Bardzo straszny spisek

ks. Adam Boniecki

publikacja 12.07.2007 09:58

„Nasz Dziennik" wraca do sprawy arcybiskupa Wielgusa. Tygodnik Powszechny, 8 lipca 2007

Bardzo straszny spisek




Zdumiewająca, mówiąc delikatnie, jest akcja medialna podjęta przez związany z Radiem Maryja „Nasz Dziennik". Dwa dni przed nałożeniem przez Benedykta XVI paliusza (znaku władzy metropolitalnej) abpowi Kazimierzowi Nyczowi gazeta ogłosiła materiał zapowiadający podważenie moralnej prawomocności wszystkiego, co doprowadziło do nominacji obecnego metropolity Warszawy.

Zbieżność z uroczystością w Watykanie nie jest zresztą jedyna: w tych dniach zakończyła się również (patrz omówienia na str. 2) kwerenda prowadzona w archiwach IPN przez Kościelną Komisję Historyczną. Oczywiście nie można wykluczyć, że ta koincydencja jest całkowicie przypadkowa...

„Nasz Dziennik" formułuje następujące twierdzenia:

1. „Sprawę rozegrano w stylu procesów stalinowskich". Nie było dziełem przypadku, że oskarżenia przeciwko abpowi Wielgusowi wysunięto w ten sposób, aby nie mógł skorzystać z cywilizowanych formuł procesowych. Pozbawiono go prawa do obrony, nie podjęto próby weryfikacji dokumentów, nie powołano biegłych, nie przesłuchano świadków.

2. „Gazeta Polska", która opublikowała informacje o rzekomej współpracy arcybiskupa ze służbami, nie miała podstaw do oskarżania abpa Wielgusa, bo w chwili publikacji nie posiadała dokumentów IPN. „Z fragmentów publikacji [z kontekstu wynika, że chodzi jednak o publikacje „Rzeczpospolitej" – AB] wynika, że »Rzeczpospolita« posiadała informacje o opublikowanych dwa miesiące później przez »Gazetę Polską« materiałach z archiwum IPN. Kto przekazał te informacje? Jeśli stróżem tych materiałów jest IPN, można wysunąć tezę, że w pierwszej kolejności to jego pracownicy powinni być odpowiedzialni za wypłynięcie tych materiałów i okrzyknięcie nowego metropolity warszawskiego »agentem SB«, nawet jeśli informację taką dostarczył »Gazecie Polskiej« ktoś z zupełnie innych kręgów".

3. Rzecznik Praw Obywatelskich nie miał podstaw ani prawa do wydawania werdyktu w tej sprawie. Czyniąc to, nadużył swego urzędu i naruszył zasady Konstytucji RP.

4. Kościelna Komisja Historyczna również nie miała podstaw do wydawania komunikatu przekazanego mediom 5 stycznia. „Dokument ten nie został przygotowany przez Kościelną Komisję Historyczną, lecz powstał w innym miejscu".




5. Abp Stanisław Wielgus nie przyznał się do współpracy z SB. „Nie jest on bowiem autorem odezwy, która została odczytana w kościołach archidiecezji warszawskiej 6 stycznia. Dokument ten został napisany przez kogoś innego, bez wiedzy nowego arcybiskupa", a do podpisania go abp Wielgus został zmuszony.

6. Benedykt XVI nie odwołał abpa Wielgusa z urzędu. „Już następnego dnia po odwołaniu ingresu, 8 stycznia br., ponownie wskazał kandydaturę ks. abp. Stanisława Wielgusa na urząd metropolity warszawskiego".

Wszystkie te tezy są dość wątpliwe i sugerują spisek (czyj?) przeciw osobie arcybiskupa. Rozpatrzmy je kolejno.

1. Być może tak było, że osoba/osoby świadome istnienia teczki arcybiskupa uznały za swój obowiązek nie dopuścić do nominacji metropolity, któremu później wyciągnięto by niejasne karty z przeszłości. Porównanie ze stalinowskimi procesami jest jednak nie na miejscu. Arcybiskup nie tylko mógł się bronić, ale czynił to, początkowo zaprzeczając wszystkim zarzutom.

2. Ta teza jest szczególnie intrygująca. „Nasz Dziennik" sugeruje, że spisek uknuły IPN z „Rzeczpospolitą" (podkreślono szczególną rolę Ewy Czaczkowskiej) albo „zupełnie inne kręgi". Jakie? Kolejne teksty publikowane w „ND" nie przynoszą odpowiedzi.

3. Rzecznik Praw Obywatelskich zajął się sprawą zarzutów stawianych arcybiskupowi na wniosek członków Senatorskiego Klubu Narodowego (wniosek podpisali: Jan Szafraniec, Mieczysław Maziarz, Ludwik Zalewski, Adam Biela, Janusz Kubiak, Ryszard Bender, Waldemar Kraska). Jak już wtedy wykazano, Rzecznik Praw Obywatelskich, który „stoi na straży wolności i praw człowieka i obywatela określonych w Konstytucji" (Ustawa Zasadnicza), może podjąć sprawę w celu jej wyjaśniania w związku ze skierowanym do niego wnioskiem bądź z własnej inicjatywy. Artykuł 8. Ustawy o RPO mówi: „Rzecznik podejmuje czynności przewidziane w ustawie, jeżeli poweźmie wiadomość wskazującą na naruszenie wolności i praw człowieka i obywatela" (por. Rozdział II Konstytucji RP artykuł 30).




