Podziemny anioł prawdy

Paweł Śpiewak

publikacja 09.10.2008 10:55

Nie wyobrażam sobie poważnej lektury Pięcioksięgu, Psalmów, księgi Hioba bez uprzedniego sprawdzenia, co ów fragment znaczył dla pokoleń komentatorów. W tym geście jest zaufanie i podziw dla wiedzy wielkich mistrzów, jest wdzięczność. Tygodnik Powszechny, 5 października 2008

Podziemny anioł prawdy



W rozdziale 21, 1-7 księgi Rodzaju, zwanej księgą Genesis, opisana jest historia narodzin Izaaka. Słowa te czyta się w Nowy Rok, Rosz Haszana (w tym roku wypadają akurat na koniec września) w synagodze po to, by – jak powiadają komentatorzy – pokazać, że prawdziwa historia ludzkości jest historią rodziców i dzieci, mężów i żon, a nie królów, wojen, władzy, podbojów.

Również dlatego, by podkreślić fakt, że religia nie jest tylko kwestią prywatnych odczuć, jednostkowych przekonań, ale dzieje się i istnieje w przekazie rodzinnym, międzypokoleniowym. Nakaz uczenia dzieci (synów przede wszystkim) jest przecież jednym z kluczowych obowiązków religijnych.



Śmiech Abrahama


Fragment ten opowiada o spełnieniu obietnicy Boga, że narodzi się staremu Abrahamowi i starej Sarze syn, i że syn ten ma otrzymać imię Izaak. Przypieczętowaniem przymierza Abrahama i jego potomków z Bogiem jest akt obrzezania, któremu ma się poddawać każdy domownik męski rodu Izreala.

Gdy patriarcha po raz pierwszy usłyszał o narodzeniu syna, padł na „oblicze swoje i roześmiał się, a mówił w sercu swem: Zaż człowiekowi stoletniemu urodzi się syn? Azaż Sara w dziewiędziudziesiąt lat porodzi?” (17, 17). Podobnie reaguje Sara, podsłuchawszy rozmowy męża swego z odwiedzającymi go trzema aniołami. „I roześmiała się Sara sama w sobie, mówiąc: Gdym się zestarzała, rozkoszy zażywać będę; i pan mój zestarzał się” (18,12). Pan, jak czytamy, nawiedził Sarę (w innych tłumaczeniach „wspomniał na Sarę”), Sara poczęła i narodziła syna w starości swej i swego meża. Dano mu na imię Izaak. Gdy obrzezał ojciec syna, Sara rzekła do siebie: „śmiech mi uczynił Bóg; ktokolwiek usłyszy, śmiać się będzie ze mnie” (21, 6).

Dziwny śmiech towarzyszy spełnieniu obietnicy: śmiech radości? Śmiech niedowierzania? Śmiech zawstydzenia, wszak kto uwierzy w to, że Izaak jest ich synem (ten wątek też ma swój midrasz)?

Według Onkelosa (rzymski możnowładca, bratanek cesarza Tytusa, który przeszedł na judaizm; jeden z interpretatorów Tory) śmiech Abrahama był śmiechem radości i wdzięczności, podczas gdy śmiech Sary miał podobno odcień szyderstwa i niedowierzania, wskazując początkowo na jej niewiarę w narodziny dziecka. Dlatego, jak twierdzą midraszyści, Pan był niezadowolony czy wręcz zły na Sarę, ale nie na Abrahama, o czym zaświadcza średniowieczny najwybitniejszy nauczyciel judaizmu Raszi. Inni mówią o sceptycznym uśmiechu wszystkich tych, którzy nie wierzą w Boską opatrzność. Usprawiedliwia ją tylko to, że nie wiedziała, kim są goście jej pana, nie rozpoznała w nich aniołów i sądziła jedynie, że ich słowa są tylko wyrazem kurtuazji.

Imię Izaak (Icchak) oznacza śmiech i jest to imię nadane bezpośrednio przez Boga. Imię to nie ulega zmianie (inaczej niż imiona jego rodziców czy jego syna Jakuba). W midraszach wskazuje się też na znaczący charakter wartości numerycznej imienia. Pierwsza litera jud posiada wartość dziesięć, co odpowiada Dziesięciorgu Przykazań, które otrzymają jego potomkowie. Dziesięć też pokoleń dzieli Abrahama od Noego. Cadi ma wartość 90, a taka była liczba lat Sary, gdy urodziła pierworodnego, chet to osiem, a ósmego dnia odbyło się pierwsze w dziejach żydowskich obrzezanie dziecka, litera kuf ma wartość sto, a sto lat było Abrahamowi, gdy narodził się Izaak.

