościół – pisze – jest skoncentrowane na człowieku, im bardziej jest, rzec można, „antropocentryczne”, tym bardziej musi potwierdzać się i urzeczywistniać teocentrycznie, to znaczy być skierowane w Jezusie Chrystusie ku Ojcu (DM 1). Patrząc na minione lata pontyfikatu nie trudno dostrzec wysiłki papieża, który, wnikając w tajemnicę serca ludzkiego, chciał prowadzić człowieka ku Bogu, odkrywając w Jego miłości wielkość i piękno naszego powołania.

Papież dużo mówił o człowieku: o jego wielkości i godności, a zarazem o kruchości i nędzy, o wolności i zniewoleniu. Odsłaniał całą prawdę o tym, który został stworzony na obraz Boży i Boże podobieństwo, a jednocześnie ostrzegał przed niszczeniem tego obrazu. Nie schlebiał ludzkim słabościom, upominając się o pierwsze miejsce dla Boga w sumieniach, rodzinach, społeczeństwie, świecie.

Jan Paweł II nie tylko nauczał o miłosierdziu Bożym; możemy je odnaleźć w Jego postawie. Troszczył się o najuboższych w Rzymie i na świecie. Odwiedzał chorych, więźniów, samotnych, niepełnosprawnych. Stał się pojętnym uczniem w szkole miłosierdzia, co wszyscy dostrzegliśmy, gdy przebaczył tym, którzy dokonali zamachu na jego życie.




Niedopisanymi stronicami encykliki o miłosierdziu Bożym były ostatnie dni Ojca Świętego. Był to czas, w którym Papież kierował nasze spojrzenia i modlitwy ku miłosierdziu. Ile osób w te dni odnalazło Boga? Ile zmieniło swe życie? Ile nauczyło się dziecięcej ufności, do Tego, który prowadzi różnymi drogami ku sobie? Pozostanie to tajemnicą Bożego miłosierdzia.

Rozpoczynając swój pontyfikat Jan Paweł II zwrócił się z apelem do całego świata o to, by nie lękał się Chrystusa. Prosił o otworzenie drzwi państw, systemów, serc ludzkich Chrystusowi, który nie przychodzi, by zabierać nam radość życia, ograniczać naszą wolność lub zamykać drogę do szczęścia. Encyklika Dives in Misericordia jest powtórzeniem tego apelu. Ojciec Święty zwrócił uwagę na to, że ludzie współcześni nie rozumieją, czym jest miłosierdzie Boże. Widzą w nim coś, co upokarza i pomniejsza.

Umysłowość współczesna – stwierdza Papież – może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć na margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie „miłosierdzie” jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem: uczynił sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28).

Owo „panowanie nad ziemią”, rozumiane nieraz jednostronnie i powierzchownie, jakby nie pozostawiało miejsca dla miłosierdzia” (DM 2). Ukazując Boga miłosiernego, którego obrazem stał się Chrystus, Jan Paweł II pragnął przezwyciężyć różnorakie opory ludzi, którzy potrzebują i w głębi serca pragną miłosierdzia, a jednocześnie nie umieją go przyjmować ani obdarowywać nim bliźnich.

Świat współczesny, zagubiony, poraniony grzechem, bezsilny, a jednocześnie zapatrzony w siebie i nadwrażliwy na punkcie własnej wolności, potrzebuje miłości, która będzie go dźwigać z nędzy, przywróci mu nadzieję, uzdrowi rany, umocni w dobru. Człowiek – każdy z nas – potrzebuje świadomości, że jest kochany miłością większą od grzechu, bezwarunkową i bezinteresowną. Potrzebujemy miłości, która jest szczodrym przebaczeniem i pojednaniem. O takim miłosierdziu, wypełniającym Boga pisze Ojciec Święty.

