Co powiedział TW „Andrzej"

Wojciech Bonowicz

publikacja 05.03.2007 14:47

Donosy na księdza Józefa Tischnera Tygodnik Powszechny, 4 marca 2007

Co powiedział TW „Andrzej"




W marcu ubiegłego roku otrzymałem od ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego informację, że badając archiwa SB natrafił na liczne doniesienia dotyczące ks. Józefa Tischnera, pochodzące z jednego źródła. Źródłem tym był tajny współpracownik „Andrzej" – wieloletni proboszcz parafii w Łopusznej. Dwa miesiące później ks. Tadeusz udostępnił mi swoje notatki na ten temat. W ten sposób, jako badacz biografii ks. Tischnera, po raz pierwszy zetknąłem się z materiałami bezpieki dotyczącymi inwigilacji autora „Etyki solidarności".

Ksiądz Tischner w kilku publicznych wypowiedziach wspominał, że od 1966 r. – czyli od obchodów Milenium Chrztu Polski – zdawał sobie sprawę, iż jego działalność jest kontrolowana przez SB. Jak wielu księży w tym czasie, był wzywany na przesłuchania; wielokrotnie też odmawiano mu paszportu, o który starał się od początku lat 60. Jednym z powodów odmowy było „niepłacenie podatków"; chodziło o ryczałt, który księża musieli płacić w zależności od wielkości parafii, a który znacznie wzrósł po tym, jak władze w 1960 r. powtórnie usunęły religię ze szkół. Wielu księży, w tym Tischner, buntowało się przeciw nowym przepisom, za co spotykały ich rozmaite restrykcje.

Latem 1968 r., oczekując kolejny raz na decyzję w sprawie paszportu, ks. Tischner pojechał do rodziców, którzy mieszkali przy szkole w Łopusznej koło Nowego Targu. 21 sierpnia wojska Układu Warszawskiego wkroczyły do Czechosłowacji. Ponieważ znajdujący się w szkole telewizor odbierał programy nadawane przez południowych sąsiadów, Tischner wraz z innymi mieszkańcami wsi mógł na bieżąco obserwować, co się dzieje.

„Rozpytać o rodzinę"

Z tego czasu pochodzi też pierwsze doniesienie TW „Andrzeja" na jego temat: 22 sierpnia porucznik SB Zygmunt Majka, odpowiedzialny za działania prowadzone przez SB przeciw Kościołowi w powiecie nowotarskim, spotkał się z TW w jego mieszkaniu (czyli na plebani w Łopusznej) i zanotował m.in. następującą informację: „TW wspólnie z ks. Tischnerem, który chwilowo przebywa na urlopie u swych rodziców, »przeżywał« pierwszy dzień po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do CSRS. W dniu tym od godzin rannych kilkanaście osób zgromadziło się w miejscowej szkole, gdzie oglądało transmisję telewizyjną z zajść w CSRS. Ks. Tischner w czasie rozmowy z TW negatywnie ocenił decyzję 5-ciu państw Układu Warszawskiego jako zbyt drastyczną, a wcale nie tak bardzo potrzebną, gdyż tego rodzaju pociągnięcia można było zastąpić dalszymi dwustronnymi ustępstwami".

W teczce pracy „Andrzeja" zachowało się kilkanaście podobnych – niekiedy krótszych, niekiedy obszerniejszych – doniesień dotyczących ks. Tischnera. Pochodzą z lat 1968-84 (późniejsze się nie zachowały). Dla kogoś, kto gromadzi fakty z biografii autora „Etyki solidarności", jest to materiał bardzo cenny, do którego równocześnie podchodzić musi z pewną ostrożnością. TW nie o wszystkim wiedział, być może też – nie o wszystkim chciał mówić. Jego doniesienia spisywał (z pamięci? w trakcie rozmowy?) funkcjonariusz SB, który przychodził w określonym celu i zapewne segregował – a być może też interpretował – uzyskiwane informacje. To, co znalazło się w esbeckich notatkach, trzeba zatem zestawiać z innymi źródłami.




Oto przykład. W styczniu 1969 r. TW „Andrzej" w rozmowie ze swoim oficerem prowadzącym znów wspomniał o Tischnerze, który wówczas był już za granicą: dostał wreszcie paszport i wyjechał we wrześniu 1968 r. najpierw na kurs językowy do Wiednia, a następnie na roczne stypendium naukowe do Louvain w Belgii (gdzie polskich studentów rekomendował kard. Wojtyła).