Los Izaaka jest znany: został ofiarowany Bogu na górze Moria, ocalał i już ślepy przekazał błogosławieństwo pierworództwa Jakubowi, a nie Ezawowi. O życiu Izaaka wiemy mało i więcej musimy się domyślać niż w wypadku pozostałych patriarchów. Kojarzy się z darem ofiarowanym ludzkości, który przyszedł na świat cudownym zrządzeniem Boga wbrew temu, co nazywane jest naturą.


Pytania ważniejsze niż odpowiedzi


Wybrałem ten niezbyt zapewne znaczący sam w sobie fragment Pięcioksięgu dlatego, by przybliżyć pewien sposób czytania Biblii.

Po pierwsze czytać, a także się uczyć, należy z kimś czy raczej u kogoś. Nauczanie i rozumienie tekstu wymaga nie tyle wsparcia, podpowiedzi, co dobrych przewodników. A więc osób, które wiedzą więcej i lepiej, których autorytet jest czasem rozstrzygający. Nie ma tu miejsca na lekturę całkowicie osobistą, dyktowaną jedynie własnymi mniemaniami i nawet szlachetnymi odczuciami. Jest miejsce na lekturę osobistą, gdy ta jest umocniona, wzbogacona wiedzą o tym, jak rozumiano tekst w różnych epokach.

Nie oznacza to bynajmniej, że sens słów staje się przez to prostszy czy jaśniejszy. Wprost przeciwnie, bardzo często poszczególni komentatorzy różnią się od siebie, polemizują ze sobą. Wysuwają odmienne argumenty. Obecność tych sporów jest czymś jawnym, zapisanym w licznych księgach i żywo obecnym, co pozwala sądzić, że żadna lektura nie może być podporządkowana jakiejkolwiek ortodoksji, oficjalnej wyroczni, która rości sobie prawo do wiedzy pewnej. Żadna lektura nie jest ostateczna. Na żadne czytanie nie oczekuje jeden gotowy, czekający na wszystkich sens, któremu trzeba się podporządkować.

Te odmienne interpertacje wskazują na pytania, na które często nie ma odpowiedzi, być może na pytania ważniejsze niż same odpowiedzi. Wskazują na to, że tradycja nie jest czymś spójnym. Nie składa się wyłącznie z opinii wzajem się wspierających, ale z konieczności zawiera w sobie odpowiedzi sprzeczne, niejasne, wątpliwe, zaskakujące. Ten, kto sięga po słowa Pisma i zarazem dla wspomożenia swojej wiedzy oraz wyobraźni – po interperatorów, nie może ulec nakazom i czytaniom już dawien danym, lecz pośród wielu interpertacji musi odnaleźć swoją i to odnaleźć drogą racjonalnej analizy.

Jak powiada jeden z midraszy, drzewo(a) biblijne zostało(y) posadzone w samym środku ogrodu, by każdy, niezależnie skąd przybędzie, miał taki sam do niego(nich) dostęp. Symbol drzewa bywa też symbolem samego Pięcioksięgu.



Obszary milczenia


Czytać to rozumieć i poddawać tekst biblijny rozumnej, rzetelnej, możliwie pogłębionej analizie. Każda więc lektura jest czytaniem samych zapisanych słów Biblii, ale zarazem poznawaniem historii – choćby bardzo fragmentarycznej i jakoś przypadkowej – poznawaniem tradycji myślenia o Biblii, lektur nauczycieli. Dlaczego nazywam ich nauczycielami? Pewnie dlatego, że za takich mają ich wyznawcy od pokoleń i nie tyle im wierzą, ile biorą ich opinie bardzo poważnie i nad nimi dogłębnie rozmyślają.