4. Dla porządku przypomnijmy: 30 grudnia abp Stanisław Wielgus zapowiedział, że zwróci się do Kościelnej Komisji Historycznej z prośbą o zbadanie dokumentów IPN na jego temat. 2 stycznia 2007 r. Komisja rozpoczęła prace w archiwum IPN. Pierwszego dnia nie mogła jeszcze zajmować się sprawą zarzutów wobec abpa Wielgusa – stało się to możliwe dopiero, kiedy po spotkaniu z nią w godzinach wieczornych arcybiskup oficjalnie poprosił jej członków o zbadanie dokumentów. W dokumencie samej Komisji czytamy m.in.: „Komisja stwierdziła, że istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL. Z dokumentów wynika również, że została ona podjęta. Współpraca z SB była zakazana przez Episkopat. W dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które pośrednio wskazują, że działalność ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła".

5. Dokument podpisany i odczytany przez abpa Wielgusa jest przykładem odwagi i pokory. W jego odezwie czytamy m.in.: „Powodowany pragnieniem odbycia ważnych dla mojej specjalności naukowej studiów, wszedłem w te uwikłania bez należytej roztropności, odwagi oraz zdecydowania do ich zerwania. Wyznaję dziś przed Wami ten popełniony przeze mnie przed laty błąd, tak jak wyznałem go już wcześniej Ojcu Świętemu. (...) dziś z całym przekonaniem stwierdzam, że nie donosiłem na nikogo ani nikogo nie starałem się skrzywdzić. Samym faktem tego uwikłania skrzywdziłem jednak Kościół. Skrzywdziłem go ponownie, kiedy w ostatnich dniach w obliczu rozgorączkowanej kampanii medialnej zaprzeczyłem faktom tej współpracy. Wystawiło to na szwank wiarygodność wypowiedzi ludzi Kościoła, w tym również solidaryzujących się ze mną Księży Biskupów".

Jeśli rzeczywiście taki tekst podsunięto (kto?) do podpisania i odczytania Arcybiskupowi, a on go podpisał i odczytał, to w Kościele działają jakieś straszne siły. Bo kto niby miał dokonać owego gwałtu na osobie nowego metropolity? IPN w osobie Jana Żaryna? („Nasz Dziennik" pisze, że dyrektor Biura Edukacji przybył do nowego metropolity pod pretekstem przeprowadzenia wywiadu i przekonywał go, że „w materiałach dotyczących jego osoby nie ma obciążających materiałów" – w materiałach nie ma materiałów, cóż za styl). „Rzeczpospolita" z Ewą Czaczkowską? Jeżeli ludzie z „innych kręgów", to chyba tylko kościelnych...




6. „ND" utrzymuje, że Papież dawno o wszystkim wiedział. Tego nie potrafię sprawdzić, w każdym razie Kongregacja ds. Biskupów, która przygotowuje dokumentację kandydatów, nie wiedziała. Mniejsza o to, jeśli rzeczywiście „już następnego dnia po odwołaniu ingresu, 8 stycznia br., [Benedykt XVI] ponownie wskazał kandydaturę ks. abp. Stanisława Wielgusa na urząd metropolity warszawskiego". Pytanie tylko, komu wskazał? Przecież do niego należy nie wskazywanie, ale nominowanie biskupów.

Nie wiem, jakie dokumenty kryją sejfy „Naszego Dziennika". To, co zostało do tej pory powiedziane, maluje tak ponury i przerażający obraz Kościoła, jakim zwykli nas raczyć XIX-wieczni antyklerykałowie. Teza, „że mieliśmy do czynienia ze zorganizowanym działaniem, za którym kryły się określone cele polityczne", że „o czyny, których nigdy nie popełnił, nowy metropolita warszawski został oskarżony przez grupę osób, które postanowiły nie dopuścić do objęcia przez niego urzędu", nasuwa pytanie „dlaczego?". Czyżby ten cały kościelny spisek został zorganizowany dlatego, że abp Stanisław Wielgus współpracował z Radiem Maryja?

***

To, że między bezpardonowym niszczeniem człowieka a wyniesieniem go na stolicę metropolitalną istnieje przestrzeń miłosierdzia i szacunku do człowieka, autorowi „Naszego Dziennika" do głowy nie przychodzi. Ani to, że – jak napisał Benedykt XVI – sytuacja, która zaistniała, nie pozwalała arcybiskupowi Wielgusowi rozpocząć posługi biskupiej z niezbędnym jej autorytetem. Po prostu nie pozwalała – tak napisał Benedykt XVI, papież.