Samotność w związku

Małgorzata Sularczyk

publikacja 05.12.2007 12:36

Portale randkowe pękają w szwach od osób będących w związku, ale szukających przyjaźni lub miłości. Oczywiście, część z tych osób szuka po prostu romansu, przygody – ale wiele z nich czuje się rzeczywiście samotnymi, mimo iż mają obok siebie męża, żonę albo partnera/partnerkę. Zeszyty Karmelitańskie, 4/2007

Samotność w związku




Portale randkowe pękają w szwach od osób będących w związku, ale szukających przyjaźni lub miłości. Oczywiście, część z tych osób szuka po prostu romansu, przygody – ale wiele z nich czuje się rzeczywiście samotnymi, mimo iż mają obok siebie męża, żonę albo partnera/partnerkę. Określają się jako „samotni w związku”… Trudno określić, czym jest taka samotność w związku. Dla jednych będzie to subiektywne odczucie niezrozumienia, braku wsparcia – inni zupełnie obiektywnie ze swoimi problemami (zdrowotnymi, finansowymi, rodzinnymi) borykają się w pojedynkę, mimo iż są związani sakramentem lub więzami formalnymi z drugą osobą.


Mur wzajemnej obcości


Małżeństwo powinno zaspokajać potrzebę bliskości, małżonkowie są zresztą nawet wobec prawa zobowiązani do wzajemnego wspierania się w działaniach na rzecz założonej rodziny – ale wystarczy, że zbyt mało znają swoje wzajemne potrzeby, aby zacząć się od siebie oddalać. Poczucie niezrozumienia to pierwsza cegiełka, która może dać podwaliny pod mur wzajemnej obcości. A ten bierze się często ze zwyczajnego egoizmu – po prostu oczekujemy od partnera czy współmałżonka, że będzie żył z nami, dla nas i przez nas. Że rozwiąże za nas problem, że poświęci całkowicie swój czas i uwagę naszym sprawom. Człowiek niekiedy tak bardzo skupia się na swoich doznaniach, potrzebach i marzeniach, że nie potrafi otworzyć się dla drugiej osoby – jest przekonany, że powinna ona nieomal czytać w myślach, czego się od niej oczekuje.

Niestety, ten problem dotyczy najczęściej kobiet. Poczucie osamotnienia zazwyczaj bywa spowodowane nadmiernymi, nierealnymi oczekiwaniami w stosunku do małżeństwa. Młode kobiety wchodzą w związek, mając nadzieję na bliskość i wsparcie w każdej okoliczności. Wyobrażają sobie związek jako „komunię dusz”, pełne porozumienie i przebywanie ze sobą w ścisłej więzi przez całą dobę, cały tydzień, całe miesiące, lata... Taka romantyczna wizja miłości jest popularyzowana przez kino i literaturę, telewizję i kolorowe czasopisma. W pogoni za takim „szczęściem” kobiety tracą rozeznanie, co jest naturalnym stanem rzeczy, naturalną koleją zdarzeń czy podziałem ról wreszcie. Mężczyźni z kolei popełniają inne błędy – nie potrafią i nie chcą rozmawiać o uczuciach. Kiedy żona czy dziewczyna – próbują przekazać im, jakie są ich oczekiwania, co jest dla nich ważne, albo po prostu, co sprawia im przykrość – odbierają to jako wyrzuty, zbiór pretensji – i zamykają się, reagując złością albo agresją. Podobnie reagują na łzy, które z kolei są naturalnym sposobem wyrażania uczuć przez kobiety.

Popularność idei „równości płci” powoduje zagubienie istotnej sprawy – że płci są równe, ale zupełnie różne. Inaczej z trudnościami radzi sobie kobieta, inaczej mężczyzna; inaczej też odczuwają oni emocje, inaczej odbierają dotyk, spojrzenie, słowo. Różnią się, jednym słowem, zupełnie. Warto różnice te zgłębić, przyswoić, zrozumieć... W pewnych sprawach biologia (w tym praca mózgu) działa bowiem na korzyść, w innych na niekorzyść którejś z płci i zamiast z tym walczyć, należy umiejętnie tę odmienność wykorzystywać. Zanim to jednak nastąpi, trzeba otworzyć się na wiedzę o tych różnicach, trzeba umieć przyjąć naturę taką, jaką ona jest – i nie próbować na siłę dostosować drugiej płci do własnych o niej wyobrażeń.