W przeszłości Kościół bardzo mocno przypominał o odpowiedzialności za życie. Temat sądu, nagrody i kary wiecznej był stale obecny w kazaniach i na katechezie. Dzisiaj niewiele się mówi o rzeczach ostatecznych. O sprawiedliwości i o sądzie. Można odnieść wrażenie, że im więcej Kościół przypomina o miłosierdziu Bożym, tym bardziej zapomina o Bożej sprawiedliwości.

Nie tylko zapomina się o sprawiedliwości Bożej, ale przeciwstawia się ją jednoznacznie miłosierdziu. Daje to wrażenie, jakby Bóg był rozdwojony. W miłosierdziu Bożym niektórzy ludzie, zwłaszcza młodzi, próbują znaleźć wygodne alibi do trwania w nałogach i grzechach. Zdarzało się, że ci, którym mówiłem o konieczności nawrócenia i zmiany życia odwoływali się do Bożego miłosierdzia, jakby było ono przyzwoleniem na grzech. Bóg jest miłosierny, to znaczy przymyka oczy na to, jak żyjemy, udaje, że wszystko jest w porządku.

Ojciec Święty w swojej encyklice pokazał, że miłosierdzia Bożego nie można spłycić do solidarności wyrozumiałego Boga ze złem świata. Nie. Bóg stanowczo przeciwstawia się złu. Nikomu nie pozwala grzeszyć, gdyż zależy Mu na dobru człowieka. Miłosierdzie jest otwarciem drogi do nawrócenia, pojednania, naprawienia wyrządzonych krzywd i zła. Jest wymagającym darem dobrego Boga, a nie dowodem na to, że jest Mu obojętne jak żyjemy. Encyklika pomaga zrozumieć, że nie można przeciwstawiać Boga sprawiedliwego Bogu miłosiernemu. A wspaniały wykład o relacji sprawiedliwości i miłosierdzia w Bogu znajdujemy w 14 punkcie dokumentu.

*****

Ks. dr Zbigniew Sobolewski jest kapłanem diecezji siedleckiej. Od 2005 roku sekretarz generalny Caritas Polska i wykładowca teologii moralnej w Wyższym Seminarium Duchownym w Siedlcach. Jest publicystą, autorem wielu pozycji książkowych i artykułów poświęconych problematyce teologiczno-moralnej i duchowości.






Krzysztof Guzek
spojrzenie ojca


Zanim poznałem treść encykliki Jana Pawła II Dives in Misericordia (gdy Ojciec Święty ją pisał miałem zaledwie 2 lata), wielokrotnie i na różny sposób doświadczałem miłosierdzia Bożego w swoim życiu. Zatem encyklika stała się wiarygodnym potwierdzeniem tego, co już dokonywało się w życiu. Jednocześnie słowa Papieża okazały się umocnieniem mojej wiary w ogromną moc miłości miłosiernej Pana Boga.

Uważam, iż genialna jest intuicja Kościoła, by z nową siłą głosić Boże miłosierdzie współczesnemu światu, którego chorobą cywilizacyjną stała się depresja. Bóg miłosierny, zwłaszcza dla zagubionych i nieszczęśliwych, jawi się jako naprawdę dobra i radosna Nowina, czasem jako ostatnia deska ratunku.

Paradoksalnie, doświadczanie własnych ludzkich słabości, ułomności i grzechów, stwarza możliwość doświadczania Bożego miłosierdzia. Wtedy, gdy Boga najbardziej potrzebuję
i wzywam, On do mnie przychodzi bezinteresownie, nie ze względu na moją dobroć, ale właśnie ze względu na moją grzeszność. Zdaje się, iż każdy upadek człowieka jest wołaniem o miłosierdzie Boga, które potężniejsze jest niż zło, grzech i śmierć.

