Matka Boża posoborowa

Dorota Szczerba

publikacja 11.11.2009 22:07

Z orędzi medziugorskich i z życia widzących wynika, że Bóg jest Bogiem wolności i traktuje człowieka z nieskończonym szacunkiem. Kiedy Maryja prosi o modlitwę za niewierzących, mówi o nich: „ci, którzy jeszcze nie znają miłości Boga. Tygodnik Powszechny, 8 listopada 2009

Matka Boża posoborowa


Maciej Müller, Tomasz Ponikło: Jak by Pani opisała duchowość związaną z Medziugorjem?

Dorota Szczerba
: Nie istnieje jakaś „duchowość medziugorska”. W centrum życia wioski nie znajdują się objawienia, tylko Msza św., do której ludzie przygotowują się przez godzinę, odmawiając dwie części różańca, a po niej następuje jeszcze godzina dziękczynienia. To, co ludzie odnajdują w Medziugorju, to główne składowe chrześcijaństwa: pokój, pojednanie, spowiedź i Msza – wiara.

Jak Pani trafiła do Medziugorja?

Pracowałam w Wydawnictwie Księży Marianów. W 1994 r. wydaliśmy książkę s. Emmanuel Maillard, Francuzki ze Wspólnoty Błogosławieństw, pt. „Medziugorje. Wojna dzień po dniu”. Zaprosiliśmy autorkę do Polski. Zaprzyjaźniłyśmy się i w sierpniu 1994 r. przyjechałam na jej zaproszenie do Medziugorja. Już wówczas było to miasteczko, obecnie powstają tam hotele i apartamentowce. Wielu przyjezdnych kupiło ziemię za bezcen i teraz robią złote interesy. Kontrast z biedą Bośni i Hercegowiny jest szokujący.

Jakim przeżyciem była ta pierwsza pielgrzymka?

Jechałam pokazać s. Emmanuel film z polskiej promocji. Ale też w prywatnej intencji. Nie mogliśmy mieć z mężem dzieci, przeszliśmy przez poronienia, przedwczesny poród i śmierć dziecka. W Medziugorju byliśmy przy objawieniu z grupą modlitewną Ivana, jednego z widzących, przy Błękitnym Krzyżu. Klęczeliśmy na górskiej ścieżce, wszyscy odmawiali różaniec. W pewnym momencie zapadła cisza, ale Ivan nadal poruszał bezgłośnie ustami, spoglądając przed siebie. Czułam Bożą obecność. To był 22 sierpnia, Matki Bożej Królowej. 21 sierpnia 1995 r. urodziła się Agata. Po porodzie przypomniałam sobie słowa Francuzki ze Wspólnoty Błogosławieństw w Medziugorju, że inna para tak samo prosiła o dziecko, a po roku przyjechali za nie dziękować.

To nie jedyne niezwykłe wydarzenie związane z Medziugorjem. Od 13 lat choruję na stwardnienie rozsiane, to nieuleczalna, postępująca choroba neurologiczna. Od 2002 r. musiałam już niekiedy korzystać z wózka inwalidzkiego. W maju 2005 r. nastąpiło w Medziugorju niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia daleko idące cofnięcie się choroby.

Dla Pani jako teologa, Medziugorje musi też stanowić wyzwanie intelektualne.

Bardzo ważny jest obraz Boga, jaki wyłania się nie tyle z orędzi, co z życia samych widzących. 28 lat temu byli nastolatkami. Gospa towarzyszyła im w wyborze powołania. Chciała, by wybrali życie konsekrowane, ale – i to mnie zachwyca – zaznaczyła, że ostatecznie mają postąpić zgodnie z własną wolą. Widzący długo szukali: Ivan spędził rok w seminarium, Vicka i Marija myślały o zakonie, ale w końcu wszyscy założyli rodziny. Gospa ich w tym powołaniu wspiera.

Ale co to mówi o Bogu?

