Powiernica Serca Jezusowego

ks. Stanisław Jarzyna SCJ

publikacja 29.05.2008 22:07

Tylko ona usłyszała słowa Jezusa: „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem”. Czas Serca, 94/2008

Powiernica Serca Jezusowego



Święta Małgorzata Maria Alacoque z woli Chrystusa została apostołką Jego Najświętszego Serca. Tylko ona usłyszała słowa Jezusa: „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem”. Objawienia Serca Jezusowego, słowa miłości i wynagrodzenia – pisze Jean Ladame, biograf św. Małgorzaty Marii – „przemawiały mocniej do rzeszy wiernych niż najgłębsze traktaty teologów”. Bo właśnie ludzie XVII wieku w szczególny sposób byli spragnieni prawdy o Bogu, który kocha człowieka.



Wcześnie poznała smak cierpienia


Święta Małgorzata Maria pisząc o swoim dzieciństwie, podkreśla, że bardzo wcześnie spotkała się z cierpieniem. Gdy miała osiem lat, zmarł jej ojciec. Matka została sama z pięciorgiem małych dzieci. Małgorzata zapadła na „straszną i bolesną chorobę”. Cierpiała bardzo, a lekarstwa nie można było znaleźć. Złożyła Matce Bożej przyrzeczenie, że jeśli odzyska zdrowie, to kiedyś „zostanie jedną z jej córek”. I zdrowie odzyskała. Ale wnet przyszły kolejne doświadczenia. Matka przekazała kierowanie gospodarstwem swoim kuzynkom, a te szybko stały się przyczyną wielu problemów całej rodziny. Największe cierpienie Małgorzaty wiązało się jednak z tym, że nie mogła ulżyć matce w bólu spowodowanym ciężką chorobą.
Zawsze jednak pomocy szukała wyłącznie u Boga. „Najwyższy Pan – jak pisze – najwyraźniej kierował moim życiem”, i dlatego w chwilach wielkich doświadczeń jej serce trawiło „pragnienie miłowania Jezusa, nienasycone pragnienie Komunii świętej i cierpienia”.



Czas duchowej walki


Mijały lata. Małgorzata Maria stała się osobą dorosłą. „W miarę jak rosłam, rosły też moje utrapienia” –wspominała. W jej duszy rozgorzała prawdziwa walka. Powodów było wiele. Jak sama przyznawała, lubiła się bawić, stroić i przebywać w świecie. Schorowana matka nalegała, żeby wyszła za mąż, by w ten sposób wydobyć rodzinę z nędzy. Kilku mężczyzn usilnie starało się o jej rękę. Szatan zaś podszeptywał jej: „Wystawisz się na pośmiewisko całego świata, bo na pewno w zakonie nie wytrwasz”. Małgorzata wyznała, że pod wpływem ciągłych nalegań matki była skłonna spełnić jej życzenie, ale właśnie wtedy ukazał się jej Chrystus, czyniąc wyrzuty: „Chciałabyś oddawać się tym uciechom? A Ja nie sięgałem po żadną z nich, ale wydałem się na wszelkie gorycze z miłości ku Tobie, aby pozyskać Twoje serce. Ty jednak jeszcze chciałabyś mi go odmawiać”. Wtedy podjęła decyzję: „Nie będę nikim innym, tylko zakonnicą”.

W końcu matka i krewni ustąpili, lecz proponowali jej zakon klarysek. Małgorzata oświadczyła zdecydowanie: „Chcę wstąpić do Sióstr Najświętszej Marii Panny, do klasztoru dalekiego, w którym nie będę miała ani krewnych, ani znajomych, ponieważ chcę być zakonnicą wyłącznie z miłości ku Bogu. Chcę opuścić świat zupełnie i ukryć się w jakimś cichym zakątku, by zapomnieć o nim i być zapomnianą, i nigdy go już nie widzieć”.

Jej pragnienia się spełniły. Przekroczyła próg klasztoru w Paray-le-Monial. W sercu usłyszała słowa Mistrza: „Tutaj chcę cię mieć”. Oto wreszcie była tam, gdzie pragnęła się znaleźć, gdzie chciał ją mieć sam Zbawiciel.