W sposób sakramentalny i namacalny doświadczam tajemnicy Bożego miłosierdzia w sakramencie pokuty i pojednania. Ale także gdy przebacza mi ktoś bliski. Miłość Boża często staje mi przed oczami jako ideał wtedy, gdy potrzebuję czyjegoś przebaczenia lub komuś muszę przebaczyć. Takie sytuacje najczęściej mają miejsce w małżeństwie i rodzinie, czyli z osobami, z którymi przebywam najwięcej.

Jan Paweł II pisze w encyklice, że nawrócenie jest najbardziej konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim świecie. Ze strony Boga Ojca nieskończona jest gotowość i moc przebaczania; gdy tylko człowiek z autentyczną pokorą widzi siebie samego w prawdzie, Bóg jak gdyby zapomina o całym złu. Przebaczenie jest z kolei podstawowym warunkiem pojednania – z Bogiem, z samym sobą i z ludźmi.

Boże miłosierdzie kojarzy mi się z ważnym atrybutem miłości, jakim jest bezinteresowność. Tej bezinteresowności Pana Boga doświadczam na każdym kroku, najczęściej poprzez innych ludzi, zwłaszcza najbliższych. Boże miłosierdzie, na różny sposób doświadczane, skłania do czynów bezinteresownych wobec innych. Bóg bogaty w miłosierdzie przemawia do mojej wyobraźni poprzez przypowieść o synu marnotrawnym (niektórzy nazywają ją przypowieścią o miłosiernym ojcu). Przekładając sytuację w niej opisaną czasem trudno wierzyć w jej urzeczywistnienie, gdy tyle słyszy się o rodzinnych i sąsiedzkich waśniach o przysłowiową miedzę czy zażartej konkurencji w wielkich firmach i korporacjach.

Tymczasem, jak powiada Jan Paweł II, człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich. I chyba właśnie to jest najtrudniejsze: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią, …i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Boże miłosierdzie – najwspanialszy przymiot Stwórcy i Odkupiciela – jest darem, ale i zadaniem, by użyć słów Jana Pawła II.

Doświadczenie miłości miłosiernej Boga skłania do pochylenia się nad nędzą fizyczną i moralną innych ludzi. Wówczas ma miejsce kolejny paradoks. Ten, kto doznaje prawdziwego miłosierdzia, które nie jest tkliwą litością, nie czuje się poniżony, ale odnaleziony. Jednocześnie także i ten, który daje, może bez trudu odnaleźć siebie w pozycji tego, który otrzymuje. Dwustronność i wzajemność miłosierdzia jest doświadczeniem empirycznie sprawdzalnym.





Podczas studiów teologicznych usłyszałem zwrot wypowiedziany przez jednego z wykładowców, że obecnie w teologii współczesnej silny akcent położony jest na Boże miłosierdzie, a dawniej podkreślano inny atrybut Najwyższego, czyli Jego sprawiedliwość. To stwierdzenie bardzo mi utkwiło w pamięci. Potem dowiedziałem się, że nie ma żadnej sprzeczności między Bożą sprawiedliwością a Jego miłosierdziem.

Autentyczne miłosierdzie jest jakby głębszym źródłem i doskonalszym wcieleniem sprawiedliwości.
Miłosierdzie Boże od strony bardziej formalnej poznałem wówczas, gdy nauczyłem się Koronki do Miłosierdzia Bożego (niezwykłe przejawy tego wspaniałego kultu spotkałem w slumsach Nairobi, stolicy Kenii). Modlitwa ta, może przez to, że prosta, krótka i esencjalna, bardzo przypadła mi do gustu.

Gdy modliłem się w ten sposób, również Bóg w swoim miłosierdziu stawał mi się coraz bliższy. Prosty akt strzelisty: Jezu, ufam Tobie to wyraz głębokiej dziecięcej ufności w miłosierdzie Boże, to pełne zawierzenie, będące kwintesencją wiary. Również tzw. modlitwa serca, w której człowiek przyznaje się do swej kondycji grzesznika, ale i ufa w zmiłowanie Pana, wpisuje się w ten rodzaj głębokiej pobożności. Z kolei w modlitwie za zmarłych, powierzamy miłosierdziu Bożemu tych, co odeszli, co jest jedyną i najlepszą rzeczą, jaką możemy dla nich zrobić.

