Diakoni i apostaci

Ks. Remigiusz Sobański

publikacja 13.01.2010 19:50

Benedykt XVI wprowadził zmiany do Kodeksu Prawa Kanonicznego. Dlaczego znika z niego pojęcie „formalnego aktu wystąpienia z Kościoła”? Tygodnik Powszechny, 10 stycznia 2010

Diakoni i apostaci


Pierwsza zmiana ma znaczenie doktrynalne – Kodeks Prawa Kanonicznego nie stroni od stwierdzeń i deklaracji o charakterze doktrynalnym. Diakonat, jak wiadomo, jest najniższym stopniem sakramentu święceń, różnym jednak od kapłaństwa, zarezerwowanego dla biskupów i prezbiterów. Wprowadzona w motu proprio „Omnium in mentem” zmiana w kanonach Kodeksu (1008 i 1009) podkreśla ową różnicę.

Do kan. 1009 dopisano nowy paragraf: „Ci, którzy zostali ustanowieni biskupami lub kapłanami, otrzymują misję i zdolność działania w osobie Chrystusa Głowy [in persona Christi Capitis], natomiast diakoni otrzymują moc służenia Ludowi Bożemu w diakonii liturgii, słowa i miłości”. Wyraźniej podkreślono, że tylko biskupi i wspomagający ich prezbiterzy działają „w osobie Chrystusa Głowy”. Nie jest to nowa nauka – tak uczył Sobór Watykański II i osobiście nigdy nie pomyślałbym, że oba kanony mogą nastręczać trudności interpretacyjne.

Nie oznacza to, że diakon sprawujący swoją funkcję, np. rozdający jałmużnę, nie działa w imieniu Chrystusa. Cała wspólnota Kościoła działa w imieniu Chrystusa – chodzi o sposób tego działania. W soborowej konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” powiedziane jest, że prezbiter „w zastępstwie Chrystusa” (tak brzmi polskie tłumaczenie) sprawuje ofiarę eucharystyczną i składa ją Bogu w imieniu całego ludu.

Czym wobec tego różni się kapłaństwo hierarchiczne od kapłaństwa powszechnego wiernych? Wszyscy ochrzczeni tworzą wspólnotę, która jest mistycznym Ciałem Chrystusa. Ci, którzy są powołani do episkopatu, czyli biskupi, oraz ich współpracownicy, prezbiterzy, uwidaczniają na zasadzie znaku jednoczące działanie Chrystusa we wspólnocie. To istotne, gdyż Kościół jest wspólnotą nie dzięki naturalnym predyspozycjom wiernych, lecz dzięki temu, że w jedności utrzymuje ją Chrystus.

W skrócie: kapłaństwo hierarchiczne jest uobecnianiem (actualisatio) owego jednoczącego działania Chrystusa, najbardziej uwidaczniającego się w Eucharystii. Nie oznacza to, że posługa diakona jest zbędna. Jest ona potrzebna właśnie jako posługa sprawowana w imieniu Kościoła (czyli posługa w sensie ścisłym). Nie oznacza to także, że rola wiernych świeckich nie ma znaczenia – bez nich nie byłoby przecież wspólnoty.

Zatem obecne uściślenie Kodeksu Prawa Kanonicznego nie ma żadnych konsekwencji praktycznych. Natomiast widocznie taka potrzeba doprecyzowania została dostrzeżona przez Papieża. Być może po to, by uniknąć sytuacji opacznego wykorzystania nieprecyzyjnych kanonów prawa kanonicznego jako locus theologicus (miejsca teologicznego), czyli jako argumentu w sporach teologicznych, np. co do natury diakonatu stałego.

Kodeks z 1917 r. nie wypowiadał się na temat kanonicznych skutków małżeństwa zawieranego przez apostatów. Druga zmiana dotyczy usunięcia odniesienia do „aktu formalnego odłączenia się od Kościoła” z trzech kanonów mówiących o wymaganiach niezbędnych do ważności małżeństwa (1086, 1117, 1124). O co chodzi?

W świetle dawnego prawa kościelnego takie małżeństwa były po prostu nieważne. Niemniej Kościół respektuje przyrodzone prawo do zawarcia małżeństwa, które wynika – jak powiadamy – z prawa naturalnego, zatem wyprzedza pozytywne przepisy dotyczące kanonicznej formy zawarcia małżeństwa czy też przeszkody różnej religii. Mówiąc inaczej, prawo naturalne wyprzedza prawo pozytywne (stanowione przez Kościół). Kanoniści, przygotowujący nowe wydanie Kodeksu (ogłoszonego w 1983 r.), chcieli ten fakt uwzględnić także w przypadku katolików, którzy formalnym aktem odstąpili od Kościoła.

