Wielki sternik Kościoła. XXX rocznica pontyfikatu Jana Pawła II

ks. Andrzej Dobrzański, dyrektor Centrum Dokumentacji Pontyfikatu Jana Pawła II (Rzym)

publikacja 08.09.2008 13:13

Trafnie ujął to francuski pisarz André Frossard: „(…) przyszedł z Polski. Ale ja odniosłem raczej wrażenie, że pozostawiając swoje sieci na brzegu jeziora, przyszedł wprost z Galilei, krok w krok za apostołem Piotrem”. Jan Paweł II znał kierunek, w którym winna płynąć łódź Kościoła. Czas serca, 96/2008

Wielki sternik Kościoła. XXX rocznica pontyfikatu Jana Pawła II



W bryłę wieży stojącej przy bazylice Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach został wkomponowany pomnik Jana Pawła II. Papież w jednej ręce trzyma krzyż. Z drugiej zaś ulatuje gołąb, który jest symbolem pokoju. Podnoszone przez wiatr szaty zdają się przypominać skrzydła, ukazując dynamizm pontyfikatu. Autor dał pomnikowi nazwę „Wielki sternik Kościoła”. Dzieło harmonizuje z bazyliką Bożego Miłosierdzia, której zewnętrzny kształt przypomina okręt. Jan Paweł II stoi na przedzie, kierując wielką łodzią Kościoła.



Rybak z Galilei


Kiedy w dniu inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II na placu św. Piotra zabrzmiały słowa: „Nie lękajcie się, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”, wielu zrozumiało, że Bóg przysłał swojego świadka. Trafnie ujął to francuski pisarz André Frossard: „(…) przyszedł z Polski. Ale ja odniosłem raczej wrażenie, że pozostawiając swoje sieci na brzegu jeziora, przyszedł wprost z Galilei, krok w krok za apostołem Piotrem”.

Jan Paweł II znał kierunek, w którym winna płynąć łódź Kościoła. Wyznaczyli go w ostatnich latach Jan XXIII i Paweł VI oraz nauczanie II Soboru Watykańskiego. Ale przez świat przechodziły niebezpieczne burze. Morze, po którym płynęła łódź Kościoła, było niespokojne. Podział świata na dwa przeciwstawne bloki polityczne, rewolucja kulturalna odrzucająca dawne tradycje i obyczaje oraz postęp techniczny dający złudzenie panowania nad naturą jak zburzone morze zakołysały łodzią Kościoła.

Groźne fale wdzierały się na pokład. Nauczanie Kościoła podważali również ci, którzy byli powołani do jego obrony. Zaczęły maleć szeregi księży i pustoszały klasztory.

Jan Paweł II stanął za sterem wielkiej łodzi Kościoła, której wielu przepowiadało rozbicie się o skały współczesnego życia i... zatonięcie. Dlatego ludzie, którzy rozumieli, czym jest pustka i bezsens, w „Bożym atlecie”, pałającym siłą wiary, odwagą i radością, widzieli opatrznościowego męża – kapitana statku.



Doświadczony kapitan


Piotr był rybakiem i dobrze znał swój fach. Wiedział, kiedy należy wypłynąć na jezioro Genezaret, by złowić ryby, a kiedy jest to bezcelowe. Cudowny połów ryb nauczył go jednak, by polegać nie tylko na sobie, lecz by liczyć także na Jezusa. Głęboko w sercu nosił Jego słowa: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10).

Kardynał z Krakowa, kiedy został wybrany na Stolicę Piotrową, miał za sobą doświadczenie dwudziestu lat przewodzenia dużej archidiecezji. Był zaprawiony w pracy duszpasterskiej w czasie, gdy władza komunistyczna czyniła wszystko, by odwieść ludzi od wiary. Dzięki uczestniczeniu w II Soborze Watykańskim i synodach w Rzymie znał problemy całego Kościoła. Jako profesor rozumiał, że na uniwersytetach i w wielu książkach toczył się bój o człowieka i jego przyszłość. W dniu wyboru miał 58 lat i dość siły, by podejmować liczne zajęcia i wyruszać na długie i trudne pielgrzymki. Był wystarczająco doświadczonym kapitanem, by móc kierować łodzią Kościoła płynącą po wzburzonym morzu.