Z kultem Miłosierdzia Bożego nieodzownie kojarzy mi się pewna siostra zakonna ze zgromadzenia św. Siostry Faustyny Kowalskiej, która pragnąc wypełnić wolę Bożą i jednocześnie pragnienie Faustyny, założyła wspólnotę kontemplacyjną Sióstr Bożego Miłosierdzia. Obecnie w tej nowo powstałej wspólnocie, która znajduje się koło Sochaczewa, dzieją się cuda Bożej miłości: opętani, chorzy, strapieni zostają wyzwoleni, uzdrowieni, pocieszeni.

Jestem szczęśliwym tatą dziecka niepełnosprawnego. Bóg dał mi i mojej żonie w opiekę Oleńkę, która wymaga więcej miłości i pracy niż dziecko zdrowe, ale też być może daje więcej szczęścia. Początkowo jednak, w pierwszym ludzkim odruchu, niepełnosprawność kojarzona jest z karą i tragedią. Tymczasem taka sytuacja, sama w sobie bolesna, okazuje się z czasem wyrazem Bożej Opatrzności i miłosierdzia. Mimo iż cierpienie naszego dziecka pozostaje dla nas ogromną tajemnicą, to jednak jak przez mgłę dostrzegamy jego głębszy sens.

Skoro Bóg w Osobie Chrystusa pochyla się nad najsłabszymi, to dzięki Oli i my tego doświadczamy. Postawa naszego chorego dziecka, jego siła i pogoda, uczy nas dziecięcej ufności i uświadamia przemijanie, zatem ukierunkowuje nas na Boga. Jej sytuacja napawa nas niepewnością i lękiem, ale też niejako zmusza do całkowitego zaufania Bogu.

Jej los jest dosłownie w rękach Boga; specjaliści nie są w stanie przewidzieć w jakim kierunku pójdzie jej dalszy rozwój; dotychczasowe postępy Oli wprawiają wszystkich w osłupienie, biorąc pod uwagę złożoność obciążeń, jakie w sobie nosi. Prawdopodobnie gdyby nie Ola, nie doświadczylibyśmy tak wielu przejawów współczucia i hojności ze strony wielu osób. Miłosierdzie Boże w życiu pełnym lęków i niepewności jawi się jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, a potwierdza się nade wszystko w zetknięciu ze złem moralnym i fizycznym, czyli z chorobą duszy lub ciała.

Encyklika Jana Pawła II Dives in Misericordia, mocno biblijna i mocno egzystencjalna, uwypukla najważniejszy aspekt Boskiej i ludzkiej miłości, jaką jest miłosierdzie. Jego konkretnym, idealnym obrazem jest życie i śmierć Jezusa Chrystusa. Dzięki niej życie ludzkie ma sens. Benedykt XVI potwierdza naukę swojego poprzednika w encyklice Deus caritas est, napisanej w 25 lat po Dives in Misericordia.

Papież pisze: namiętna miłość Boga do człowieka jest zarazem miłością, która przebacza. Jest ona tak wielka, że zwraca Boga przeciw Niemu samemu, Jego miłość przeciw Jego sprawiedliwości. Chrześcijanin widzi w tym już zarysowujące się misterium Krzyża: Bóg tak bardzo miłuje człowieka, że sam stając się człowiekiem, przyjmuje nawet jego śmierć i w ten sposób godzi sprawiedliwość z miłością.

*****

Krzysztof Guzek ma 30 lat, ma za sobą doświadczenie życia we wspólnocie zakonnej, obecnie jest ojcem dwóch córeczek, ponadto jest doktorantem Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i pracownikiem Zakonu Maltańskiego.





