W drogę z Chrystusem

Brat Moris

publikacja 04.03.2009 18:56

Zostaliśmy ochrzczeni w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, w naszym życiu powtarza się więc scena z Jego chrztu: Duch Święty jest nam dany, a Ojciec rozpoznaje w nas swoje ukochane dziecko. Tygodnik Powszechny, 1 marca 2009

W drogę z Chrystusem


Wielki Post staje przed nami na nowo. Przypomina nam czterdzieści lat wędrówki Hebrajczyków do Ziemi Obiecanej. Był to dla nich okres umartwienia i wyrzeczeń. Ale także czas wyjątkowy – czas, kiedy Mojżesz i Hebrajczycy żyli w obecności Boga. Bóg im towarzyszył, prowadził ich, był z nimi w namiocie spotkania. To doświadczenie obecności Boga, bliskości Boga, stało się najważniejsze.

Wielki Post – sam ten zwrot zdaje się kłaść akcent na powstrzymywanie się od jedzenia. Przypominają mi się lata, które spędziłem z muzułmanami na Saharze w Algierii, a zwłaszcza w Maroku. Byliśmy tam, mali bracia, bardzo blisko z muzułmanami, a dla nich czas rygorystycznego, niemal absolutnego postu wzmacnia zbiorowe poczucie przynależności do wspólnoty muzułmańskiej.

W czasie ramadanu, który trwa miesiąc, muzułmanie w ciągu dnia nie jedzą i nie piją (nawet kropli wody!). Ich teksty mówią, że nie wolno im nic spożywać od chwili, kiedy rano da się rozróżnić nić błękitną od nici czarnej, aż do wieczora, kiedy dla wzroku nici stają się jednakie. Dziś już nie tylko śpiewne nawoływanie z minaretów, ale także radio i telewizja zapowiadają rozpoczęcie i przerwanie postu. Więc wieczór, kiedy kończy się okres postu, jest oczekiwany przez wszystkich w rodzinie czy w zgromadzeniu, często na modlitwie.

Ramadan jest uważany za błogosławiony czas, który wzmacnia i pobudza całą wspólnotę muzułmańską. Nie myślą oni o ramadanie jako czasie oczyszczenia i pokuty, choć i to odgrywa swoją rolę, ale przede wszystkim postrzegają ten post jako akt absolutnego posłuszeństwa Bogu, o które On prosi.

Można więc zrozumieć, że w kontakcie z chrześcijanami, Europejczykami (zazwyczaj nie czynią tu rozróżnienia), muzułmanie ze zdziwieniem, a czasem z odrobiną kpiny, obserwują nasze zachowanie podczas Wielkiego Postu.

Jednak Wielki Post sytuuje się na zupełnie innym poziomie. Jego zasadniczy sens dotyka doświadczenia obecności Boga. Tego doświadczenia, które było udziałem Hebrajczyków w czterdziestoletniej wędrówce przez pustynię. A dziś jest to zaproszenie skierowane do całej wspólnoty ochrzczonych wierzących. Czas, by towarzyszyć Jezusowi – „Bogu z nami” – na drodze, która kieruje w stronę Jego Męki i Zmartwychwstania.

Oczywiście, jest w tym aspekt oczyszczenia serca i naszego sposobu życia; jest też zaproszenie, by nauczyć się odmawiać sobie pewnych rzeczy, a nawet by ograniczyć jedzenie – ale ma to służyć wyzwoleniu się ze słabości. Ma to nas również uczynić bardziej uważnymi i spragnionymi pokarmu Słowa Bożego i Eucharystii.

Jesteśmy wreszcie zaproszeni do tego, aby być bardziej wyczulonymi na obecność Jezusa w naszym życiu. Jezusa, Syna Bożego i naszego Brata, który idzie przed nami, który zaprasza, by za Nim podążać i skoncentrować na Nim nasze życie. Powiedział przecież jasno: „Ja jestem Drogą, i Prawdą, i Życiem” (J 14, 6) i „Beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).


Teraz widzimy, jak Jezus w Nazarecie opuszcza Maryję, swoją Matkę, bez wątpienia odchodząc wraz z innymi młodymi ludźmi. Kiedy kieruje się do Jana Chrzciciela, by zostać ochrzczonym w Jordanie, idzie także do nas. Podobny do innych młodych, jest jednak natchniony przez Ducha Świętego. Jan Go rozpoznał: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” (J 1, 29). Po krótkiej rozmowie z Janem Jezus wszedł do wody, bez wątpienia razem z innymi, by tam zostać ochrzczonym.

Jan modlił się nad ludźmi, którzy w wodzie rozpoznawali swoje winy. Jezus z wody wyszedł natychmiast – precyzuje ewangelista Mateusz. On był bez grzechu… ale niósł nasze. Jezus przyjął chrzest, ponieważ jest naszym bratem, przyjął nasze człowieczeństwo z naszymi słabościami, naszymi okaleczeniami: „On, istniejąc w postaci Bożej (...) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Fil 2, 6).

Duch Święty objawia się, gdy daje się słyszeć głos Ojca: „Ten jest mój Syn Umiłowany, w którym mam upodobanie”. Również dla nas ma to największe znaczenie, bo każdy został ochrzczony w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, tak więc ta scena powtarza się tajemniczo: Duch Święty jest nam dany, a Ojciec rozpoznaje w nas swoje ukochane dziecko.

Następnego dnia Jan, ujrzawszy Jezusa, powtórzył: „Oto Baranek Boży...” Dwaj jego uczniowie zaintrygowani zapatrzyli się w Jezusa. On także na nich spojrzał. Rozpoczął się bardzo prosty dialog. „Czego szukacie?” „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?” (w rozumieniu: kim jesteś?). „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli z Jezusem. Co zobaczyli, co usłyszeli – nie wiemy. Ale wiemy, że opowiedzieli o tym Szymonowi-Piotrowi, Filipowi, Natanaelowi... I że to wystarczyło, aby zostawić wszystko, aby iść za Jezusem i zbliżyć się do Niego.

W podobnym dialogu, prowadzonym dyskretnie na dnie serca z Jezusem, każdy może Go spotkać i odkryć swoje powołanie. Nie wolno się martwić i myśleć, że Bóg ma gotowy program. Nie, Jezus mówi: „Jeśli chcesz”, a powołanie konkretyzuje się w intymnym dialogu z Nim. Choć oczywiście inne osoby mogą nam pomóc rozpoznać zaproszenie Jezusa.

Przełożyła Agnieszka Sabor

*****

Brat Moris (ur. 1929) jest małym bratem Jezusa. Pochodzi z Francji, na stałe mieszka w Polsce. Jest autorem książek „Żyć kontemplacją w sercu świata” i „Wierzę w Kościół”, laureatem Nagrody im. ks. Józefa Tischnera z 2007 r.