Kiedy przegląda się w internecie zapiski kobiet, które czują się samotne w związku, wszystkie skarżą się na to samo: na niezrozumienie, poczucie obcości, brak bliskości – zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej. Uderzającym jest to, że bez względu na staż takiego małżeństwa, tego rodzaju kryzys rozpoczyna się ledwie dwa czy trzy lata po wspólnym zamieszkaniu. Ponieważ żadna ze stron nie potrafi mu zaradzić, kryzys narasta. Brakuje nam cierpliwości do tego, by setki i tysiące razy tłumaczyć, co jest dla nas ważne, by wyciągać dłoń mimo braku porozumienia. Brakuje tego obu płciom... Niestety, bez mozolnego budowania, bliskość nie pojawi się sama z siebie. Biorąc za dobrą monetę początkowe zauroczenie, wspierane przez feromony i serotoninę, popełniamy wciąż i wciąż ten sam błąd: naiwnie wierzymy, że będzie tak zawsze. Tymczasem chemia miłosnej fascynacji opada, by całkowicie zniknąć po dwóch, najwyżej trzech latach – i tu robi się miejsce dla świadomych działań, zmierzających w stronę utworzenia stabilnego, bliskiego związku w sposób całkowicie zamierzony i przemyślany. Może to brzmi mało romantycznie, ale jest bardzo prawdziwe i zwyczajne…


Niedojrzali w związku...


Gdy głębiej poszukać przyczyn takiego stanu rzeczy, uderzającym jest fakt, że niezwykle często w małżeństwo wstępują ludzie bardzo niedojrzali. I to bez względu na wiek. Współczesność naciska na ludzi, żeby się realizowali w sposób swobodny i nieskrępowany. Zamiast głębszych zainteresowań, serwuje pakiety z adrenaliną, proponuje szybką i bezmyślną przyjemność, realizację zachcianek bez względu na otoczenie. „Jesteś wolny!” – krzyczą media i reklamy. Człowiek natomiast nie bardzo pojmuje, czym jest taka wolność. Ulega modom na łatwe wrażenia i nadal czuje pustkę. Małżeństwo, które ze swej natury wymaga odpowiedzialnego poświęcenia, postrzega jako kłopotliwy ciężar. Jeśli w tym małżeństwie spotkają się dwie osoby, które nie potrafią odnaleźć swoich najgłębszych potrzeb, nie potrafią o nich mówić, a tym bardziej nie potrafią ich dostrzec u partnera – katastrofa murowana. Jeśli w związku w pewnej chwili braknie wspólnych zainteresowań – na przykład kobieta urodzi dziecko i nie będzie już tak skora do skoków z bungee, cóż znajdzie się w zamian? Dojrzały człowiek odnajdzie się w roli ojca i męża (lub matki i żony, bo to dotyczy obu płci), zdając sobie sprawę, że życie to przede wszystkim dobra codzienność. Ale człowiek nauczony przeżywać życie jako zbiór fajerwerków – będzie głęboko rozczarowany i poszuka innego, ciekawszego kompana do ubarwiania tej smętnej rzeczywistości.

To prawda, że nuda jest wrogiem związku. Nuda jednak rodzi się tam, gdzie są dwie osoby nieumiejące odnaleźć wspólnego języka, wspólnych zainteresowań. Minęła moda na długie narzeczeństwo, teraz za miłość bierze się zauroczenie seksualne, motylki w brzuchu i cały zestaw towarzyszących zauroczeniu okoliczności – nie zostawiając sobie czasu na wzajemne poznanie się. A to bywa kluczowe dla zbudowania małżeństwa, w którym samotność nie znajdzie dla siebie miejsca i nie rozpanoszy się krótko po ślubie...