Że jest Bogiem wolności i traktuje człowieka z nieskończonym szacunkiem. Niesłychana bliskość Nieba nie zniewala widzących. Marija miała objawienie podczas ślubu – to znak czasu: przez wieki sakrament małżeństwa był deprecjonowany, a dziś ludzie doświadczający tak wyjątkowych łask żyją w rodzinach.


To jeden z zarzutów, że w Medziugorju na pierwszym planie są widzący, a nie Pan Bóg.

Absurd. Ivanka żyje w ukryciu, nie spotyka się nawet z pielgrzymami. Podobnie Jakov. Vicka z kolei jest w określone dni całkowicie do dyspozycji pielgrzymów. W czasie wakacji Ivan i Marija przyjeżdżają do Medziugorja i spotykają się z młodymi, np. podczas Festiwalu Młodych. Ale nie ma w tym nic z gwiazdorstwa. Są skromni, prości i autentyczni. Rozgłos jest ostatnią rzeczą, na jakiej im zależy, i z wyjątkiem Vicki trudno się z nimi spotkać.

Za to sami widzący z łatwością spotykają się z Gospą, bo Ta ponoć może przychodzić na ich zawołanie.

Nie miało to miejsca ani razu. Jest stała godzina objawień: 20 minut przed Mszą św. w Medziugorju. W centrum jest Msza. Dziś Ivan mieszka w USA, Marija koło Mediolanu, Vicka niedaleko Medziugorja. Ta trójka ma codzienne objawienia, jednocześnie. Bywa tylko tak, że chorowita Vicka w szpitalu dla uniknięcia sensacji jest informowana przez Gospę, że następnego dnia przyjdzie o innej porze.

Treści przekazywanych przez całą szóstkę orędzi są ze sobą spójne?

Nie ma czegoś takiego jak orędzia przekazywane przez całą szóstkę. Orędzie „do parafii i do tych, którzy łączą się z nią duchowo” przekazuje każdego 25. dnia miesiąca Marija. Jakov, Ivanka i Mirjana – mają objawienia raz w roku i wtedy też jest krótkie orędzie. Po codziennych objawieniach widzący nie przekazują żadnych orędzi. Czasem tym, którzy im towarzyszą, opisują, np.: „Gospa przyszła radosna, modliła się o pokój”. Zasadnicza treść tych orędzi jest podobna: wezwanie do modlitwy i nawrócenia.

O. Wojciech Giertych twierdził, że zastrzeżenia teologiczne budzi fakt, iż widzący w czasie pierwszego objawienia byli w stanie grzechu.

Ależ taka jest istota Objawienia danego Abrahamowi: Pan Bóg przychodzi do ludzi takich, jakimi są! Czemu Matka Boża miałaby się im objawić, kiedy byliby święci? W Medziugorju była autentyczna bieda: bez prądu, ogrzewania, łóżek, jedna z widzących pochodzi z rodziny alkoholików. Cóż takiego strasznego w tym, że te dziewczyny poszły zapalić? Już 26 czerwca Gospa powiedziała: „Niekoniecznie wybieram najlepszych”. A św. Paweł z Tarsu?

Przez 28 lat orędzia nie podważyły Ewangelii lub nauki Kościoła?

W ani jednym miejscu. Czasem Gospa mówi wprost: „Róbcie to, o co was prosi Kościół”. Wiele orędzi wiąże się z rokiem liturgicznym.

Rozpowszechnione jest hasło „Medziugorje antytezą Fatimy”, którego głosiciele widzą w objawieniach podstęp szatana, chcącego odwrócić uwagę wiernych od Fatimy i Lourdes.

Cóż to za szatan, który doprowadza tysiące ludzi do nawrócenia, pomaga ludziom wychodzić z uzależnień, pojednywać się? Musiałby chyba sam się nawrócić. Znam ludzi, którzy po Medziugorju jeździli do Lourdes i Fatimy. A jeśli chodzi o Fatimę: z tekstów orędzi wynika, że Medziugorje jest jej kontynuacją („to, co pragnę zrealizować poprzez tajemnice, które rozpoczęłam w Fatimie” – orędzie z 25 sierpnia 1991 r.). Tak też Medziugorje widział Jan Paweł II. To naglące wołanie, że zbliżamy się do wydarzeń groźnych dla świata. I że możemy je złagodzić.