Nie wyobrażam sobie poważnej lektury jakiegokolwiek fragmentu Pięcioksięgu, Psalmów, księgi Hioba bez uprzedniego sprawdzenia, co ów fragment znaczył dla pokoleń komentatorów. W tym geście jest zaufanie i podziw dla wiedzy wielkich mistrzów, jest wdzieczność. Tym bardziej potrzebna, że sam tekst orygnalny zapisany jest w języku wyjątkowo trudnym, mało znanym. Dlatego że tekst zawiera obszary milczenia, niedomówienia, bywa szkicowy, niektórzy powiadają – miejscami uszkodzony czy wręcz zepsuty.

Ileż pytań i domysłów rodzi się w nas, gdy czytamy w rozdziale 22, 19 Pierwszej Księgi, że Abraham po złożeniu ofiary na górze Moria powrócił do sług swych, a potem pospołu poszli do Beerseba. Dlaczego Biblia w tym miejscu nie wspomina o Izaaku, niedoszłej ofierze, co się z nim stało? Czyżby ocalał, ale nie powrócił do swojej matki? Dlaczego nie było go przy jej śmierci i dlaczego nie zabiegał z ojcem o miejsce na jej grób pośród synów Hetowych? Wydawałoby się oczywiste, że znalazłby się przy łożu umierającej matki.



Jego imię nie jest również wspominane przy pogrzebie. Sam Abraham urządza wszystko. Nawet stara się sam (i jego sługa) o żonę dla prawowiernego syna. Czyżby Izaak udał się po scenie ofiary w innym niż ojciec kierunku? A może – jak powiada pewien midrasz – trafił do boskiej szkoły i tam przez kilka lat przebywał? Może zmarł i potem jakoś zmartwychwstał?

Ten obszar milczenia rodzi domysły i niepokoje. Ten obszar niejasnego może do pewnego stopnia rozświetlić wiedza o przeszłości ludu Izraela, ale najcennniejszych wskazówek dostarczają, moim zdaniem, komentatorzy i wielcy mistrzowie tradycji. Oni na podstawie subtelnych wskazówek, wartości liczbowej słów, kontekstu, analogii, sposobów, w jaki słowa zostały zapisane, dochodzą do arcyciekawych i na swój sposób zawsze starannie uzasadnionych wniosków. To nie są tylko legendy czy wolna gra skojarzeń. To wiedza oraz poważna filozoficzno-teologiczna refleksja zapisana najczęściej nie w postaci traktatów, dialogów, ale w postaci przypowieści.



Tropy


Jest ich olbrzymia liczba, a każdy zmusza do namysłu pokolenia czytelników i znawców tradycji. Oto dowiadujemy się z jednego z midraszy, że Bóg radził się aniołów stworzonych drugiego dnia (dlaczego dnia drugiego?), czy ma stworzyć człowieka. Najbardziej konsekwentnym przeciwnikiem pomysłu na stworzenie człowieka był anioł prawdy. Nie życzył sobie jego istnienia również anioł pokoju. Ale Elohim cisnął pod ziemię anioła prawdy – tkwi tam po dziś dzień – i jednak stworzył człowieka. Opowieść jest przejmująca i nie można powiedzieć, że ma charakter przypadkowy. Ma swój dramatyczny wydźwięk i nie sądzę, by można było zbyć midrasz tylko uśmiechem z odcieniem poczucia wyższości oraz wtajemniczenia. Ten midrasz ma z kolei swoje midrasze i komentarze.

Czytanie Biblii jest więc czytaniem zawsze z kimś, i w tym sensie poznając lepiej zawiłe czy niejasne fragmenty, trzeba wejść nieco w literaturę hermenuetyczną. Nie ma czytania Pisma poza jakąś względnie ustaloną tradycją. Nie sposób czytać Ksiąg z oczami malarza naiwnego. Z tego okresu naiwności każdy z nas bywał po wielekroć wyganiany. (Choć legenda powiada, że każda dusza przed narodzeniem studiowała Torę, a schodząc na ziemię ją zapominała).

Zapewne protestant będzie szukał innych wątków i tropów w księgach (nawet ich porządek w protestantyzmie jest nieco odmienny), zaś katolik zobaczy we wspomnianej już scenie spotkania Abrahama z aniołami zapowiedź zwiastowania, a w ofierze z syna odnajdzie prefigurację śmierci swego Mesjasza. W tym sensie nie ma jednej Biblii, jednej Tory. Ma ona swoje czytania, tłumaczenia, komentarze, które w nas bardziej lub mniej intensywnie żyją i pomagają w uważnej lekturze Pisma. Brzmi to paradoksalnie, ale chyba tylko w ten sposób potrafię swoją intuicję wypowiedzieć.


