Nie bój się! Modlę się za ciebie!

Rozmowa z Tamarą Elżbietą Jakżyną, Rosjanką polskiego pochodzenia, reżyserką filmu dokumentalnego poświęconego osobie i misji Ojca Świętego Jana Pawła II

publikacja 11.04.2007 20:05

Powstał obraz bardzo emocjonalny, mocny. Mam jeszcze nadzieję, że zobaczymy go w rosyjskiej telewizji. Teraz zaczął już żyć swoim życiem. Ludzie chcą mieć go w domu, by do niego wracać. Jedna kobieta wyznała wprost: „Gdy mi trudno, gdy spotka mnie coś przykrego, ten film mi pomaga”. Czas serca, 2/2007

Nie bój się! Modlę się za ciebie!




Jest Pani reżyserką pierwszego rosyjskiego dokumentu poświęconego Janowi Pawłowi II „Nie bój się! Modlę się za ciebie!”. W Rosji Pani decyzja musiała stanowić pewne złamanie tematu tabu, a może wręcz wyzwanie… Skąd taki pomysł? Może powinnam raczej inaczej sformułować pytanie: skąd odwaga, by podjąć się takiego zadania?

Także dla mnie było to bardzo dziwne. Gdy myślę o tym teraz, nie wiem, skąd wziął się pomysł. To dojrzewało we mnie. Kilka miesięcy temu szukałam jakiegoś numeru telefonu i nagle przeczytałam na ostatniej stronie mojego starego notatnika: „Jan Paweł II, Karol Wojtyła, Papież Rzymski”. Przecież zapisałam to jeszcze w 1978 roku?!

I to stanowiło pierwszy impuls?

To na pewno był pierwszy impuls, ale jeszcze tego nie rozumiałam. Czas mijał, sporo pracowałam: robiłam filmy o sztuce, muzyce, historii. Nagle zadzwonił do mnie ktoś z redakcji czasopisma i zapytał, czy nie mogłabym przetłumaczyć mu do artykułu wierszy z lat młodzieńczych Karola Wojtyły.

Zgodziła się Pani?

Tak. Przetłumaczyłam jeden z wierszy i fragment „Magnificat” – utworu, który wywarł na mnie ogromne wrażenie. Znalazłam w nim coś takiego, co bardzo mi odpowiadało. I tak zaczęłam czytać wiersze Wojtyły, jego dramaty, wystąpienia Jana Pawła II. Poczułam nagle, że papież jest mi potrzebny na co dzień. Gdy byłam zdenerwowana, miałam zły humor, sięgałam po jego książki i było mi lepiej. Nigdy jednak nie myślałam o tym, by zrobić o nim film, bo miałam świadomość tego, kim jest papież, a kim ja. Zdawałam sobie sprawę z obecnej między nami ogromnej dysproporcji. Bałam się dotykać jego osobowości, ponieważ nie wiedziałam, jak w ogóle można zrobić film o papieżu. I nagle…

Pojawił się drugi impuls…

Właśnie. Byłam w domu, oglądałam telewizję. Emitowano bardzo popularny program jednego z rosyjskich dziennikarzy politycznych. Prowadzący twierdził, że prezentuje film o papieżu, tymczasem był to dokument polityczny. To był film komercyjny: ekipa zdjęciowa kręciła go w Watykanie i wszędzie, gdzie tylko mogła, bo dysponowała ogromnymi pieniędzmi. Sporo było w nim historii, ale nagle wstrząsnęło mną usłyszane zdanie: „Karol Wojtyła zrobił karierę, którą można porównać tylko z karierą sekretarza generalnego KC KPZR”. Wtedy już sporo wiedziałam o papieżu i ta opinia bardzo mnie zdenerwowała. On zawsze szedł za głosem powołania. Nigdy nie myślał o karierze, a mógł przecież zrobić największą – jako aktor czy reżyser. Jednak on do tego nie dążył…

Powiedziałam wtedy: „nie”. Teraz trzeba mówić ludziom prawdę! Kiedy zaczęłam o tym poważnie myśleć, odkryłam, że Rosjanie nie bardzo wiedzą, kim jest papież. Jedni mówili: „papież to papież”. Niektórzy wiedzieli, że to Karol Wojtyła, ale nic więcej – albo niewiele więcej. Nikt tak naprawdę nie wiedział, kto to jest.



A ludzie wykształceni? Czy również oni mieli raczej mierne pojęcie o tym, kim jest Jan Paweł II?

Pewnego razu spotkaliśmy się w gronie naukowców, osób wykształconych. Nagle padło pytanie: „Czy pani wie, kto jest wrogiem Rosji?”. (Nie wiedzieli, że pracuję nad tym filmem. Taki przypadek…) „Wrogiem Rosji jest papież rzymski” – usłyszałam odpowiedź. Było dla mnie straszne to, że oni w ogóle mogą w ten sposób myśleć. Postanowiłam mówić o otwartości serca Jana Pawła II, którym kochał wszystkich – Rosję oczywiście też.

