Młodzi i samotni

Z Donną Freitas rozmawiała Magdalena Rittenhouse

publikacja 12.06.2008 13:08

Amerykańscy studenci są zainteresowani religią i duchowością, ale nie ma to wpływu na ich zachowania seksualne czy życie uczuciowe. Tygodnik Powszechny, 8 czerwca 2008

Młodzi i samotni



Prof. Donna Freitas: Amerykańscy studenci są zainteresowani religią i duchowością, ale nie ma to wpływu na ich zachowania seksualne czy życie uczuciowe. Może dlatego, że większość tradycji religijnych osobom seksualnie aktywnym oferuje głównie wyrzuty sumienia lub skruchę.

Magdalena Rittenhouse: Czy hook-up culture, kultura, w której „szybkie spięcie” to rzecz zwyczajna, jest czymś nowym? A może istniała dawniej, tylko mniej się o tym mówiło?

Donna Freitas: O tym, co dzieje się na „tematycznych imprezach”, pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu od moich studentów. Oczywiście, takie praktyki zdarzały się dawniej, kiedy sama byłam studentką. Ale sporadycznie. Dziś ta kultura jest znacznie intensywniejsza i bardziej rozpowszechniona. Wyjątkiem są uczelnie prowadzone przez Kościoły ewangelikalne. Na wszystkich innych młodzi ludzie, czy tego chcą, czy nie, muszą się z nią skonfrontować.

Co się do tego przyczynia?

Przede wszystkim amerykańska kultura masowa, która ocieka wprost seksem. Nasze kampusy zostały opanowane przez przemysł pornograficzny. Większość młodych ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale to właśnie ten przemysł nadaje ton i decyduje o ich stylu życia.

Tymczasem socjologowie mówią o rozkwicie religijności na kampusach. Ponad 80 proc. studentów określa się jako osoby wierzące...

Z jednej strony dają wyraz zainteresowaniu religią czy duchowością, z drugiej nie ma to najmniejszego wpływu na ich zachowania seksualne czy życie uczuciowe. Być może dlatego, że większość tradycji religijnych osobom seksualnie aktywnym nie oferuje nic ponad wyrzuty sumienia lub skruchę. Dawniej ludzie zakładali rodziny, gdy tylko się usamodzielniali. Dziś okres między osiągnięciem dojrzałości seksualnej a zawarciem małżeństwa znacznie się wydłużył. Wielu młodych ludzi nie potrafi z tym sobie poradzić, ale w religii nie odnajdują niczego, co mogłoby im pomóc.

Ci, z którymi Pani rozmawiała, mieli najczęściej blade pojęcie o tym, co ich Kościoły mówią na temat seksu. Wygląda na to, że poziom religijnej edukacji pozostawia wiele do życzenia.

Rzeczywiście, owa edukacja sprawia wrażenie cienkiej i płaskiej. Nic młodym ludziom nie daje, przyczynia się co najwyżej do frustracji. Wygląda na to, że potrzebne jest przesunięcie akcentów. Coś, co sprawi, że religia nabierze odniesienia do rozmaitych aspektów ich codziennego życia, w tym także seksu.

A może po prostu nie chodzi o brak odniesienia, tylko surowe, trudne do spełnienia wymagania?

Spójrzmy jednak na wspólnoty czy uczelnie ewangelikalne. Przecież one stawiają jeszcze surowsze wymagania: całkowita wstrzemięźliwość. A mimo to kwitną. Różnica polega chyba na sposobie przekazu. To religijność bardzo ściśle zintegrowana z kulturą masową, z codziennym życiem. To nie 75-letni ksiądz, który nigdy nie miał żony, mówi ci, że masz zachować dziewictwo. Przypomina ci o tym atrakcyjny młodzian, który twierdzi, że chce być pierwszym mężczyzną, którego pocałujesz przed ołtarzem.



Czy to jakiś wzór do naśladowania?

Pod wieloma względami wspólnoty ewangelikalne rzeczywiście są godne podziwu. Ale kultura, która zdaje się zaprzeczać temu, że w życiu młodych ludzi istnieje coś takiego jak seksualność, nie do końca wydaje się zdrowa. Choć z pewnością inni wiele się mogą od nich nauczyć. Szczególnie jeśli chodzi o budowanie żywej, autentycznej wspólnoty i integrację religii w codziennym życiu.

W swojej książce sporo Pani pisze o braku takiej integracji na „tradycyjnych” kampusach i o tym, że religia jest całkowicie izolowana od życia intelektualnego.

Rzeczywiście, panuje przekonanie, że wszystko, co jest prywatne, osobiste, subiektywne – między innymi religia – może zakłócić, obniżyć jakość intelektualnych poszukiwań. Studentów nie zachęca się, by dzielili się osobistymi przemyśleniami czy problemami. Efekt jest taki, że w swych poszukiwaniach są osamotnieni. Jeśli chodzi o seks, ewentualna rozmowa sprowadza się do przypominania im o konieczności używania kondomów. A oni potrzebują czegoś więcej. Z pewnością na uczelniach potrzebny jest uczciwy, wielopokoleniowy dialog. Tymczasem większość uniwersytetów – ich władze, wykładowcy, administracja – przed tym się wzbrania. Doświadczyłam tego przy okazji tych badań. Wiele uczelni, zwłaszcza katolickich, do tematu podchodziło bardzo nerwowo.

Dlaczego?

Przede wszystkim chyba dlatego, że jeśli chodzi o seks przedmałżeński, nie ma łatwych odpowiedzi.

Czy Pani książka jest próbą wypełnienia tej luki?

Mam nadzieję, że będzie czytana nie tylko przez młodych ludzi, ale także wykładowców i rodziców. I mam nadzieję, że pomoże w rozpoczęciu takiej wielopokoleniowej debaty. Z dotychczasowych reakcji student?w wiem, że oni bardzo na to czekają.



***

DONNA FREITAS jest profesorem religioznawstwa na Boston University, autorką książki „Sex and the soul” („Seks i dusza”), wyd. Oxford University Press.