Całość


Pośród żydowskich komentatorów obecnie dość rozpowszechnione jest również przekonanie o tym, że Pismo po grzechu Złotego Cielca uległo skażeniu i ów okres zepsucia trwał do czasów Ezry, kiedy to lud Izraela w pełni powrócił do monoteizmu. Okres psucia religii oraz Pisma trwał tak długo, że pozostał po tym ślad. Lud wybrany (choćby za czasów panowania królów Judy) oddawał się przez pokolenia idolatrii.

Gdy z kolei w okresie Wielkiego Zgromadzenia odtwarzano oryginalny sens Tory, zapewne nie zdołano całkowicie wymazać złych czasów i wszystkich błędnych idei. Nie lepiej było z tak zwaną Torą Ustną – towarzyszyła ona w religii żydowskiej formie pisemnej Pięcioksięgu i zawierała dodatkowe, a nieodzowne interpretacje pism – której sens, przesłanie, nauki drogą egzegetycznych interpretacji odtworzyli rabiniczni mędrcy zwani tanaitami. Wysiłek lektury Tory pisemnej i ustnej polega w takim kontekście na tym, co w literaturze bywa nazywane Tikkun Hamikra. Słowo tikkun oznacza naprawę, leczenie, a wysiłek naprawy kojarzy się wielu osobom z kabalistyką.

Czytanie, wydawałoby się, mniej istotnego zapisu z Tory, jak choćby właśnie nadania imienia synowi, wymaga wiedzy o innych fragmentach Pisma, ale również rozświetla pozostałe fragmenty. Każda cząstka Księgi nad Księgami ma w sobie coś z mikrokosmosu. Wspomniana na początku opowieść o narodzinach Icchaka-Izaaka odsyła nas do kwestii wiary w Boską opatrzność, każe zadać sobie pytanie, czy tak ważne dla greckiej filozofii pojęcie natury ma jakikolwiek sens w literaturze biblijnej.

Odnajdujemy tu informację o zwyczajach, jak choćby o obrzezaniu, które musi się dokonać dnia ósmego. (Dlaczego? To też bardzo ciekawa kwestia, bo wiąże się ze świętem szabatu). Odnosi do tak ważnego dla chrześcijaństwa (choćby w sztuce) obrazu zwiastowania. Można rzec, krytyczne czytanie Księgi to wnikanie w głąb tekstu, w mniej lub bardziej utajone jego warstwy (choćby wartość numeryczna imienia; ta sprawa bywa niezwykle ważna) jest wartością samą dla siebie.

Dla mnie jest to źródłem radości i satysfakcji. Ale można też powiedzieć, że żaden tekst nie jest czymś oddzielnym. Odsyła dalej, angażuje wiedzę, wskazuje na niespodziewane skojarzenia czy wypowiedzi niezwykle czasem odległe. Te słowa o śmiechu są rozsiane w różnych miejscach Pierwszej księgi Mojżeszowej, ale są bardzo nieliczne. Można rzec, w Biblii mało kto się śmieje. Nie sposób natrafić tutaj na ironicznego bohatera. Sokratejska mądrość autoironii jest wyjątkowo mało przez proroków i patriarchów ceniona. Niewiele jest scen jawnie żartobliwych czy komicznych. W Biblii mało pozostaje miejsca na rozweselenie czy radość. Dlaczego tak się dzieje? Czym różni się mądrość w obu wielkich tradycjach? Możemy tylko pytać. I tak od opowieści o śmiechu rodziców Izaaka dotrzeć można do kwestii zasadniczych. Ta księga jest całością, która komentuje czy dopowiada siebie.

***

Moim pierwszym przewodnikiem po Biblii była moja matka, Anna Kamieńska, która nauczyła się hebrajskiego, pisała wiele o Księdze nad Księgami. Spędzaliśmy długie godziny, analizując fragmenty Pisma, a po kilku dniach zaskakiwała mnie wierszem czy esejem biblijnym. Mam nadzieję, że teraz może nadal czytać swoją ulubioną Księgę z wielkimi mistrzami Słowa.



Cytaty z Pisma Świętego pochodzą z Biblii Gdańskiej w wersji z poprawkami językowymi z 1738 roku, znanej też jako Biblia Królewiecka.