Znał z Ewangelii to wydarzenie, kiedy apostołowie przestraszyli się burzy na jeziorze. Usłyszeli wtedy wyrzut Chrystusa: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” (Mt 8,26). Promieniował wiarą w Jezusa i wiarą w człowieka. Od pierwszej encykliki (o Odkupicielu człowieka) do ostatniej (o Eucharystii) nieustannie powracała myśl, że Chrystus ze swoim słowem i łaską stanowi odpowiedź na wszystkie pytania i niepokoje ludzi. Poprzez obchody Roku Jubileuszowego 2000 pragnął umocnić w nas przekonanie, że obok wielu rzeczy, które ulegają zmianie, są takie, które nie przemijają, a swe źródło mają w Chrystusie. On „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8). Pan Jezus jest oparciem. On jest naszym „ubezpieczycielem”, dając nam gwarancję w postaci Piotra i Kościoła, któremu ten przewodzi: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18).



Wychowujący przykładem świętych


Jan Paweł II często powtarzał, że człowiek nie może się w pełni odnaleźć inaczej, jak tylko przez szczery dar z siebie (Gaudium et spes, 24). Był przekonany, że święci wyrażają prawdę o człowieku i Kościele. Podkreślał rolę męczenników, także tych bezimiennych, którzy w XX wieku przyznawali się do Chrystusa – mimo prześladowań.

Nie można odzierać ludzi z prawdy o ich powołaniu do zjednoczenia z Bogiem. Ze skłonności do złego nie można wyciągać wniosku, że człowiek nie jest zdolny do dobra. Prawdą jest przede wszystkim to, kim człowiek może się stać naśladując Chrystusa. Papież ukazywał świętość, jako „miarę życia chrześcijańskiego”. Uczył, że święci – znani i nieznani – ratują świat i pokazują, jaką siłę i piękno czerpie człowiek z Boga.

André Frossard kończy książkę pt. Świat Jana Pawła II trafnymi słowami: „Kiedy człowiek uświadamia sobie własną niedoskonałość, staje się święty. Jedynie pycha potrafi zacieśnić ambicje człowieka do miary jego ubogich środków. Pokora dźwiga go tak wysoko, że może zbliżyć się do Boga”.



Człowiek nadziei


Jan Paweł II często opisywał istniejące w świecie zagrożenia. Wskazywał, że nowym perspektywom rozwoju technologicznego towarzyszą nowe zagrożenia. Wielu ludziom wydaje się, że dominują nad wszystkim. Żyją tak, jakby Boga nie było. Za odrzuceniem Boga idzie odrzucenie praw moralnych, występowanie przeciw rodzinie i niszczenie ludzkich sumień. Świat nie rozumie, że czyniąc Boga „wielkim nieobecnym” w kulturze i życiu społecznym, pogrąża się w „tajemnicy nieprawości”.

Im więcej w dzisiejszym świecie jest zła, zabiegania i niepewności, tym bardziej potrzeba mocnego oparcia, które daje Chrystus. Piotr razem z innymi apostołami był w łodzi na jeziorze, kiedy nastały ciemności i wzmógł się silny wiatr. Pan przyszedł do nich, mówiąc: „To Ja jestem, nie bójcie się!” (J 6,20). W relacji ewangelisty Mateusza Piotr wystawił wtedy Jezusa na próbę, żądając: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!” (Mt 14,28). Apostoł, krocząc po wodzie, szedł do Jezusa. Jednak kiedy zląkł się silnego wiatru, zaczął tonąć. Nie pozostało nic innego, jak krzyknąć: „Panie, ratuj mnie!” (Mt 14,30). Jezus natychmiast podał mu pomocną dłoń. Piotr wyznał: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (Mt 14,33).






Co pozostaje człowiekowi, kiedy odrzuci Chrystusa? Czego się uchwyci? Kto poda mu rękę, gdy będzie tonął? Ojciec Święty był przekonany, że człowiek nie może żyć bez nadziei, jaką daje Chrystus. Nie może żyć bez Chrystusa, który daje mu nadzieję na przyszłość. Bez Chrystusa człowiek tonie w doczesności.

Jan Paweł II przez swój pontyfikat pogłębił naszą odpowiedzialność za Kościół, dodał odwagi do chrześcijańskiego życia i dawania świadectwa, a przede wszystkim nauczył nas całą nadzieję i ufność pokładać nie w tym świecie, lecz w Chrystusie. Kochał ten świat, dlatego tak walczył o to, by nie oddalił się on od Jezusa, ponieważ człowiek nie znajdzie zbawienia, szczęścia i pokoju gdzie indziej, jak w Nim.