Cezary Kowalczyk
spojrzenie katechety


Druga encyklika Papieża «z dalekiego kraju» napisana została w listopadzie 1980 roku. W sensie ogólnym można powiedzieć, iż encyklika ta jest o miłosierdziu. Trzeba zatem zadać sobie pytanie czym jest miłosierdzie, a zaraz potem kolejne: jaką rolę odgrywa miłosierdzie w życiu katolika? Przeglądając strony internetowe, encyklopedie czy też różnego rodzaju słowniki natrafiłem m.in. na taką oto definicję: Miłosierdzie to aktywna forma współczucia, wyrażająca się w konkretnym działaniu, polegającym na bezinteresownej pomocy.

Samo współczucie, nie przekładające się na działanie, miłosierdziem jeszcze nie jest. A zatem miłosierdzie to współczucie, poświęcenie dla drugiego człowieka. To także poświecenie siebie, swojego ja, swoich pragnień, marzeń, swojej wygody po to, aby poprzez konkretną pomoc ulżyć drugiemu człowiekowi. Chrześcijańskie miłosierdzie jest więc zadaniem niełatwym. Oprócz bowiem rezygnacji z czegoś, naraża nas także często na działania niepopularne, a nawet bulwersujące w oczach innych.

Okazywanie miłosierdzia, takiego, jakiego oczekuje od nas Chrystus, będzie często wymagało od nas odwagi; nie tylko odwagi fizycznej, ale także tej psychicznej, duchowej. O tej prawdziwej odwadze, tych, którzy chcą czynić prawdziwe Boże Miłosierdzie mówi Jan Paweł II w drugim rozdziale swojej encykliki (Orędzie mesjańskie). Mówi tam o Ewangelii według świętego Łukasza, którą nazywa «ewangelią miłosierdzia».

To właśnie w tej Ewangelii znajdujemy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Nad umierającym człowiekiem przeszedł obojętnie kapłan, następnie lewita czyli niższy kapłan. Dopiero Samarytanin pośpieszył konającemu z pomocą. A Samarytan Żydzi uważali za zdrajców i odstępców. To właśnie ten «odstępca i zdrajca» postanawia zaopiekować się wycieńczonym człowiekiem.

Poprzez swoje współczucie i konkretne działanie realizuje Chrystusowe miłosierdzie. Jest przykładem tego, że Jezus Chrystus prawdziwie w nim zamieszkał. Okazanie miłosierdzia przez Samarytanina jest także wyrazem wielkiej ufności Bogu. I stąd jego odwaga. W każdej bowiem chwili może zostać zlinczowany przez Izraelitów.

W Ewangelii według świętego Łukasza, o której wspomina Papież, znajdziemy jeszcze wiele innych przykładów miłosierdzia, jak chociażby przypowieść o synu marnotrawnym, czy o zagubionej owcy. Syn, który żąda od ojca, aby wydzielił mu część przypadającego mu bogactwa, całą swoją część trwoni.

Kiedy w końcu przychodzi moment, w którym dochodzi do niego jak wielki popełnił błąd i jak wielki ból zadał swojemu ojcu, postanawia do niego wrócić, błagać o przebaczenie. Ojciec lituje się nad swoim dzieckiem, okazuje mu miłosierdzie i cieszy się z powrotu swojego syna. Podobnie w przypowieści o zagubionej owcy; Jezus cieszy się z każdej zbłąkanej owcy, która wraca do swego pasterza.






Myślę, że w tym drugim rozdziale encykliki «nasz Papież» chce nam powiedzieć, że miłosierdzie to odwaga, przebaczenie, radość. Kieruje tę encyklikę do katolików na całej kuli ziemskiej, ale czy w sposób szczególny nie zwraca się do nas Polaków?