Wtedy zaczęłam myśleć nad tym, co muszę zrobić. Nie było pieniędzy, poszłam więc do Kongresu Polaków w Rosji i opowiedziałam o moich planach. Prezes Halina Subotowicz-Romanow zaczęła mi pomagać, podobnie jak redaktor z wydawnictwa franciszkanów – Igor Baranow. Ci ludzie, jak i wielu innych, bardzo mi pomogli.

W ten sposób zaczęła się praca nad filmem?

Pracowaliśmy we trójkę. Nie było pieniędzy. Moi współpracownicy nie mieli pojęcia o pracy nad filmem, tylko ja wiedziałam, na czym ona polega. A przecież była potrzebna cała ekipa reżyserska! Byłam przyzwyczajona do współpracy z grupą (asystent, operator itd).

Mimo wszystko postanowiła Pani kontynuować pracę?

Tak. Było to w 2003 roku, w maju albo w czerwcu. Miałam trochę inny projekt. Chciałam zrobić dwa różne filmy: jeden dotyczący nauczania papieża i drugi – biograficzny. Nie znaleźliśmy pieniędzy i zrozumiałam, że muszę zrobić jeden film, który dotrze do ludzi. Już nie mogłam przerwać tej pracy. Coś mnie do niej ciągnęło. To nie była tylko praca, lecz coś innego… Wiedziałam też już, że nie będziemy mieli pieniędzy, by zapłacić aktorom. Teraz jestem przekonana, że nie był to przypadek…

Zaczęliśmy szukać materiałów. Pisałam listy do Watykanu i do Polski. Pojechałam też do Krakowa, do Telewizji Polskiej. Otrzymałam tam ogromne wsparcie. W Krakowie nawet nie miałam gdzie mieszkać. Ojciec prof. Zdzisław Kijas polecił troskę o to s. Serafii Pajerskiej, sercance. Tak się zaczęło…
Wszystkich, którym zawdzięczam jakąkolwiek pomoc przy realizacji tego filmu, wymieniam w napisach końcowych.



Jak przebiegały kolejne etapy pracy?

Zebrałam wiele materiałów. Rok 2004 był czasem trudnych prac przygotowawczych: czytałam i tłumaczyłam teksty Jana Pawła II na rosyjski, pisałam scenariusz. Maile, faksy… olbrzymia praca. Nie było ludzi, dlatego podzieliliśmy pracę na części. Trudno było opracować scenariusz: przecież chodziło o to, by objąć wszystko. Czytałam, zaznaczałam zakładkami, tłumaczyłam. W grudniu 2004 roku zaczęłam już montować.

Chcieliśmy zaprezentować papieżowi ten film na jego 85. urodziny… Było mi bardzo przykro, że nie zdążyliśmy. Na duchu podtrzymywał nas abp Tadeusz Kondrusiewicz. Mówił: „To ostatni film dokumentalny o Janie Pawle II rozpoczęty za jego życia i pierwszy dokument skończony po jego odejściu. Dobrze, że on powstał. Teraz będzie beatyfikacja”.

Premiera półtoragodzinnego filmu odbyła się na początku maja 2005 roku.

Bardzo trudno w tak krótkim filmie powiedzieć wszystko o Janie Pawle II. Dysponujemy ogromną ilością różnych materiałów. Czym kierowała się Pani, dokonując selekcji?

Chciałam zrobić dokument nie tyle o papieżu, ile o człowieku, o osobowości i wielkości człowieka, który został papieżem. Dlatego miałam swoją koncepcję. I było to najtrudniejsze dzieło w moim życiu, bo ta koncepcja wymagała, oczywiście, zdjęć specjalnych, natomiast ja musiałam korzystać w większości z materiałów reportażowych dziennikarzy polskich i włoskich. Z tego wszystkiego musiałam zrobić nie program telewizyjny, lecz film.

Z jakimi reakcjami spotkała się Pani po premierze?

Wielu w ogóle nie chciało wziąć w niej udziału. Myśleli: informacja. Po śmierci papieża w telewizji było sporo materiałów jemu poświęconych. Ci, którzy jednak przyszli, byli bardzo wzruszeni. Podchodzili do mnie i ze łzami w oczach mówili: „Nie wiedzieliśmy, że to był taki człowiek”. Pokochali Jana Pawła II po tym filmie – widziałam to w ich oczach.

A co na to prawosławni?

Jedna z moich koleżanek nie chciała iść na premierę, zarzucała mi: „Mieszkasz w Rosji, a robisz film o papieżu…” Natomiast po premierze powiedziała: „Chciałabym, aby o naszym patriarsze zrobiono taki film”…

Rosjanie nie wiedzieli, że Jan Paweł II tak bardzo chciał odwiedzić Rosję… Wiadomo, że patriarchat był przeciwny wizycie papieża w Rosji, ale w Moskwie bardzo czekaliśmy na Ojca Świętego. W 2002 roku był telemost z Watykanem. Wykorzystałam ten obraz, choć z trudem do niego dotarłam. Było to bardzo wzruszające. A inni ludzie podchodzili i po prostu mówili: „dziękuję”. Cel został osiągnięty.