W przesłaniu z Medziugorja powtarza się określenie z Fatimy o triumfie Niepokalanego Serca Maryi. Mamy do odegrania ważną rolę. Zapytałam nastolatkę, bynajmniej nie należącą do pobożnych, dlaczego lubi jeździć z rodzicami do Medziugorja. „Bo tam jest zupełnie inaczej”. Pokój tego miejsca sprawia, że zbuntowana dziewczyna modli się dwie godziny na różańcu, uczestniczy w Mszy z kazaniem po chorwacku. Nawet żywiołowi Włosi milkną, wchodząc na wzgórza Podbrdo i Križevać. Z drugiej strony, ważny jest międzynarodowy charakter Medziugorja. Na wieczornej Mszy Ewangelię czyta się w 10-20 językach. Przy różańcu pierwszą część „Zdrowaś Mario” odmawia się po chorwacku, a drugą we własnym języku. Powstaje niepowtarzalny chór.

Pani opowieść jest niezwykle pozytywna, ale jak w takim razie wytłumaczyć nieprzychylny wobec Medziugorja klimat?

Tak jest w Polsce, ale nie w innych krajach. Np. raz w miesiącu w katedrze w Wiedniu jest wielkie czuwanie modlitewne, któremu przewodzi kard. Christoph Schönborn, jeden z głównych autorów Katechizmu. 15 września tego roku uczestniczyła w nim Marija i miało miejsce objawienie, bardzo dyskretne, przed Mszą, w ciszy. Na koniec kard. Schönborn udzielił wszystkim błogosławieństwa, w którym podkreślił nawrócenia i kult Eucharystii wynikający z Medziugorja.

Stanowisko mediów też jest często nieprzychylne.

Religia.tv przez kilka tygodni nie mogła znaleźć księdza, który by przedstawił stanowisko Kościoła wobec Medziugorja – a to przecież niezwykle proste. Sama przyjęłam zaproszenie do programu, w którym wielu komentatorów popełniało podstawowe błędy faktograficzne. Nie wiem, z czego to wynika, może z jakiegoś polskiego konserwatyzmu?

Tradycjonalistom nie podobają się słowa Gospy o równości ludzi wszystkich religii przed Bogiem: to uderza w ich myślenie o dialogu międzyreligijnym.

Jak może się nie podobać nieskończona miłość Pana Boga do każdego człowieka na ziemi, bez różnicy? W orędziu z 1 października 1981 r. Gospa wyraźnie rozróżniła „wyznawców wszystkich religii”, którzy są równi przed Bogiem, i same religie, które „nie są takie same, gdyż ludzie nie podporządkowują się przykazaniom Bożym w taki sam sposób”. To jest bardzo posoborowe stawianie sprawy. To też kwestia szacunku, jakiego Gospa uczy.

Kiedy np. prosi o modlitwę za niewierzących, mówi o nich: „ci, którzy jeszcze nie znają miłości Boga”. Na początku objawień, kiedy do Medziugorja zaczęli ściągać ludzie, widzący pytali Ją: „Widzisz tych wszystkich ludzi, cieszysz się?”. „Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy się teraz rzeczywiście modlą sercem” – odpowiedziała. Bo wielu przyjeżdża z ciekawości. Podchodzą pragmatycznie – cioci pomogło na migreny, to pojadę i ja w sprawie rozwodu syna. Słowa Gospy są przeniknięte dużym realizmem. Kiedy mówi, że ludzie nie modlą się sercem, to nie piętnuje, ale prosi, żeby zaczynali od czegoś małego, od jednego „Zdrowaś Mario”.


Jaki jest rdzeń orędzi Gospy?

