Nie pokazywać tłumów - medialny obraz pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny

ks. Krzysztof Ołdakowski SJ

publikacja 01.06.2009 20:27

Wizyta Papieża w czerwcu 1979 roku stworzyła wspaniały klimat jedności i społecznej nadziei, klimat wzajemnej uprzejmości i wrażliwości na słowa Papieża oraz ich ukryte znaczenie. To bardzo kontrastowało z oficjalnym przekazem mediów, szczególnie telewizji; „obrazem suchym”, pozbawionym uczuć i głębokiego przeżycia. Przyjdź, 3/2009

Nie pokazywać tłumów - medialny obraz pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny



Już sam wybór kardynała Karola Wojtyły na Papieża był źródłem dużej paniki w szeregach partii komunistycznej. Wzbudził także potrzebę dostosowania polityki informacyjnej do nowej sytuacji. Nie chodziło oczywiście o prawdę w przekazie informacyjnym, ale o utrzymanie przewodniej roli partii w rządzeniu krajem oraz o utrzymanie poprawności ideologicznej wobec całego bloku komunistycznego.

Pierwszej wizycie Jana Pawła II w ojczyźnie towarzyszył ogromny strach w szeregach władzy, że może ona zachwiać panującym porządkiem. Stanowiło to główny temat we wskazaniach dotyczących medialnej obsługi pielgrzymki. Dlatego główne miejsce w przekazie informacyjnym zajmowały spotkania z władzami. Chodziło o podkreślenie, że są one uznawane przez Papieża.

Jednocześnie dążono do pomniejszenia znaczenia samej wizyty oraz zainteresowania opinii publicznej. Ściśle reglamentowane media katolickie oraz te zbliżone ideowo do Kościoła, a stanowiące różne satelity komunistycznej władzy, zamieszczały więcej informacji na temat pielgrzymki, nie wychodząc jednak poza oficjalny ton komentarzy korzystnych dla ówczesnej propagandy. Tym niemniej można był znaleźć tutaj szersze omówienia zarówno programu pielgrzymki, jak i przemówień papieskich.

Wizyta Papieża w czerwcu 1979 roku stworzyła wspaniały klimat jedności i społecznej nadziei, klimat wzajemnej uprzejmości i wrażliwości na słowa Papieża oraz ich ukryte znaczenie. To bardzo kontrastowało z oficjalnym przekazem mediów, szczególnie telewizji; „obrazem suchym”, pozbawionym uczuć i głębokiego przeżycia.

Wszystko było robione według z góry ustalonych dyrektyw, zawartych w instrukcjach, które miały moc obowiązującą i regulowały nawet najmniejsze drobiazgi. Wskazywały one nie tylko, jakie fakty należy przemilczać; zawierały również pouczenia, jakich słów należy używać, jakie zaś są niedozwolone. To, co przekazywano na ten temat było przykładem silnej manipulacji informacjami.

Nie chodziło o zarzucanie opinii publicznej jawnymi kłamstwami, ale o przekazywanie informacji cząstkowych, dobieranie ich według z góry ustalonej skali ważności, wchodzącej w konflikt nie tylko z powszechnymi odczuciami, ale także ze zdrowym rozsądkiem.

Manipulacja informacjami miała narzucić interpretację oficjalną, stworzyć obowiązujące ramy, w których mieściłoby się to wydarzenie. Zjawiskiem charakterystycznym dla manipulacji, było dążenie do skomponowania tekstu obowiązującego, ujednoliconego w najmniejszych szczegółach, uniemożliwiającego relację i interpretację indywidualną.

Charakterystycznym motywem było używanie tzw. „tekstów-matryc”, którymi zwykle były przemówienia przywódców. Miały one narzucać kierunek argumentacji, a także zakres i ogólny ton wypowiedzi. Ważne było, aby mówienie o pielgrzymce Jana Pawła II zharmonizować z obowiązującym stylem propagandy.

W trakcie przygotowań do wizyty mówiono o niej jako o fakcie wyizolowanym, wydzielonym z polskiego życia. Zupełnie nie informowano o przygotowaniach organizacyjnych do pielgrzymki. W trakcie samej wizyty Papieża prasa pozornie zajmowała się faktografią wydarzenia, ale w rzeczywistości chodziło jej o narzucenie określonego sensu.




Pierwszoplanowe miejsce zajmowały kontakty Papieża z przedstawicielami władz, a więc przylot i odlot oraz spotkanie w Belwederze. Informacje o pobycie Papieża nie mogły w żaden sposób zakłócić obrazu Polski, jaki obowiązywał w przekazie propagandowym. Ponadto informacje były przedstawiane bez konkretów i szczegółów. Papież był przyjmowany przez społeczeństwo „godnie i serdecznie”, co zakreślało granice oficjalnie dozwolone oraz wyznaczało emocjonalną temperaturę spotkania.

Następnym zlepkiem słownym z obowiązującego rozdzielnika, stało się określenie: „władza i społeczeństwo”. To one były zestawiane po jednej stronie. Po drugiej stronie znajdował się odwiedzający ojczyznę Papież. „Społeczeństwo” nigdy nie wchodziło z Papieżem w kontakt, stanowiło abstrakcję.

W prasie oficjalnej nie spotkaliśmy nigdy zdania, że to „społeczeństwo” brało udział w spotkaniach z Papieżem. Czynili to jedynie wierni albo wierni i duchowieństwo.

Ton wypowiedzi miał utwierdzić odbiorców w przekonaniu, że Jan Paweł II jest swego rodzaju dłużnikiem władz, otacza je szacunkiem i popiera wszystkie ich poczynania. Wydobywano z niezachwianą konsekwencją te elementy z papieskich kazań i przemówień, które miały potwierdzić wizję Polski, jaką budowała ówczesna propaganda.