Poczucie osamotnienia w związku jest bardzo niebezpieczne. Powoduje, że ludzie odsuwają się od siebie, nie potrafiąc się porozumieć. Odsuwają się tak daleko, że tworzy się między nimi pustka. W taką pustkę łatwo zaprosić kogoś innego, kto zapełni ją swoją obecnością, kto dostarczy na nowo zauroczenia i wzajemnej fascynacji... Robi się miejsce na zdradę. Zdrada bardzo często nie jest tylko cudzołóstwem, a prawie na pewno nie u kobiet. Kobiety często nie potrafią radzić sobie z pustką emocjonalną, próbują ją często zapełnić nową, odmienną emocją. Mężczyźni zresztą też bardzo często poszukują u kochanki (takiej, z którą tworzą równoległą do małżeństwa więź) zrozumienia, podziwu i... rozmowy. W codziennym narastaniu żalów i pretensji w warunkach domowych – coraz mniej jest miejsca na porozumienie między dwiema osobami, które wkraczały w związek z założeniem, że nikt i nic ich nie rozłączy. Tymczasem czynią to własnymi rękami.


Przekroczyć wzajemną samotność…


Jak zapobiegać kryzysowi osamotnienia w związku i jego konsekwencjom? Nade wszystko uczyć się ze sobą rozmawiać, uczyć się mówić – zwłaszcza o rzeczach trudnych i bolesnych, uczyć się przyjmować od współmałżonka słowa niepochlebne, ale mądrze prawdziwe nie jako wyrzucanie pretensji, ale jako wskazówkę do tego, jaką drogą należy razem podążać. Trzeba uczyć się mówić o swoich odczuciach bez wielkich emocji, a nade wszystko – nie czekać na nagromadzenie i wybuch. Eksplozja zawsze niszczy zbyt wiele, by mogła być drogą do budowania czegokolwiek. Tak długo, jak człowiek nie jest w stanie wyrwać się z kręgu swojego egoizmu, skupienia na swoich potrzebach i stałego doszukiwania się oznak akceptacji bądź nieakceptacji ze strony partnera – tak długo nie będzie w stanie stworzyć więzi. Budowa małżeństwa wymaga wyjścia naprzeciw naturze drugiej osoby, wymaga znalezienia do niej drogi – dopiero wtedy będziemy w stanie przekazać jej, co czujemy i myślimy, bez obawy o brak zrozumienia. Dopiero gdy poznamy swojego partnera, gdy dowiemy się, jak reaguje na rozmaite sytuacje i emocje, gdy zapracujemy na jego zaufanie (co dotyczy obu stron związku!) – będziemy potrafili przekazać mu spokojnie, rzeczowo, serdecznie, w atmosferze wzajemnej czułości – to, co mamy do powiedzenia. Nade wszystko – nie wolno się poddawać i zapiekać w poczuciu krzywdy po kilku, kilkunastu próbach dotarcia do drugiej osoby – w małżeństwo tak często wchodzi przecież dwoje bliskich, ale jakże obcych sobie ludzi... Trzeba dać sobie czas i możliwości jak najgłębszego wzajemnego poznania – to nie obędzie się bez wielu rozmów, bez bezustannych, wielokrotnych prób rozwiązywania konfliktów, bez mediacji, bez wyjaśniania, jak czujemy i jak funkcjonujemy. Małżeństwo potrzebuje czasu, by dojrzeć – ale potrzebuje też wielkiej troski, podobnej do troski rodzicielskiej: trzeba nieustannie dawać mu szansę na dojrzewanie. I nie można w złości zostawiać go samopas, zupełnie tak, jak zostawiać samopas nie można dziecka. Samotnie dojrzewający nastolatek czyni wiele głupstw, tak samo może być z mężem czy żoną pozostawionymi samymi sobie...

Jeżeli czujesz się samotny w związku, zastanów się, jaki związek zbudowałeś? Czy poświęciłeś mu wystarczająco dużo starań? Czy udało ci się wyjść poza swój egoizm w imię sprawy ważniejszej i ponadczasowej: w imię zbudowania więzi między Tobą a mężem/żoną? Zanim pójdziesz koić swoje troski w innych ramionach, zrób raz jeszcze rachunek sumienia. Dlaczego w Twoim małżeństwie jest tyle samotności...? I wyjdź nareszcie naprawdę naprzeciw mężowi/żonie – pokaż, ile jest w Tobie woli budowania Waszej więzi. Porzuć egoizm, pychę i złość. Zacznij budować, póki nie jest zbyt późno.



***

MAŁGORZATA SULARCZYK (1973) – publicystka portalu www.kafeteria.pl, gdzie prowadzi kącik porad dla strapionych. Aktorka krakowskiego kabaretu Loch Camelot. Współpracuje z aktorami i piosenkarzami, promując ich działania artystyczne. Mama pięcioletniego Karola. Kraków.