S. Emmanuel przedstawia interpretację, że zasadnicza treść orędzia została przekazana w ciągu kilku pierwszych dni. Są to: pokój, pojednanie, post, spowiedź, modlitwa i Msza św., Biblia. Najpierw pokój. Potem to, co do niego prowadzi. Wszystkie dalsze lata to nauka, jak to wprowadzać w życie. Zaczęło się od grupki sześciu osób, potem parafii, a dziś orędzia z 25. dnia każdego miesiąca czyta kilkanaście milionów ludzi.

To właśnie ciągłe trwanie objawień budzi falę krytyki.

Myślę, że ich długość jest częścią tajemnicy. „Te objawienia są ostatnimi na świecie” (23 czerwca 1982 r.) – czy takie słowa nie tłumaczą, że „mają prawo” być zupełnie wyjątkowe? Może zostały wydłużone, bo trafiły na podatny grunt? Gospa powiedziała, że wybrała Medziugorje, gdyż tam znalazła prawdziwie wierzących, że to właśnie mieszkańcy tej wioski potraktowali jej wołanie naprawdę serio.

Medziugorje nie podważyło Pani przekonań płynących z wiedzy teologicznej?

Byłam długo zafascynowana apokatastazą i teologią mówiącą o nadziei zbawienia dla wszystkich, która pozwala ukazywać chrześcijaństwo niebudzące zgorszenia. Tymczasem w 1981 r. Gospa pokazała widzącym niebo, czyściec i piekło. Dwoje z nich, osoby o skrajnie różnych charakterach: nieśmiały Jakov i ekspresyjna Vicka, zniknęło z ziemi na 20 minut. Mama Jakova przyrządzała im posiłek, oni byli w izbie obok, do której wchodzi się wyłącznie przez kuchnię. Matka weszła z jedzeniem, a ich nie było. Pobiegła szukać ich u sąsiadów. Kiedy wróciła, usłyszała głos Vicki odmawiającej „Magnificat”, które zawsze kończy objawienie.

Dzieci opowiedziały, że niebo było przepiękną bezgraniczną przestrzenią, przenikniętą światłem, które nie istnieje na ziemi, z mnóstwem radosnych ludzi. W czyśćcu niewiele widzieli, bo był dym i popiół, ale czuli cierpienie obecnych tam ludzi. Później się znaleźli w piekle, gdzie płonął ogień, ale nie taki, jaki znamy na ziemi. Ludzie, zupełnie zwyczajni, rzucali się w ten ogień i wychodzili z niego, wyglądając jak demony, potwory. Gospa tłumaczyła, że piekło było wolnym wyborem tych ludzi. Tak samo nauczał Jan Paweł II: piekło nie jest karą za grzechy, tylko wolnym odrzuceniem Boga. Przy mojej fascynacji apokatastazą, musiałam dokonać wyboru w płaszczyźnie intelektualnej. I przestałam przyznawać pierwszeństwo temu, co bym chciała, żeby było prawdziwe. Uznałam wiarygodność widzących. Potwierdzenie znajdujemy też w świadectwach wielkich świętych: Teresy z Avila, s. Faustyny oraz Marty Robin – one też były w piekle.

Straciła Pani nadzieję na zbawienie dla wszystkich?

Nie, to by było bardzo złe. Przecież ta nadzieja jest zapisana w Ewangelii, w słowach, że Bóg będzie wszystkim dla wszystkich, że nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Myślę, że ludzkimi kategoriami nie możemy przeniknąć sprawy wieczności. Od spotkania z Medziugorjem żyję w przeświadczeniu, że przynajmniej teraz piekło istnieje. I że nie ma ważniejszej sprawy, niż przyczyniać się do tego, by ludzie nie chcieli go wybierać.
Rozmawiali Maciej Müller, Tomasz Ponikło



Dorota Szczerba jest teologiem, tłumaczem książek z zakresu duchowości, publikowała m.in. w miesięczniku „W drodze”. Wydała książki „Wielka cisza”, „Dotyk miłosierdzia”, „Furtki”, „Polityczny leksykon modlitwy”.