Dla charakterystyki manipulacji językowej sprawą podstawową był sposób informowania o treści wypowiedzi Papieża, a więc stosunek relacji dziennikarskiej do języka, jakim On się posługiwał. Zwraca uwagę ogólnikowość streszczeń. Słowami Jana Pawła II operowano w ten sposób, aby odebrać im wszelką konkretność i odłączyć od symboliki religijnej, a więc nadać postać tak uogólnioną, że z treściami Jego wypowiedzi każdy może się zgodzić.

Oto charakterystyczny przykład wypowiedzi z tamtych czasów: „Papież mówił o potrzebie sprawiedliwości i miłości między ludźmi. Są one potrzebne w rodzinie i całym społeczeństwie. Sprawiedliwość i miłość służą wewnętrznemu zjednoczeniu narodu. Fundamentem takiej jedności jest miłość ojczyzny.

Jan Paweł II wskazał, że umiłowanie ojczystej kultury i historii, umiłowanie specyficznych wartości, które stanowią o miejscu naszej ojczyzny w wielkiej rodzinie narodów, umiłowanie rodaków – ludzi mówiących tym samym językiem i odpowiedzialnych za tę samą wspólną sprawę, której na imię ojczyzna, jest jedną z najważniejszych wartości człowieka i społeczeństwa”.

Chodziło o narzucenie tożsamości, czyli o dążenie do przekonania odbiorów, że Papież w istocie mówi to samo, co od dawna w Polsce Ludowej oficjalnie się głosi, że istnieje tu zasadnicza wspólnota myśli i języka. Szczególną formą manipulacji językowej w trakcie trwania pielgrzymki było tworzenie fałszywej symboliki, czyli nadawanie wyjątkowego sensu temu, co jest go pozbawione, nadawanie z reguły na siłę. Próbowano osadzić pielgrzymkę Papieża w ustalonych z góry ramach.

Wiązano na przykład przyjazd Jana Pawła II do ojczyzny z 35. rocznicą powstania Polski Ludowej oraz z czasem, w którym naród Polski przygotowuje się do obchodów czterdziestej rocznicy wybuchu II Wojny Światowej.





W siedzibie Komitetu Centralnego Partii odbywały się narady dla przedstawicieli mediów, podczas których przekazywano instrukcje dotyczące sposobu mówienia o pielgrzymce. Partyjni dygnitarze radzili zwracać uwagę na aspekt religijny spotkań z Papieżem, sugerowano wyraźnie, aby nie mówić o tłumach ludzi spieszących na spotkanie z Janem Pawłem II oraz nie wspominać, że naród entuzjastycznie wita gościa z Watykanu.

Dziennikarze obsługujący pielgrzymkę Ojca Świętego otrzymali słownik wyjaśniający pojęcia używane w liturgii oraz niezbędne informacje na temat Papieża i Kościoła. Sami szefowie mediów państwowych przekazywali dyrektywy podlegającym im służbom w białych rękawiczkach. Krępowali się raczej instruować załogi według ściśle określonej wykładni ideologicznej.

Krzysztof Zanussi w swoim artykule, który znajduje się w pracy zbiorowej pod redakcją Giuseppe Mazza: „Karol Wojtyła, Papież na żywo” zwraca uwagę, że decyzję o transmisjach radiowych i telewizyjnych z różnych etapów pobytu Papieża podjęto według jasno określonego klucza.

Bardzo szeroką przestrzeń zarezerwowano oficjalnym spotkaniom Papieża z funkcjonariuszami partyjnymi, którzy trzymali władzę w swoich rękach. W ten sposób próbowano wskazać jakoby Papież poprzez swoją obecność aprobował aktualnie panujący w Polsce system polityczny.

Poważniejszy problem władze miały w przypadku transmisji ściśle religijnych. Charakterystycznym przykładem była transmisja Mszy Świętej z Placu Zwycięstwa w Warszawie, którą dowodził ponoć sam szef Radiokomitetu Maciej Szczepański.

We Mszy Świętej uczestniczyło wtedy około miliona wiernych. W państwowych mediach: radiu i telewizji słynne stały się polecenia, które realizatorzy transmisji nerwowo przekazywali operatorom kamer: wąskie plany! Nie pokazywać tłumów! Umieszczać w kadrach tylko księży, zakonnice i starszych! Nie pokazywać młodzieży! Zalecano wyszukiwanie pośród tłumu twarzy mało sympatycznych, które wykazywały skłonności fanatyczne, które potwierdzałyby, że religia jest opium dla ludu.

Przewidywano, że wielkim niebezpieczeństwem dla rządzących i dla propagandy mogłyby stać się słowa Papieża wypowiedziane podczas homilii. Warto przypomnieć, że w tym okresie transmisje na żywo szły z lekkim opóźnieniem, które pozwalało przerwać transmisję idącą na antenie w jakimkolwiek „krytycznym” momencie.

W tych przypadkach cenzor umieszczał kartkę: „przerwa spowodowana usterkami technicznymi”. Umieszczenie takiej tabliczki zapewne wywołałoby efekty sprzeczne do zamierzonych, dlatego władze telewizji miały przygotowane na wszelki wypadek filmy dokumentalne, na temat życia Karola Wojtyły, które mogły iść na antenę zamiast „żywej transmisji”.

W czasie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, która odbywała się w dniach od 2 do 10 czerwca 1979 roku nie było w Polsce wolnych mediów. Cała machina propagandowa komunistycznego państwa nie mogła jednak w żaden sposób powstrzymać wielkiego duchowego przebudzenia. Pomimo różnych manipulacji i obwarowań, ewangeliczne przesłanie docierało do społeczeństwa w stopniu niespotykanym wcześniej. Dość szybko przemieniło ono także oblicze naszej ziemi.