Porucznik Majka w notatce z 21 stycznia 1969 r. zapisał jednak – zapewne zgodnie z tym, co usłyszał od TW – że duchowny „aktualnie przebywa we Francji koło Paryża". Z doniesienia wynika, że „Andrzej" otrzymał od Tischnera list lub kartkę („Do TW pisał, że pomimo dość dużego stypendium, musi oszczędzać nawet na znaczkach, aby można było sobie pozwolić na zwiedzenie zabytków i inne wydatki"). Jak zatem mógł pomylić Francję z Belgią? Prawdopodobnie Tischner wysłał mu kartkę z wycieczki do Paryża; w listopadzie poprzedniego roku pisał do rodziny, że czeka na wizę do Francji. Dla biografa cenna jest przy okazji informacja – potwierdzona zresztą w kolejnym doniesieniu – że na miesięczne utrzymanie ks. Tischner otrzymywał 5 tys. franków, „przy czym za wyżywienie płaci 1200 franków".

Wiarygodność konfidenta była sprawdzana przez innych tajnych współpracowników SB. Po wspomnianej rozmowie porucznik Majka zapisał w notatce pod hasłem „Przedsięwzięcia", że TW „Zbigniew" uda się do TW „Andrzeja", żeby go rozpytać o ks. Tischnera i jego rodzinę, a następnie uzyskany materiał zostanie porównany z tym, co TW „Andrzej" opowiedział funkcjonariuszowi bezpieki.

Sam „Andrzej" z kolei musiał otrzymać zadanie nawiązania bliższych kontaktów z Tischnerami, bo w kolejnym doniesieniu znalazła się m.in. następująca informacja: „W jednym z listów do swych rodziców [ks. Tischner – red.] pisze (TW czytał), że spotkał się z siostrą zakonną, swą przyjaciółką z lat młodych. Aktualnie wybiera się ona do Australii, jest poważnie chora, najprawdopodobniej na raka. Spotkanie to było dla ks. Tisznera [sic!] przykrym przeżyciem, oboje żegnając się popłakali wiedząc, że jest to ich ostatnie widzenie się". Doniesienie zawiera też ogólną charakterystykę ks. Tischnera, w której TW podkreślił, że „jest to człowiek o nieprzeciętnych zdolnościach (...) i z czasem będzie on sławnym naukowcem".

W doniesieniu z 21 października 1969 r. odnotowany został powrót ks. Tischnera do kraju. Potem aż do 1977 r. ksiądz-filozof już się w doniesieniach proboszcza z Łopusznej nie pojawia. W istocie Tischner rzadko w tym czasie zaglądał do wsi, w której się wychował; jego rodzice przeprowadzili się bowiem w 1970 r. do Starego Sącza. Musiał jednak tęsknić za widokami, które mu towarzyszyły od dzieciństwa.




„Wojtyła go forował"

Latem 1975 r. na polanie Sumolowej nad Łopuszną postawił bacówkę: drewniany, dwuizbowy domek, pozbawiony prądu i innych wygód, za to znakomicie nadający się do pracy i odpoczynku. Od tej pory znów zaczął jeździć w bliskie sobie strony i przy okazji – wpadać na plebanię w Łopusznej.

Z doniesień TW „Andrzeja" spisanych w latach 1977-81 wynika, że Tischner czuł się tam swobodnie. Ze swoim współbratem w kapłaństwie dzielił się m.in. opiniami na temat księży Blachnickiego i Macharskiego, opowiadał też o swoich wrażeniach ze zjazdu „Solidarności". Ten z kolei nie tylko przekazywał esbekom to, co usłyszał od Tischnera, ale powtarzał też opinie krążące na jego temat wśród księży z sąsiednich parafii. Nie były one bynajmniej przychylne; niektóre z nich – jak pogląd, że „Tischnera należałoby najpierw ochrzcić, niż czynić biskupem" (w 1978 r. pojawiły się spekulacje, że to on zostanie następcą kard. Wojtyły w Krakowie) – zdarzało mi się słyszeć jeszcze w roku 2000, kiedy zbierałem materiały do biografii księdza.

Nawiasem mówiąc, miałem wtedy pomysł, żeby w oparciu o wszystkie plotki, które udało mi się zgromadzić, stworzyć jego „życiorys alternatywny", biografię na opak. Ks. Tischner musiałby w niej być oczywiście Żydem, ale zarazem... potomkiem jakiejś arystokratki, która łożyła na jego utrzymanie i studia zagraniczne. Doniesienia TW „Andrzeja" też co nieco by do tej alternatywnej biografii wniosły. Pomijając pojedyncze absurdy, na jedno warto zwrócić uwagę: w doniesieniach tych zapisana została – bezpośrednio i pośrednio – rosnąca niechęć do Tischnera nie tylko ze strony samego TW, ale również innych duchownych. Oto, dla przykładu, fragment notatki sporządzonej 24 sierpnia 1982 r. przez podporucznika SB Zbigniewa Zwolińskiego (był to trzeci oficer prowadzący TW „Andrzeja"; pierwszy, wspomniany Majka, był już wówczas naczelnikiem Wydziału IV SB w Krakowie): „Księża spiscy oraz inni, którzy go [Tischnera – red.] znają, uważają go za człowieka o wygórowanych ambicjach. Za czasów kard. Wojtyły był on przez niego forowany, gdyż Wojtyła lubił się obstawiać naukowcami, a do takich właśnie ks. Tischner się zaliczał".