Mimo że akt taki jest czymś nagannym, uznano za ważne małżeństwa takich osób, choć z oczywistych względów nie zachowały one formy kanonicznej i dla samych odstępców nie miało to zapewne większego znaczenia. Obok pojęć apostazji, herezji i schizmy wprowadzono pojęcie „aktu formalnego odłączenia się od Kościoła”. Stąd w trzech kanonach, mówiących o warunkach ważności małżeństwa, znalazła się uwaga o wyjątku dla osób, które dokonały takiego formalnego aktu.


Intencja była godna uznania, niemniej takie rozstrzygnięcie stworzyło nowe problemy. Tak często się zdarza, jeśli sytuacji skądinąd niedobrej, jak wystąpienie z Kościoła, usiłuje się zaradzić za pomocą prawa. To się ostatecznie nie udało, gdyż przede wszystkim pojawiła się potrzeba prawnego określenia aktu owego wystąpienia.

Komplikacje pojawiły się w związku z powojenną imigracją zarobkową do Niemiec – najpierw napływającą z Hiszpanii, potem z innych krajów, w tym z Polski. Kościół w Niemczech utrzymuje się ze ściąganego przez państwo podatku – tzw. Kirchensteuer. Zgodnie z długą prawnokanoniczną tradycją, odmowa płacenia takiego podatku jest traktowana w tym kraju jako równoznaczna z aktem wystąpienia z Kościoła. Hiszpańscy (a potem także polscy) gastarbeiterzy masowo odmawiali płacenia takiego podatku.

Zatem w Niemczech traktowani byli jak odstępcy od Kościoła. Natomiast episkopat hiszpański zajął stanowisko odmienne. Także w Polsce panowało w tej sprawie zamieszanie. Jedne diecezje odnotowywały w aktach chrztu polskich katolików fakt formalnego wystąpienia z Kościoła, skoro z Niemiec przychodziła taka adnotacja, inne diecezje ten fakt ignorowały. Jak długo z tym aktem nie wiązały się skutki prawne odnoszące się do ważności małżeństwa, tak długo nie istniała potrzeba pewności prawnej, że ów formalny akt odłączenia od Kościoła miał miejsce.

Pod względem prawnym sytuacja stała się paradoksalna. Jeśli Hiszpan czy Polak, który formalnie wystąpił z Kościoła, by nie płacić podatku, wziął ślub cywilny w Niemczech, to w kraju tym jego małżeństwo było kanonicznie ważne zgodnie z klauzulą obecną w Kodeksie z 1983 r. Z kolei w Hiszpanii czy w Polsce nie był traktowany jako odstępca, zatem jego cywilne małżeństwo było nieważne z powodu braku wymaganej formy kanonicznej. W przypadku gdy dochodziło do rozwodu, taka osoba w Niemczech nie mogła już wstępować w kanoniczny związek małżeński, w Polsce czy Hiszpanii natomiast nic nie stało na przeszkodzie.

Sytuację próbował uporządkować kard. Julian Herranz, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, wydając w marcu 2006 roku instrukcję, która precyzowała akt apostazji. Wg instrukcji do właściwego formalnego aktu wystąpienia z Kościoła potrzebna jest stanowcza wola „zerwania tych więzi wspólnoty – wiary, sakramentów, władzy pasterskiej – które pozwalają wiernym otrzymywać życie łaski w Kościele”. Zatem gastarbeiterów, którzy jedynie z powodów finansowych występowali z Kościoła, nie można określić mianem odstępców w rozumieniu wspomnianych wyżej trzech kanonów, gdyż nadal może im „towarzyszyć wola trwania we wspólnocie wiary”.

Co ciekawe, instrukcji nie przyjął episkopat Niemiec, na co kard. Herranz się zgodził. Sądzę, że ta dwoistość stanowiska niemieckich biskupów i Papieskiej Rady przyspieszyła decyzję Papieża o wykreśleniu z kanonów Kodeksu Prawa Kanonicznego na temat małżeństwa owej klauzuli czyniącej wyjątek dla osób, które formalnym aktem odłączyły się od Kościoła. Moim zdaniem było to jedyne rozsądne rozwiązanie w tej sytuacji.

Oznacza to, że od teraz katolik, który formalnym aktem wystąpił z Kościoła, zawierając małżeństwo nadal jest zobowiązany do zachowania jego kanonicznej formy. Czyli z punktu widzenia Kościoła jego cywilne małżeństwo jest nieważne. W ten sposób z aktu odstępstwa zdjęte zostały poważne skutki prawne, o których traktowały kanony 1086, 1117 i 1124, a Kościół wycofał się z przywiązywania prawnego znaczenia do owego pojęcia: „formalny akt wystąpienia z Kościoła”. Całkowicie znika ono z Kodeksu.

Not. Artur Sporniak



Ks. prof. Remigiusz Sobański (ur. 1930 r.) – pedagog, uczony, kanonista, twórca polskiej szkoły prawa kanonicznego, emerytowany profesor UKSW i UŚ, doktor honoris causa Uniwersytetu w Bonn, przewodniczący katowickiego Sądu Metropolitalnego.