Czy jest Pani zadowolona z końcowego rezultatu swej pracy?

Jak mówią moi koledzy, filmowcy, powstał obraz bardzo emocjonalny, mocny. Mam jeszcze nadzieję, że zobaczymy go w rosyjskiej telewizji. Teraz zaczął już żyć swoim życiem. Ludzie chcą mieć go w domu, by do niego wracać. Jedna kobieta wyznała wprost: „Gdy mi trudno, gdy spotka mnie coś przykrego, ten film mi pomaga”.

Najważniejsze wydaje mi się to, że dzięki temu filmowi Ojciec Święty teraz przekroczył granice Rosji, mimo wszystko. On przyjechał do nas w tym filmie – wielu ludzi ma już kasetę w domu.

Czy Jan Paweł II wiedział o tym filmie?

Tak. Wspomnę tylko o jednym epizodzie. Wysłaliśmy pytanie do Watykanu i otrzymaliśmy odpowiedź – list, który przyszedł na adres Kongresu Polaków. Jan Paweł II bardzo dziękował za film, nad którym pracowaliśmy, i błogosławił nam. Podziękował też Kongresowi Polaków, który przyczynił się do powstania tego dokumentu.

Czy spotkanie z papieżem poprzez pracę nad filmem poświęconym jego osobie jakoś Panią zmieniło?

Tak, oczywiście. A skąd Pani wie? To był nie tylko najtrudniejszy, lecz także najmądrzejszy, najszczęśliwszy film. Nigdy wcześniej się nie zdarzało, bym wieczorem nie mogła się doczekać rana, by dalej pracować, słuchać, co powiedział papież, by właściwie dobierać cytaty. To jest mój zawód i – jak każdemu – kiedy jestem zmęczona, nie bardzo chce mi się pracować, raczej pragnę odpocząć. Jednak w tym przypadku chciałam cały czas pracować. Obecnie życie w Rosji jest trudne: wiele wkoło nieporozumień, upada kultura. Tymczasem, pracując nad tym filmem, czułam spokój. Przygotowując materiały, czytając teksty Karola Wojtyły, Jana Pawła II, poczułam nagle, że to zmienia moje życie, zmienia mnie… Myślę, że to wpływ Jana Pawła II.

Tytuł okazał się proroczy…

Jan Paweł II odszedł, ukończył swą wędrówkę po ziemi, ale modli się za nami, a nam jest to potrzebne. Na pewno dzięki jego modlitwom i życie w Rosji będzie się mogło poprawić. Czuję, że papież wstawia się za nami. Tytuł filmu był przypadkowy – nie myśleliśmy, że Jan Paweł II może umrzeć… Teraz nabrał charakteru proroctwa.

Chciałabym zrobić „przedłużenie” tego filmu – już o nauczaniu, o wpływie życia papieża na ludzi.



Gdyby było Pani dane osobiście spotkać się z Janem Pawłem II, o co chciałaby go Pani zapytać?

Wszystko to, o co chciałabym zapytać Ojca Świętego, mogę znaleźć w jego książkach, pismach, wypowiedziach, w jego twórczości, do której już od dawna sięgam. Chciałabym, by ludzie po obejrzeniu filmu zaczęli go czytać…

W maju 2006 roku, tuż przed pielgrzymką Benedykta XVI do Polski, odwiedziła Pani Kraków, gdzie odbyła się premiera filmu. Jak został on odebrany w mieście Jana Pawła II?

Zostałam zaproszona na konferencję poświęconą Janowi Pawłowi II przez studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Oni tak świetnie wszystko przygotowali, przetłumaczyli. Denerwowałam się: Kraków, w którym Karol Wojtyła mieszkał, gdzie tylu ludzi tak wiele o nim wie, obejrzało mnóstwo materiałów jemu poświęconych. Jak mogłam przyjechać tu z moim filmem? Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolona z przyjęcia. Pod moim adresem padło wiele ciepłych słów. Powiedziałam wtedy, i pragnę to jeszcze raz powtórzyć: jestem bardzo wdzięczna Krakowowi i chylę przed nim czoła, i oczywiście przed Polską, ale przed Krakowem przede wszystkim, że Kraków i Wadowice dały nam papieża Jana Pawła II. Myślę, że jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi, bo żyliśmy i żyjemy w czasie, kiedy żył i żyje papież Jan Paweł II. I jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ponieważ zdarzyło się tak w moim życiu, że mogłam dotykać tej świętej osobowości i pracować nad filmem o niej. Jestem za to bardzo wdzięczna Bogu i losowi.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Sylwia Palka