Encyklika ukazała się w listopadzie 1980 roku.W ojczyźnie Papieża totalitarny ucisk osiąga niemalże apogeum. Szalejący wzrost cen, kłopoty z zaopatrzeniem w artykuły pierwszej potrzeby, powodują coraz większą falę społecznej frustracji. Któż wówczas mógł przypuszczać, że nieco ponad rok później wybuchnie stan wojenny? Któż wtedy myślał o czołgach na ulicy, strzegących «prawa i porządku» ludowego państwa?

Aresztowania, internowania opozycji, godzina milicyjna, żywność na kartki – taka rzeczywistość wyłoniła się wówczas w ojczyźnie Papieża. Być może «Ojciec Polaków» przewidywał, przed jak wielkim egzaminem staną Jego dzieci. Encyklika Dives in Misericordia nie jest rezolucją polityczną, nawołującą do stawienia zbrojnego oporu wrogowi. W trosce o swój naród, Papież nawołuje do okazywania miłosierdzia, do bycia razem. To wspólne okazywanie miłosierdzia sobie nawzajem ma być oporem przed złamaniem ducha narodu, dążącego ku wolności.

Ludzki świat – pisze Papież – może stawać się bardziej ludzkim, tylko wówczas, gdy we wzajemne stosunki, które kształtują jego oblicze wprowadzimy moment przebaczenia. Świat, z którego wyeliminujemy przebaczenie, może być tylko światem zimnej, bezwzględnej sprawiedliwości, w imię której każdy będzie dochodził swych praw w stosunku do drugiego, a drzemiące w człowieku egoizmy różnego gatunku mogą albo zamienić życie i współżycie ludzi w system ucisku słabszych przez silniejszych, albo też w arenę nieustannej walki jednych przeciw drugim (DM 14).

Pozostaje zadać pytanie: jak dzisiaj realizujemy swoje chrześcijańskie miłosierdzie? Czy to słowo ma jeszcze jakiś sens? W tym roku minie 29 lat od kiedy ukazała się encyklika i 28 lat od wydarzeń grudniowych. Wiele się od tego czasu zmieniło. Czy Bóg dzisiaj wymaga od nas miłosierdzia?

Zmiana sytuacji politycznej, odzyskanie wolności, możliwości rozwoju, dążenie do zaspokajania swoich coraz to większych potrzeb powodują, że w człowieku coraz większą rolę zaczyna odgrywać jego ego, jego mieć, brać. Jakże często prześcigamy się w osiąganiu coraz to nowych, postawionych przez siebie celów, zapominając o innych. W tym «wyścigu szczurów» wygrywają tylko najlepsi, a co z tymi słabszymi?

Chcąc realizować duchowy testament Jana Pawła II nie powinniśmy rozpędzać się w dążeniu do coraz większego dobrobytu i komfortowego stylu życia. Życie nakierowane tylko na siebie, a nie na drugiego człowieka w ostateczności kończy się klęską. Nie możemy także dawać pozorów «bycia miłosiernym»: wrzucać do puszki «Caritas» czy innej organizacji paru groszy na potrzeby ubogich. Nie wystarczy wysłać sms-a, aby zaopatrzyć dzieci z Kongo w niezbędne szczepionki.

Nie chcę tutaj powiedzieć, że nie jest to ważne. Jest bardzo ważne! Ale to jeszcze nie jest miłosierdzie. O chrześcijańskim miłosierdziu trzeba świadczyć na co dzień. Można to czynić w zakładach pracy, szkołach itd. Trzeba nauczyć się od nowa, bezinteresownie pomagać swoim współpracownikom, np. biorąc za nich nieodpłatnie dyżur, rezygnując z pogoni za własnymi sprawami. Tego między innymi oczekuje od nas w tej encyklice nasz nieodżałowany Ojciec Święty Jan Paweł II.

*****

Cezary Kowalczyk jest absolwentem Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, a obecnie doktorantem na UKSW w Warszawie. Pracuje jako katecheta w dwóch szkołach niepublicznych.