Niezdolna do życia duchem sióstr


Duchowe pociechy i radości były tak wielkie, że natura nie była w stanie ich przyjąć: „Odchodziłam często od siebie i stawałam się niezdolna do pracy”. Przełożone ganiły ją i przypomniały, że „że duch Sióstr Nawiedzenia nie dąży do żadnych nadzwyczajności” – winna się zatem z tego wycofać, inaczej nie zostanie przyjęta do Zgromadzenia.

Tak więc wielkie radości duchowe przyniosły jej wielkie cierpienia. A gdy zbliżał się dzień pierwszych ślubów zakonnych, otrzymała kolejną naganę. Przełożona stwierdziła, że Małgorzata Maria była najwyraźniej „niezdolna do przejęcia się duchem Nawiedzenia. Bowiem duch ten lęka się wszelkich nadzwyczajności”, które zamieniają się w oszustwo i są przyczyną wielkich złudzeń. Siostra przełożona i mistrzyni nowicjatu pragnęły jednak rozpoznać, jaki duch był przyczyną doświadczeń wewnętrznych Małgorzaty. Początkowo sądziły one, że jest ona „wizjonerką” i ulega złudzeniom. Wszystko zaś zaczęło się od tego, że na modlitwie myślnej nie chciała się posługiwać sprawdzonymi w tym względzie metodami.

Tymczasem prawda była inna. Małgorzata czyniła ogromne wysiłki, by medytacje odprawiać tak, jak jej zalecano, ale bezskutecznie. Musiała bowiem – jak zapisała – „wracać do metody swojego Boskiego Mistrza”. W tej sytuacji przełożone doszły do wniosku, że najlepiej będzie, gdy Małgorzata odprawi rozmyślanie, pracując fizycznie. Miała przeczytać podane jej punkty do medytacji i nad nimi rozmyślać. Punkty te „przeczytałam, ale zaraz wszystko znikało i nie potrafiłam nauczyć się niczego, ani zapamiętać jak tylko to, czego nauczył mnie mój Boski Mistrz” – wyznała Małgorzata Maria.



W rękach Boskiego Mistrza


Małgorzata lękała się, że to wszystko może się źle skończyć. Zwracała się przeto do Chrystusa: „Niestety, Panie, staniesz się przyczyną, że mnie odeślą”. Modliła się gorąco: „Ach, czemu, mój najwyższy Panie, nie pozwalasz mi być na zwykłej drodze, właściwej córkom Najświętszej Maryi Panny? Czy dlatego wprowadziłeś mnie do Twego świętego domu, aby mnie zgubić? Daj tę łaskę nadzwyczajną duszom wybranym, które lepiej na nią odpowiedzą i bardziej Cię uwielbią niż ja, która Ci się tylko sprzeciwiam. Ja nic innego nie pragnę, tylko miłości Twojej i Twojego krzyża. To mi wystarczy, by zostać dobrą zakonnicą, i to jest wszystko, czego pragnę”.

Przełożona poleciła jej, aby prosiła Pana o znak, że będzie pożyteczna dla zgromadzenia oraz że będzie w stanie spełniać wszystkie jego przepisy. Pan odpowiedział na tę prośbę: „Dobrze, córko moja, udzielam ci tego wszystkiego; uczynię cię bardziej pożyteczną dla zgromadzenia niż przełożona myśli, ale w sposób tylko Mnie znany. Odtąd dostosuję moje łaski do ducha twojej reguły, do woli twych przełożonych i do twojej słabości tak dalece, że masz uważać za podejrzane wszystko to, co by cię odciągało od dokładnego zachowywania reguły, którą z mojej woli masz przenosić ponad wszystko inne. Co więcej, jestem zadowolony, że stawiasz wolę swoich przełożonych ponad moją, gdy ci zabraniają spełniać moje polecenia. Pozwól im czynić z sobą, co zechcą; Ja potrafię znaleźć sposoby, żeby moje zamiary zostały uskutecznione nawet przez środki, które im wydawać się będą przeciwne. Sobie zastrzegam tylko kierownictwo twojego wnętrza, zwłaszcza twojego serca, ponieważ założyłem w nim Królestwo mojej czystej miłości i nie oddam go innym”.