TW „Andrzej" miał osobiste powody, żeby odnosić się do Tischnera z rezerwą. W donosie z marca 1984 r. czytamy, że proboszcz z Łopusznej „unika bliższych kontaktów towarzyskich z ks. Tischnerem, gdyż za ks. Tischnerem »wleką« się stale jego liczni znajomi". Kilkakrotnie znajomi ci „zwalali się" mu wraz z księdzem na plebanię, a on „musiał ich gościć, karmić itp.".

Szczególnie trudny do zaakceptowania był dla proboszcza przebieg uroczystości z okazji jubileuszu 25-lecia kapłaństwa ks. Tischnera, która odbyła się w Łopusznej w 1980 r. Jak wynika z obszernego doniesienia na ten temat, proboszcz zaproponował, że chętnie podejmie gości księdza profesora. Tischner propozycję przyjął i oświadczył, że spodziewa się ok. 50 osób. Proboszcz był zaskoczony tak dużą liczbą, ale nie wypadało mu już się wycofać. „W efekcie w dniu tym gościł u siebie ok. 100 osób, w tym nieliczną grupę księży dekanalnych", za to liczne grono przyjaciół, m.in. „redaktorów »Znaku« i »Tygodnika Powszechnego«".
 




Czy doniesienia TW „Andrzeja" mogły Tischnerowi zaszkodzić? W dwu z nich pojawia się wzmianka, że wśród księży mówi się powszechnie o „zbyt świeckim" stylu bycia Tischnera. Tego rodzaju opinia – podobnie jak informacje o tym, co mówił na temat ks. Blachnickiego czy kard. Macharskiego – mogła posłużyć do rozmaitych gier prowadzonych przez SB wśród duchowieństwa.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwrócił mi uwagę, że w zapisanych pod poszczególnymi notatkami zadaniach dla TW stale powtarza się polecenie wyciągania od Tischnera określonych informacji, dotyczących czy to sytuacji w kurii, czy zjazdu „Solidarności", czy – w latach 1983-84 – transportów maszyn rolniczych z Austrii, które ks. Tischner współorganizował. Tej ostatniej sprawie poświęcono w doniesieniach wiele miejsca, podobnie zresztą jak innym zagranicznym kontaktom autora „Etyki solidarności" (m.in. z włoskim ruchem Comunione e Liberazione). Jeżeli nawet zdobyte informacje nie zaszkodziły bezpośrednio samemu Tischnerowi, mogły wyrządzić krzywdę któremuś z jego współpracowników.

Co ciekawe, w doniesieniach dotyczących ks. Tischnera nie pojawia się informacja o obławie i nieudanej rewizji w jego bacówce latem 1982 r., mimo że sprawa ta była w tym czasie we wsi głośno i (na ogół żartobliwie) komentowana. Nie ma też wzmianki o akcji organizowania w Łopusznej wypoczynku dla rodzin internowanych, w którą Tischner się zaangażował. Zgadza się to z relacjami, które na ten temat zebrałem. Wynika z nich, że akcja ta była dobrze zakonspirowana: nawet sąsiedzi nie wiedzieli, że letnicy, którzy przebywali w danym domu, to rodzina któregoś z prześladowanych działaczy podziemnej „Solidarności".



***



Ks. Tadeusz opisał teczkę pracy TW „Andrzeja" – w tym jego doniesienia dotyczące księży Tischnera i Blachnickiego – w swojej książce „Księża wobec bezpieki". Podaje w niej personalia duchownego kryjącego się pod tym pseudonimem oraz inne informacje na jego temat odnalezione w dokumentach. Wynika z nich, że „Andrzej" współpracował z SB aż do jej rozwiązania w 1989 r. Rok później opuścił Łopuszną.

Czytając jego doniesienia o ks. Tischnerze, myślałem przede wszystkim o tym, czy mogły wyrządzić jakąś szkodę księdzu profesorowi, jego bliskim i przyjaciołom. Teraz, pisząc ten artykuł, myślę też o czymś innym: jaką szkodę TW „Andrzej" wyrządził samemu sobie? Ostatecznie Tisch­ner pozostał Tischnerem: żył tak, jak chciał, i zebrał owoce swoich licznych zaangażowań.

A „Andrzej"?