Odtąd całe jej życie miało być narzędziem w rękach jej Boskiego Mistrza, który przyrzekł jej: „Jeżeli będziesz mi wierna i pójdziesz na Mną, dam ci się poznać i ujawnię się tobie”. Ta chwila była już bardzo bliska.

Wielkie objawienia Miłości


Tak określa się objawienia, w których Pan Jezus ukazał s. Małgorzacie Marii swoje Najświętsze Serce. Pierwsze objawienie miała 27 grudnia 1673 roku. Tak je opisuje: „Pewnego razu znajdowałam się przed Najświętszym Sakramentem. (...) Wtedy Pan sprawił, że przez bardzo długi czas spoczywałam na Jego Boskiej piersi i tam zaczął mi odsłaniać cuda swojej miłości i niedające się wyjaśnić tajemnice Jego Najświętszego Serca (…). Pan rzekł do mnie: Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem”.

W czwartym objawieniu (16 VI 1675) Chrystus zwrócił się do niej: „Oto Serce, które tak bardzo ludzi umiłowało, że niczego nie szczędziło, aż do wyczerpania i wyniszczenia się, by im dać dowody swej Miłości”. Równocześnie skarżył się na ludzką obojętność: „W zamian od większości ludzi doznaję tylko niewdzięczności przez ich nieuszanowanie i świętokradztwa, przez ich oziębłość i pogardę, z jaką odnoszą się do Mnie w Sakramencie Miłości”.

I dlatego Chrystus żądał ustanowienia święta swego Najświętszego Serca w piątek po oktawie Bożego Ciała: dnia publicznego wynagrodzenia za zniewagi doznawane przez Jego Serce w Sakramencie Ołtarza. Swoją miłość Chrystus pragnie rozlać w ludzkich sercach, by je „ubogacić drogocennymi skarbami”, a zarazem „wydobyć je z przepaści zatracenia”. Stało się to za pośrednictwem s. Małgorzaty Marii. „Dla wypełnienia tego wielkiego zamiaru – mówił do niej Chrystus – wybrałem ciebie, jako przepaść niegodności i nieumiejętności, żeby wszystko było wykonane przeze Mnie”.



Będę królować wbrew moim wrogom


Wszystkie wyjątkowe łaski, które stały się jej udziałem, miała przekazać światu. Jako pierwsza powinna uwierzyć w tę miłość. I pierwsza także powinna spełnić wszystkie oczekiwania i żądania Jezusowego Serca. Nie było to łatwe. Przeciwności i upokorzenia stały się jej udziałem. Chrystus obiecał, że Jego Serce się rozszerzy, by rozlewać obfite łaski na tych, którzy będą Mu oddawać cześć, dlatego nie powinna się niczego lękać. „Nie lękaj się – mówił – będę królować wbrew moim wrogom”.

Te słowa zaczęły się spełniać po śmierci s. Małgorzaty Marii. „Wkrótce w całej Francji – pisze Ladame – nie było miejscowości, w której nie odbywałyby się uroczystości Najświętszego Serca Jezusowego”. Rzeczywiście, rozwój kultu Serca Jezusowego był niezwykły. Z Francji rozprzestrzenił się na Belgię i Niemcy. Swym zasięgiem objął także Polskę, Czechy i Litwę. We Włoszech natomiast rozwinął się w takich miastach, jak Rzym, Neapol, Turyn , Genua, Palermo oraz Messyna. Ladame wymienia także Chiny, Indie, dzisiejszy Iran, Syrię i Kanadę.

Bez św. Małgorzaty Marii Alacoque i jej objawień tak szybki rozwój kultu Serca Jezusowego byłby niemożliwy, zwłaszcza że był on zaciekle zwalczany przez jansenistów. Tę opinię potwierdził Jan Paweł II w liście na 300-lecie śmieci Świętej, pisząc, że„otrzymała ona łaskę objawień Chrystusa Pana wraz z powierzonym jej posłannictwem, którego promieniowanie było olbrzymie w Kościele”.